Jaga Hupało – Kobieta pełna pasji i zapału do realizacji nowych pomysłów

Jaga Hupało – niesamowita pasjonatka piękna, kreatorka fryzur i znawczyni ludzkich dusz. Kobieta pełna pasji i zapału do realizacji nowych pomysłów. Ciepła i otwarta na ciekawych i serdecznych ludzi. Dobrze jest się znaleźć choć na chwilę w jej towarzystwie.

Jaga Hupało fot. Marek Straszewski
Jaga Hupało fot. Marek Straszewski

Kiedy narodziła się myśl, aby zająć się fryzjerstwem?

– Odległe czasy (śmiech). To są jeszcze czasy szkoły podstawowej, cały czas czuję energię i moc wynikające z mojego wyboru. Zarówno z przestrzeni artystycznej, jak i profesjonalnej. Mimo że jest to odległa w czasie decyzja, to wciąż jest dla mnie świeża, tak jakby została podjęta w tej chwili.

Podobno nasze życie to chwila, trwa tyle, co pstryknięcie palcami… Jako młoda dziewczyna miałaś wizję, że będziesz się zajmowała tworzeniem fryzur, czy to narodziło się później?

– Ta wizja nie narodziła się w szkole, lecz u pewnego znanego stylisty. Czułam się tam tak wyjątkowo, że w takim stanie chciałabym spędzić całe życie. Podobały mi się jego opowiadania o świecie mody, który poznawał, wyjeżdżając z Polski do Paryża. Mówię tu o momencie, w którym Polska była jeszcze za żelazną kurtyną. To środowisko, te jego opowiadania, oddziaływały na moją wyobraźnię, na moje ciało… Nie wiedziałam, jak będzie wyglądało moje życie, ale postanowiłam podjąć taką próbę i rozpocząć praktyki u mojego mistrza, w połączeniu z nauką w kolejnym ważnym miejscu – w szkole, która obecnie nosi miano Kłodzkiej Szkoły Przedsiębiorczości. Szkoła właśnie obchodziła swoje siedemdziesięciolecie i z tej okazji miałam zaszczyt odebrać tytuł oraz nagrodę Superabsolwenta Siedmiu Dekad.

Czy ktoś z rodziny zajmował się fryzjerstwem

– Moją inspiracją był wspomniany stylista. Mój tato natomiast spotykał się z przyjaciółmi i okazjonalnie jedno z pomieszczeń w naszym domu zamieniał w coś w rodzaju barber shopu (miejsce do pielęgnacji zarostu i strzyżeń męskich – przyp. red.), obecnie bardzo modnego miejsca, i kreował wizerunek swoich znajomych.

Jakie miał wizje przyszłości swojej córki?

– Moi rodzice martwili się o mnie, a jednocześnie nie powstrzymywali mnie. Nie zawracali z drogi, którą obrałam, wierząc, że każdy wybór, którego dokonam, będzie dla mnie dobry, da mi możliwość rozwoju w kierunku, o jakim marzyłam. A zawód fryzjera w tamtym momencie nie należał do zawodów, które mogły wybitnie odmienić życie. Dziś jest w rankingu najbardziej satysfakcjonujących zawodów, naprawdę daje dużo samozadowolenia. Mogę powiedzieć, że sama wiele zrobiłam, aby zmienić oblicze tego zawodu, jego charakter, prestiż i jakość jego wykonywania. Mimo że zmieniło się postrzeganie tej profesji, to edukacja się nie zmieniła, brakuje szkół z nowoczesnym podejściem do tego zawodu. Można zostać fryzjerem, ale kształtowanie stylu, spełnianie ambicji zawodowych jest możliwe właściwie nadal tylko poprzez indywidualne kształcenie się u inspirujących osób, mistrzów tego zawodu. Dlatego dla pogłębiania wiedzy, pokazywania różnych odsłon zawodu fryzjera stylisty powołałam Akademię Hair Perfection. Sama moja Pracownia też jest otwarta na młodych ludzi, którzy chcą od tego zawodu coś więcej, niż daje szkoła zawodowa. Zachęcam do odbywania stażu jako kolejnego etapu kształcenia w zawodzie.

