Ballada o chaosiku. Paweł Klimczak

ballada o chaosiku

Ballada o chaosiku to także zbiór blogowych historyjek, który jest kontynuacją dotychczasowych losów rodziny. Autorem Ballady o chaosiku jest znany bloger Paweł Klimczak występujący pod pseudonimem Wawrzyniec Prusky.

Blog istnieje od 2004 roku, otrzymał tytuł Bloga Roku 2005 w plebiscycie portalu Onet.pl. oraz 1. nagrodę przyznawaną przez internautów w kategorii Męski punkt widzenia.

W 2007 roku ukazała się w formie książkowej pierwsza część jego zapisków pod tytułem Jędrne kaktusy.

Ballada o chaosiku to także zbiór blogowych historyjek, który jest kontynuacją dotychczasowych losów rodziny.

Osoby występujące to: Wawrzyniec, MŻonka (żona), Dziedzic (4-letni syn) i Potomka (2-letnia córka). Dodatkowo pojawiają się: Śfagier (szwagier), Rabi (dobry kolega Wawrzyńca) oraz dziadkowie: babcia Stejsi i dziadek Fabian oraz babcia Janina i dziadek Oktawian.

Ballada o chaosiku Wawrzyńca Prusky’ego to bogata kronika rodzinna, pisana z ogromnym poczuciem humoru, często z ironią, w formie anegdotycznej. Oprócz opowieści o wychowywaniu dzieci i domowych wydarzeniach jest tu też wiele zabawnych opowieści z czasów szkolnych i studenckich, a także z pracy głównego bohatera. Pojawia się też wątek filmowy oraz kryminalny…
Data premiery: 24 kwietnia 2009r.
miejsce wydania: Lublin
liczba stron: 504
oprawa: miękka ze skrzydełkami(11 cm) wymiary: 125 x 195 mm
nakład: 3500
cena: 29zł

Ballada o chaosiku – fragment
SKRZYDLATA POLSKA

– Zobacz Dziedzicu! Biedroneczka! Bierzemy ją delikatnie na dłoń… Ooooo, poleciała!
Mówiąc te słowa, Wawrzyniec nie przypuszczał, że będą tak brzemienne w skutkach.
– Biedlonecke sces! – wrzasnął Dziedzic i niczym chart rzucił się do przeczesywania trawnika pod domem.
– Moje kochane biedlonecki… – wypłynąwszy z suchego przestworu oceanu, rozanielony Dziedzic okazał dwie zaciśnięte piąstki.
– Coś tam znalazł?
– Biedlonecki.
Dziedzic ostrożnie rozwarł piąstki i okazał zdobycz. Prusky z przykrością stwierdził, że zdobycz w postaci dwóch wymemłanych biedronek nie okazuje żadnych oznak aktywności ruchowej. Wersję, że Dziedzic utulił owady do snu należało odrzucić, biorąc pod uwagę zaangażowanie, z jakim starał się nie dopuścić do ich ucieczki.
– A teraz biedlonecki polecą – oznajmił łowca i strzepnął ofiary z dłoni. Zgodnie z przewidywaniami owady nie poszybowały w przestworza, ale smętnie opadły na trawę w kilku niezależnych elementach. Dziedzic wyglądał na zaskoczonego przebiegiem wydarzeń.
– Co lobią biedlonecki?
– Odpoczywają w trawce – odparł Prusky, uznając, że opowieść o uchodzących z biedronek owadzich duszyczkach może jedynie wywołać dodatkowe, niepotrzebne zbezczeszczenie zwłok.
– Czemu odpoczywają? – Dziedzic przyjrzał się podejrzliwie biedronkom, zginając się gwałtownie wpół i zawisając nosem tuż nad szczątkami.
– Za dużo wzruszeń, synu.
– Moje kochane biedlonecki… – rozpromienił się ponownie Dziedzic i rzucił się do eksplorowania skrzydlatych zasobów pobliskiego trawnika.
Głupia sprawa.
Na wszelki wypadek Wawrzyniec nie patrzy biedronkom w oczy.