- AutorOdp.
- 12 marca 2009 at 12:00
przeczytalam wiele historii na tym forum ale tej nie znalazlam…
Zaczne od tego, ze w wieku 16 lat pozanalam mojego obecnego partnera ktory mial wtedy 20. Gdy sie poznalismy bylismy mlodzi, ja nie traktowalam go w ogole powanie ( mialam 16 lat !) on wrecz przeciwnie, bardzo mu zalezalo, choc nie mowil ze mnie kocha. Potem jednak przyszla milosc, ja sie w nim zakochalam, on we mnie, bylismy szczesliwi choc ja nadal bardzo mlodziutka nie potrafilam sie odnalezc w zwiazku, robilam glupie rzeczy ale mimio wsyztsko przetrwalismy to. Potem role sie odwrocily, to on poszedl do pracy, nie mial dla mnie czasu byl zezsresowany ciagle sie klocilismy, o wszystko. Jednak i to razem przetrwalismy, nie raz mowilismy juz ze to koniec, ale mimo wszystko nasza milosc zostala. Teraz mam 24 lata, on 28. Ja koncze studia, on juz pracuje. Jestesmy razem 8 lat i ja wiem ze juz niedlugoon mi sie oswiadczy. Wiem, ze moze to glupie, ale mam z tym problem. Kocham go ale jest to moj pierwszy chlopak, moja pierwsza milosc, to z nim pierwszy raz sie kochalam i oczywiscie nigdy go nie zdradzialm. Kiedy zaczynalismy byc razem zawsze myslalam ze nie bede z nim do konca zycia, ze przeciez ludzie maja po kilku parterow, nigdy nie slsyszlaam zeby ktos zwiazal sie na cale zycie z „pierwsza miloscia”. Mam metlik w glowie, z jednej strony bardzo go kocham, zalezy mi na nim, a z drugiej czuje ze jestesmy z innej bajki. Mam wrazenie ze to czas naucyzl nas rozumienia siebie, dogadywania sie, nie bylismy nigdy dopasowani. Nie wiem co zrobic kiedy on zapyta mnie czy zostane jego zona. Z jednej storny bardzo chce a zdrugie, czy pierwsza milosc to milosc na cale zycie?? Nie mialam innych partnerow, nie wiem czy z innym nie byloby mi lepiej…a on coraz czesciej mowi o naszym slubie…
12 marca 2009 at 13:40To,ze inni mają po kilku partnerów wcale nie oznacza,że to jakaż norma,do której trzeba się dostosować.Rozumiem,że zastanawiasz się 'co by było gdyby’,ale skoro jest wam razem dobrze,rozumiecie się i kochacie to wystarczający powód,żeby spędzić razem resztę życia. Nie szukaj problemów tam,gdzie ich nie ma 😉
12 marca 2009 at 14:20A ja znam przypadki, że pierwszy chłopak to już ten jedyny. I tylko pozazdrożcić, że Wam się tak udało. Ja zawsze chciałam by mój pierwszy chłopak,był w przyszłożci moim mężem,a ojcem moich dzieci i co ? i jestem już w trzecim poważnym związku. (Co prawda,dla mnie – w tym najważniejszym ).
Nie podejmuj głupich decyzji bo możesz czegoż żałować. Słabożcią Polaków jest to, że im się podoba to co jest w czyimż ogródku, nie we własnym, a szkoda, bo żwięcie jestem przekonana,że nie jedna kobieta zazdrożciła by Ci tej PIERWSZEJ i JEDYNEJ milożci.12 marca 2009 at 14:24Dokładnie. Jeżli jesteż w tym związku szczężliwa, to tylko pozazdrożcić, że tak Ci się trafiło!!!
czego żałujesz? Wielokrotnych rozczarowań? Zrywania? Poczucia pustki i rozgoryczenia po zakończonych, nieudanych związkach?
Popytaj koleżanki, to nie jest fajne.12 marca 2009 at 20:23macie racje, tylko czasem wydaje mi sie ze my nie ejstesmy dopasowani, ze kims innym lepiej bym sie dogadywala, to mnie meczy…
12 marca 2009 at 21:07Magdalenko123, tak spory czas przeżuwałem waszą historię aż ożmioletniej znajomożci – meine Guete! 🙄 Z jednaj strony – bardzo fajnie, taaaka zażyłożć od kołyski niemalże… ale z drugiej – czuję czające się w cichożci niebezpieczeństwa…
Spotkałem się w życiu z paroma przypadkami, gdy długotrwałe związki, zbyt długotrwałe w stanie niedoszłym – waliły się jak domki z kart… Chętnie bym tu nawet przytoczył pewną piosenkę takiego niemieckiego zespołu rockowego Silbermond – Kartenhaus, ale nie mam pod ręką, wybacz 🙁 Otóż wydaje mi się, że nie należy, tak jak gdzież powiedziała Parvati, przed ostateczną deklaracją 'bycia na stałe’ zbyt długo czekać – na pewno nie 8 lat… Moja kuzynka chodziła 6-7 i w końcu rozpłynęło się to, jak bańka mydlana… Ani ona, ani ja z boku nie wiemy dlaczego…
Słuchaj, Magdalenko, to najwyższy czas byżcie dokonali 'zawiązania’. Ja nie mówię koniecznie o żlubie – tu są wielkie przeciwnice takowych, hehe – ale o wyraźnych rozstrzygnięciach – podobno-małżeńskich… Fajnie, że to on chce tego żłubu, bo zazwyczaj, wiesz to my się przed tym bronimy 🙄
Jednak zanim powiesz Lubemu 'tak’ rozejrzyh sie jeszcze – może nie masz całkowitej płasczczyzny porównawczej? Zobacz innych facetów… byż nie żałowała po 10 latach, że oddałaż swą rękę komuż, kto jest tylko wyobrażeniem miłożci… Wybacz – nie wyrokuję, tylko przestrzegam!
