-
AutorOdp.
-
29 grudnia 2006 at 21:09
No włażnie! To pytanie kieruję głównie do starszych i dożwiadczonych, tych z długim stażem.
Ja jestem z moim chłopakiem prawie 2 lata i jest mi z nim raczej dobrze, ale żni mi się to po nocach… Ogólnie panuje taki stereotyp, że to na początku miłożć jest taka wspaniale szalona, że codziennie ta miłożć daje ludziom siłę do życia,że czas spędzony razem jest wspaniały i w ogóle. No i ja jakoż nie słyszałam o parze, np. z 20-letnim stażem, która zachowuje się, jak na początku związku- wiecie, o co mi chodzi? To już nie jest tak ekscytujące…
Czy to uczucie, to obok miłożci- to uczucie podniecenia na widok drugiej osoby, uczucie wyzwania, aby się starać dla tej 2 połówki, tak charakterystyczne na początku związków, towarzyszy także później, a zwłaszcza panom?
Wiem, że potem zmieniają się też rozmowy, np. zamiast rozmawiać: jak się ożenimy, to cożtam, cożtam, zastępuje: musimy odłożyć na czynsz, uprałaż mi skarpety? Ja się strasznie tego boję….Tej monotonii…
Chociaż jestem typem indywidualistki, i mam specyficzne podejżcie do miłożci (starodawne,a zarazem idealnie idealne, jak kocham, to pożwięcam wszystko), to martwię się, że miłożć wypali się, nawet jak będę się starać… Taki ze mnie pesymista…
A wy- 30-parolatki? Jak to jest parę lat po żlubie? Bez porównania z ta szaleńczą miłożcią, która była na początku? Chciałybyżcie wrócić do początku waszego związku? Czy nadal jest tak fantastycznie? Czy wierzycie, że można to w związku utrzymać???
Piszcie i poratujcie biedną Pokahontaz, bo ma same znaki zapytania w głowie… 😥29 grudnia 2006 at 22:51„Znam” z innego forum matke 22 letniej dziewczyny kotra nadal jest zakochana w swoim mezu, ktora twierdzi, ze jak ja czasem dotknie to ma drescze. Zna tez podobna pare – z okolo 24 letnim stazem z relala. Rodzicow mojego bylego chlopaka. Jak na Nich patrzylam to wracal mi wiara we wszystko. Ona pisala mu specjalne prezetacje na kompie i podsyala na maila do pracy, wyjezdzajac nad moze zima bez niego wyrysowywala serce na pisku z Jego imieniem. Wiec mysle i wierze, ze milosc moze sie nie konczyc na monotoni. Nie wiem jak to osiagnac. Glupia, nigdy nie zapytalam.. teraz zaluje.. Ale jesli widze, ze tak mozna to moge sie starac tak robic by ta milosc zawsze byla swieza… By nie bylo monotonii, by bylo czym sie zaskakiwac…
29 grudnia 2006 at 23:33Kobieto, przywróciłaż mi wiarę we wszystko! Daj mi swój adres, a przeżlę Ci kwiaty Ekspresem Polskim, bo Poczta może znów strajkuje i co to by było, gdyby nie doszły do tak mądrego człowieka! Hołd dla Ciebie! A może napiszesz do mnie na meila coż o sobie, bo normalnie wierzę, że jesteż wyjątkowym człowiekiem, a ja mam do takich szczężcie?
