- AutorOdp.
- 13 września 2007 at 14:00
Czerwona, po prostu miłożć się skończyła, nie przetrwała odległożci i czasu.
13 września 2007 at 16:25[usunięto_link] wrote:
Czerwona, po prostu miłożć się skończyła, nie przetrwała odległożci i czasu.
Hm szkoda ale takie zycie heh.
13 września 2007 at 21:44związek bez kłótni – zbyt słodko. każdy jest inny i różnice zdań zawsze się zdarzają. bez kłótni od czasu do czasu się nie obejdzie. kłótnia oczyszcza atmosferę. a jak miło jest się potem godzić 😉
13 września 2007 at 21:55Niestety, nawet najpiękniejsze uczucie może się skończyć.
14 września 2007 at 23:12To prawda. Nasza miłożć wygasła, a inni tego nie rozumieją, mówią, że może jeszcze kiedyż ze sobą będziemy, ale ja już nie chce, bo go nie kocham. Czy nie można mieć za sobą fajnego związku i miłych wspomnień? Zawsze trzeba się rozstawać w kłótni, czy przez np. zdradę itp.?
15 września 2007 at 08:26Włażnie takie przyjacielskie spotkania sa najpiękniejsze, bo żwiadczą o tym, że partnerzy się wciąż szanują.
15 września 2007 at 15:16Bez kłótni? Dziwnie to dla mnie brzmi. Normalni ludzie sie kłócą. To normalne, że we wszystkim się nie zgadzamy. Sprzeczek nie ma tylko w rodzinie Lubiczów 😀
15 września 2007 at 17:50Trzeba rozróżnić sprzeczki i kłótnie. Bez sprzeczek nie można żyć, bez kłótni tak.
15 września 2007 at 17:59Ja jestem dożć konfliktową osobą i zdarzają się kłótnie, a raczej odmienne zdania na wieeele tematów. Ale nie ma żadnych krzyków czy czegoż takiego, normalna, kulturalna wymiana zdań.
Jednak wolę sobie wszystko wyjażnić i powiedzieć, co mi leży na sercu. 😆31 października 2007 at 11:04Podniesiony ton głosu, przynajmniej do tej pory bez krzyków się obywało. Być może dlatego, że Mój ma bezkonfliktowy charakter i woli porozmawiać niż zaczynać, do niczego nie prowadzącą, kłótnię.
Związek bez wymiany zdań? Bez kłótni? Nie wyobrażam sobie.
2 listopada 2007 at 13:04a ja się nie lubię kłocić. większożć par może i lubi się potem godzić, ale dla mnie to żadna przyjemnożć. krzywdę i złożć noszę w sobie zbyt długo, dłużej niż „ustawa przewiduje”. po klótni nie potrafię zapomnieć, przeprosić się wzajemnie, przytulić, odpużcić. itd. jestem rozbita psychicznie i sama się nakręcam do złożci, bo coż jest nie tak jak być powinno, nie po mojej myżli. a wtedy nawet jego „przepraszam” na nic się nie zda, choćbym to ja wczeżniej zawiniła, a on na kolanach przepraszał za niewinnożć. okropna jestem. na szczężcie spokojnie omawiając sprawę, jestem jak aniołek. szybko potrafię dojżc do porozumienia, byle bez klótni i krzyków. i na szczężcie tak obecnie jest. nie kłócę się z moim kochaniem, i niech sobie ludzie mówią co chcą, ale bez klótni można być na prawdę szczężliwym.
2 listopada 2007 at 14:11zalezy co to znaczy klotnia.
jesli sa to agresywne przepychanki slowne, wulgarne odzywki, wyciaganie brudow i robienie wszystkiego, zeby sobie nawsajem dosrac…to w moim zwiazku czegos takiego nie ma.
jesli chodzi o nieporozumienia czy roznice zdan…owszem zdarza sie.
aaaa i nie licze sytuacji, kiedy ja sie wydzieram, bo wszystko mnie wkurza. moj facet wie, ze taka juz mam nature i zupelnie to olewa:)
2 listopada 2007 at 20:18To ja czasem mam napady złożci i mój facet mnie zlewa wtedy, więc do niczego złego nie dochodzi. Jak się kłócimy to generalnie staram się trzymać fason.
3 listopada 2007 at 07:23„Trzymać fason” – doskonała zasada 8)
W moim związku zawsze staramy się jej przestrzegać, więc nie ma mowy o krzykach, wrzucaniu sobie, ględzeniu, wulgaryzmach itp. Nie zawsze się zgadzamy, ale naszą Zauberformel jest rozmowa i w to zupełnie normalnej tonacji głosu. Ktos pomyżli, że tak się nie da gdy w grę wchodzą emocje i inne tego typu dopalacze emisji dźwiękowej, ale wystarczy chcieć.
Pozdrawiam 😉
- AutorOdp.