Woda topi moją duszę

woda topi moja dusze

Rozmowa z Zuzanną Celmer, terapeutką, autorka wielu specjalistycznych książek, prowadzi terapię indywidualną i seminaria szkoleniowe dla Firm.
Idzie druga fala powodziowa, jak człowiek, który stracił wszystko, ma pokonać strach?

– Uświadomić sobie: raz już to przeżyłem, chociaż wcześniej nie sądziłem, że coś takiego może się zdarzyć właśnie mnie. Pamiętam swoje przerażenie i wszystkie odczucia, jakie się wówczas pojawiły. Zrozumiałe, że w przewidywaniu powtórki tego samego doświadczenia pojawia się lęk, ponieważ jest ono trudne i przerażające. Warto jednak pamiętać, że tym razem nie jest się już tak bezradnym i zaskoczonym. Ma się już jakieś doświadczenie i chociaż zdaje się sobie sprawę z tego, że żywiołu nie da się zatrzymać ( a przynajmniej nie zawsze), można przygotować się do tego, co może nastąpić.

A co z ludźmi, którzy stracili swoje domy, byli ewakuowani i mają świadomość, że do tego domu tak szybko nie wrócą?
– W wielu przypadkach może pomóc wiedza, że chociaż jest to bolesne, najlepsze, co można zrobić, to nastawić się psychicznie, że muszą to przetrwać do czasu, kiedy będzie można wrócić na swoje miejsca. I chociaż będzie trzeba odbudować dom, będą gorsze warunki, jednak sobie poradzą. Trudniej, jeśli zakładamy dłuższą perspektywę powrotu do normalności. Ten nieokreślony czas, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, ile to potrwa – podobnie, jak u dzieci, które nie mają jeszcze poczucia czasu – wydłuża się w nieskończoność. Nic ani nikt nie zniweluje tego żalu i bólu, ponieważ tracimy dobytek całego życia. Często są to niespłacone inwestycje, kredyty – czyli musimy płacić za coś, czego praktycznie już nie ma.
Można pogrążyć się w tym nieszczęściu i rozpaczy, ale można także – co wymaga wysiłku i wcale nie jest łatwe – skupić się przede wszystkim na tym, co można zrobić już teraz. Najzwyklejsze, codzienne sprawy. Zupełnie drobne, ale konkretne. Uświadomić sobie, że chociaż sytuacja jest ponura, dokładanie do niej pesymistycznych scenariuszy, czarnych wizji, w niczym nam nie pomoże. Dobrze też pamiętać, że kataklizm nie dotknął wyłącznie nas. To się wydarzyło wielu ludziom w kraju i na świecie. Praktycznie nic to nie zmienia, ale uświadomienie sobie tej prawdy odejmuje przeświadczenie, że los uwziął się tylko na nas. Pojawia się solidarność w nieszczęściu, ciężar – mimo, że nadal dotkliwy – rozkłada się także na innych.
Rozbudzić nadzieję?
– Tak, bo nawet dla osób, które bezpośrednio nie są związane z powodzią, i czasem myślą sobie, no dzięki Bogu, mnie się to nie przytrafiło, jest to wielka tragedia. Często nie wiedzą jak pomóc, ale dają nadzieję swoim zainteresowaniem. Szukają dojścia, aby wesprzeć potrzebujących. Ważne, żeby powodzianie nas ukierunkowywali.

Powiedzieć wprost?
– Tak, powodzianie muszą jasno określać swoje potrzeby. Powinni mówić wprost: potrzebuję tego, tego i tego.
Ale to nie jest proste, czują blokadę, że znów muszą prosić.
– Po pierwsze, często są w takim szoku, że trudno im o tym myśleć. Po drugie sądzą, że nikt im nie pomoże. A po trzecie, w nas, Polakach, jest opór przed tym, żeby zwracać się do kogoś o pomoc. A przecież w codziennym życiu, w różnego typu kłopotach, jednak sobie pomagamy. To nie tylko zrozumiałe, ale wręcz niezbędne. Tym bardziej w tak dramatycznych okolicznościach nauczmy się mówić: proszę, pomóż mi!

