Zakaz handlu w niedziele – po co i dlaczego?

Zakaz handlu w niedzielę dotknie przede wszystkim wielkie sieci i centra handlowe. Oczywiście klienci znaczną część zakupów przerzucą na inne dni. Trzeba przygotować się na większy tłok w piątki i soboty. Ale nie da się ukryć, że część obrotów wielkim sieciom ucieknie.

Foto pixaby

Obcy kapitał w opałach

Do kogo należy pierwsza piątka największych sieci handlowych w Polsce? Do Portugalczyków, Niemców i Brytyjczyków. To w nich najbardziej uderzy ograniczanie handlu w niedzielę. Nowa ustawa wygląda na kolejny etap repolonizacji gospodarki, bo ograniczeniem nie zostanie objęty ten rodzaj handlu, który jest w polskich rękach.

Formalnie ustawa oczywiście jest po to, żeby Polacy mogli spędzać czas z rodziną w dzień święty. Usilnie przy jej zapisach pracował związek zawodowy „Solidarność”. Chciał uwolnić od przymusu niedzielnej pracy pracowników handlu.

Wyjątki od zakazu:

W przyjętym 24 listopada przez Sejm projekcie ustawy o zakazie handlu w niedzielę zapisano aż 30 wyłączeń. Związkowców nie interesowało życie rodzinne pracowników stacji paliw, aptek, kwiaciarni, sklepów z pamiątkami – te punkty mogą być otwarte bez przerwy.

Jeśli przyjrzeć się strukturze własnościowej, tj. komu się zakazuje, a kogo się zwalnia z zakazu, to od razu rzuca się w oczy, że zakaz nie będzie dotyczyć tych przedsiębiorstw, które są w rękach polskich. Państwowe PKN Orlen i Lotos dominują w liczbie stacji paliw w Polsce, dysponując łącznie ponad 2,2 tys. punktów. Do zagranicznych sieci należy 1,2 tys. stacji. 2,7 tys. stacji jest określane jako „niezależne”.

To tam trafi część przychodów klientów, którym skończyła się mąka, cukier, albo zabrakło alkoholu na urodzinach.

Kto straci?

Dwie największe firmy, zajmujące się w Polsce sprzedażą detaliczną należą do Portugalczyków. Rodzina Soares dos Santos to większościowi akcjonariusze właściciela Biedronki – Jeronimo Martins. Głównym akcjonariuszem Eurocashu – czyli operatora sieci Delikatesy Centrum, Mila, hurtowego dostawcy towarów do łącznie 15,6 tys. sklepów (m.in. abc, Groszek) – jest natomiast Luis Amaral, zresztą były pracownik Jeronimo Martins.

W przychodach Biedronkę wyprzedza w kraju obecnie tylko PKN Orlen. Niewiele gorzej od Biedronki radzi sobie Eurocash, zajmujący według rankingu „Rzeczpospolitej” szóste miejsce pod względem przychodów w Polsce i rozbudowujący swoją własną sieć detaliczną – w tym roku kupił sieć Mila. Dwunaste miejsce ma niemiecki dyskont Lidl. W pierwszej dwudziestce są jeszcze brytyjskie Tesco oraz niemiecka Grupa Metro, czyli Media Markt, Saturn i markety Makro Cash & Carry.

Rykoszetem dostaną sieci z polskim kapitałem, czyli Piotr i Paweł oraz Dino, ale te stanowią mniejszość na rynku.

Jak podaje serwis money.pl, pewnym pocieszeniem będzie fakt, że przy jednym dniu pracy w tygodniu mniej, mniejsza będzie też obsada pracowników, czyli część będzie można zwolnić, a już na pewno skończą się zgłaszane ostatnio problemy z zatrudnieniem, a więc i konieczność podwyższania pensji.