Nowe wypowiedzi pacjentek profesora Chazana

"Czarny czwartek" – protest przeciwko ustawie antyaborcyjnej. 22 września w Warszawie odbył się protest przeciwko radykalnemu zaostrzeniu praw związanych z dokonywaniem aborcji.

Sorgen in der Schwangerschaft
Nowe wypowiedzi pacjentek profesora Chazana

Ustawa z 1993 roku stanowi, że kobieta ma prawo do przerwania ciąży w trzech przypadkach:

– kiedy „ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej”;
– „badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”;
– „zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego” (np. kazirodztwo, gwałt).

Zmiany w nowe ustawie

Nowa ustawa natomiast odbiera te przywileje. Mało tego, istnieje realne zagrożenie odmowy wykonywania badań prenatalnych (aminopunkcja niesie zagrożenie poronienia, wobec tego lekarze bedą obawiali się konsekwencji prawnych).
W obliczu tak radykalnych zmian w prawie, tysiące kobiet wyszło na ulicę, aby demonstrować dezaprobatę wobec ustawy antyaborcyjnej, która odbiera im godność. Na Facebooku ruszyła również akcja wstawiania zdjęć w czarnych strojach bądź z takowymi akcentami, która miała na celu pokazanie, jak wiele osób, nie tylko kobiet, jest solidarnych w przekonaniu, że ustawa ta jest barbarzyńskim pomysłem władz.

Przeżycia Anny Grzybowskiej

Na światło dzienne wypłynęła również historia dziennikarki, Anny Grzybowskiej, która opowiada o swoich przeżyciach w szpitalu na Madalińskiego, gdzie 12 lat temu urodziła synka. Tamtejszym dyrektorem był wówczas profesor Bogdan Chazan, postać, która niewątpliwie wzbudza wiele kontrowersji. Jako lekarz ginekolog, swego czasu dokonał wielu aborcji. Po latach diametralnie zmienił podejście, przechodząc z jednej skrajności w drugą. Głośną sprawą z 2014 roku był przypadek kobiety, której Chazan z pełną premedytacją przeciągał procedury szpitalne tak, aby dokonanie ewentualnej aborcji opóźniło się w czasie i, w związku z tym, stało się nielegalne. Odmówił dokonania zabiegu, powołując się  na klauzulę sumienia.
Jak się okazało, Anna Grzybowska nie była osamotniona w swoich doświadczeniach. Po opublikowaniu na swoim Facebooku relacji z tamtych wydarzeń, otrzymała masę maili od kobiet i mężczyzn, którzy byli ofiarami podobnych zachowań Chazana.

Szpitalne doświadczenia

Jak opisuje: 12 lat temu w szpitalu Św. Rodziny przy Madalińskiego w Warszawie urodziłam mojego syna, Wojtka. W rocznice jego urodzin puściłam na Facebooku post, w sumie dość niewinny, opisujący moje przygody z ówczesnym dyrektorem szpitala na Madalińskiego w Warszawie, profesorem Bogdanem Chazanem. Odzew był nieprawdopodobny – w ciągu trzech godzin post udostępniono ponad 1000 razy, dzisiaj ta liczba sięgnęła 7000, z całej Polski przychodzą do mnie maile i prywatne wiadomości. Dzwonią do mnie kobiety, które, płacząc w słuchawkę, opowiadają o potwornych, drastycznych historiach, które miały miejsce w różnych szpitalach. Dostaję setki stron dokumentacji medycznej, ale także wyrazy wsparcia, otuchy i próśb o to, żeby nie odpuszczać. Wstrząsająca jest nie tylko skala problemu, ale także to, że jeden post może zdziałać tak wiele.

Moja historia miała miejsca 12 lat temu. Wówczas byłam na Madalińskiego traktowana wręcz VIP-owsko, a moim lekarzem prowadzącym był nieoceniony doktor Marek Litmanowicz. W zasadzie jedyną niedogodnością było namolne tłumaczenie mi przez profesora Chazana, ze powinnam urodzić siłami natury, co było absolutnie niewykonalne. Specjalnie się tym nie przejmowałam, bo wiedziałam, że za plecami mam zespół doktora Litmanowicza, który nie pozwoli zrobić mojemu dziecku krzywdy. W sumie na oddziale patologii ciąży przeleżałam z przerwami prawie dwa miesiące.

