„Blask” Eustachy Rylski

Eustachy Rylski wraca książką napisaną w jego najlepszym rozpoznawalnym stylu, a zarazem dość jak na tego pisarza nietypową.

„Blask” Eustachy Rylski

Główny bohater, Gaponia, jest zausznikiem dyktatora rządzącego upadłym państwem. Zdemoralizowany na tyle, by nie przeciwstawiać się nowym porządkom i wszechogarniającemu chaosowi, pamięta jednak zalety minionych czasów. Groteskowy introwertyk, choć cyniczny, nie jest idealnym funkcjonariuszem reżimu opierającego się na legionach krótkoszyich „patriotów” – ma wątpliwości, myśli samodzielnie, zadaje pytania. W
końcu odsunięty od wpływów udaje się na wewnętrzną emigrację i osiada nad Bugiem, gdzie angażuje się w namiętny, choć w istocie zimno wykalkulowany związek z młodą prostytutką.

Tymczasem kraj staje się „przestrzenią gwałtu, przemocy, brutalności”. Rozpada się w przenośni i dosłownie – „do brudnych czynów i myśli dołączył brud materii”. Zaraza, która dopada ludność, może być rozumiana dosłownie, ale też każe myśleć o „Dżumie” Alberta Camus. Rzeczywistość traci kontury, znikają zasady – jest wina i jest kara, ale te dwie rzeczy w świecie opisanym przez Rylskiego rzadko mają ze sobą związek.

„Blask” to opowieść o władzy, o manipulacji, o małości człowieka w skrajnych okolicznościach, ale też o odradzaniu się, o tęsknocie za tytułowym blaskiem świecie zdegenerowanym, brudnym, źle urządzonym. Ta opowieść biegnie na tyle daleko od naszej rzeczywistości, by się w nią nie zamieszać, i na tyle blisko, by ani na chwilę nie stracić jej z oczu. Czytelnika nie opuszcza poczucie, że świat „Blasku” może być za chwilę naszym światem. A wręcz, że naszym światem już jest.