KLAPS, metoda wychowawcza czy przestępstwo

… „lepsze bite jak proszone”. Stare polskie porzekadło funkcjonowało wiele lat aż ostatnio, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia nastała moda na wychowanie bezstresowe.

Rodzice, psychologowie i socjologowie podzielili się. Jedni byli bardzo entuzjastycznie nastawieni do nowej metody wychowawczej. Drudzy obawiali się o późniejsze efekty takiego postępowania i miejsce jakie zajmą bezstresowe dzieci w społeczeństwie. Klaps czy jak kto woli metoda „kija i marchewki” ma swoich zwolenników. Taki „klaps” istnieje też w świecie zwierząt i nie jest niczym niezwykłym. Zwierzęcy rodzice zwykle bardzo cierpliwi też nieraz ostrzej zwracają uwagę. Lekko podgryzają, warczą, przyduszają do ziemi łapiąc za kark czy też mocno niesfornego malucha pacną łapą. W tym świecie też są różne metody. Ludzie nigdy nie byli inni. Różnica jednak polega na tym, ze w świecie zwierząt rzadziej niż u ludzi dochodzi do agresji w stosunku do dzieci. U zwierząt jest to raczej wtedy pozbycie się konkurencji. U ludzi klaps z chwilą gdy przestaje być jedynie wykrzyknikiem do argumentu a staje się argumentem samym w sobie jest już agresją. Jest oznaką przemocy i nieradzenia sobie dorosłych ze sobą samym. Tak naprawdę jest oznaką słabości a nie siły. Osobiście nie jestem za klapsami. Mądry dorosły powinien umieć znaleźć takie argumenty by się bez nich obyć. Natomiast kary i nagrody winny być na tyle czytelne by klaps nie był konieczny. Jest to jednak możliwe tylko wtedy gdy między rodzicami a dziećmi jest wzajemne zaufanie i nić porozumienia. Rodzice powinni mieć czas dla dzieci. Czas na rozmowę, może na jakiś wspólny posiłek. Czas na bycie razem, nie obok. Nie wystarczy mieszkać w tym samym domu by być ze sobą.