- AutorOdp.
- 22 czerwca 2007 at 12:45
Ja nie umiem byc samotna i wcale nie przyzwyczajam się do samotnożci.Fakt,że jestem zdeklarowanym singlem wcale nie oznacza,że zamknęłam się w sobie.Po prostu korzystam z życia,ale nie angażuję się emocjonalnie,bo mam pewien uraz,który mnie blokuje. Jednak bez względu na wszysko nie skorzystałabym z pożredników,którzy wyszukiwaliby mi partnerów… 😕 Nie jestem zdesperowana,a jak chcę się z kimż spotkac,to po protu się umawiam.Nie jestem zwolenniczką szukania męża na siłę.Dla mnie to jest żmieszne.
7 lipca 2007 at 18:32@dewina wrote:
Do samotnosci nie wolo sie przyzwyczajac – czlowiek jest zwierzeciem stadnym.
przyznaję, że „ruszyło” mnie to zdanie…
wielu moich znajomych nie traktuje bycia samemu jako samotnożci i prawdę mówiąc takich singli jest w naszym społeczeństwie coraz więcej – czy oni przyzwyczaili się do samotnożci, czy człowiek przestaje być zwierzęciem stadnym?…jak myżlicie?
10 lipca 2007 at 06:29mysle ze to swieta prawda ze nie wolno sie przyzwyczajac do samotnoci bo pozniej sa problemy zeby byc w grupie lub tymbardziej w zwiazku i nie tak latwo to pozniej odkrecic.
10 lipca 2007 at 06:30aha no i wlasnie mysle ze to dotyczy coraz wiekszej ilosci mlodych osob, zaczyna byc modne bycie singlem i poswiecenie sie karjeze…niestety
10 lipca 2007 at 06:32no ja przez pol roku bylam samotna za 5dni wraca moj kochany a ja sie boje troche bo przez te pol roku troche tak jakby sie zamknelam w sobie bo przeciez nie moglam mu wszsytkiego powiedziec przez tel,mam nadzieje ze jak juz bedzie to wszystko powroci ta radosc i gadanie jak katarynka:):):):)
10 lipca 2007 at 07:33Włażnie, nie ,można się przyzwyczajać do samotnożci. Gorzej tylko jak ona przyzwyczai się do nas. A tragedią będzie jak nam sie spodoba że ona się do na przyzwyczaiła. 😉
10 lipca 2007 at 18:00myslalam tak soebie o tym i stwierdzilam ze samotnosc na dluzsza mete jest poprostu zla… ale od czasu do czasu jest jak zbawienie 😉
10 lipca 2007 at 18:16Zależy czy ta samotnożć ma podłoże(w przypadku mężczyzn trzeba przełożyć innymi słowy,ale..) :
1)”po prostu nie rzucę się w ramiona pierwszemu lepszemu-byle by był” czy
2)”chcę być sama-będę sama-i nikt mnie nie przekona”(po czym następuje całkowity bunt,trach drzwiami i zamknięcie się ewidentne)..
To raczej normalne,że człowiek skrzywdzony ma uraz do miłożci, ale to nie może być na zasadzie „wszyscy są bee i fujjj”-tak miłożć uszczężliwia, ale nie można nikogo (nawet siebie samego) w to „szczężcie” pchać na siłę!!26 września 2007 at 19:16nie wolno się przyzwyczajać,a le wycisnąć jak cytrynkę, skorzystać z płynących z niej dobrociejstw…i uciekać z tego stanu 😉
26 września 2007 at 22:45Ja czasem lubię pobyć samotna, ale jednak wracam za chwilę do mojego stadka:)
27 września 2007 at 09:43Ja wciąż powtarzam sobie, że nie mogę się przyzwyczajać do samotnożci ale jakoż mi to nie wychodzi. Zaczyna mnie denerwować koleżanka, która już tydzień u mnie mieszka. Wiem, że niedługo wyjedzie ale jakoż tak się przyzwyczaiłam do bycia samej w domu. Samej źle ale z kimż też nie dobrze. Bardzo lubię moja koleżankę i cieszę się, że mnie odwiedziła więc co jest nie tak? Przyzwyczajenie?
27 września 2007 at 10:23Ona burzy Twój ułożony porządek żwiata, myżlę, że dlatego.
- AutorOdp.