Nienasycony – Robert Lewandowski. Paweł Wilkowicz

"Nienasycony. Robert Lewandowski" autorstwa Pawła Wilkowicza to autoryzowana biografia jednego z największych fenomenów współczesnego futbolu. Napastnika, który potrafi w jednym meczu strzelić cztery bramki Realowi Madryt i pobić rekord wszech czasów strzelając w hicie Bundesligi pięć bramek w dziewięć minut.

Nienasycony. Robert Lewandowski
Nienasycony. Robert Lewandowski
Dziś Robert Lewandowski jest wymieniany jednym tchem wśród najlepszych napastników świata, tuż obok Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo. Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy sportowych – Paweł Wilkowicz (Sport.pl) – ujawnia fascynujące zagadki kariery Roberta Lewandowskiego. Zagląda również za kulisy profesjonalnego futbolu by pokazać, jak gigantycznym wysiłkiem okupione jest dziś osiągnięcie statusu piłkarskiej gwiazdy.

Tak, ja nie mogę żyć bez goli – mówi Robert – Gole to jest pełnia szczęścia
Siedzimy z Robertem w kawiarni jednego z monachijskich hoteli. Wybieramy jego najlepsze albo najbardziej pamiętne mecze do dokładniejszego opisania. Początek listy to samograj: cztery gole z Realem w półfinale Ligi Mistrzów, pięć goli z Wolfsburgiem w Bundeslidze, trzy gole z Bayernem w finale Pucharu Niemiec. Polska – Grecja, mecz trauma na otwarcie Euro 2012: gol, ale i rozczarowanie. – A potem może ten z Niemcami? 2:0 na Narodowym? – rzucam. I już widzę jego spojrzenie. „Z Niemcami? Mecz bez mojego gola?”. Miał w tym meczu asystę. Zaorał boisko, pracował, by jego koledzy mieli na murawie więcej miejsca. Polacy wygrali z Niemcami pierwszy raz w historii, w jeden wieczór zmienili sposób, w jaki przez kilka ostatnich lat się na nich patrzyło. Ale on uznał, że skoro bramki nie zdobył, to nie ma prawa tego meczu dopisać do listy swoich wielkich. Niech dopiszą ci, którzy strzelali. – On właściwie nigdy nie jest z siebie zadowolony. Nieważne, czy strzelił jednego gola, czy pięć. Pamiętam, jak było po czterech golach z Realem. W domu w Dortmundzie impreza jak w sylwestra, bailando, bailando. Druga w nocy, a on siada i mówi do mnie: kurczę, szkoda, że nie było tej piątej – wspomina Tomek Zawiślak, najbliższy przyjaciel Roberta, który jeszcze w ich dziecięcych czasach w Varsovii, klubiku z siedzibą na granicy warszawskiego Nowego Miasta i Muranowa, asystował przy niejednym golu Lewandowskiego. – Szkoda, że nie było piątej… Taki jest. Tłumaczę mu: przestań, zrobiłeś wielką rzecz. Ale jemu zawsze jest mało. – Tak, ja nie mogę żyć bez goli – mówi Robert. – Gole to jest pełnia szczęścia.