Czy duchy są lepsze od kina 5D?

Wszyscy od dziecka słyszeliśmy historie o duchach i zjawach, które mroziły nam krew w żyłach. Prawda jest taka, że w większości przypadków lubimy się bać i słuchać takich opowieści. W dobie powszechnie dostępnej elektroniki i możliwości technologicznych, o których nam się nie śniło, mamy dostępne sale kinowe z efektami 3,4 i 5 D. Efekty specjalne pozwalają nam na realne doświadczenie spotkania z duchami, zjawami i demonami... Jednak czy na kinie świat się zatrzymał ?

Spotkanie z polskimi duchami

Jak głosi przysłowie – Cudze chwalicie, swego nie znacie. Przecież mamy nasze wspaniałe duchy – rozsiane po całej Polsce, związane z historią naszego pięknego kraju i legendami.
Lubimy koloryzować opowiadane zdarzenia. Opowieści przekazywane z ust do ust stają się dzięki temu bardziej straszne i mroczne… Ale czy to nie jest właśnie urok historii o duchach ?
Poszukując opowieści o polskich duchach trafiłam na wspaniałą książkę pt. ” Duchy Polskie ” autorstwa Bogny Wernichowskiej i Macieja Kozłowskiego . Jeśli komuś lodowaty podmuch na karku nie straszny, zapraszam na wycieczkę po Polsce z adrenaliną w tle.

Oto kilka tytułów, z którymi warto się zapoznać:

  • Więzień Olsztyńskiego Zamku
  • Komtur z Bytowa
  • Rycerz z Chojnika
  • Tajemniczy Rumak z Chęcin

Ilu ludzi, tyle opowieści , a każda jest przedstawiona inaczej. Przywołam dzisiaj jedno z opowiadań, a reszta niech posłuży Wam do inspiracji, gdyż w każdym z nas drzemie ukryty poszukiwacz tego, co nieznane. Jestem fanką Janowca – miejscowości położonej na skarpie wiślanej, po drugiej stronie Wisły, dokładnie na przeciw Kazimierza Dolnego, dlatego opowiem dziś o Czarnej Damie z Janowca. Z miejscem tym wiąże się wiele moich cudownych wspomnień. W ruinach zamku, o którym będzie mowa, bywałam jako wiedźma z krwi i kości nie raz.

Czarna Dama z Janowca

W lipcu 1975 roku, w ruinach wzniesionego na skarpie wiślanej potężnego zamczyska, odbyła się niezwykła doprawdy uroczystość. Oto, sterany wiekiem, ostatni w Rzeczypospolitej pan na zamku oddawał swe włości i ruiny na własność ludowemu państwu. Władający janowieckim zamkiem od 1927 roku, to jest od czasów parcelacji majątku Ćwirko-Godyckich, Leon Kozłowski miał wielu możnych i potężnych poprzedników. Budowę zamku rozpoczął w latach 1526-1537 jeden z najpotężniejszych panów polskich Złotego Wieku, wojewoda ruski. Piotr Firlej z Dąbrowicy. Dzieło ojca kontynuował syn Andrzej, znany mecenas sztuki, przyjaciel często goszczącego w Janowcu Jana Kochanowskiego. To właśnie Andrzej Firlej sprowadził do Janowca słynnego włoskiego rzeźbiarza i architekta Santi Gucci, tego samego, który pozostawiwszy w Polsce wiele wspaniałych dzieł, zginął w tajemniczych okolicznościach, zasztyletowany na Rynku krakowskim.  Po Firlejach władali zamkiem Tarłowie. Jako wiano Barbary Tarłówny Janowiec przeszedł w XVII wieku w ręce Jerzego Sebastiana Lubomirskiego i w posiadaniu tej rodziny pozostawał przez sto lat bez mała, do chwili kiedy to Marcin Lubomirski przegrał go w jedną noc w karty na rzecz niejakiego Piaskowskiego. Lubomirscy odbudowali zamek po zniszczeniach szwedzkich, a odbudową kierował Tylman z Gameren. W dziewiętnastym wieku, przechodzący raz po raz z rąk do rąk, zdewastowanyprzez wojska austriackie i rosyjskie zamek popadł w ostateczną ruinę. I w tych właśnie malowniczych ruinach Cocami, a podobno nawet w biały dzień, zobaczyć można przechadzającą się wolno tajemniczą, przecudnej urody dziewczynę, w czarnej balowej sukni. O ukazującej się na zamku Czarnej Damie wiedzą tutaj wszyscy. Mieszkająca od 1941 roku w zamku pani Bronisława, jako mała jeszcze dziewczynka, słyszała opowieść o Czarnej Damie od swej matki.

Było to w drugiej połowie XVIII wieku, w czasach gdy Janowcem władali Lubomirscy. Córka właściciela zamku, Helena, zakochała się w jednym z poddanych swego ojca. W przypływie szczerości wyznała swą tajemnicę matce. Srogo za to zapłaciła. Zamknięta w jednej z komnat wschodniego skrzydła (nota bene komnata ta zachowała się do dzisiaj) – przez pół roku odmawiała wyrzeczenia się zgubnej miłości. Gdy jednak spostrzegła, że nie przekona rodziców, snujących coraz to nowe plany zamążpójścia dla swej córki, postanowiła rozstać się z życiem, rzucając się z okna komnaty na dziedziniec. Zabalsamowane zwłoki ubrane w czarną balową sukienkę złożono w szklanej trumnie i wywieziono pospiesznie do Kazimierza. Co noc jednak duch nieszczęsnej Heleny powracał i błąkał się po zamkowych pokojach. Nie mogąc tego znieść, po sześciu tygodniach rodzice w tajemnicy przywieźli ciało swej córki z powrotem do Janowca i złożyli w podziemiach miejscowego kościoła. Czy zwłoki Heleny spoczywają tam do dziś nie wiadomo, nikt bowiem nie zbadał dotychczas kościelnych krypt. Miejscowy proboszcz od dawna czynił w tym kierunku starania, jak dotąd jednak bezskutecznie…

Prócz Czarnej Damy, w okolicach zamku widywano nocami tajemniczego, czarnego barana. Widziało go zbyt wielu ludzi, by można mówić tu o przywidzeniu. Na własne oczy zobaczył go pewnej nocy dozorca ruin, wracający do domu przez most nad fosą. Zaintrygowany zaczął dopytywać się w okolicy i dowiedział się, że nie on jeden miał taką przygodę. A przecież nikt ani w Janowcu, ani w sąsiednich Obłasach nigdy czarnych owiec nie hodował… Czyżby więc janowiecki zamek krył inne jeszcze tajemnice? Mimo szperania w źródłach nie udało nam się natrafić na historyczne ślady nieszczęśliwej Heleny. Nie jest to jednak dowodem, że zachowane w legendzie wydarzenia nigdy nie miały miejsca. W owych czasach starannie zacierano ślady mogące rzucić cień na świetność rodu. Niezbitym faktem jest jednak, że wkrótce po tajemniczym zgonie córki Lubomirscy utracili na zawsze zamek i dobra janowieckie… „

Źródło: Bogna Wernichowska i Maciej Kozłowski, ” Duchy Polskie”.

Artykuł przygotowała Wróżka Oriana, doradca duchowy ezoteryczna.tv

Spotkanie z polskimi duchami