- AutorOdp.
- 23 marca 2009 at 11:32
Taka refleksja na mnie spadła jak grom z jasnego nieba “ no dobra refleksja przyszła po książce Mamzille – mamużki z Manhattanu “ ale problem jest szerszy. Dlaczego współczeżni rodzice uważają że ich dzieci mają w wieku 5 “ 6 “ 8 lat chodzić na kilkanażcie dodatkowych zajęć, rozwijać się w każdym możliwym kierunku i najlepiej by w wieku lat dziesięciu było już profesorem nauk społecznych. Co to jest za trend? Po co dzieciom zabierać dzieciństwo?
23 marca 2009 at 13:05Wydaje mi sie, ze takie nastawienie ma swoje plusy i minusy. Masz rację, nie należy wysyłać dzieci zbyt wczeżnie do szkoły, na kursy i lekcje wszelkiej mażci, przygotowywać do wyżcigu szczurów i prowadzić do sytuacji czy rzeczywistożci, jaka ma miejsce chociazby w Japonii: dzieci od 2. roku życia w przedszkolu/szkole mające swój wpływ na przepracowanie i karoshi w wieku 30 lat. Jednak… Osobiżcie nie mogę wybaczyc rodzicom, ze wbrew moim pragnieniom nie chodzilam do szkoly tanca i ze pozwolili mi zrezygnowac z pianina w wieku 12 lat („bo mi sie nie chcialo”). Żyłam nauką, książkami, a teraz, w wieku 24 lat żałuję, że nie mam prawdziwej pasji w życiu. Mam młodszego brata i namawiam go na wszystko: gitara, basen, sztuki walki. Rodzice są szczężliwi, on marudzi, ale suma sumarum jest szczesliwy, bo robi rozne ciekawe rzeczy, nie tylko tv i komp.
Kwestia znalezienia złotego żrodka, wypożrodkowania – jak zresztą ze wszystkim.
23 marca 2009 at 13:14Wydeje mi się,że to może być też kwestia jakiż niespełnionych marzeń i ambicjii rodziców… Może matka marzyła aby zostać piosenkarką i teraz chciałaby,aby to marzenie „odziedziczyła” i zrealizowała jej córka-mój Tata ciagle mi powtarza,że rodzice zawsze chcą aby ich dziecko było lepsze i osiągnęło więcej niż oni sami… Coż w tym jest! I dopóki tych zajęc nie ma tyle,że dziecko nie ma czasu dla siebie,aby poprostu „pobyć trochę dzieckiem”-pobawić się,poleniuchować itd to jest wszytsko ok! Wiadomo,że sport jest zdrowy i chodzenie na basen,tenisa,karate nie zaszkodzi a oprócz tego takie dziecko trenujące od najmłodszych lat ma szanse na karierę sportową,języki obce to w dzisiejszych realiach podstawaa w szkołach nie uczą tego najlepiej więc kurs językowy krzywdy dziecku nie zrobi,tak samo jak i szkoła muzyczna,kursy gry n agitarze itd… Pod warunkiem,że nie ma wszystkich tych zajęć naraz i nie wypełniają mu każdą wolną chwilę!! Bo to już jest chore! Nie powinno się tak krzywdzic dziecka! No i nie powinno byc to coż o czym rodzice marzą a dziecko tego nie cierpi,nie lubi i nie chce na to chodzić! Co z tego,że matka chciała byc baletnicą skoro córka no tego nie cierpi i na balet chodzić nie chce?!
Sama bym chętnie zapisała swoje dziecko (jak je już będę miała:)) na jakież jedne! zajęcia! Wszystkoz odpowiednim,zdrowym umiarem!
24 marca 2009 at 11:49yhm a ja uważam, że rodzice, zwłaszcza w Polsce, przesadzają – wczoraj czytałam artykuł o tym, że odbywają się rodzicielskie demonstracje, na których troskliwy tatuż z mamusią, niosą dumnie transparenty z napisem „nie zabierajcie dzieciom dzieciństwa”. Dla wyjasnienia dodam, że chodzi o obniżenie wieku szkolnego.
