[dlugie] Kryzys w małżeństwie

  • Autor
    Odp.
  • howtobealone
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 3
    • Początkujący

    Może Wy, kobiety, mi pomożecie…. przepraszam, że się rozczulam.

    W drugim dniu polfinalow Euro 2008 jeszcze przed samym meczem, zjedlismy z zona
    wspolnie obiad, potem polozylismy sie, wlaczylem film na dvd i oboje zasnelismy
    w objeciach, jak takie niedzwiadki 😉 Na godzine przed meczem zadzwonil do mnie
    nasz wspolny znajomy, proponujac kolacje w kanjpce nieopodal naszego miasta przy
    telebimie (wiadomo, fajny klimat itd). Zona powiedziala, ze zle sie czuje, zebym
    sam jechal (nie miala zupelnie nic przeciwko). Pojechalem, zjadlem kolacyjke,
    w przerwie meczu postanowilismy z kumplem opuscic lokal i wrocilem do domu.
    Aha, w trakcie kolacji wypilem jedno piwo. Dlaczego o tym pisze? Bo jak wrocilem
    do domu, to juz u progu, chcac usciskac zone na przywitanie (sprzatala akurat),
    zostalem delikatnie mowiac olany, byla jakas taka wzburzona, nie wiadomo z jakiego
    powodu. Ok, nie chcialem sie narzucac, zapytalem „cos sie stalo?” , a ona „nic”
    i dalej sprzatala. W salonie byl wlaczony telewizor, lecial jakis film na TVP1,
    wiec przelaczylem kanal na mecz, zeby dokonczyc ogladanie (zona zreszta tez zawsze
    lubila ogladac mecze, nawet bardziej niz ja). Nagle zona krzyczy z kuchni
    „zostaw, przelacz na film, ogladam” , a ja do niej „jak to ogladasz, sprzatasz,
    poza tym jest polfinal, dlaczego nie moge przelaczyc” – „bo ogladam” (dala do
    zrozumienia, ze fakt nie bycia jej w pokoju nie zmienia tego, ze i tak oglada,
    bo slyszy co tam sie dzieje, a jak skonczy sprzatac, to wroci do czynnego
    ogladania). Wkurzylem sie nie ukrywam, ale zadnych przeklenstw, zadnego
    unoszenia sie, powiedzialem tylko cos w rodzaju „OK, w porzadku!” i poszedlem
    do pokoju, w ktorym mamy komputer, aby sobie pobuszowac w sieci.

    Po jakichs 35 minutach zona wchodzi do pokoju i mowi do mnie „juz mozesz ogladac
    mecz” (na 10 minut przed jego koncem!) – sie wkurwilem i powiedzialem tym razem
    z taka bojowa mina (ale bez krzyku!) ” S P A D A J ” i wrocilem wzrokiem do
    ekranu monitora, totalnie ja olewajac. Zamknela drzwi od pokoju.

    Okolo polnocy wrocilem do sypialni, zona juz spala. Nie mialem nawet zamiaru
    ja objac (a zawsze to robie, ona rowniez), bo nadal bylem na nia wkurzony.

    Rano standard, sniadanko, nie odwzywamy sie do siebie, ona do pracy, ja do
    pracy. Po powrocie z pracy zastalem zone w sypialni, odpoczywajaca (drzemala).
    Polozylem sie obok niej, objalem ja.. obudzila sie (albo udawala, ze spi hehe)
    i „zostaw mnie” – OBRAZONA. Nie dalem za wygrana i ja znowu objalem, tym razem
    juz nie odrzucila mnie, ale byla obojetna, lezelismy tak chwile… po kilku
    minutach oznajmila mi, ze za dwa dni nie jedzie ze mna nad morze tak jak
    ustalilismy z moimi rodzicami (mielismy jechac wspolnie) jakis miesiac
    wczesniej! Mowie sobie: „focha stroi”, czeka az ja przeprosze? Nigdy mnie
    nie przepraszala odkad jestesmy malzenstwem, nigdy. Ja juz kilka razy, o
    blachostki glownie. Wieczorem zadzwonil moj ojciec z pytaniem, o ktorej
    za te dwa dni chcemy jechac z nimi… no i ja powiedzialem przy zonie
    „Ola nie chce jechac, wiec raczej nie pojedziemy z Wami”. Przyznaje, ze
    powiedzialem to liczac, ze zmieni zdanie jeszcze do dnia wyjazdu, ale
    juz nie zmienila, nie zaprzeczyla tez, jak przekazywalem te informacje
    ojcu, jak i nastepnego dnia, gdy moja matka odwiedzila nas na chwile i
    zapytala „Ola, czemu nie chcesz jechac?” – do matki jakos tak tez dziwnie
    odpowiedziala (jakby na nia tez byla obrazona).