Wróćmy jeszcze do czasów Twojej pierwszej pracowni. Rozumiem, że są to czasy, w których świadomość Polaków dotycząca fryzjerstwa i ich potrzeby były bardzo ograniczone. Nie mieliśmy raczej z czego czerpać wzorców. Jak wtedy odnalazłaś swoje miejsce z pierwszą pracownią?

– Wszędzie szukałam inspiracji, takich jak każdy, kto interesuje się modą, sztuką, wzornictwem, filmem, informacjami o koncertach, festiwalach. Miałam silną potrzebę tworzenia, a w rejonie Dolnego Śląska zawsze był i jest dobry klimat, sprzyjający twórczości. Przebywanie w tej przestrzeni przygranicznej wiązało się również z wymianą myśli i przekazywaniem informacji, przywożeniem prezentów. Podróże bardzo potrafią zmienić myślenie. Szczególnie gdy jest się nastolatką przekonaną do swojej misji życiowej.

Teraz nastolatki mają tak nieograniczony dostęp do wszelkich informacji…

– Może dlatego mają inne cele niż my. Gdy byłam nastolatką, ważna była kreatywność. Towarzyszyła mi dewiza codziennego odkrywania piękna. Obecnie z moich obserwacji wynika, że młodzież dąży do uproszczenia, do rezygnacji z nadmiaru produkowanych dóbr… jednocześnie robiąc piękne rzeczy.
Mam na myśli nowe nurty i tendencje, jak slow fashion, slow food, slow life – stawianie na rozwój wewnętrzny… ale też na nowoczesne technologie.

Tak, zgadzam się. Jednak mam wrażenie, że obecna młodzież ma postawę żądaniową, uważa, że jej się wiele należy… Przy niewielkiej ilości pracy, poświęcenia.

– Bardzo mi się to podoba, że potrafią tak od nowa wartościować. Podobają mi się nowe nurty, młodzież pierwsza reaguje na konieczność zmian. Następuje odrodzenie, nowa epoka (śmiech).

Czyli przestaje kłaść nacisk tylko na markowe ubrania i gadżety?

– Tak, młodzi ludzie cenią sobie na przykład czapeczkę zrobioną przez babcię, dietę ekologiczną, produkty nietestowane na zwierzętach. Szukają prawdy i dobroci, odrzucają przepych i komercyjną miernotę, ale przy tym wszystkim ważny jest styl, ważne są zainteresowania młodych ludzi. Idą w tak różnych kierunkach… Także w stronę designu, sztuki, korzystając z technologii.

Wróćmy do czasu Twojej pierwszej pracowni. Otworzyłaś ją. I co dalej…?

– Najpierw musiałam odbyć praktykę, zdać egzamin mistrzowski, a później znalazłam swoje miejsce.

Ile miałaś wtedy lat?

– Dziewiętnaście, jak otworzyłam swoją pierwszą, autorską pracownię.

Bardzo odważna decyzja.

– Nie potrafiłam inaczej, nie byłam świadoma, co niesie za sobą takie wyzwanie. Mogłam stanąć na środku drogi, byłam po prostu gotowa do otworzenia pracowni i nie łączyłam tego z miejscem. Miejsce było mi zwyczajnie potrzebne dla minimalnego komfortu moich klientów. Teraz potrzebne jest do rytmu, poczucia stałości, odpowiednie miejsce sprzyja skupieniu, a przede wszystkim tworzeniu i utrzymywaniu standardów. W moim przypadku stało się instytucją, skupiającą zarówno artystów, jak i specjalistów z różnych dziedzin. Przestrzenią służącą budowaniu zespołu, przekazywaniu wiedzy, stosowaniu nowych technologii, ale nadal najważniejsze jest wydobywanie pierwotnej idei – piękna.

Ta pierwsza pracownia była chyba Twoim dążeniem do raju…

– Dążeniem tak. Była początkiem drogi. Moją siłą były młodość i pasja, które wzmocniłam doświadczeniem. Warunki, w których teraz pracuję, to prawdziwy raj.

Jednak aby swoje umiejętności szlifować, musiałaś mieć swoich odbiorców.

