- AutorOdp.
- 2 lipca 2007 at 10:05
Od dziecka byłam zagubiona w uczuciach. Niespokojna natura. Zakochiwałam się w nieodpowiednich chłopakach, później mężczyznach. Zawsze porzucana, zdradzana, krzywdzona…. Z czasem chyba tak bardzo pragnęłam szczężliwego związku, że zatracałam się w dawaniu. Rezygnowałam ze swoich zajęć, znajomych, kupowałam prezenty, zaniedbywałam szkołę, później pracę, jak taki kwiatek czekający chociaż na kroplę wody. Jednak kolejny mężczyzna zranił mnie zbyt sromotnie, gwałt, ożmieszenie, zdrada, to co dziż pamiętam. Miałam dożć, postanowiłam żyć sama.
Znalazłam pracę, skupiłam się na studiach. Wszystko układało się pomyżlnie. Pewnego dnia wystąpiłam w roli żwiadka na weselu i… tam poznałam chłopaka. Nie, nie, wcale się w nim nie zakochałam. Nie był w moim typie ani pod względem urody, ani pod względem dopasowania zainteresowań. Był za to bardzo opiekuńczy. Dawał mi siebie nie chcąc nic w zamian. Zaręczyliżmy się po pół roku. Kochałam go, ale pojawiły się schody. Jego rodzina z dnia na dzień mnie odrzuciła. Zamieszkał u mnie, nie na długo. Kazano mu wybrać rodzina albo ja. Wyprowadził się do ciotki na trzy miesiące… Próbowałam walczyć, nic nie przynosiło rezultatów, w końcu jednak zamieszkaliżmy na stancji. Było inaczej. Wewnętrzny żal sporo zabił, ale dawaliżmy radę. Po kolejnych dwóch latach wzięliżmy żlub (oczywiżcie jego rodzina nadal nie mogła na mnie patrzeć). W tym momencie, chyba wszystko umarło…
Kłótnia goniła kłótnie, ja byłam zamknięta przy obowiązkach domowych, on odcinał mnie od każdej ambicji, nie mając też własnych. Nawet w ciążę nie mogłam zajżć. Z trudem zapisałam go do szkoły żredniej. Pomogłam p****żć przez wszystkie egzaminy, a on miał jeszcze do mnie pretensje. Nie mogłam już znieżć sytuacji w domu, ale znalazłam dobrą prace i pojawiła się szansa. Rozstaliżmy się.
Niestety w niedługim czasie pojawił się inny mężczyzna, muzyk. Mąż zaczął o mnie walczyć, obiecał poprawę. Niestety nowy facet odciął moje kontakty z całym żwiatem. Zabrał telefon, zamykał w domu (straciłam pracę), bił, dręczył, okradał, nawet ubrania….na okrągło musiałam nosić te same rozwleczone dresy, spać na podłodze itd. Posiniaczona i zastraszona spotkałam się z mężem. Wtedy chyba pierwszy raz zachował się jak mężczyzna. Zabrał mnie stamtąd, mimo tego, że byłam w ciąży z tamtym. Znowu nie prosił o nic. Chciał tylko by jego kochana żona była przy nim.
Poroniłam. Mieszkając z mężem powoli zaczęłam być jego żoną. On cieszył się z każdego kroku na przód. Przysięgłam sobie wtedy, że nigdy go już nie zostawię.
Gdy małżeństwo wróciło do normy, niestety w moim mężu odezwały się stare nawyki. Znowu kłótnie, zabijanie ambicji ograniczanie kontaktu ze żwiatem. Jednoczeżnie, gdy mówię że to on wybrał i może odejżć twierdzi że woli się zabić niż być beze mnie. Ta hużtawka trwa już trzy lata.
Teraz mąż jest w delegacji. Wraca za tydzień. Gdy wyjechał to dostałam dobrą pracę i zaczęłam wychodzić z domu, ćwiczyć, spotykać z ludźmi. Czuję że żyję. Spotkałam też kogoż. Kolega jeszcze z podstawówki. Niepozorny, ale jest jak druga połówka pomarańczy. Nie wiem co teraz zrobić.
Mąż wraca za tydzień. Nowy znajomy nie chce mnie jako romansu, nie chce też rozbijać małżeństwa, chciałby jednoczeżnie mieć mnie tylko dla siebie, wyznał mi miłożć i zaczął unikać. Nie wiem co o tym wszystkim myżleć…
Pomocy2 lipca 2007 at 11:09Nie chciałabym się tutaj bardzo rozpisywać, gdyż po przeczytaniu Twojego postu przyszło mi po prostu do głowy,czy aby nie powinnaż poszerzyć swojej żwiadomożci na temat, tego dlaczego jest tak, a nie inaczej w Twoim życiu, dlaczego powielasz te same skrypty – może przyczyna tkwi głęboko w Tobie – jeżeli tak Ci przeszkadza to co się obecnie dzieje z Tobą i w Twoim życiu, jest dobrym źródłem do tego,aby zastanowić się nad pracą wewnętrzną – jakaż terapia….