    Nadmienie, ze zaczynal sie w dniu wyjazdu nad morze moj dwutygodniowy
    urlop. Zona wziela tydzien i wlasnie tego pierwszego tygodnia mielismy
    zaplanowany ten pierwszy wyjazd, potem jeszcze drugi do Kalisza do
    znajomych.

    Ok, w piatek rodzice pojechali nad morze, ja zostalem sam w domu (fajnie
    rozpoczalem urlop, nie ?), a zona pojechala sobie do swojej mamy (do mojej
    tesciowej). Dwa dni pozniej (niedziela) dowiedzialem sie, ze zona chce jechac po
    swojego chrzesniaka, bo mu to kiedys obiecala, ze jak bedzie miec wakacje,
    to zaprosi go na kilka dni. Niedawno przerabialismy ten temat na spokojnie,
    gdy pytala sie mnie o to. Odpowiedzialem, ze jak najbardziej, nawet zazartowalem
    ze w koncu bede mial z kim pograc na Playstation.. ale prosilem, aby te
    jego wizyte odlozyc troche w czasie, tak na sierpien, bo obecnie mamy
    urlop, potem mam troche wiecej pracy zawodowej, a sierpien wydaje sie byc
    w sam raz.
    No i zona pojechala od matki po chrzesniaka, a w drodze powrotnej zadzwonila do mnie z pytaniem,
    czy moze wjechac do mnie z chrzesniakiem, zebym go poznal (nigdy nie mialem jeszcze
    okazji sie z nim zaznajomic hehe, bo z zona po slubie jestesmy 2 lata, a
    znamy sie 3). Domyslilem sie, ze: liczy na to, ze sie zgodze (nagle
    przeszla jej zlosc z dnia poprzedniego) i zostana juz tutaj u nas, albo
    pojedzie dalej do mamy z chrzesniakiem, bo przeciez nie ustalalismy, ze
    akurat TERAZ ma do nas przyjechac, w nasz urlop!
    Aha, bardzo wazne: TO BYL DZIEN MOICH URODZIN, dlatego zadzwonila, bo
    chciala tez przy okazji chociaz na chwile „odbebnic” wizyte z okazji
    urodzin.. przywiozla prezent, ale zyczen nie zlozyla.

    Przyjechali wiec, pobyli z dwie godziny z tesciowa, pogadalismy sobie, zrobilem
    im obiad i niby ok (chociaz nie ukrywam, ze nie bylem nastawiony do zony jakos
    przyjaznie, po prostu udawalem przy chrzesniaku i tesciowej, ze jest wszystko
    ok). Zona nawet zazartowala, ze „tak sobie milo rozmawiacie [ja z jej chrzesniakiem]
    ze moglbys go zaprosic na dluzej, a nie tylko 2h”… usmiechnalem sie, bo wiedzialem
    do czego pije. Pojechali do tesciowej a ja znowu sam. Jeszcze na odchodne, zona
    powiedziala mi, ze nie wie dokladnie o ktorej dzisiaj wroci, a ja na to
    ze moze bysmy sie wybrali na spacer, moze cos zjesc na kolacje nad jezioro,
    no ale zalezy to od tego, o ktorej ona bedzie. Nie miala nic przeciwko (liczylem,
    ze dzisiejszego wieczora pogadamy, wyjasnimy sobie to i owo i bedzie ok).

