- AutorOdp.
- 14 grudnia 2007 at 17:24
Opowiedzcie o swojej pierwszej miłożci, zakochaniu, czy zauroczeniu. Różnie można to przecież nazwac, ale faktem jest ze taką „nastoletnią” miłożc bardzo miłe sie wspomina. A może ta pierwsza okazała sie ostatnią?
No wiec moja pierwsza miłosc to Grzesiek. Ja byłam w pierwszej gimnazjum, on w trzeciej. Nigdy nie zamieniliżmy zdania ze sobą, ale podkochiwaliżmy sie w sobie i wszyscy o tym wiedzieli. Wysyłaliżmy do siebie kartki z miłosnymi wyznaniami, ale nigdy nie podeszliżmy do siebie 🙂 teraz to mi się z tego żmiac chce, ale tak było. Taka fajna dziecinada. Teraz czasem się widzimy gdzież przypadkowo, np. na dyskotece czy knajpce(niedaleko mieszkamy od siebie) to tylko miło się do siebie użmiechamy. Oboje wiemy o co chodzi 😉
14 grudnia 2007 at 17:54To moją pierwszą miłożcią był Stanisław, ja miałam 14, on 17 lat. „Chodziliżmy ze sobą” 7,5 miesiąca. Spotykaliżmy się rozmawialiżmy, trzymaliżmy za ręce, czasem cmoknęliżmy na pożegnanie, on mi się „ożwiadczył” ja „przyjęłam ożwiadczyny” 🙂 Ale różowe okulary spały i zerwałam, a on nadal był we mnie zakochany. Do dziż ma do mnie sentyment, a dla mnie to tylko wspomnienie.
14 grudnia 2007 at 23:05Kiedy zobaczylam ten temat,to odrazu pomyslalam: cos dla mnie,ale duzo napisze. Jednak teraz widze,ze to nie takie proste,bowiem tych moich milosci bylo tyle,ze nawet nie pamietam,ktora pierwsza 🙄
Przypominam sobie,ze jako dziewczynka bylam na weselu u kuzynki. Tam byl chlopak,3 lata starszy odemnie. Zatanczylismy kilka razy i sie w nim zakochalam 😳 Nic oczywiscie z tego nie wyszlo 😉 ,poprostu wpatrywalam sie w jego zdiecie przez dluzszy okres,i o innym chlopcu nie chcialam slyszec.
15 grudnia 2007 at 07:30w przedszkolu. nie bylam, wtedy nastolatka-mkialam 5 lat.
15 grudnia 2007 at 14:23W przedszkolu też mi się jeden chłopczyk spodobał, ale nie nazwę tego od razu zakochaniem, może to była fascynacja. Natomiast poważniejsze zauroczenie było w 1 klasie podst.
Mądry, wysoki, niebieskooki blondynek, chodził ze mną na angielski. 🙂
Haha, jaka byłam dumna, że siedział ze mną i pożyczał ode mnie długopis. A wszystkim dziewczynom się podobał. To był ideał. :):):)
(6 lat byłam w nim zakochana, ale zmienił szkołę…i mi przeszło. :D)16 grudnia 2007 at 11:00Był Taki Jeden…
19 grudnia 2007 at 13:27Och, może miałam z szeżć lat, na pewno nie chodziłam jeszcze do szkoły. Miałam koleżankę piętro wyżej, do której chodziłam z moimi lalkami i ona miała fantastycznego brata. Zawsze chwilę chociaż ze mną rozmawiał, później ustaliliżmy, że się pobierzemy w przyszłożci, będziemy mieć dwójkę dzieci (chłopak miał się nazywać Hubert, dziewczynka nie pamiętam:D) i w ogóle to było strasznie słodkie, Nasze drogi się rozeszły, kiedy poszliżmy do różnych podstawówek, a ja byłam już „za duża”, żeby się bawić lalkami.