Silniejsza jest tu obawa przed niezrozumieniem?
– Zawsze jest taka obawa. Dlatego ci, którzy pragną wesprzeć potrzebujących powinni pamiętać, że ważne są nie tylko dary materialne, ale także uwaga i wrażliwość na ich przeżycia. Człowiek przeżywający tragedię ma potrzebę wypowiedzenia się, wyrzucenia swojego bólu, żalu, złości, gniewu, bo takie uczucia się pojawiają wraz z poczuciem głębokiej niesprawiedliwości, które rodzi pytanie: dlaczego mnie to spotkało? Wtedy nie ma sensu co szukać racjonalnych wytłumaczeń. To jest dobre do statystyk i opracowań. Cokolwiek się przedtem zaniedbało i nie dopełniło, nie jest to pora, aby do tego wracać i siebie obwiniać.

Co jest najważniejsze?
– Najważniejsze jest teraz i jutro. Pozwólmy sobie to siebie wyrzucić, nawet jeśli się wiąże ze złorzeczeniem, irytacją, z poczuciem, że wszyscy mnie opuścili. Niekiedy dotknięci nieszczęściem i stratą ludzie zamykają się w sobie, nie zdając sobie sprawy z tego, jak ważne jest wsparcie psychiczne. Ktoś, kto może nas uważnie wysłuchać służy nam – przynajmniej na początku – najlepszą pomocą.

I w tym momencie, jaka jest rola psychologa?
– Psycholog, czy pracownik socjalny, ma za zadanie dotrzeć do człowieka doświadczonego powodzią. Wczuć się, na ile to możliwe w jego sytuację i pozwolić uwolnić nagromadzone w związku z nią emocje. Najczęściej są to osoby empatyczne, współodczuwające, nie podpowiadające łatwych rozwiązań. Najgorsze jest płytkie pocieszenie typu: „Jakoś to będzie” , „Będzie dobrze”…
Na razie nie jest dobrze, bo nie może być. To wymaga czasu…

Jakiego rodzaju zaburzenie mogą wywołać takie przeżycia?
– Jest to ogromna trauma. Rodzą się myśli: co teraz? Dotychczasowy świat w pewnym sensie się skończył. Wszystko straciłem, stałem się nędzarzem, muszę korzystać z czyjejś łaski, prosić o coś. Dla wielu ludzi jest to nie do pomyślenia. Przychodzą dary i nagle zamiast swoich – musimy nosić czyjeś rzeczy. Niektórzy myślą, że odtąd muszą żyć z czyjejś łaski, być od innych zależni. Dlatego jest ważne, żeby sobie uświadomić, że wszyscy jesteśmy współzależni. Od początku życia korzystamy z czyjejś pomocy i również udzielamy jej innym.

W jakim kierunku może iść trauma?
– Może wywołać wycofanie z jakichkolwiek działań: mnie już na niczym nie zależy, to koniec. Pojawia się poczucie, że nic nie mogę już zrobić…
A jeśli człowiek powie: Nie chcę nic robić?
– To mamy do czynienia z apatią, czyli wycofaniem się w głąb siebie i utratą zainteresowań. Pojawiają się myśli: po co to wszystko? Nic nie odzyskam, nic mi się nie uda, nikt mi nie pomoże. Ta zmiana wyrządziła w moim życiu tyle krzywdy, zła i zubożenia, będę żył z zapomogi, po co? Psycholodzy muszą pomóc powodzianom wypłakać się, wykrzyczeć i nakierować na praktyczną pomoc.

Jak ma wyglądać ta pomoc?
– Po pierwszych rozmowach z psychologiem, osoba dotknięta tragedią powinna mieć możliwość uczestniczenia w grupach wsparcia. W takich spotkaniach, gdzie ludzie mogą rozmawiać o swoim problemie. Jednak każdy człowiek jest inny, część z tych osób jest kompletnie załamana, ma wszystkiego dosyć, najchętniej by z tym domem popłynęła. Natomiast są też tacy, którzy mają siłę, aby przetrwać, żeby zawalczyć, coś zrobić ze swoim życiem i to oni dzielą się tą energią, są to tak zwane zasoby osobiste.