Klauzula sumienia, na którą powołuje się doktor Chazan, zakłada najwyraźniej, ze ciąża musi być donoszona bezwzględnie. Stąd to nieustające wmawianie mi, ze urodzę siłami natury:

Bardzo długo nie mogłam zajść w ciążę. Jak się w końcu udało, byliśmy tacy szczęśliwi!!! Poprzednio dwa razy poroniłam i musiałam leżeć na patologii ciąży. Moim lekarzem był miedzy innymi Chazan. Cała czas mówił mi, ze moje dziecko jest zdrowe. Dopiero w piątym miesiącu, kiedy już było za późno na aborcję, okazało się, że ma nieodwracalne wady genetyczne i poza organizmem matki nie przeżyje. On wiedział o tym wcześniej! Powiedział mi, że gdybym wiedziała, to zrobiłabym skrobankę, dlatego lepiej, że dowiedziałam się później! Moja córka żyła dwa dni. Jak przeczytałam pani post to się popłakałam. Nie wiem, czy moje dziecko cierpiało przed śmiercią, ale sobie myślę, że może jednak nie. Chazan mi napisał w karcie, że odmawia aborcji, bo jest na nią za późno. Ale przecież on o tym wiedział! (…) Chazan w jednym miał rację, bo gdybym wiedział, co urodzę, usunęłabym ciążę, chociaż jestem wierząca. To właściwie nie był człowiek. Boże, jak tak można?pisze pani Małgorzata, która do dzisiaj, po kilku latach nie może otrząsnąć się z szoku.

Rozmawiam z jedną moich przyjaciółek, lekarką z ogromnym stażem. Chciałam się dowiedzieć, w imię czego to dziecko przyszło na świat.

Nie wiem, nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie.To jest kompletny brak etyki i zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. To jest szokujące. Z punktu widzenia medycznego nie ma żadnych wskazań do utrzymywania takiej ciąży. Nie wiem, co musiała przeżyć ta matka… Najgorsze jest to, ze od obrońców moralności dowiesz się, że nie było żadnego błędu, bo lekarz, zgodnie z przysięgą, ratował do końca życie dziecka. Tylko pytanie, czy to faktycznie jest życie i co z matką?

Moja żona rodziła na Madalińskiego w 2003 roku. Od początku było wiadomo, że musi mieć cesarkę. Mieliśmy zaklepany termin na Inflanckiej, ale nagle zaczęły się bóle porodowe na trzy tygodnie przed terminem i pogotowie zabrało ją na Madalińskiego. Miała przy sobie komplet dokumentacji medycznej, z której wynikało, ze nie urodzi bez cesarskiego cięcia. Chazan uznał, że będzie rodzić „siłami natury”. To była makabra, bo rodziła 18 godzin, zwijając się z bólu. Nie dostała żadnych leków przeciwbólowych, bo on coś mówił o grzechu pierworodnym, ale tego nie powtórzę, bo byłem tak strasznie zdenerwowany, że widzę to teraz jak przez mgłę. W końcu na szczęście pojawił się doktor Litmanowicz i natychmiast zrobił cesarkę. Bogu za niego dziękuję, bo moja córka żyje! Gdyby nie on, to strach pomyśleć, co by się stałoopisuje pan Stanisław.

Też miałam tę nieprzyjemność rodzenia u Chazana w 2004. Byłam indukowana prawie 3 tygodnie urodziłam cc prawie w 43 tc. Usłyszałam od niego, że jakby Pan Bóg chciał, żebym rodziła cesarką, to by mi suwak zamontowałopisuje pani Klaudia.

11 lat temu urodziłam naturalnie po 38h porodzie. Tak się zaparł, że naturalnie… Znieczulenie dał po ok 34h, gdy mdlałam i wymiotowałam z wycieńczenia. Wprost powiedział, że dostane pomoc, jak wpłacę „cegiełkę”. Dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrzerelacjonuje spotkanie z doktorem Chazanem na sali porodowej pani Wioletta.

