Marnowanie żywności w Polsce. Do czego chce nakłonić Senat?

Sklepy będą miały nowe obowiązki – mają przekazywać żywność o bliskim terminie przydatności organizacjom pożytku publicznego. Jeśli tego nie zrobią, zapłacą kary.

zmiany w sklepach
Marnowanie żywności w Polsce. Do czego chce nakłonić Senat. Foto Franziska Garvert

Celem nowych przepisów, nad którymi pracuje Senat, jest ograniczenie marnowania żywności. A problem jest duży, bo rocznie wyrzucamy do śmieci około 9 mln ton jedzenia.
Problem marnowania żywności nie dotyczy tylko Polski. Jak donosiły niedawno światowe media, około połowy uprawianych w Stanach Zjednoczonych owoców i warzyw nigdy nie trafi do sklepów. Prosto z pola pojadą na wysypiska śmieci. O ile ktokolwiek je zbierze, a nie zostawi, by zgniły na polu. Dlaczego się tak dzieje? Otóż te przeznaczone na śmietnik jabłka, marchewki czy ziemniaki nie spełniają wymogów estetycznych. Są krzywe, nierównomiernie zabarwione, bulwiaste. A takich sklepy nie chcą. – Jeżeli nasze produkty nie są doskonałe, to są odrzucane – mówi cytowany przez „Guardian” dostawca warzyw i owoców z południa Stanów Zjednoczonych.

– Problem jest duży i dotyczy nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale także Europy i Polski – mówi w rozmowie z money.pl Maria Kowalewska z Federacji Polskich Banków Żywności. – Wystarczy się przejść po sklepach, żeby zobaczyć, że wszystkie owoce i warzywa są tam idealne albo zbliżone do ideału. A każdy, kto ma ogródek, wie, że nie wszystkie warzywa takie wyrastają. Na przykład ogórki – mogą urosnąć okrągłe. – W sklepie okrągłych ogórków nie ma – dodaje. Jak wyjaśnia, dystrybutorzy żywności tłumaczą, że muszą odbierać tylko żywość spełniającą określone standardy ze względu na transport czy przechowywanie. Trzymając się przykładu ogórków: opakowania są zaprojektowane tak, że uwzględniają tylko długie i proste warzywa. Zakrzywionych czy okrągłych już nie.

Efekt? Blisko połowa marnowanej na świecie żywności, jest spisywana na straty już na etapie produkcji. W skali całego globu rocznie na śmietnik trafia 1,6 miliarda ton żywności o łącznej wartości 1 biliona dolarów. Czyli jedna trzecia całej produkcji.
Warzywa, które nie trafiły na sklepowe półki ze względów estetycznych – miały nieregularny kształt, skazy, nieodpowiedni kolor. Zdjęcie zrobione w Monachium, w Niemczech.

A jak sprawa wygląda w Polsce? Niestety, jak wskazuje Maria Kowalewska, statystyki są niepełne. Jak wynika z danych Eurostatu, w naszym kraju marnujemy rocznie 9 mln ton żywności, co plasuje nas w europejskiej czołówce. Każdy Polak marnuje rocznie 235 kg jedzenia. Więcej wyrzucają tylko Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi i Holendrzy. Jednak te dane pochodzą z 2006 r. – Przez ostatnie 10 lat sytuacja na pewno się zmieniła, tylko nie jesteśmy w stanie określić w którą stronę – mówi.

Nowsze są za to dane dotyczące tego, ile jedzenia marnujemy w domach. Do wyrzucania jedzenia przyznaje się 35 proc. Polaków (dane za Millward Brown). Najczęściej ląduje w śmietniku, bo przegapiliśmy termin przydatności do spożycia (46 proc. wskazań), źle je przechowywaliśmy i się zepsuło (33 proc.), kupiliśmy produkt złej jakości (22 proc.), zrobiliśmy za duże zakupy i nie jesteśmy w stanie ich przejeść (21 proc.). Co piąty Polak wyrzuca do śmieci resztki z obiadu. 4 proc. ankietowanych nawet się nie zastanawiało, dlaczego wyrzuca jedzenie.

Najczęściej do śmieci trafia pieczywo (62 proc.), owoce (47 proc.) i wędliny (46 proc.).

– Wyrzucenie piętki chleba czy kilku plastrów wędliny nas nie boli, bo nie są to ilości przeliczalne na duże kwoty. Jednak z naszych wyliczeń wynika, że marnowanie jedzenia kosztuje nas średnio 20-50 zł miesięcznie na osobę. Czyli w przypadku rodzin rocznie te straty rosną nawet do 2 tys. zł. A to już o wiele bardziej konkretna kwota – mówi Maria Kowalewska.

Nad problemem marnowania żywności postanowiła się pochylić izba wyższa parlamentu. W Senacie powstał projekt ustawy, który nakłada na sprzedawców żywności obowiązek zawarcia z organizacją pożytku publicznego umowy dotyczącej przekazywania żywności na cele społeczne. Ma to dotyczyć żywności odrzuconej przez sklepy z powodów handlowych, estetycznych lub z powodu zbliżającego się upływu terminu przydatności. Żywność mają przekazywać sklepy o powierzchni przekraczającej 250 mkw., które co najmniej połowę obrotów osiągają ze sprzedaży żywności. – Chcemy dzięki tej ustawie wzmóc oddziaływanie na świadomość, bo jestem przekonany, że mnóstwo żywności się marnuje, ponieważ do tego przywykliśmy – mówi autor projektu, senator Mieczysław Augustyn.

Autor: Agata Kalińska