Co obejmują te zasoby?
Uważa się je za pomoc dostępną człowiekowi w trudnych sytuacjach, czyli zasoby dostarczane drugiemu człowiekowi w interakcji z innymi ludźmi wynikające z przynależności człowieka do społeczeństwa. Ci ludzie nie zostali wyizolowani. Zostali wyrzuceni przez wodę ze swoich domostw i dobytku. Chodzi o to, aby poprzez zainteresowanie, dary i możliwość mówienia o tej trudnej sytuacji odczuli, że nie są pozostawieni sami sobie. Solidaryzując się wzajemnie po sąsiedzku, w wiosce czy gminie.

Czy sąsiedztwo może dać wsparcie emocjonalne?
– Oczywiście. Takie wsparcie polega na przekazywaniu emocji, które podtrzymują, uspakajają, są przejawem troski. Te zachowania mają na celu stworzenie poczucia przynależności do grupy społecznej, zapewnienia opieki i podwyższenia samooceny: straciłeś wszystko, ale w dalszym ciągu jesteś tym samym, wartościowym człowiekiem. To nie jest tak, że wraz z dobytkiem straciłeś swoją osobowość, zdolności czy potencjał. Dzięki temu wsparciu, ludzie doświadczeni przez powódź mogą uwolnić się od napięć, negatywnych uczuć. Ma to wpływ nie tylko na poprawę samooceny, ale też na samopoczucie: Ktoś mnie rozumie, ktoś w dalszym ciągu we mnie wierzy i wyzwala moją nadzieję.

Inny rodzaj wsparcia to…?
– Wsparcie informacyjne, czyli udzielanie rad praktycznych typu: Jak wypełnić wniosek? Gdzie się zgłosić? Kogo poprosić o poradę? Chodzi o dostarczanie informacji zwrotnych o skuteczności różnych działań zaradczych. Potrzebne jest również dzielenie się własnym doświadczeniem przez osoby, które przeżyły podobne problemy i wiedzą, jak zorganizować pomoc. To wsparcie odpowiada na potrzebę zrozumienia przyczyn bez miejsca na analizę.

A pomoc materialna?
– Taka pomoc obejmuje wsparcie instrumentalne, które polega na udzielaniu bezpośredniej pomocy w formie pożyczek, darów lub usług. Udostępniamy schronienia, zaopatrujemy w jedzenie, picie, odzież. W sytuacji powodzian jest to najbardziej oczekiwana forma pomocy.

Cierpi ciało, cierpi dusza, jak jej pomóc?
– Musimy sobie uświadomić, że poza światem materialnym, jest również świat duchowy. Wielu z tych ludzi wierzy w Boga. I mówienie im, że powódź to rodzaj sprawdzianu, który ma głębszy sens to przesada!!!
Natomiast, pokazanie działania innych ludzi na ich rzecz jest przejawem czegoś wyższego, co nas łączy. To duch solidarności i bliskości, istota człowieczeństwa, które odnosi się do wyższej sfery, sensu życia, ducha, Boga. Wielu ludzi odnajduje pociechę w modlitwie, posłudze kapłańskiej. I mimo ograniczeń, dobrze by było, aby księża dotarli do tych ludzi. Są oni po to, aby pokazać, że w dalszym ciągu nie są osamotnieni, że ich duchowy mentor jest z nimi. Muszą pamiętać, że mają się do kogo i czego odwołać. To jest to wsparcie duchowe. Bo najcenniejszą wartością jest życie i o tym należy pamiętać.

Rozmawiał Monika Rebelak

Zuzanna Celmer Jest dyplomowanym psychoterapeutą, prowadzi terapię indywidualną i seminaria szkoleniowe dla Firm w Polsce, a także treningi interpersonalne w Rosji. Jest autorką ośmiu książek (3 z nich zostały przetłumaczone na języki obce) m.inn. „Kiedy miłość przychodzi , ” Człowiek na całe życie”, ” Czy wiesz kogo kochasz? ” Po prostu zycie”, ” Małżeństwo”.
Od lat współpracuje z różnymi czasopismami, radiem i telewizją.