Poród siłami natury to obsesja Chazana. Kiedy ja rodziłam syna, koronnym argumentem na poród siłami natury było dość dziwne oświadczenie, że w przypadku cesarki syn nie będzie mieć z panią więzi. Co ma poród przez cesarskie cięcie do więzi dziecka z matką, tego nie wie nikt. Pytany przeze mnie neonatolog z jednego z warszawskich szpitali warknął: A daj ty mi święty spokój z jakimiś zabobonami! A jak dzieciakowi po porodzie nie założysz różowej czapeczki, to też nie będzie miał z tobą więzi?! W internecie – zwłaszcza na prawicowych portalach – roi się od przestróg przed cesarskim cięciem. Na szczęście za moich czasów nie było jeszcze takiego dostępu do sieci, bo pewnie umarłabym z przerażenia. Dowiedziałam się między innymi o dzieciach przeciętych na pół podczas cesarki, o okaleczeniach, o tym, że matki odrzucają swoje dzieci tuż po porodzie, nie mają pokarmu, a urodzone tak dziecko ma skłonności do agresji i choroby psychicznej… Brakuje tylko diabła z rogami.

Trauma matek wydaje się w przypadku „klauzulowców” kompletnie nieistotna. Psychiczne okaleczenie na całe życie wydaje się w ogóle ich nie interesować. Najważniejsza jest „klauzula sumienia”. Makabryczne relacje kobiet, które musiały urodzić martwy płód siłami natury, często czekając na poród kilkanaście godzin z martwym dzieckiem w brzuchu, są trudne do przeczytania. Takie posty przychodzą z dziesiątek miejsc w Polsce, ale zawsze gdzieś przewija się osoba profesora Chazana. Część matek wręcz zarzuca mu, że gdyby nie jego pomysły – mimo, że nie prowadził ich ciąży – wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.

Rodziłam 40 godzin siłami natury! 40 godzin! Nie dostała znieczulenia, a lekarz powiedział mi, ze kobiety tysiące lat tak rodziły, to i ja mogę. Dodajmy, że ten lekarz był uczniem Chazana!

Nikt mnie nie słuchał, nikogo nie interesowało, co czuję. Chazan nie odpowiadał na żadne pytania, a na koniec warknął: pacjentka bredzi. Trudno jest zadawać logiczne pytania po dobie naturalnego porodu, kiedy się z bólu połyka własny język!

Miałam to samo – kazano mi rodzić siłami natury. To był koszmar, przez kilka dni nie mogłam patrzeć na własne dziecko. No, ale jeśli coś takiego zaleca główny specjalista od spraw położnictwa, to co się dziwić, że lekarze z takiej dziury jak moja do tego się stosują?

Witam panią, mam prawie 80 lat, jestem lekarzem. No, na emeryturze, ale lekarzem jest się do końca życia. Czytam to wszystko i cieszę się, że za moich czasów tego nie było, a przynajmniej nie w takiej skali. To nie wynika tylko z tego, że Chazan jest wierzący, a raczej jak wiem – nawrócony. Większość lekarzy jest wierząca, ale nieudzielenie pomocy pacjentce, zmuszanie do „porodu siłami natury” czy do donoszenia ciąży, nie ma nic wspólnego z religią! Ja nie wiem, co to jest ta „klauzula sumienia”, bo dla mnie najwyższą wartością jest przysięga Hipokratesa. Jeśli ten człowiek chce leczyć zgodnie z jakimiś ubrdanymi „klauzulami”, to może niech otworzy gabinet przy klasztorze Wizytek?proponuje pani Zofia

Generalizowanie nie ma sensu – osobiście znam kilkunastu bardzo wierzących lekarzy, którym to, co robi doktor Chazan, nie przyszłoby do głowy. Podobnie jak Pani Zofii, wystarczy im wiedza i przysięga Hipokratesa. W ich wypowiedziach najczęściej przewijającym się słowem jest „hipokryzja”. Doktor Chazan był niegdyś bardzo znanym w Warszawie specjalistą od aborcji – po latach doznał oświecenia. Dzisiaj – jak sam mówi – skrobanek nie robi. Tajemnicą poliszynela jest, że podczas prac badawczych nad swoim doktoratem, profesor bez zgody matek robił nakłucia worka owodniowego. Dziś jest nieugiętym przeciwnikiem aborcji, uznając, że ciąża musi być donoszona za wszelką cenę.

8 lat temu zostałam przez Chazana osobiście wydalona z oddziału, na który zostałam przyjęta kilka godzin wcześniej na zabieg usunięcia ciąży ektopowej w 10 tyg. Powód: ciąża zdrowa, niezagrażająca życiu matki. 3% tego typu ciąż ma szanse na przeżycie. To już nie chodzi o światopogląd czy religię. To jest szarlataneria! Wtedy nie było mowy o deklaracji sumienia, a mimo to nic nie wskóraliśmy i skazanie pacjentki na dalsze cierpienie oraz realne zagrożenie życia nie zostało zakwalifikowane jako błąd w sztuce lekarskiej. Może komuś się w końcu uda pisze pani Kamila.