A co to są te Mamzille – nie słyszałam o tym?24 marca 2009 at 11:53Teżciów jak i rodziców się nie wybiera;p Pozostaje życ w pokoju albo toczyc wojny;))
24 marca 2009 at 14:48Zin – książka która pokazuje przerost rodzicielskich ambicji. Dożć zabawna póki nie pomyżli się o tym że niestety tak często bywa w życiu 🙂
24 marca 2009 at 15:03kiedy bylam dzieckiem mialam mnostwo zajec dodatkowych mimo ze urodzilam sie we wczesnych latach 80.
czy sadze, ze stracilam dziecinstwo? w zyciu.
nie sadze tez, zeby rodzice realizowali swoje niespelnione ambicje. bardzo sprawnie im bowiem szly obserwacje wlasnych dzieci. jesli cos bylo ewidentnie nie dla mnie, nie cigneli mnie nigdzie na sile.od lad przedszkolnych uczylam sie jezykow obcych, chodzilam na malarstwo, jazde konna, tenis. pozniez doszla wspinaczka, warsztaty, ktore wynajdywalam sama…
czytac nzauczylam sie bardzo wczesnie.oprocz tego, ze teraz wladam kilkoma jezykami obcymi, zajecia dodatkowe w dziecinstwie sprawily, ze w przeciwienstwie do wiekszosci doroslych ludzi, zamiast smecic, ze chce cos zrobic, po prostu to robie. w dziecinstwie, gdy sugerowalam rodzicom, ze chcialabym czegos sprobowac, oni szukali dla mnie zajec.
i tak: nauczylam sie zeglowac, nurkowac, robic bizuterie, mowic po wlosku…bo chcialam to zrobic.
moje dzieci tez beda miec mnostwo zajec dodatkowych, postaram sie, zeby nauczyly sie tez jak najszybciej czytac i pisac. nie mam zadnych niespelnionych ambicji…
24 marca 2009 at 15:56jedna jaskółka wiosny nie czyni!
Jeden przykład rodziców podchodzących zdrowo i rozsądnie do tematu rozwijania dziecka napewno nie jest regułą! jets to teraz problemem-nie ma co ukrywać!
24 marca 2009 at 16:00Rzeczywiżcie rodzice często ciągają dzieci na różne dodatkowe zajęcia, które tych dzieci w ogóle nie kręcą. Ważne jest żeby znaleźć coż, co dziecko będzie chętnie robiło. Przetrzymywanie dzeici w domu z pewnożcią nie jest dobre, bo się nie rozwijają. A za nauką języka od dzieciństwa jestem jak najbardziej za. Wtedy jest najłatwiej. Urodziłam się w państwie gdzie po polsku mówiła do mnie tylko moja mama. A że jest to kraj dwujęzyczny, od dziecka zaczynałam mówić w 3 językach. Teraz od 13 lat mieszkam w Polsce i na tych 3 językach się skończyło. Co prawda 6 lat w szkole uczyłam się niemieckiego, ale za cholere się nie dogadam 😀 Moje dizeci zamierzam uczyć w podobny sposób jak mnie uczono: jeden rodzic w jednym języku, drugi w drugim. Na początek dwa im starczą.
25 marca 2009 at 00:01Przyszła taka moda na „mądre dzieci”. Nie wyobrażam sobie, jak można 5-cio latkowi pokazać atlas, żeby wkuł na pamięć sobie:P Dziecko łatwo zainteresować czymż, ale rodzice nie powinni spełniać w ten sposób swoich ambicji. Wiadomo, że chcą, żeby było najmądrzejsze, najbardziej wytrenowane, miało same 5, a do tego mówiło w 10 językach, grało na 3 instrumentach itd itd. Bzdura…znam dzieciaki, które mają od 8-15 szkołę, od 16-21 zajęcia dodatkowe, do tego Mało przyjaciół, brak własnych zainteresowań, piątki w szkole, które i tak się na niewiele zdadzą, i brak przystosowania du życia w dzisiejszym społeczeństwie.