    Wieczorem otrzymuje telefon od zony: „sluchaj, wiesz co jestem zmeczona, juz
    dzisiaj nie dam rady przyjechac i odwiezc chrzesniaka, wiec bede jutro, albo
    moze za dwa dni, bo jutro sobie jeszcze gdzies pojedziemy”. Nie ukrywam, ze
    sie wkurzylem i powiedzialem stanowczym glosem „wiesz co, to lepiej juz
    w ogole nie przyjezdzaj, ok?!!!” i sie rozlaczylem.

    Nastepnego dnia wieczorem (moj czwarty dzien urlopu spedzony w samotnosci)
    probowalem sie do niej dodzwonic, ale nie odbierala.Wyslalem sms-a po
    30 minutach okolo „czemu nie odbierasz?” a ona w mig odpisala (wiec miala
    zasieg itd) „bo nie chce z Toba gadac”.

    Przez kolejne dni urlopu mijalismy sie, ja sobie jezdzilem sam rowerem, nad
    wode, do lasu, on zrezygnowala z urlopu do konca i w srode poszla do pracy.
    Zblizal sie powoli kolejny termin wyjazdu, ktory planowalismy juz z 3
    miesiace wczesniej, tym razem do Kalisza do znajomych.
    Na dwa dni przed tym terminem, probowalem jakos zaczac rozmowe, nie od przeprosin
    (bo nadal nie czulem sie niczemu winny, zeby ona miala powod do odstawiania..
    takich cyrkow, jakbym nie wiem: pobil ja, zwyzywal, upil sie i zrobil
    awanture etc.)… zapytalem sie „i jak z wyjazdem do Kalisza, bedziesz chciala
    ze mna jechac ? „
    Mialem cicha nadzieje, ze tak, ze pojedziemy, bo czesto na takich wyjazdach,
    juz w drodze, jesli obu stronom zalezy, to mozna sie pogodzic bardzo szybko.
    Powiedizala ze nie i ze nie da mi tez samochodu, bo jest on w zlym stanie
    i samego mnie nie puscic. Poza tym ze samochod nie jest jej tak naprawde,
    tylko jej rodzicow (dali jej, czy „pozyczyli”, jak to by tam nie nazwac, ale
    ona caly czas nim jezdzila i jezdzi). Nadmienie tylko, ze zdarzaly sie juz
    przypadki, ze sama mnie bez problemu puszczala nawet 100-200 km , chociaz
    samochod byl w takim samym stanie, jak teraz.
    Wkurzylem sie, nie bede ukrywac, ale nie robilem zadnych awantur, poszedlem
    do siebie do pokoju. Zadzwonilem do znajomych, przeprosilem ich ze nie wypali,
    nie chcialem sie tlumaczyc, ale nagle nie wytrzymalem, bo to moi dobrzy
    znajomi, wiedzialem ze sie przygotowuja do ugoszczenia nas itd.. no i
    powiedzieli, ze rozumieja i ze bedzie okazja moze kiedy indziej
    (pewnie dopiero za rok, jak wezme kolejny urlop i zgram to z urlopem zony 🙁 )

    W tym momencie juz kompletnie nie rozumialem,jak ona moze sie tak
    zachowywac, zeby z powodu okazania mojego wkurzenia i slow „spadaj” wystosowanych
    w jej kierunku, robic takie akcje z „nie jade z Toba”, jesli to byl
    wyjazd wspolnie zaplanowany, nie jakis tam spontaniczny wypad do wesolego
    miasteczka.