– Cieszę się, że każdy dzień przynosił mi możliwości twórcze. Może to był zbieg okoliczności, może miałam szczęście. Ale od razu miałam odbiorców i kolejki od rana.

Jednak czułaś, że robi się za ciasno. Jaki był następny krok?

– Zupełnie naturalny, Chciałam się wyprowadzić z Nowej Rudy, bo to nie było miejsce docelowe, tylko jedyne dostępne w tamtym czasie i w tamtych okolicach. Szkolenia, wyjazdy, również za granicę, spowodowały, że rozpoczęłam współpracę z magazynami mody, z „Elle”, która w tamtym czasie weszła na rynek polski. To jeden z kolejnych kroków w moim rozwoju artystycznym. Dostałam zaproszenie na sesję zdjęciową, do tej sesji przyczynił się Sławek Blaszewski, który był jednym z pierwszych stylistów w Polsce. Przyszedł na mój pokaz, bo ktoś mu polecił, że warto, jeśli szuka talentów. Przyszedł i od razu z tego pokazu wziął mnie na sesję, która była następnego dnia. Zaczęłam pracować przy sesjach modowych. To była ogromna różnica, zmiana działania, zmiana myślenia. Na szczęście przyszło to tak naturalnie, jakbym całe życie na to czekała.

To było duże posunięcie…

– Tak, wzięłam klucze od pracowni i od razu miałam klientów. Nie zdążyłam nawet jej otworzyć, aby dokończyć… Zrobiłam pokaz i od razu miałam pracę, a następnie zlecenia na szkolenia, po szkoleniach sesje zdjęciowe, a później najważniejszy moment… Kiedy musiałam podjąć decyzję o wyjeździe z Dolnego Śląska. Już wtedy nie mogłam połączyć tej odległości z edukacją mojej córki Ani.

Czy zainteresowania Twoich córek krążą wokół Twojej pracy, czy wybrały inne dziedziny?

– Ania z mojej dziedziny zaczęła przyswajać wiedzę z trychologii, bierze udział w konferencjach, poznaje trendy naukowe, badania, interesuje ją ta dziedzina bardziej od strony naukowej. Moja młodsza córka Antonia bierze udział w sesjach zdjęciowych, interesuje się sztuką, teatrem, interesuje się tym, co robię, ale od strony artystycznej.

Znalazłyście się w Warszawie, rozpoczęły się pokazy, przygotowania. I co dalej?

– Przyciągnęła mnie tu „sztuka wysoka”, bo jeszcze na pokazy i sesje mogłam dojeżdżać, ale praca przy operze wymagała codziennego bycia w teatrze. Na samym początku dużo się poświęcałam, chociaż słowo „poświęcać” nie jest adekwatne. Po prostu żyłam tym! Żyłam sztuką. A w weekendy jeździłam na Dolny Śląsk i kontynuowałam pracę w Pracowni. Trwało to do momentu, gdy w roku 2000 byłam już gotowa na otwarcie pracowni w Warszawie. To, co widzisz tu dziś, to spełnienie moich najwyższych potrzeb, ale jednocześnie minimalnych wymogów, to minimum mojego funkcjonowania…

A jesteś minimalistką?

– Jestem pełna kontrastów, od minimalistki do maksymalistki. Od takiego surowego minimalizmu do baroku, od technologii do „puryzmu”.

Taki dualizm?

– Tak, jak zmieniające się trendy, jak życie; jak następuje nasycenie jednej przestrzeni drugą…

To może masz taki zmysł, takie wyczucie, że widzisz w danym trendzie jakieś braki, które wykorzystujesz, i przekładasz to na swój nowy, kolejny pomysł?

– Jestem przekonana, że zanim powstaje taki szeroki trend, to wyzwala się energia, którą odbieram za pomocą intuicji. Czasami myślę, że to potrzeba, choć nierzadko stymulowana…

Nie wszyscy to zauważają. Takich sygnałów pojawia się wiele, ale czy my potrafimy to dostrzec?!

– Myślę, że każdy w swoim czasie. Człowiek z natury to ma. Im bardziej jest się otwartym, im bardziej wrażliwym, tym bardziej pozytywnie się to przekłada na estetykę.

Co było najtrudniejsze w karierze zawodowej?

