- AutorOdp.
- 28 kwietnia 2008 at 19:21
jak radzicie sobie z kłótniami z partnerem/partnerką? czy pierwsi wyciągacie rękę na zgodę? jak rozładowujecie napięcie?
28 kwietnia 2008 at 19:24a to różnie, generalnie nie kłócę się długo. Szkoda zycia na glupoty.
28 kwietnia 2008 at 21:28Jak ja się „sfochuję” to nie ma przebacz,sam wyciągnie rękę na zgodę albo…no cóż,trudno… 😈
29 kwietnia 2008 at 05:39Kłótni mimo sporego stażu ze sobą jeszcze nie przerobiliżmy. Były jakież spięcia polegające na dynamicznej wymianie zdań (ale bez podniesionego tonu czy inwektywów), ale kłótnią bym tego nie nazwała, m.in. dlatego, że nie zaliczamy po tym fochów czy cichych dni, łez itp.; jeżli pojawia się napięcie to rozładowujemy je na bieżąco rozmową.
Przy ogniu naszych charakterków kłótnie przypominałyby palenie wiosek i sianie pożogi, dlatego od początku związku instynktownie pracowaliżmy nad umiejętnożcią komunikowania się – zwłaszcza w tematch trudnych i takich, w których mamy totalnie odmienne zdanie.
29 kwietnia 2008 at 08:15Ja tam pierwsza nigdy reki nie wyciagam, zreszta jakbym chciala to i tak On to zrobi pierwszy:)
29 kwietnia 2008 at 08:29ja to się raczej nie kłóce-w sensie nie wrzeszcze… nie rzucam talerzami…
mam tylko w zwyczaju lodowatym tonem wygłaszać swoje przekonanie, czy to jednym zdaniem, czy długim monologiem… wtedy najczężciej następuje moje „bądź łaskaw mi wyjażnić dlaczego/co/jak …?”
no i mamy gotową dyskusję, która kończy się normalną rozmową i zgodą.
nigdy tego nie odkładam. no chyba że na max pół godzinki żeby przemyżleć sprawę. ale ogólnie wszystko wyjażniam na bieżąco.mój misiek z reguły postępuje podobnie… tylko jego ton nie jest aż tak lodowaty jak mój.
29 kwietnia 2008 at 08:35u nas wyglada to tak: jesli nie zdazymy pogodzic sie przed porannym wyjsciem z domu, to ta osoba, ktora wraca pierwsza czeka w drzwiach, rzucamy sie sobie w ramiona i koniec.
29 kwietnia 2008 at 09:12u nas klotnie- o pierdoly sa dosc czesto. ale strasznie draznia i mnie i mojego faceta- potrafimy sie wydrzec, byc chamscy w stosunku do siebie i rzucac nie dobranym slownictwem.. moj mezczyzna wychdlzi z zalozenia ze zamiast gadac slowa, ktorych sie zaluje potem, lepiej milczec. a gdy on milczy, doprowadza mnie to do szału i z niczego robi sie problem..
nie wiem czemu, ale zawsze jakos to ja pierwsza wyciagam reke. jest taki problem, ze mi szybko mija- prawie od razu, a on chodzi potem przybity przez dluzszy czas.ale zawsze finish jest taki sam. on albo ja- podchodzi, rzuca sie na mnie z objeciami i tulimy sie. ja jestem płaczka, wiec wtedy płacze i na wzajem sie przepraszamy.
ale teraz unikamy takich klotni. wczoraj prawie do niej doszlo, ale zastosowalam Jego sposob- milczalam,on tez. milczelismy przez godzine, potem jakby nic po prostu sie usmiechnelismy i bylo ok. czasem trzeba dac drugiej osobie szanse na zastanowienie sie, a krzyk i robiemie problemow zagluszaja sumienie..
parvati, jesli o godzenie sie chodzi- u nas jest podobnie 😉
29 kwietnia 2008 at 09:18Fajnie macie, Parvati. 😆
U mnie to różnie jest, zazwyczaj jedno z Nas musi popużcić. Najgorzej ze ja i mój partnej jesteżmy strasznie uparci. Ale o pierdoły najczężciej sie kłócimy, na szczężcie szybko się godzimy. 😀29 kwietnia 2008 at 09:18taaa…tyle ze my nie obrzucamy sie wyzwiskami, bo mamy do siebie bardzo duzo szacunku…
29 kwietnia 2008 at 09:22Wyzwiska to brak szacunku dla drugiej osoby i do tego żwiadczy o wychowaniu. Zgadam się z Parvati. 😀
29 kwietnia 2008 at 09:39Nie kłócimy się, nie ma powodu a z drugiej strony te dwa w tygodnie, które spędzamy ze sobą, wolimy pożwięcać na inne rzeczy 🙂 Raz tylko doprowadził mnie do „wżcieku macicy”, ale to było jego wina, więc to on przeprosił.
A jeżeli chodzi o wyzwiska, to nigdy nie byłabym w stanie wypowiedzieć ich w stronę tej drugiej osoby. ALe kazdy kłóci sie jak uważa.29 kwietnia 2008 at 09:41[usunięto_link] wrote:
taaa…tyle ze my nie obrzucamy sie wyzwiskami, bo mamy do siebie bardzo duzo szacunku…
my siebie tez nie wyzywamy. ale czasem w klotni sam sposob klotni jest malo grzeczny- choc szacunek jest zawsze..
29 kwietnia 2008 at 12:20a u nas zawsze z jego ust pada: „dlaczego Ty taka wredna jesteż?”, chwila kłótni a potem jak się na siebie spojrzymy to jakoż ciężko się gniewać 🙂 chociaż… to jest wtedy gdy jesteżmy razem bo tak dzieli nas na co dzień 100 km i widzimy się w weekendy a przez tel wciąż z tęsknoty się kłócimy… 🙂 generalnie zawsze ON wychodzi z inicjatywą godzenia się 🙂 ja jestem troszki za bardzo uparta i dumna 😳 ale najfajniej jest się godzić 😈 😉
1 maja 2008 at 08:05U nas przeprasza ten, kto jest winny. Nigdy nie krzyczymy na siebie, a tym bardziej nie rzucamy inwektywami.
- AutorOdp.