    Teraz najlepsze: wieczorem, ktory mial poprzedzac wyjazd do Kalisza, zona
    sie spakowala i pojechala do swojej siostry i jej „przyszlego” szwagra
    (nie lubimy sie za bardzo, ale o tym na koncu). Pojechala oczywiscie
    na noc a potem pojechali wspolnie razem do swoich rodzicow, czyli do
    mojej tesciowej na weekend. Kolejne 3 dni bylem sam.
    Nie odzywamy sie do siebie, nikt nikomu nie wchodzi w parade, oprocz tych
    jej dziwnych akcji, jakby chciala mnie psychicznie wykonczyc.
    Dlaczego psychicznie? Dodam , ze ona wie, ze nie lubimy sie z jej siostra
    i jej chlopakiem, tymbardziej chce mnie dobic, ze im poswieca czas, razem
    sie bawia, a ja jestem zupelnie niepotrzebny.

    Przepraszam, ze tak sie rozpisalem, ale pisze to tez dla siebie, aby moc
    moze kiedys to odtworzyc, bo pamiec bywa zawodna, a dzisiaj mam zamiar
    wieczorem sobie troche winka popic, moze latwiej to wszystko strawie i jakos
    sobie sam usprawiedliwie (nigdy nie pilem, ale dzisiaj sie upije).

    Na koniec juz: przed slubem jakos sie dogadywalem z jej siostra i szwagrem,
    chociaz czulem, ze nie bedziemy za soba przepadac, bo jak bylem w ich
    towarzystwie, zawsze czulem sie jakis taki na uboczu. Moj humor do nich
    nie trafial (zona tylko czasem sie usmiechala), zmieniali temat po moich
    jakichs wywodac, nigdy nie pytali co u mnie, nasz dialog byl tylko wowczas,
    gdy ja zagadywalem. Po kilku takich wspolnych rozmowach nie ukrywam, ze juz
    odechcialo mi sie do nich jezdzic i ich widziec u siebie w domu.
    Zonie to kiedys powiedzialem, ona niby mi przytaknela, mowiac „ze oboje
    macie wine”, czyli: ze ja jestem winny , ale oni rowniez (fajnie, ze to
    podkreslila). No wiec potem mialem jej za zle, ze nie jest wobec mnie
    lojalna, bo jak slyszala, ze niechetnie do nich jezdze, to potem pytala
    tylko „czy chce z nia jechac” , mowilem „nie, dzieki” i sama jechala,
    czesto z nimi imprezujac. Wiec juz przez jej rodzine tez bylem odbierany jako
    czlowiek, ktory sie nie potrafi dostosowac. A ja mam charakter jaki mam.
    Zreszta zonie tez przypominalem, ze nie lubi chodzic do mojego wujostwa,
    kuzynostwa, chociaz oni wrecz zarzucaja ja pytaniami, ktos z zewnatrz
    stwierdzilby, ze naprawde jest super atmosfera. Ale ona zawsze w drodze
    powrotnej mowila „ze przeraza ja styl ich mieszkania, ze za duzo kasy
    maja a nie potrafia sobie urzadzic mieszkania”.
    Obawiam sie, ze teraz sobie pomyslicie, ze mam zone jakas dziwaczke. Nie!
    Nadal twierdze, ze jest (byla?) bardzo ciepla, wrazliwa, lubiana przez
    praktycznie kazdego, kogo napotka.
    Aha, a ta jej siostra to mnie kilka razy potrafila wkurzyc (chociaz nie dawalem
    tego poznac po sobie) bo przy mnie potrafila gadac o bylych mojej zony, w tym
    o ostatnim jej chlopaku, z ktorym byla 5 lat i byli zareczeni i czesto gadala,
    ze „za takim kolesiem ona teskni” – doskonale wyczuwalem te aluzje, podteksty.

