Była pracownica oskarża sieć sklepów o mobbing

Swoją historię spisała. Opowiedziała w niej o pięciu miesiącach, które zmusiły ją do sięgnięcia po pomoc psychiatry. O doprowadzenie do takiej sytuacji oskarża byłego pracodawcę. Sprawę rozstrzygnie sąd.

Była pracownica oskarża sieć sklepów o mobbing. Foto www.pixabay.com

25 tys. zł. Za ból brzucha ze stresu. Za zawroty głowy, brak apetytu i płacz. Za problemy ze snem i trzęsące się ręce. Za przełożonych, którzy mieli wyśmiewać  i ubliżać. Polecenia krzykiem, uwagi krzykiem, zwykłe „dzień dobry” krzykiem.  Na koniec rozkaz: kup produkt przeterminowany, bo Mila nie lubi strat. Rynek pracownika? Nie w Polsce B.

– Z każdym dniem w pracy czułam się coraz gorzej. W nocy nie mogłam spać, rano bałam się pojechać do firmy. Bo ciągle coś źle robiłam, bo ciągle jedna lub druga kierownik się czepiała. Niby źle pracowałam, a umowę mi przedłużyli. Zresztą, proszę przeczytać. Wszystko napisałam, bo nie mam już sił, by znów to przeżywać – mówi Jolanta Cieślińska.
Ujawnić nazwiska się nie boi. Miała dość i poszła do sądu. Byłego pracodawcę – spółkę Mila – oskarża o szereg nieprawidłowości. I żąda zadośćuczynienia w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Ma 40 lat. Wygląda na zmęczoną. Mieszka w małej miejscowości pod Płockiem. Gdy do niej jedziemy, widzimy kłęby pary buchające z kombinatu rafinerii. Mąż pracuje w budowlance, ona chciała pomóc rodzinie. W końcu dwójka dzieci jest już pełnoletnia.
Swoją historię po prostu spisała. To cztery strony opowieści o dręczeniu i uprzykrzaniu życia, które miało ją spotkać w pracy. Pracowała w swoim życiu w kilku miejscach. Gdy dostała pełen etat i umowę w Mili, wytrzymała dwa miesiące. Dłużej nie dała rady.  Odeszła i zaczęła się leczyć. Niedługo później złożyła pozew o zadośćuczynienie za stosowanie mobbingu. Najpierw chciała 50 tysięcy złotych, teraz chce mniej. Zdrowie wyceniła na 25 tysięcy.

Była pracownica oskarża sieć sklepów o mobbing. Foto www.pixabay.com

My czytamy jej opowieść, w kącie kuchni śpi szczeniak, a po parapecie leniwie przechadza się kot. W tym czasie Jolanta krząta się po domu. Przysiada dopiero po dłuższej chwili. Jest zestresowana. Ręce się jej trzęsą i w kółko skubie nitkę przy modnie poszarpanych spodniach. – Do pionu postawiła mnie rodzina. I zwierzęta. Dzięki temu jakoś funkcjonuję. Nieustanny stres mnie dobił, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Ucierpiało zdrowie, ucierpiały nerwy – opowiada.

Sieć odpiera zarzuty. Twierdzi, że o żadnym mobbingu nie ma mowy. Że przeprowadziła badania ankietowe wśród pracowników. Tak, by sprawdzić, jak oceniane jest szefostwo. Zastrzeżeń nie było.
– Twierdzenia pani Jolanty są nieprawdziwe – podkreśla wielokrotnie zarząd spółki w odpowiedzi na pozew. W odpowiedzi na nasze pytania Mila wysyła oświadczenie. I prośbę, by o sprawie nie pisać do czasu ostatecznych wyroków.