Oprócz 'pasowania do siebie’ ważne jest też szaleństwo różnorodnożci, by nie powiedzieć odmiennożci… Weź sobie na to kilkanażcie tygodni, ale nie przeciągaj… Życzę szczężcia!
12 marca 2009 at 21:13[usunięto_link] wrote:
macie racje, tylko czasem wydaje mi sie ze my nie ejstesmy dopasowani, ze kims innym lepiej bym sie dogadywala, to mnie meczy…
dopasowanie zapewne wynika z braku spontanicznożci, to monotonia nas najbardziej zabija, więc zróbcie coż szalonego, poczucie się znowu ze sobą szczeżliwi ( przyznaję,że dawką takiej adrenaliny jest rozstanie, potem wraca sie ze skulonym ogonem ).
12 marca 2009 at 21:28[usunięto_link] wrote:
dopasowanie zapewne wynika z braku spontanicznożci, to monotonia nas najbardziej zabija, więc zróbcie coż szalonego, poczucie się znowu ze sobą szczeżliwi ( przyznaję,że dawką takiej adrenaliny jest rozstanie, potem wraca sie ze skulonym ogonem ).
Venus, bardzo dobra rada, zrób coż niekonwencjonalnego, Magdalenko, przecież Wy, kobiety macie do tego niezmierny talent! Odepchnij go lekko, tak, by się nie rozpłakał… 😉 Ciekaw jestem, jak się zachowa w stresie, że Cię traci… 🙁
12 marca 2009 at 21:31[usunięto_link] wrote:
[usunięto_link] wrote:
dopasowanie zapewne wynika z braku spontanicznożci, to monotonia nas najbardziej zabija, więc zróbcie coż szalonego, poczucie się znowu ze sobą szczeżliwi ( przyznaję,że dawką takiej adrenaliny jest rozstanie, potem wraca sie ze skulonym ogonem ).
Venus, bardzo dobra rada, zrób coż niekonwencjonalnego, Magdalenko, przecież Wy, kobiety macie do tego niezmierny talent! Odepchnij go lekko, tak, by się nie rozpłakał… 😉 Ciekaw jestem, jak się zachowa w stresie, że Cię traci… 🙁
Mi raczej o moich priorytetach przypomina to, kiedy zrobię coż źle i zranię mojego faceta. Wtedy wiem jak bardzo mi nanim zalezy i jak bardzo nie chce go krzywdzić.
12 marca 2009 at 21:46[usunięto_link] wrote:
Mi raczej o moich priorytetach przypomina to, kiedy zrobię coż źle i zranię mojego faceta. Wtedy wiem jak bardzo mi nanim zalezy i jak bardzo nie chce go krzywdzić.
Włażnie mi o to chodzi, Venus, żeby facet Magdalenki umiał ją zrozumieć i ponownie przyjąć…
Żeby to nie wyglądało na jedzenie 'mlecznej zupki z zacierkami’…12 marca 2009 at 21:54Nie mialam innych partnerow, nie wiem czy z innym nie byloby mi lepiej…a on coraz czesciej mowi o naszym slubie…
chyba każdy miał przynajmniej raz takie myżli.
skoro jesteż szczężliwa, to ciesz się z tego co masz! szkoda czasu na głupie myżli, bo jak spróbujesz stworzyć związek z innym, to takie same mysli mogą się pojawić , albo będziesz żałować utraty Twojego partnera.i po co?
a nad komunikacją można popracować, najlepsze co możesz zrobić, to przestać zagłuszać własnymi ambicjami to, co on tak na prawdę mówi i docenić to co masz. podejdź do niego 'na żwieżaka’, słuchaj i akceptuj!
13 marca 2009 at 17:43ja nie rozumiem po co rady zrywania z nim, odpychania go etc. Przecież nie jest on oschły wobec niej, nie kłócą się ani nic. Wręcz przeciwnie! Ona nie jest pewna czego chce.
Ja szczerze zazdroszczę Ci sytuacji, w której się znajdujesz. Masz faceta, który Cie kocha, który jest tym pierwszym i jedynym. ślub to dożc poważna decyzja, dlatego nie dziwię Ci się, że się obawiasz. Ale byliżcie razem do tej pory 8 lat – to bardzo dużo. Jest Ci z nim dobrze. A związek polega własnie na uczeniu się siebie. Nikt nie będzie idealnie dopasowany do drugiej osoby. Kompromisy, wzajemna akceptacja, przywiązanie, nauka siebie – to wszystko buduje dobry związek. Dlatego nawet się nie zastanawiaj, czy do siebie pasujecie, bo jeżli wszystko jest w porządku to znaczy, że już czas 🙂13 marca 2009 at 19:17gdyby wszystko było ok, to by nie pisała tego postu…
13 marca 2009 at 20:38czasem ludzie wymyżlają sobie problemy, których tak na prawdę nie ma.
13 marca 2009 at 21:13to trzeba im pomóc zmienić nastawienie ,a nie pchać przed ołtarz ;P
- AutorOdp.