    Zona pochodzi z prostej rodziny, obronila sie, bo napisalem jej prace mgr
    (taka prawda, ale nie wypominam jej tego – tzn raz wypomnialem podczas klotni).
    Pomimo tego z jej rodzicami staram sie dogadywac, z jej ojcem naprawde nie mamy problemow pogadac nawet
    o byle czym. Ja z kolei mam mgr inz po ciezkich studiach dziennych, hobbystycznie
    maluje (w te dni, kiedy bylem sam, wlasnie skonczylem jednen szkic dla znajomej),
    czasem sie zastanawialem, czy to moze przez to jest tak, ze ona sie czuje
    zajebiscie w toarzystwie swojej siostry i przyszlego szwagra (czesto mowi
    o nim „niezle ciacho” – fakt, zazdrosny jestem o to i wie o tym hehe), zalezy
    jej zeby byli razem, moze dlatego wlasnie mniej interesuje ja, jak jest u nas,
    najwazniejsze zeby jej przyszly szwagier czul, ze jest w jednej paczce z nia
    i jej siostra a ten „mezus” to taki dziwak i „wybaczcie mi za to, moze
    popelnilam blad, ze po roku znajomosci sie pobralismy?”…..

    Co byscie zrobili na moim miejscu? Nadal nie dawac za wygrana, probowac rozmawiac
    chociaz pewnie skonczy sie na tym, ze ja bede musial przyznac sie do tego,
    ze to wszystko przeze mnie i ze ona ewentualnie jest mi w stanie wybaczyc.

    Aha, za 3 miesiace mamy zaplanowany wyjazd do cieplych krajow. Juz mam w glowie
    mysli, zeby jej powiedziec ze nie jedziemy… niech da pol zaliczki…
    Co robic?

    Twister
    Participant
    • Tematów: 3
    • Odp.: 206
    • Zapaleniec

    Wina lezy i po Twojej stronie i po stronie zony. Niepotrzebnie odzywales sie ” spadaj ” itp. Ladnie ze umiesz wsadzic meska dume i honor w kieszen bo inaczej zostalbys sam ze swoja reka.

    Probowales rozmawiac, nie wyszlo. OK. Jestes za malo stanowczy, zdecydowany i pewny siebie. Moglbys olewac zone itp ale gdybys byl jej chlopakiem a nie mezem. Dobrze ze nie macie jeszcze dzieci ( jak przypuszczam ? ) bo inaczej sprawa moglaby sie skomplikowac jeszcze bardziej. Jestescie malzenstwem, badz za to odpowiedzialny.

    Nie unos sie na razie honorem i duma. Napisz jej ” Nie podoba mi sie to co sie ostatnio miedzy Nami dzieje. Wroc do domu, porozmawiajmy zeby wszystko bylo ok i zebysmy znowu mogli zasypiac spokojnie, przytuleni do siebie cieszac sie tym wspanialym cieplem. Buzka kochanie ”. Nic wiecej jej nie pisz. Napisz jej to. Badz mily, nie pisz jakichs bzdur. Nie reaguj emocjonalnie, badz opanowany, wszystko na spokojnie, na luzie i lekko.

    Co do pracy magisterskiej. Ladnie z Twojej strony ze jej to napisales. Kiedy nastepnym razem bedziesz chcial jej to wypomniec, a nawet nie powiedz jej ” Wiesz .. co do tej pracy magisterskiej ktora Ci napisalem … mysle ze sama lepiej bys ja napisala 😉 ”. Mow to z usmiechem. Teraz … wychodz ze znajomymi, z kolegami, z kolezankami. Baw sie dobrze. Nie top sie w samotnosci, monotonii i melancholii. Wychodz do ludzi, do swiata i ciesz sie zyciem. Carpe diem.

    Zrob to co Ci napisalem. NIe wracaj do przeszlosc, do tego czy i jak sie zachowywala. Zachowuj sie tak jakby tego nie bylo. Po prostu. Musisz zachowywac sie spokojnie, reagowac na wszystko tak jakbys wiedzial ze to sprawa oczywista. Ludzie umieraja – ok. Ludzie sie rozwodza – ok. Seks w pracy – ok. Wszystko – ok. Przyjmuj to tak jakbys sie wszystkiego takiego spodziewal i zdawal sobie sprawe z tego ze takie rzeczy sie po prostu dzieja. Wyjatkiem jest to kiedy Tobie, albo komus bliskiemu Twojemu sercu grozi smierc. Nie inaczej.

