- AutorOdp.
- 25 października 2007 at 11:09
hej. mam pytanie do facetów, bo mam z takim jednym problem 😉 kwestia jest taka, że uprawia rekreacyjnie wspinaczkę, jeździ na „żcianki” itd. od pewnego czasu zaczęły mu się dawać we znaki stawy palców! pewnie jest to zapalenie, więc smaruje ultrafastinem, robi okłady z lodu przez kilka dni i przechodzi. ale wyczytałam, że dobrze jeżć dużo galaretek żelatynowych, a to już nie przechodzi 😉 czy są jakież albo metody przekonania go do takich rzeczy czy będzie trzeba kupić coż w stylu gelenkplanu?
26 października 2007 at 11:41hej, facetem nie jestem, ale pytanko mam:
czy chodzi ci o to, czy jest jakaż metoda, żeby przekonać faceta do zjedzenia czegoż, czego nie lubi? bo domyżlam się, że włażnie dlatego „nie przechodzi”?
26 października 2007 at 15:48😀
tak, o to włażnie chodzi. nie wiem, jakie produkty (oprócz galaretek) są dobre na stawy..27 października 2007 at 18:50dobra mascia na takie rzeczy jest mażć końżka ;p sam uzywam bo tez mam problemy ze stawami
29 października 2007 at 14:42spoko, mażć to my dobrą mamy, akurat ultrafastin jest ok, ale oprócz tego wydaje mi się, że warto byłoby coż „od wewnątrz” stosować. ale dzisiaj przeczytałam, ze zelatyna jest bardzo mało przyswajalna i żeby kupić glukozamine… a potem, że glukozamina to 'pic na wode’ bucheche. poddaje się! 😀
30 października 2007 at 00:27Asiek ultrafastin na ból i stan zapalny pomoże, a z glukozaminą, to nie taki pic, ja stosowałam siarczan glukozaminy, bo miałam problemy z kolanami i pomagało mi, efekty były widoczne po kuracji 2 tygodniowej.
27 listopada 2007 at 20:05Żelatyna jest bardzo dobra na stawy – tutaj nie ma dyskusji. Jeżli chcesz go przekonać to zaserwuj mu kurczaka w galarecie z odrobiną majonezu – mało kto tego nie lubi 😉
28 listopada 2007 at 08:03Jako że staw nie jeden już naruszyłem mogę stwierdzić, że
jeżeli masz kontuzje to dobry jest żel Febrofen,
jeżeli nie masz kontuzji a i tak boli to możesz użyć DIFORTAN Acti-gel.Dobra jest również mażć Ben-Gay (czerwone lub zielone opakowanie
w zależnożci od zastosowania).Ale żeby naprawdę podleczyć stawy trzeba zażywać glukozaminę w tabletkach lub w saszetkach (dowolnej firmy).
Działanie glukozaminy jest wspomagane przez inne składniki, dlatego warto zażywać ARTHRON Complex, który zawiera glukozaminę, chondroitynę i Metylosulfonylometan (MSM), oraz inne leki o podobnym składzie np. ARTHROSTOP Plus.
28 listopada 2007 at 09:21Glukozamina to bardzo dobry sposób, wiem, bo sprawdzony.
28 listopada 2007 at 21:37To co pisał HeteroFacet + Flexit Gelacoll firmy Nutrend. To ostatnie to hydrolizat żelatyny w tabletkach. Sprawdziłem osobiżcie i działa. Do tego brałem jeszcze MSM, ale wspomniane we wczeżniejszych postach preparaty tez MSM zawierają, często w połacznieu z glukozaminą (Arthrostop na przykład).
Też się wspinam. Jak ktoż ma problemy ze stawami palców to niech na jakiż czas wyluzuje ze wspinaczką. Jak mu przejdzie to znowu zacznie, inaczej może mieć problemy.
