- AutorOdp.
- 8 grudnia 2008 at 19:46
wiem że tradycyjnie to karp. Ale co jak nikt w rodzinie go nie lubi? w zeszłym roku był smażony losoż. teraz zastanawiam sie nad mintajem. Ale może macie jakież inne pomysły. Co jest u Was? i jak przyrządzone?
8 grudnia 2008 at 21:44U mnie co roku są pstrągi.Karpi sie u mnie nie jada,bo rodzice nie lubią(odkąd istnieję,w domu jest pstrąg,więc nawet nie wiem jak karp smakuje 😆 ).Pstrągi lubię,są smakowe 😉
9 grudnia 2008 at 13:17Ja nie jem w ogóle ryb, także i 24 grudnia żadna z nich nie znajduje się na moim talerzu.
Za to moja rodzina i znajomi mają inne zdanie, na szczężcie nie muszę już oglądać karpia w wannie, bo męczenia zwierząt bym nie zniosła i po prostu bym go uwolniła. Szczężliwie najbliżsi rozumieją i zgodzili mi się tego oszczędzić. 😉
9 grudnia 2008 at 19:05oj…ja tez nie wyobrażam sobie karpia w wannie:( chyba jednak zdecyduje się na mintaja. Widziałam dziż w sklepie filety z mintaja Frosty i chyba tak włąsnie zostanie:)
10 grudnia 2008 at 10:03No ja kiedys mialam karpia w takiej wannie. Niestety pojawil sie problem – kto go zabije bo maz jakos sie nie kwapil a o mnie nie bylo mowy. Koniec koncow wrzucil go do rzeki zwalajac na mnie, ze to ja źle kupiłam :). W tym roku nie będzie żadnych kłótni i filet ze sklepu! 🙂
10 grudnia 2008 at 13:27u mnie od kilku lat tradycyjnie pstrąg na wigilie 🙂 za karpiem nie przepadamy.
10 grudnia 2008 at 19:03no własnie…nie wyobrażam sobie karpia i tego że ktoż musiałby zakończyć jego żywot. Dlatego zdecydowanie filety. Tym bardziej że teraz te do kupienia mrożone sa naprawdę ładne. już zdecydowłam że to będzie mintaj.
11 grudnia 2008 at 16:15Widze, ze Kolezanka wybrala fileciki podobnie jak ja. Nie zastanawialam sie jeszcze nad ryba. Pisalas o mintaju. Myslisz, ze te rybe dostane w zwyklym sklepie, bo mintaj wydaje sie nieco egzotyczny ( przynajmniej dla mnie ). Probowalas moze juz go?
11 grudnia 2008 at 19:09mintaja dostaniesz spokojnie. Widziałam np. Frosty. Wiem, że jest smaczny a z filecikami…wiesz ładna, czysta rybka przy której nie trzeba juz się gimnastykować z obieraniem 😀
12 grudnia 2008 at 12:48No skoro Droga Emi polecasz mintajka Frosty to lecę ją spróbować ( wolę mieć pewnożć, że nic nie sknocę w Wigilie i wczesniej wyprobować:) Pozdrawiam i nieomieszkam napisac jaka byla 🙂
12 grudnia 2008 at 17:48no spróbuj:) i daj znać jak Ci smakowało. Jeżli chodzi o produkty Frosty to jakoż mam do nich zaufanie.
13 grudnia 2008 at 09:10u nas karp tradycyjnie, do tego żledzie we wszelkich odsłonach i co kto znajdzie rybnego i dotaszczy na stół 🙂
ja tam ogólnie za rybami nie przepadam, więc tylko próbuję zgodnie z obyczajem15 grudnia 2008 at 08:29u mnie w domu zawsze jest sledz. zadnych innych wynalazkow. karpia tez nie ma, bo nikt nie lubi.
na polskie stoly wdziera sie wietnamska panga, ktorej smaku ja osobiscie nie znosze. moj kot tez nia gardzi (woli morszczuka hihi). nie chce was straszyc, ale cos wam przytocze. z dzisiejszego wprost:„Gdy pangi płyną z delty Mekongu w górę rzeki do Kam-bodży, Laosu i Chin, by złożyć ikrę, trafiają w sieci wietnam-skich hodowców, którzy zapędzają je do klatek. Aby zmusić ryby do rozmnażania się w niewoli, robi im się zastrzyki z go-nadotropiną kosmówkową (hormon uzyskiwany m.in. z moczu ciężarnych kobiet) “ tak twierdzą przedstawiciele Federacji Eu-ropejskich Producentów Akwakultury (FEAP), którzy przeprowa-dzili w Wietnamie żledztwo w tej sprawie.”
„W ciepłej wodzie Mekongu już po 6 miesiącach narybek osiąga wagę 1,5 kg “ w sam raz, aby z ryby wykroić jedną porcję filetu. O ile z hektara stawu rybnego w Polsce uzyskuje się żrednio 750 kg karpia rocznie, to z podobnej wielkożci hodowli w Wietnamie aż 100 ton pangi rocznie. – Widziałem farmy, gdzie trzepotało 500 ton ryb. Woda wyglądała, jakby się gotowała – opowiada kupiec z firmy importującej pangę”
to z dzisiejszego e-wydania. w papierowej wersji tez jest ten artykul. dla mnie to obrzydlistwo… wiem, ze nasze karpie albo inne ryby rowniez moga byc chodowane w taki sposob, jednak nie chce przykladac do tego reki… slabo mi sie zrobilo po przeczytaniu tego artykulu…
15 grudnia 2008 at 09:07Też czytałam ten artykuł, ale na szczężcie tylko raz jadłam pangę – jakoż nie przypadła mi do gustu. Teraz już wiem czemu. 😀 W sobotę mam ze znajomymi Wigilię i muszę przygotować jakąż potrawę i tak zastanawiam się nad dorszem, albo nad mintajem o którym wczeżniej pisaliżcie. Chociaż tak prawdę mówiąc to najbardziej lubię łososia, więc możliwe że na tym stanie.
Po artykule we Wprost jestem pewna jednego – panga odpada, mimo że jest najtańsza. Blee…15 grudnia 2008 at 09:13moj facet uwaza, ze popadam w histerie… mowi, ze nasze karpie, jesli nie pochodza ze stawu stryjka, rowniez moga byc hodowane w podobnych warunkach 🙁 kury trzymane sa w malenkich klatkach, a i tak wiekszosc z nas nie zwraca uwagi na oznaczenia jajek… czy mamy sie na to godzic? ja uwazam, ze nie.
- AutorOdp.