– Częścią doświadczeń związanych z karierą, sukcesem, jest także gotowość na trudniejsze chwile. Jeżeli twórczość płynie z pasji, z serca, to nawet jeśli pojawiają się trudności, czy to osobiste, czy zawodowe, mogą się stać nauką, popychać do rozwoju, a nie być rankingiem porażek.

A jak sobie radzisz z zarządzaniem firmą? Masz osobę, która się tym zajmuje?

– Sztab ludzi, a nie osobę (śmiech).

Czy masz menedżera, który ustala pracę innym?

– Kocham profesjonalizm. Zależy mi na ludziach przygotowanych do tego co robią. Tworzenie marki wymaga współpracy z najlepszymi specjalistami. Moja działalność nie sprowadza się tylko do prowadzenia Pracowni. Zarządzam marką i projektami, w które jestem zaangażowana.

Ale masz coś takiego, że sama musisz wszystko nadzorować?

– Nie jestem w stanie, to jest ogromny obszar. Cała struktura potrzebna w naszej działalności to ludzie współpracujący ze mną. Tym bardziej że poza świadczeniem usług Pracowni prowadzimy Perfection Hair Academy z programem z zakresu fryzjerstwa i trychologii. Produkujemy sesje zdjęciowe, filmy, pracujemy przy sesjach zdjęciowych z zakresu mody, projektujemy fryzury, peruki dla opery, teatru, bierzemy udział w międzynarodowych pokazach sztuki fryzjerskiej. Styliści z mojego zespołu z sukcesami biorą udział w konkursach, są doceniani za granicą, w Londynie, Berlinie… W tych wszystkich przedsięwzięciach biorę udział bezpośrednio. Pod każdym działaniem, każdym projektem podpisuję się firmą – moim nazwiskiem. Muszę mieć pewność, że jest to spójne, na najwyższym poziomie jakości i profesjonalizmu.

Kobieta sukcesu nie boi się pracy. Czym zatem dla Ciebie jest sukces?

– Hmm… Sukcesem jest to, że mogę robić to, co jest moją pasją, że mogę być sobą, zachowując swoją niezależność. Działać tak, jak lubię.

Czyli?

To jest też różnie. Czuć, że moje życie ma jakość i sens.

Jak sądzisz, jakie cechy pomogły Ci dojść do tego miejsca, w którym jesteś teraz?

– Kreatywność, zdolność obcowania w bardzo bliski sposób z innymi ludźmi, bo jednak moje działanie to bycie w stałym kontakcie z człowiekiem. To są takie wiodące cechy.

Pokonując różne problemy, musiałaś mieć tę siłę, aby unieść wszystko na barkach.

– Jestem wytrwała, ale to często wynika nie z cechy, tylko z niezmienności. Moja kreatywność też jest inna. Realistyczna.

A intuicja?

– Ale to cecha charakteru?

No, to raczej instynkt, umiejętność obserwacji.

– Właśnie, to taka cecha osobowości.

Ale nieodłączna w dążeniu do celu.

– O, tak.

Nad jakimi projektami obecnie pracujesz?

– Obecnie przygotowujemy się do kolejnej edycji Nocy Muzeów, nowego projektu Teatru Muzycznego Roma, kilku występów podczas imprez modowych, fryzjerskich, jest jeszcze strona internetowa, którą odświeżamy.

Jakie masz marzenia?

– Takie, które szybko dadzą się zamienić w plany.

O, to znaczy?

– Proste. Dotyczące możliwości spędzania czasu w odpowiedniej jakości i bliskości ludzi, których kocham. W pracy to zawsze możliwość tworzenia. To też jest uwarunkowane. Może wydaje się proste.

A marzenia, które nie do końca można szybko zrealizować? Podróże…

– Nie ma takich, a podróże są wpisane w moją pracę. Na przykład teraz muszę podjąć decyzję co do dwóch takich ważnych wyjazdów.

U Ciebie wszystko zaczęło się od przemieszczenia się z jednego miejsca w drugie. Co jest takiego najważniejszego, najpiękniejszego w Twoim życiu zawodowym?

– Uczucie tworzenia. To jest wolność. To jest najpiękniejsze.