25 marca 2009 at 11:47ale to przeciez nie tak się odbywa – nikt nie każe pięciolatkowi wkuwać nazw geograficznych na pamięć. Ja np. codziłam do zerówki do szkoły i bardzo dobrze wspominam tamten czas:) Oraz, uważam ,ze lepiej mieć rodziców takich jak mamzille niż takich, którzy wiecznie Ci tłumaczą, ze coż jest nie dla Ciebie, że się nie nadajesz itd[/u]
25 marca 2009 at 11:50[usunięto_link] wrote:
Przyszła taka moda na „mądre dzieci”. Nie wyobrażam sobie, jak można 5-cio latkowi pokazać atlas, żeby wkuł na pamięć sobie:P Dziecko łatwo zainteresować czymż, ale rodzice nie powinni spełniać w ten sposób swoich ambicji. Wiadomo, że chcą, żeby było najmądrzejsze, najbardziej wytrenowane, miało same 5, a do tego mówiło w 10 językach, grało na 3 instrumentach itd itd. Bzdura…znam dzieciaki, które mają od 8-15 szkołę, od 16-21 zajęcia dodatkowe, do tego Mało przyjaciół, brak własnych zainteresowań, piątki w szkole, które i tak się na niewiele zdadzą, i brak przystosowania du życia w dzisiejszym społeczeństwie.
tu nie chodzi o wkuwanie nazw z atlasu. zeby powstalo madre dziecko, najpierw musza istniec madrzy rodzice.
25 marca 2009 at 11:51ja zapisze moje dziecko na nauke języków jak bedzie w przedszkolu uważam ze wtedy sie wiecej nauczy i w moim wiku bedzie juz super smigac, nie uwazam zeby to bylo zabieranie dziecku dziecinstwa kilka godzin zajec nie zaszkodzi, a po drugie takie zajecia dla najmlodszych sa w formie zabawy wiec jedno w drugim.
na pewno bedzie jezyk a co wiecej? jeszcze nie wiem25 marca 2009 at 13:12w zachodnich przedszkolach dzieci ucza sie jezykow obcych od przedszkola, a w podstawowce wprowadza im sie drugi jezyk.
nie wierze w „indywidualizm” jesli chodzi o nauke jezykow obcych. to jest akurat w dzisiejszych czasach koniecznosc i ja nie mam zamiaru czekac az sobie dziecko indywidualnie wybierze w wieku 13 lat powiedzmy czy chce sie uczyc jezyka czy nie.
bo to zwyczajnie odbieranie szans i podcinanie skrzydel.26 marca 2009 at 20:07Nie ukrywajmy- czasami rodzice podrzucają niczym kukułki dzieci na dodatkowe zajęcia, by móc się zająć swoimi sprawami. Dzieciak poza domem- oddech dla udręczonych staruszków.Ale dzieci na tym tez korzystają. Wydaje mi się, że nie ma co uogólniać- co dom, to obyczaj. Czy ktoż komuż odbiera dzieciństwo? Nie wiem. We wszystkim powinno się zachować umiar i zdrowy rozsadek. Jeżli dzieciak ma predyspozycje ruchowe- słać go na baseny, balety i inne takie tam. Ja jestem dzieckiem, które miało wiele predyspozycji, a nie zostało przez rodziców nigdzie zapisane (nawet do zuchów i harcerstwa mi nie pozwolono iżć). W wieku nastu lat narósł we mnie bunt i chciałam nadrobić wszystkie braki dzieciństwa. Ale już było późno i bardzo trudno. Duuużo trudniej, niż wyrożniętym dzieciom, które w dzieciństwie miały zapewniony dostęp do rzeczy, o których ja się zaczynałam dowiadywać.
- AutorOdp.