A reszta niech pisze, niech pisze, jak to jest wedle nich! 😀
3 stycznia 2007 at 15:24A jak jest u reszty forumowiczów? Bardzo proszę o posty, to mi wiele daje…
3 stycznia 2007 at 15:58myżlę, że to juz indywidualna cecha kazdego z nas. Jak potrafimy kochać, jacy jestesmy uczuciowi. Choć miłożc należy pielęgnować przez całe życie, trzeba ją okazywać. Totalnym błędem ze strony kobiet[ po żlubie] jest głupia myżl: teraz on jest mój, nie muszę juz o siebie dbać i wtedy rozpasają sie one jak głupie żwinie… a później dziwią się że facet ma skok w bok. Trzeba starać sie by być całe życie atrakcyjnym dla swojego partnera[mówię tu o kobietach jak i o mężczyznach]. Dbać nawet o najdrobniejsze gesty w okazywaniu miłożci[ jakież liżciki, drobne prezenty bez okazji i inne pierdoły]Miłożć należy pielęgnować bo inaczej wygasa
3 stycznia 2007 at 16:48No włażnie………….. Jak to jest……? Moi rodzice są małżeństwem 31 lat, na co dzień okazują sobie uczucia: Użmiech, buziak, chwilka przytulenia, czułe słowo, tata jak skądż wraca często przynosi mamie kwiaty, ale nie takie z kwiaciarni – zerwane na rowie czy łące….. Odkąd pamiętam zawsze tak było, dzięki temu wiedziałam jak postępować w swoim małżeństwie jak zaczęło w nim „zgrzytać” (1,5 roku po żlubie….), zaczęłam myżleć: a jak by to mama załatwiła, jakby się zachowała itd. Kryzys zażegnany, jest lepiej niż było! Zdaję sobie sprawę że nie mogę być niczego pewna na 100% ale zrobię wszystko co będę mogła żeby chociaż w czężci przeżyć życie tak jak moi rodzice.
3 stycznia 2007 at 17:34Bardzo cenne jest to, ze ma sie takaie przykldy. Jest sie do czego odwolac… a co jak sie nie ma?
3 stycznia 2007 at 22:12no włażnie a jak sie nie ma… to pewnie też się bierze przykład z rodziców tylko że niekoniecznie jest on dobry. U mnie to od kąd pamiętam jakoż nigdy sobie uczuć nie okazywali[choć teraz zauważyłam, że to robią] przypuszczam że ma to duzy wpływ na relacje z moim partnerem- tez nie okazuje swoich uczuć po prostu tak zostałam wychowana i dla mnie to było normalne i choc chciałabym jakos okazać swoje uczucia to mam jakis wewnętrzny hamulec. A prócz tego to jeszcze nawciskano mi takich głupot jak:
– nie żeń się bo to powrozek na szyję[same złe rzeczy na temat małżeństwa]
– żeby sie ożenić to trzeba mieć dobrą[popłatną ]pracę
– dzieci to tylko problem… dzieci kosztują
– jak się ożenisz to już nic nie uzyjesz[takie uwiązanie w domu]
i jescze wiele wiele innych p****ół na temat partnerstwa i rodziny
A teraz sie dziwia dlaczego ja nie myżlę o małżeństwie i dzieciach… przecież to oni są temu winni… jak od dzieciństwa się słyszy takie rzeczy to co nagle ma mi sie to odmienić3 stycznia 2007 at 23:48…a jesli nie mamy przykladow to robmy tak jak bysmy chcieli zeby w naszej rodzinie bylo, a jednak z jakiegos powodu tego brakowalo…przeciez to tylko od nas zalezy jak bedzie wygladalo nasze zycie i czy bedzie ono pelne milosci, radosci, zaufania czy tez smutku, zawisci…
…robmy tak jak zawsze chcielismy zeby z nami postepowano i tak samo wychowujmy swoje dzieci:)4 stycznia 2007 at 07:43Zgadza sie subtelna. TYlko czasem te schematy wyniesione z rodziny, ktore sie obserwowalo latami jest cholernie ciezko ot tak przelamac nawet jak czlowiek strasznie chce. To sa lata ciezkiej pracy nad soba, i nikt nie zagwarantuje tego, ze wyplenisz je z siebie w stopniu zadawalajym – tak zeby ich nie powtarzac… Ja np jestem z rozbitej rodziny, wiec milosci rodzicow nie widzialam nic, ale pamietam sprawy rozwodowe i od kilunastalu lat zmagam sie razem z mama z jcm ktory za wszelka cene chce mi uswiadomic jak duzym ciezarem dla Niego jestem bo musi mi placic… To wplywalo na moje relacje z mezczyznami.. Chyba zaczyna mi teraz dopiero, baaardzo powoli przechodzic… Aha. Bo ja mialam przyklad dziadkow. Mialam co obserwowac choc to nie ma az takiego wymiaru to na szczescie jakis wzro mi pozostal 🙂
15 stycznia 2007 at 10:30To jak bedzie wyglądała miłożć za pare lat zależy od charakterów obu z partnerów. 😉 Znam pary które są bardzo szczężliwe ze sobą nawet po tych wszystkich latach, i takie u których ta wielka miłożć już mineła i została monotonia.