Dotykanie piękna, a dawanie?

– Żeby dotknąć, trzeba dać (śmiech). To jest wymiana.

Jaką masz radę dla kobiet, które chcą odnieść sukces?

Trzeba go zdefiniować, bo dla każdej osoby jest on czymś innym. Jeśli chcą osiągnąć sukces, to muszą wiedzieć, co dokładnie chcą osiągnąć. Dla mnie akurat sukcesem jest to, że kocham to, co robię, z tymi ludźmi, których kocham, dla tych ludzi, których kocham. W przychylnym miejscu i sprzyjającym czasie. Po rozpoznaniu definicji własnego sukcesu trzeba podjąć decyzję, jakie działanie wybrać, czym jest sukces, jak do niego dojść. Zdecydowanie ważna jest wizualizacja tej drogi.

A szczęście?

Szczęście… Myślę, że to jest taki etap pierwotny w człowieku, który trzeba odkryć w sobie.

Jesteś szczęśliwa?

– Bardzo. Na rozum bardzo (śmiech). Na duszę… Ma ona swoje meandry. Ale w twórczości to wszystkie stany są mile widziane.

Wszystkie są potrzebne, żeby widzieć te plusy i minusy.

– Najbardziej w takich trudnych chwilach uruchamia się kreatywność. Przekracza taki naturalny stan.

Żeby się wznieść, trzeba faktycznie upaść. Kolana zetrzeć, żeby wstać i cieszyć się tym, co się udało osiągnąć.

– Ja się cieszę, że urodziłam się w takiej rzeczywistości, która dała mi szansę ciągłego wspinania się. Ogólnie w życiu jest tak, że nie mamy nic na zawsze.

No, to prawda. Mówisz, że jest wiele do zrobienia, ale na jakiej płaszczyźnie?

– Na edukacyjnej, rozwojowej, ale też na płaszczyźnie bytu ludzkiego. Tu jest cierpienie i smutek. Piękno jest takim światłem, które może dać poczucie siły wewnętrznej, lepsze samopoczucie. Dzielmy się tą energią piękna. Uważam, że w tym, co robimy, jest wielka misja.

Czy łatwiej jest żyć kobiecie w dzisiejszych czasach?

– Łatwiej niż kiedykolwiek. My, kobiety żyjące w Europie, jesteśmy naprawdę wybrankami. Myślę, że w Polsce kobieta też ma dużo możliwości.

Jak odbierasz możliwości rozwoju? Czy zauważasz negatywne nastroje w społeczeństwie?

– To jest jeden z trudniejszych tematów, też przykrych. Ale wiadomo, że jak jest dobro, to jest zło.

Tak zawsze było, jednak dobrze, żeby to dobro było zbalansowane. Dobro nigdy nie będzie zawsze na górze, bo zawiść, bo wrogość do nowych pomysłów.

– Ja się z nią nie identyfikuję. Nie mam polskich przywar. Jak mówię o Polkach, to na tle świata, jak mówię o kobietach, to minimum na tle świata. Mają naprawdę ogromne szanse.

Na pewno jest lepiej, niż było, kiedy Ty rozpoczynałaś. Kiedy stawałaś się kobietą przedsiębiorczą.

– Cieszmy się tą możliwością, która jest teraz. Naprawdę można na całym świecie otworzyć własną działalność. Albo pokazywać swoje prace. Można mieć przyjaciół na całym świecie. Kobiety mogą wyglądać jak chcą, bo są wolne. I tego nie można sobie dać odebrać. To jest wielka wartość.

A czy sądzisz, że jest ona w jakiś sposób zaburzona? Mówimy o wolności.

– Nie sądzę!

Jakie jest twoje motto?

– Born to create.

Czy ono wyszło od Ciebie?

Tak, bo to moja dewiza. Recepta na cały uruchamiany system. Wierzę w to, że w każdym z nas jest zdolność do wykreowania sobie w każdej chwili życia. Zdrowie i zapał – to z nimi można zrobić wszystko.

Co powiedziałabyś czytelniczkom „Obcasów”?

– Że trzeba brać życie w swoje ręce i do dzieła.

Redaktor naczelna: Monika Rebelak/Obcasy.pl