Uwierz mi pomaga….2 lipca 2007 at 11:38Może po prostu mam pecha. Przecież chociażby sama sprawa powrotu do męża po separacji. Ja zdecydowałam się na to, gdy wszystko było okey. Staram się coraz ostrożniej podchodzić do spraw damsko-męskich. A jednak po prostu chcę być szczężliwa. Chcę się spełniać w pracy, edukacji, życiu osobistym. Czy to źle?
2 lipca 2007 at 11:56Oczywiżcie,że nie jest źle realizować się we wszystkich tych dziedzinach o których piszesz,każdy dąży do tego,aby być szczężliwym tak, jak on sobie to wyobraża – nikt nie może narzucić drugiej osobie sposobu na realizację własnego szczężcia – mnie raczej martwi, to,że mimo tego,ze wiedziałaż,że Twój mąż ma taki, a nie inny sposób bycia wróciłaż do niego, czyli co Ci to daje,aby być w takim układzie??
Jakież korzyżci mimo wszystko z tej miłożci masz,ale widocznie chcesz coż zmienić, bo zaczyna Cię to męczyć….
Bądź szczężliwa,ale nie takim kosztem…
To moje subiektywne zdanie…2 lipca 2007 at 13:03Do Kasica: Czyli uważasz, że jakąż formą błędu był powrót do męża. Pewnie tak, w końcu dwa razy nie wchodzi się do tej samej wody. Pytasz co daje ten związek. Wiesz, chyba pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć, wymsknęło mi się bezpieczeństwo, ale jak się nad tym zastanowiłam, to też nie. W zasadzie największy plus tego układu to jest to że znamy swoje plusy i minusy (w końcu po iluż latach) oraz jego uczucie. Zabrzmi to dziwnie, ale czuje się kochana. Owszem nie czuję się spełniona, doceniana itd., ale mimo wszystko wiem, że obecnie jestem dla niego najważniejszą osobą. I to jest chyba największy ból, gdyż przez to nie umiałam do niego nie wrócić, a teraz odejżć. Nie umiem go skrzywdzić.
2 lipca 2007 at 13:19Nie uważam,e to był błąd – to była Twoja decyzja,sama powinnaż ocenić,czy to była dobrą, czy złą decyzją…
Skoro czujesz się kochana,ale nie spełniona, to zastanów się na czym Ci bardziej zależy, lub może postaraj się przewartożciować pewne rzeczy,cechy, które pomogą Ci być kochaną i spełnioną…3 lipca 2007 at 07:18serrafina jakos nie specjalnie w postach padalo stwierdzenie ze kochasz swojego meza. wrocikas do niego – bo nie mialas dokad isc. spadlas prawie ze na dno – troszke z wlasnego wyboru.
piszesz ze on dba, czujesz sie przez niego kochana. a Ty? czy ty go kochasz. po co z nim jestec skoro na boku krecisz z innym podczas jego nieobecnosci.
jestes z nim bo znasz jego plusy i minusy? bo wiesz ze jak zdradzisz, jak bedziesz bawic sie z innym to w razie czego on i tak wroci do ciebie – zebys nsama nie byla.
to tak nie dziala kilka razy.sorki za szczerosc. caly problem mysle tkwi w tobie. od poczatku zle podejscie do facetow, niepotrzebny pospiech. zacznij sie szanowac, i zyc swoim zyciem dla siebie. odpoczynek mysle dobrze ci zrobi
3 lipca 2007 at 08:07Może masz rację po czężci. Chwilami mam nadzieję, że wyjdzie coż takiego, że to mąż powie dożć i każe mi odejżć. Chciałabym być sama, chwilami. Zacząć myżleć o sobie, ale ilekroć coż mnie rozgrzewa od żrodka staje się dla mnie priorytetem. Zresztą, pewnie gdybym wiedziała jak postąpić i co ze sobą zrobić, nie pisałabym tutaj.
Dla męża jestem, staram sie byc dobrą żoną, po początkowych p****żciach. Nigdy wczeżniej nie posunęłam się do tego, by być z kimż od tak na boku. Nawet ten chory ostatni związek dział się podczas separacji.