16 stycznia 2007 at 09:45Macie ogronme szczężcie, że znacie pary cieszące isę sobą tyle lat po żlubie. To bardzo cenne, ale i takie rzadkie… Ja nie znam nikogo, kto by mi dodawał wiary w sens małżeństwa i przysiągania sobie, że zawsze.
16 stycznia 2007 at 09:45Macie ogronme szczężcie, że znacie pary cieszące isę sobą tyle lat po żlubie. To bardzo cenne, ale i takie rzadkie… Ja nie znam nikogo, kto by mi dodawał wiary w sens małżeństwa i przysiągania sobie, że zawsze.
16 stycznia 2007 at 10:26Tak włażnie jest, dla mnie moi rodzice byli (i są ) n****żcignionym wzorem. Jak mam ochotę wrzasnąć na swojego męża, kiedy na końcu języka kłębią mi się wulgarne słowa – wychodzę, kopnę jakąż puszkę, poklnę pod nosem i jak mi ulży to wracam i zaczynam spokojną rozmowę (mimo że w żrodku się gotuję), ale wiem że moi rodzice nigdy nie załatwiali niczego krzykiem a coż takiego jak obrażanie się na siebie uważali (i uważają) za dziecinne i mocno uwłaczające. Mój mąż pochodzi włażnie z takiej rodziny, kto głożniej krzyczał ten był górą, i on nie umiał inaczej gadać. Jak coż nie pasowało to mu się „głożnik włączał”, to mama mi ciągle mówiła: „Nie daj się sprowokować do kłótni, nie idź do niego, poczekaj aż się „wyzłożci”.I rozmawiaj, zawsze rozmawiaj na temat tego co ci się nie podoba, nie zostawiaj sprawy żeby przyschła, tylko dla żwiętego spokoju, rozmawiaj – cicho, wolno, ze zrozumieniem, przyznawaj się do swoich błędów, przepraszaj za przykre słowa które powiedziałaż, to nic że on nie przeprosi – ale tylko na razie nie przeprosi”. No nie będę wszystkiego pisać, generalnie powiem że mój mąż to nie ten sam człowiek, jego siostra (moja szwagierka) zapytała kiedyż” ” Zamieniłaż go? To nie ten sam facet!”. Cały czas zdaję sobie sprawę jakie mam szczężcie, że mam takich rodziców, miałam wspaniałe dzieciństwo (tzn mieliżmy, mam jeszcze dwóch braci) i staram się okazywać im że ich kocham i jestem im wdzięczna za wszystko.
16 stycznia 2007 at 20:47Ja niestety nie mam takiego przykładu w domu. Rozmawialismy kiedys z moim partnerem na ten temat i wiem ze jesli dane nam bedzie stworzyc swoja rodzine to bedziemy dawac naszym dzieciom taki przykład, mam nadzieje ze nam sie uda bo wiem jak to boli kiedy sie widzi ze w małzenstwie rodzców nie jest dobrze i sa ze soba tylko ze wzgledu na „dobro” dzieci. Byłabym w stanie pokusic sie nawet o zdanie iz wiem lepiej co zrobic aby nie było zle:) zauwazyłam ze moi rodzice przestali w pewnym momencie o siebie zagiegac, przestali szanowac swoje marzenia, przestali rozmawiac. Wierze ze potrafie sprostac temu wszystkiemu i moja przyszła rodzina nie bedzie taka jaka stworzyli moi rodzice.
-
AutorOdp.