19 grudnia 2007 at 21:11pierwszy raz jak sie zakopchalam mialam jakies 17 lat a moj chlopak 29 lat- porazka latalam za nim z jezorem na wierzchu lohohoho ale byl przystojny i myslalam ze to ten a jak sie okazalo byla to najwieksza pomylka.. czasem w okresie buntu serce bardzo zle podpowiada
21 grudnia 2007 at 16:33Hmmm. Moja pierwsza „miłożć” to był mój cioteczny brat… Musiałam się nieźle kryć z uczuciami do Niego;) trwało to parę lat. Miałam w międzyczasie paru chłopaków, ale on zawsze był najjj 🙄
Teraz brat ma już żonę (wpadli, więc się ożenił), ale za dobrze to n nie wybrał…
Jesteżmy przyjaciółmi, dawno już mi przeszło. Teraz kocham tylko Mojego Ptysia:*
30 grudnia 2007 at 11:55Hm chyba zalezy co rozumiemy przez ,,pierwsza milosc”. Jesli bierzemy pod uwage dzieciece milostki, to moja pierwsza miloscia, byl 4 lata starszy chlopak z Koszalina, z ktorym bylam na koloniach gdy mialam 14 lat. Jesli bierzemy pod uwage intensywnosc uczuc, to tak naprawde zakochalam sie w liceum i to trwa do dzis:)
2 stycznia 2008 at 12:44no tak… pierwszego całusa w policzek dostałam w zerówce… a później koledzy żmiali się z chłopaka, że się zadaje z dziewczyną, i ze mną zerwał…
byłam zdruzgotana… 😉a później miałam 15 lat, on był niegrzecznym chłopcem (taki buntownik z wyboru 😉 ), chodziliżmy razem na koncerty, ogniska, grał mi na gitarze… a później pużcił mnie kantem z moją koleżanką… bo nie chciałam z nim pójżć do łóżka… niedługo poznalam następnego fajnego chłopaka, więc rozpacz nie trwała długo, a później nastepnego… i następnego…
uff… na szczężcie od ponad 5 lat mam spokój z tymi „następnymi”… 😉
5 stycznia 2008 at 14:41a moja pierwsza milosc trwa do dzis 🙂
5 stycznia 2008 at 21:39Moje pierwsze zauroczenie miało miejsce już w zerówce 🙂 potem poszło gładko-ciągle w kimż się podkochiwałam.Kiedy byłam starsza zaczęlam się nawet zastanawiać,czy to,że ciągle jestem zakochana i to bezwzajemnożci,nie jest najfajniejsze w tym całym zakochaniu 😉 ale teraz moje poglady uległy radykalnej zmanianie.I całe szczężcie 🙂
6 stycznia 2008 at 08:33moja pierwsza prawdziwa milos nadeszla w wieku 15 lat poznalam chlopaka z brukseli polaka a ze moja siostra mieszka w brukseli i jezdzilam tam na wakacje to sie z nim spotykalam, pisalisy ze soba na necie, pisalismy listy pozniej on byl u mnie na wakacje i to trwalo 1,5 roku ja poznalam kogos innego pozniej jak jezdzilam do siostry to sie spotykalismy az kiedy w 2006 roku pojechalam do siostry mieszkac i probowalismy to odnowic ale niestety co chwile byly rozstania i powroty az kiedys go widzialam jak szedl z kwiatkami do innej ;( ale dobrze ze sie tak stalo bo poznalam jarka 🙂
6 stycznia 2008 at 09:18Moja pierwsza taka szkolna miłożć to w podstawówce. pamiętam jak w I klasie siedzieliżmy razem w I ławce i trzymaliżmy sie za rękę, to była religia i ksiądz zwrócił nam uwagę…. ta wzajemna sympatia od piaskownicy trwała do VIII klasy. Oczywiżcie na balu razem tańczyliżmy. Później nasze drogi sie rozeszły.
Natomiast moja pierwsza miłożć… taka mocna, wspaniała, mocna, szczera…moja pierwsza miłożć kurcze, przystojniak, blondyn, straszy ode mnie, przyjeżdżał do mnie, dał się w sobie zakochać, nasze spotkania trwały przez ponad rok, aż pewnego pięknego letniego piątku przyjechał i powiedział że jutro tj. w sobotę bierze żlub ze swoją byłą dziewczyną (włażciwie obecną bo raczej oni nigdy się nie rozstali) bo spodziewają się dziecka.
Mój żwiat sie zawalił. Miałam chyba 15-16 lat. Całe wakacje płakałam, byłam załamana, zmienił się mój stosunek do facetów – bardzo. Nigdy facetowi nie zaufam.
Natomiast w moim sercu już na zawsze zagożcił ów blondyn o niebieskich oczach i bujnej fryzurze…
I powiem wam dziewczyny że z własnego dożwiadczenia wiem, że czas leczy rany – nawet te wielkie. Ale ten czas to nie chwilka, to są lata. I człowiek nie zapomina, po prostu wspomnienia już tak nie bolą. - AutorOdp.