Wiem, że nie tak łatwo zostawić wspinanie 😛 ale można ten czas wykorzystać trenując „pod wspinaczkę” na przykład na siłowni…Acha! Flexit Gelacoll fantastycznie działa na skórę i włosy. Po 2-3 dniach czuć pod palcami że skóra jest „inna” więc polecam nie tylko na stawy 🙂
29 listopada 2007 at 11:55hej! było też pytanie o to, jak facet ma zjeżć coż, czego nie znosi… wiem że robię off topa, ale zbliżają się żwięta, a ja znowu przeżyję traumę… babcia będzie nakładać mojemu misiowi na talerzyk serniczek (bo taki pyszny, zjedz kawałeczek). a mój miż albo go nie tknie (a babcia się obrazi), albo zje i będzie dyskretnie wyciągał z buzi… rodzynki…
skoro tylu panów w tym temacie się udziela… błagam: jak przekonać faceta do czegoż, czego nie lubi??? może podać to w jakiż sposób, żeby polubił? mimo całego szacunku do mojego faceta czasem myżlę, że on ma ok 5 lat (nie zje, bo nie!)… rodzynki, groszek, majonez, galaretka (na słodko), galareta (na słono), itp…
29 listopada 2007 at 17:28[usunięto_link] wrote:
[…]skoro tylu panów w tym temacie się udziela… błagam: jak przekonać faceta do czegoż, czego nie lubi??? może podać to w jakiż sposób, żeby polubił? mimo całego szacunku do mojego faceta czasem myżlę, że on ma ok 5 lat (nie zje, bo nie!)… rodzynki, groszek, majonez, galaretka (na słodko), galareta (na słono), itp…
Ciężka sprawam ja jak czegoż nie lubię to też nie tknę, chyba że ktoż mnie przekona że to dla mnie dobre (np. zdrowe, dobrze wpływa na coż itp.). Chociaż ten Twój to według mnie troche przesadza – samych dobrych rzeczy nie je 😛 Ale widocznie taki gust…
A po co go wogule na siłę przekonywać do czegoż czego nie lubi? Tylko po to żeby się babcia nie obraziła ❓
A jak już tak bardzo Ci zależy to „uderz” w zdrowie. Czy Twój chłopak trenuje jakiż sport? Chyba nie bardzo bo pewne rzeczy o odżywianiu by wiedział.
A więc tak:– galaretka i galareta – żelatyna czyli dobry wpływ na stawy, ogólnie tkankę łączną jak i też na skórę i włosy
– rodzynki – dobre źródło węglowodanów prostych, szybko „ładujących” energią, poza tym węglowodany proste to jedyne „paliwo” jakiego używa mózg (konkretnie to chyba glukozy ale organizm wytwarza ją z innych węglowodanów)
– majonez – duża zawartożć tłuszczu który jest z kolei paliwem „długodystansowym”
– groszek – no nie wiem konkretnie 🙂 osobiżcie lubię i wiem że podobno jest zdrowy
Jak jest tu jakiż dietetyk lub dietetyczka to z góry przepraszam za „spłycanie” tematu. Ja akurat fachowcem nie jestem, trochę się interesuję ze względu na sport.
30 listopada 2007 at 11:27ech, no włażnie trenuje… i on argumenty zdrowotne zna… ale np. majonezu nie trawi ze względu na konsystencję… kojarzy mu się z czymż, czy co? 😉 do ust nawet nie weźmie. rodzynki: mówi że mu nie smakują, a ja uwielbiam sypnąć do serniczka, albo do szarlotki… mniam. galaretę ostatecznie zje, ale tylko jak moja mama zrobi…
moja mama przekonała go do czosnku. kiedyż nie tykał. ale u mnie dodawało się np. zmiażdżony do kotletów mielonych. zaczął mu pasować ten smak, i teraz wcina nawet w innych potrawach 😀
a po co zmuszać? hm… no ja chociaż do mistrzów kulinarnych się nie zaliczam, to lubię różne rzeczy, bez których potrawy wydają mi się puste… do takich się przyzwyczaiłam, takie mi bardziej smakują. a on odwrotnie. pracujemy nad kompromisem, ale już się przyzwyczaiłam że sałatki z majonezem (i groszkiem) to jadam sama…
aha… nie znosi też szpinaku, ale to akurat dobrze, bo jak kupię to jest więcej dla mnie… 😉 to oczywiżcie żart, ale tu mam żwiadomożć, że jak ktoż szpinaku nie lubi, to już nie polubi. ech, co ja temu niejadkowi dziż na obiad zrobie???
8 grudnia 2007 at 09:47Majonez, czosnek, szarlotka, sernik z rodzynkami, szpinak, galaretki …. mniam. Rozmarzyłem się 😀 .
Najlepszym i jedynym chyba spsobem, żeby ktoż kto czegoż nie lubi zjadł to, jest ukryć smak, zapach i wygląd danego produktu pod inną postacią. Jeżeli ma to byc czosnek na przykład to trzeba dopasować inną równie intensywnie pachnącą i smakującą subsatncję aby zmienić zapach i smak czosnku. Kiedyż miałem w rękach taką książkę włażnie o tych zmianach smaku, ale to było dożć dawno temu i nie pamiętam co i jak. Musi to być wyraźna zmiana żeby nie zdradzać obecnożci dawnej potrawy. Wiem, że to niełatwe ale innej metody nie znam. O ile wiem można kupić w sklepach np. czosnek przetworzony tak, że nie pachnie i nie smakuje jak czosnek. To też jest jakaż metoda.10 grudnia 2007 at 12:40mężczyźni… 😀
z nimi źle a bez nich jeszcze gorzej… 😉 - AutorOdp.