Czy emerytalne marzenia Polaków są wygórowane?

3 tys. zł do ręki. Tyle chcieliby dostawać Polacy na emeryturze. Nie liczą na egzotyczne wakacje, odpoczynek na jachtach, czy inną rekreację. Niepełna średnia krajowa uznawana jest za godne świadczenie.

Czy emerytalne marzenia Polaków są wygórowane?

Sielanka. Tak wyglądała emerytura w spotach Otwartych Funduszy Emerytalnych sprzed lat. Egzotyczne wycieczki, odpoczynek na jachtach – takie wizje przed emerytami roztaczały firmy.

„W życiu trzeba mieć fantazje i pieniądze, synku” – przekonywał dziarski senior w jednej z reklam. Wcześniej wjechał swoim wozem w samochód agresywnych nastolatków. Bogusław Linda w innym emerytalnym spocie jednego z funduszy przypominał, że każdego czeka emerytura. Tylko jaka? Okazuje się, że Polacy wcale nie marzą o emeryturze na bogato. Godna jesień życia warta jest mniej niż średnia krajowa wypłata.

3 tys. zł – według Polaków taka kwota emerytury pozwala na godne życie. Jak wynika z badania firmy Mands, im człowiek lepiej wykształcony, tym wyżej ustawia próg oczekiwanej sumy. Na co wystarcza 3 tys. zł świadczenia? Gdyby rozbijać całą pensję na produkty, to uda się za to kupić kilkadziesiąt ton ziemniaków lub 150 kilogramów wieprzowiny. Lodówkę można zapewnić, ale czy to faktycznie dużo?

Świadczenie emertytalne wynosi obecnie ok. 60 proc. średniego wynagrodzenia i w większości przypadków zapewnia emerytom godne życie, gdyż ich wydatki z reguły są niższe niż w przypadku osób młodszych. Emeryci nie mają na utrzymaniu dzieci, nie spłacają też hipoteki – tłumaczy money.pl Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Z badań wynika, że od emerytury więcej oczekują mężczyźni niż kobiety. Panowie za optymalną kwotę uznają 3135 zł, panie z kolei 2884 zł. A to znaczy, że mężczyźni planują wydawać nawet o 251 zł więcej. Co jeszcze wpływa na oczekiwania emerytalne? Miejsce zamieszkania, a więc i koszty życia. 2,8 tys. zł chcieliby zobaczyć mieszkańcy wsi, 3 tys. zł mieszkańcy miast. Badanie doskonale pokazuje, że oczekiwana emerytura w niektórych kręgach coraz bardziej zbliża się do średniej pensji. Czy to w ogóle możliwe, by świadczenie emerytalne zrównało się z ostatnią pensją?

Tak, jak najbardziej. Jeśli będziemy pracować pięc razy dłużej niż wyniesie czas pobierania emerytury, to świadczenie będzie odpowiadało 100 proc. wynagrodzenia – tłumaczy money.pl Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Jeśli ktoś będzie pracował 50 lat, a przez 10 lat pobierał emeryturę, to jego świadczenie będzie zbliżone do ostatniego wynagrodzenia – dodaje. To jednak tylko matematyczne założenia. Niewielu Polakom wystarczy sił, by w nieskończoność odkładać decyzję o emeryturze.

Emerytura abstrakcją

Badania doskonale pokazują, że dzisiejsi studenci o emeryturze i jej realiach nie myślą. Respondenci z pokolenia Z (dzisiejsi 20-latkowie) deklarują, że godne życie na emeryturze zapewni im kwota 2835 zł podczas gdy dla pokolenia X (dzisiejsi 30-40 latkowie) hipotetyczna wysokość świadczenia wzrasta do 3132 zł.

Podobnie sprawy się mają w analizie statusu zawodowego. Bezrobotni chcą emerytury wyższej niż młodzież. Najmniejszą kwotę zapewniającą godziwy czas po zakończeniu pracy zawodowej wymieniają właśnie studenci/uczniowie. To 2,2 tys. zł. Najwięcej zaś od państwa chcą prowadzący działalność gospodarczą. To 3,3 tys. zł.

Jak wyjaśniają twórcy badania, pokolenie X to lojalni pracownicy, którzy rzadko zmieniają miejsce pracy, a emerytura jest dla nich zwieńczeniem całego życia zawodowego. „Z kolei osoby z pokolenia Z nie przywiązują się do jednego pracodawcy, a emeryturę mogą traktować jako dodatek do własnej pracy, którą będą kontynuować jak najdłużej” – zaznaczają.

Rozczarowanie dopiero przyjdzie

Oczekiwania oczekiwaniami, ale prawdziwe emerytalne problemy przychodzą dopiero, gdy świadczenie się już pobiera. Największy cios seniorzy dostają w marcu każdego roku, gdy ich wypłaty są waloryzowane. I zwykle na koncie zobaczą tylko kilkanaście, kilkadziesiąt złotych więcej.

Narzekania na wysokość świadczeń najczęściej zgłaszają osoby ze „starego portfela”, czyli te, które już od dawna są na emeryturze. Niezadowolenie wynika z tego, że wynagrodzenia rosną szybciej niż waloryzowane są emerytury. To może budzić rozczarowanie – dodaje Mordasewicz.