Takich opowieści są setki: duszące się dzieci, wyjące z bólu matki zmuszane do porodu siłami natury bez znieczulenia, kobiety walczące – często bezskutecznie – o swoje prawa, traktowane jak zło konieczne. Przychodzą z całego kraju, bo musimy zrozumieć, że Chazan to jedynie wierzchołek góry lodowej – on jest pewnym symbolem, ale takich „Chazanów” są tysiące. W tle cały czas przewija się nieprawdopodobny dramat rodziców, którzy najczęściej są zupełnie bezradni:

Mały włos również mogłam stracić dziecko, a raczej prawie straciłam, bo lekarz zamiast od razu zrobić cesarkę, jak sugerował lekarz z obchodu przed dyżurem tego, który poród odbierał, to uparł się na poród naturalny, a mój synek urodził się z 2 punktami. Biło mu tylko serduszko. Dla mnie to był koszmar. Położyli na chwilę na mnie dziecko które było sine i nie płakało. Bardzo krzyczałam: Co z moim synkiem! Dlaczego nie płacze? On nie oddycha.  Choć maluch ma skończone już 4 miesiące, to ja nadal co jakiś czas do tego wracam i nie mogę o tym zapomnieć. Nie tak miało być. Przepraszam, że tak chaotycznie napisałam, ale nadal emocje mną targają. Chyba nigdy tego nie zapomnę. Chciałabym, żeby inne kobiety nie trafiły na takich lekarzy, żeby je to nie spotkało. Dobrze rozumiem, co to znaczy lęk przed stratą dzieckaopisuje pani Agnieszka swój dramatyczny poród z zupełnie innego szpitala.

Równie dramatyczną historię opisuje pan Mariusz, którego żona w 2013 roku urodziła córkę w szpitalu przy Inflanckiej w Warszawie: 13.10.2010 rok, szpital przy Inflanckiej. Lekarz prowadzący powiedział, że powinniśmy mieć poród przez cesarskie cięcie (wskazania: po dwóch poronieniach, kobieta 34 letnia, pierwsze żywe dziecko, wąski kanał rodny). Szpital zdecydował inaczej. Poród trwał kilka godzin. Okazało się, że są problemy z porodem naturalnym, a już jest za późno na cesarskie cięcie i odkurzacz. Na sali było nagle kilkanaście osób, które na siebie krzyczały. Pani doktor, którą pierwszy raz widzieliśmy na oczy, wypchnęła nasze dziecko łokciem. Mała urodziła się bez oddechu. Reanimowano ją, stosując masaż serca na przemian z uderzaniem w plecy. W dokumentacji nie ma śladu po reanimacji (a jest na to miejsce). Dokumentację więc sfałszowano. Dziecko musieliśmy rehabilitować, bo po niedotlenieniu miało problem z napięciem mięśniowym. Miała też krwiaka pod czaszką (całe szczęście się wchłonął). W czasie porodu zażyczyliśmy sobie znieczulenie zewnątrzoponowe. Dowiedzieliśmy się od pielęgniarki, że chcemy zabić dziecko, skoro wzięliśmy znieczulenie. Że ból jest czymś naturalnym i idziemy na łatwiznę. Jak przybiegałem do dyżurki pielęgniarek i krzyczałem, że dziecko się dusi (było widać tętno na aparaturze), to się nikt nie ruszył, a dwie sekundy potem był już alarm – dziecko się dusiło i aparat wył. Lekceważono mnie, kiedy mówiłem, że dziecko tylko dlatego ma tętno, że zmuszam żonę do specjalnego oddychania. Nikt się nie zainteresował, dlaczego żona nie powinna rodzić naturalnie. Nafaszerowano żonę o wiele większą dawką oksytocyny, niż to jest dopuszczalne. Lekarze się ratowali jak mogli, żeby dziecko się urodziło żywe. To wszystko było niepotrzebne, bo powinniśmy mieć cesarskie cięcie. Córka po porodzie dość szybko się zrehabilitowała. Rozwija nam się dobrze i jest zdrowa. Natomiast wspomnienie jest koszmarem na tyle dużym, że nie zdecydowaliśmy się na drugie dziecko.

