- AutorOdp.
- 19 lipca 2009 at 19:22
Czeżć,
w urlopowe wolne zrobiłam sobie podróż do czterech stoli Europy: Budapesztu, Bratysławy, Wiednia i Pragi. Chciałabym się podzielić wrażeniami 😉Dzień 1:
Wyjechaliżmy z Kielc, zatankowaliżmy auto w Nowym Sączu do pełna, zjedliżmy obiad w knajpce Rytro na trasie “ kosztował nas 48 zł (2x schabowy, zestaw surówek, frytki + kawa). Granicę przekroczyliżmy w Piwnicznej, tam też kupiliżmy piwko (jeden Kelt wychodzi za 2.68 zł). Po drodze mieliżmy zaplanowanych kilka zamków. Pierwszym z nich był położony w Strazky “ trzeba było się wysilić, żeby go zobaczyć jadąc. Jest to jeden z mniejszych zamków na Słowacji, może włażnie dlatego wrażenia na nas nie zrobił.Kolejnym punktem wycieczki był zamek w Spisskie Podhradie – miejscowożć zaniedbana, w większożci zamieszkana przez cyganów lub jakichż takich niezbyt przyjaźnie wyglądających typów, ale nie o tym miało być. Zamek “ wieeeeelki, widać go już z daleka. Po prostu cudo.
Później udaliżmy się do Levoczy do ichniejszej Częstochowy, czyli miejsca pielgrzymów Słowaków. Jest to przyjemne miasteczko, a widok na nie z góry – piękny. Ciekawostka – siostra zakonna bezproblemowo posługiwała się językiem polskim.
Stamtąd udaliżmy się do Markusovce, gdzie wzbudzaliżmy niejako sensację jeżdżąc po dziwnej drodze naszym pięknym samochodem (dziwna, bo miała kilometrowe dziury), ale opłacało się “ w centrum miasteczka stał całkiem ładny zamek, a na jego obrzeżach jakiż zaniedbały pałacyk – w tym samym stylu “ rokoko (o ile się nie mylę). śmiać nam się chciało, gdy jadąc minęliżmy po drodze stare Audi 80, które atrapę chłodnicy miało jak najnowszy model od tego producenta “ samochód nadawał się do programu Operacja tuning jak nic.
Udaliżmy się do Michalovce “ zamierzeniem naszym było przespanie się w restauracji Maja, aczkolwiek dostanie się tam graniczyło z cudem. Po drodze minęliżmy trzy czołgi “ dla miłożników Czterech pancernych i psa zrobienie sobie z nimi zdjęcia to całkiem fajna pamiątka. Ale wróćmy do sedna – po wielu trudach poszukiwania restauracji Maja stwierdziliżmy, że jedziemy dalej, bo inne hotele były strasznie drogie (jeden 4-gwiazdkowy – babeczka chciała 50 euro Slonecny dwor, gożciu z pensjonatu trochę dalej Hviezda 2-gwiazdkowy – 30 euro) i szukamy noclegu w ciemno po drodze do Tokaju. W końcu znaleźliżmy: Hotel Sport (coż jak akademik) – nocleg – 7 euro/osoba w Trebisov – pokoik bez łazienki, ale z umywalką. Za pokój z łazienką chcieli 10 euro, ale ograniczaliżmy koszty do minimum. Dostęp do prysznica był, ciepła woda też, także nie było źle.
p.s. jechaliżmy przez ciekawe miejscowożci o nazwie: Svinia i Jamnic 😉
p.s.2 – paliwo na Słowacji kosztuje 1.15 euro.Jeżeli zainteresowały Cię moje wspomnienia, to opis pozostałych szeżciu dni znajdziesz [usunięto_link] 🙂
23 lipca 2009 at 13:40Ciekawa podroż 🙂 fajnie opisane. szkoda, że ja chyba w tym roku nigdzie nie pojadę :(, a przy okazji pozdrawiam blogerkę! 😛
23 lipca 2009 at 16:33mimo wszystko postaraj sobie wziąć troszkę wolnego i odpocząć, bo to naprawdę fajnie robi 😀 choć później – przyznać muszę – do pracy się wracać nie chce 😉 (jak to Agnieszka przeczyta, to mnie przeżwięci… :p)
również pozdrawiam! 🙂23 lipca 2009 at 19:03🙂 spróbuję 🙂
- AutorOdp.