    Daj znac jak Ci poszlo i glowa do gory. Pozdrawiam.

    howtobealone
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 3
    • Początkujący

    Co do tego smsa zakończonego „Bużka kochanie”, obawiam się, że ok – przyniosłoby skutek taki , że o ile nie wzgardziłaby nim, to oczekiwałaby abym przyznał się do winy. A ten mój zmarnowany urlop? Nie powinna odczuć chociażby (nie mówię: PONIEśĆ) konsekwencji, że tak spieprzyła czas wolny nam ?

    Smsa napisać mogę, nawet mogę po nią jechać i pażć na kolana, ale jak napisze, że chcę to wszystko wyjasnić, to skończy się tym, że powie, że wymaga szacunku i przy każdej następnej takiej awanturze (mam chyba prawo do nerwów, nawet do zaklnięcia, co nie ?) będzie wiedziała, że i tak zaraz do niej polecę na kolanach….

    Twister
    Participant
    • Tematów: 3
    • Odp.: 206
    • Zapaleniec

    Jasne. Napisz smsa, nie jedz po nia. Nie lataj za nia. Badz facetem. Napisz jej smsa, w d**** miej to co Ci odpisze. Moze CI odpisac ” ok kocham Cie ”. A moze Ci odpisac ” jestes pedalem, nienawidze Cie ”. Reaguj tak samo na te wiadmosci. Nie robia od teraz na Tobie wrazenia jej fochy ani nic takiego. Zachowuj spokoj, nie reaguj emocjonalnie, podchodz do wszystkiego na luzie. Zrob to co mowilem a co pozniej to zobaczymy.

    Zemsta jest zalosna. Badz lepszy od niej i od innych. Po pewnym czasie sama bedzie zla na siebie ze tak to wszystko zepsula. Uwierz mi 😉

    howtobealone
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 3
    • Początkujący

    A w jakiej sytuacji na moim miejscu dałbyż sobie totalny luz? Obraz, który polecasz mi to taki, że ja jestem tym, który wyciąga rękę, który zaprasza ją do rozmowy (gorzej, co podczas takiej rozmowy mówić).

    A to, że ona sobie jedzie do siostry (się domyżliłem, nie mówiła mi, ale na 100% jestem pewien, że do niej jechała), i nie mówi mi o tym, zbliża się północ a jej nie ma w domu (no bo zostaje u siostry na noc), to z jej strony jest ok ?

    Wiem, możesz mieć wrażenie że chcę abyż napisał, to co chcę zobaczyć… wybacz moje emocje, jestem już po dwóch kieliszkach wina i chciałbym krzyknąć na całe miasto, że mam w d**** tę kobietę, że to nie jest moja żona, coraz gorzej kuźwa….. a miało być tak pięknie. Teraz przy każdej takie j sytuacji będzie spieprzać albo do siostry, albo do matki, wie, że ja tak na spontana nigdzie nie ucieknę, więc nie będzie wiedzieć jak człowiek w takim momencie się czuje.

    kolo1929
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 99
    • Zapaleniec

    Az po 2 kieliszkach?? Po 3 butelkach poczujesz sie lepiej, gwarantuje. Jak dzieci noramlnie, jestesie gorsi ode mnie :p ja bym sie spotkal i porozmwaial, niech kazde z Was samo powie co zrobilo zle. Ale niech zacznie zona. Bylem w troche podobnej sytuacji i to zawsze koniec koncow ja sie przyznawalem, ale juz tak nigdy nie bedzie. Jak masz swoje zdanie to je miej i nie ulegaj bo zawsze bedziesz tak robil. Niech wie na co sobie moze pozwolic a na co nie do licha. I tez mam 2 ostatnie urlopy na maxa zmarnowane ale w tym roku pojade tam gdzie chce chocby sam. Na twoim miejscu pojechalbym tam gdzie lubisz najbardziej bez zony lub z nia. Odpocznij.

Musisz się zalogować by napisać odp. w temacie: " [dlugie] Kryzys w małżeństwie"

Przewiń na górę