To niestety jest szkoła Chazana. On pierwszy pokazał, że ginekolog czy położnik decyduje o życiu matki i dziecka. Problem w tym, że do takich działań nie ma absolutnie żadnych wskazań medycznych, jedynie jakieś dziwne „klauzule sumienia” – mówi jeden z małopolskich położników – Dodaj do tego, że większość z tych kobiet nie upomina się o swoje prawa. Tu nie ma żadnych wskazań medycznych. Utrzymanie ciąży tylko po to, żeby kobieta mogła urodzić i dwa dni później pochować dziecko, jest najzwyczajniej w świecie nieetyczne i niemoralne, ale wiem o takich praktykach. Nie dziw się, że ci ludzie przeżywają tak potworną traumę, że nie chcą mieć więcej dzieci.

Jak straszną traumą jest taki poród? Potworną, na całe życie – pisze Grażyna, która rodziła swoje dziecko, kiedy ja miałam zaledwie 8 lat: Pani Aniu, opisuje Pani swoje traumatyczne przeżycia sprzed 12 lat, a ja, czytając tę historię, widzę siebie, młodą dziewczynę, która przy porodzie przeżywała koszmarny dramat. To było w 1978 roku, w szpitalu w Wołominie, lekarz pokroju Chazana skazał mnie na męki, cierpienia i długoletnią traumę poporodową.  Nie potrafiłam, nie mogłam urodzić; leżałam od północy na sali porodowej a lekarze krzycząc twierdzili, że urodzę sama i już….siadali mi na brzuch, wypychali, a gdy to nie dało efektu, to po paru godzinach zaczęli latać w strachu, że: nie czuć tętna. Poród zakończony kleszczami – vacuum. Córeczka urodziła się z 4 pkt Apgara, nie mogłam Jej zobaczyć przez 3 dni (tak, jak Pani opisała to „komicznie”  na Fb, tak i ja skradałam się w nocy, by choć na chwilę zerknąć), 2 tygodnie czekałam, co będzie dalej i jakie tego skutki…. To tak w skrócie, bo sprawa nie dotyczy Chazana, ale uświadomiła mi, że zawsze w życiu trafimy na kogoś tak okrutnego, kto odciśnie na psychice takie piętno.
Minęło tyle lat, a za Pani sprawą wszystko wróciło….i znów ryczę. Tak, jak Pani napisała, to prawda, że tego się nigdy nie zapomni. Nie zapomnę nazwiska lekarza, który zgotował mi taki los i będę pamiętała po kres swoich dni. On już nie żyje, więc już więcej pisać nie będę, bo podobno o zmarłych to tylko trzeba dobrze, albo wcale. Ktoś, jakiś tata, pod Pani komentarzem napisał, że chciałby mieć drugie dziecko, ale wspomnienia i przeżycia po porodzie żony zupełnie odebrały im chęć posiadania drugiego dziecka.
Miałam to samo i mówiłam, że nigdy więcej. Po 12 latach urodziłam drugie dziecko (szybciutko, po 5 minutach, wspaniałego Syna), ale etap dochodzenia do tego był długi i bardzo stresujący. Mimo prywatnego lekarza, wyśmienitej opieki w szpitalu w Warszawie jadąc na salę porodową żegnałam się z mężem, jakbym szła na śmierć. Żeby nie kończyć w niepewności, to najważniejsze, że moja córeczka z tego wyszła, dzisiaj jest szczęśliwą żoną, matką, a ja zwariowaną babcią najukochańszych 4 i 9 letnich wnuków.To było prawie 40 lat temu. Dedykuję to każdemu położnikowi w tym kraju. Tego się nie zapomina.

Większość osób, z którymi rozmawiałam – wliczając w to lekarzy – chce zachować anonimowość. Nie zgadzam się z tym, ale z pełnym szacunkiem podeszłam do ich decyzji. Na pytanie, czego się boją, lekarze odpowiadali krotko – Chazana. Kobiety bały się ostracyzmu, wyśmiania, potraktowania ich jak histeryczne wariatki. To jest przerażające. Przerażające jest to, że w XXI wieku, w Europie, kobieta boi się opowiedzieć o tym, co przeżyła.

Na wszystkie cytowane przeze mnie posty mam dowody – Anka Grzybowska

 

Katarzyna Ulatowska