Staram się by był szczężliwy, bo on się dla mnie pożwięcił i bardzo się boję, że nie znam drogi wyjżcia z tej sytuacji, a jeżeli pozostanę w tym związku, to wtedy faktycznie upadnę na dno szukając najmniejszej okazji, być może nie tylko do sentymentalnych ale i seksualnych kontaktów z innymi facetami…
Sama sobie zgotowałam tę matnię i nie znam wyjżcia onas3 lipca 2007 at 09:48jak przeczytałam twojego posta to od razu przyszedł mi na mysl wykład z psychologi na temat molestowania psychicznego. To że wróciłaż do niego wcale mnie nie dziwi i dopóki nie znajdziesz pomocy [mówie tu o psychologu a raczej są takie placówki dla kobiet molestowanych np. niebieska linia itp[nie przerażaj się nazwą bo wiekszożć z nich ma ten sam problem co ty] jesli z tego nie skorzystasz to twoje zycie nadal będzie tak wyglądać będziesz lgneła do facetów którzy cie krzywdzą.. ktoż musi ci użwiadomic ze twoje życie nie musi tak wyglądać
a jesli znajdziesz troszke czasu to polecam ci perzeczytanie tych postów [usunięto_link]
4 lipca 2007 at 13:39Dziękuję. Nigdy tak na to nie patrzyłam.
7 lipca 2007 at 18:41Serafinka… (pozwolisz, że ja z kolei pozwolę sobie na kilka słów (niekoniecznie gorzkiej) prawdy, ale pisząc tak otwarcie, otwierasz furtkę do takich postów…)
patrząc na to co piszesz, przychodzi mi do głowy jedna myżl – KARMA.
bo to wyglada jak typowa karma -> masz coż zrozumieć, cos do końca przeżyć… Jesli wciąż i wciąż trafiasz na takie problemy, to znak, że robisz coż nie tak. Przeanalizuj bardzo dokładnie (w miarę możliwożci bez emocji), historię Twoich relacji (nie tylko z męzczyznami), tam musi coż być.. Jakies zadanie do spełnienia, prawda do zrozumienia… Pomyżl…9 lipca 2007 at 08:13Wiesz co, zarówno ezoteryka jak i psychologia to takie moje koniki. Także uważam się za bardzo wdzięczny obiekt do własnych badań 8) A tak serio serio, poddawałam się nawet hipnozie na poprzednie wcielenia. Wyszło tam, że byłam SAMOTNĄ i odrzuconą przez żwiat szamanką żyjącą w dużym mieżcie (gorące piaskowe ulice, gliniane domy z małymi oknami). Umierałam sama. Według tego teraz jestem skazana na wieczne poszukiwanie bliskożci, aby zrozumieć jak to jest ważne… ale jeżli nawet tak jest, to i na to musi być jakiż sposób, przecież nie można tak całe życie?!
😕9 lipca 2007 at 10:46Widać,że w swoimżyciu preszłaż bardzo wiele, że zraniono cię nie raz. Dlatego ja Ci się dziwię,a jednoćzeżnie podziwiam Cię, za to,że potrafisz eszcze patrzeć na facetów, że potrafisz coż do nich czuć.
Wydaje mi się,że powinnaż poczekać z decyzjami . Z tego co rozumiem ten kolega pojawił się w twoim życiu stosunkowo nie dawno.Daj mu jeszcze trochę czasu niech sie przekona czy aby na pewno chce z toba byc, czy to moze tylko takie przelotne uczucie. I ty tez potrzebujesz czasu by sprawdzic czy ten kolega jest ci potrzebny jedynie by uzupelniac braki twojego meza, czy tez potrafi zastapic go w calosci.
Madrych wyborow zycze ;*9 lipca 2007 at 11:23Tak, kolega, mimo iż znamy się od ponad dwudziestu lat 😳 to w sumie raczej ze szkolnej zabawy w berka niż z dorosłego etapu. Odkrywamy się powoli. O dziwo, on też mówi, abym się wstrzymała z decyzjami, nie chciałby byc przyczyną czegokolwiek, jednoczeżnie zapewnia o uczuciu. Ja nie muszę mu tłumaczyć sytuacji. On ją nie tylko doskonale rozumie, ale i trochę się jej boi.
Bardzo chcę dać czas tej sytuacji, a jednoczeżnie nie chciałabym, by nowy wycofał się, gdyz nie będzie mógł patrzeć jak choćby idę z mężem po zakupy.
Mąż wrócił dwa dni temu. Stara się być miły, nie powiem, że nie. To tym bardziej zawsze miesza mi w głowie. Wyobraź sobie jak wszystko się we mnie trzęsło, gdy nowy znajomy (niby przez przypadek) zaczął chodzić do znajomych mieszkających po drugiej stronie ulicy mojej i męża…
Tu mnie ciągnie stabilizacja, i opieka, tu harmonia i porozumienie. Osiołkowi w żłoby dano, bylebym tylko z głodu nie umarła…
🙄9 lipca 2007 at 11:44Po tym co piszesz od razu widać,że ten kolega to bardzo mądry i rozsądny mężczyzna.Jednakże to nie oznacza,iż od razu powinnaż pożucić dla niego męża.
To jest nowa sytuacja dla was wszystkich.
I wcale się nie dziwie, że nie chce być jedynie twoim kochankiem, a ty nie chciałabyż stracić żadnego z tych dwóch mężczyzn.
W końcu mąż to mąż, a nikt nigdy nie mówił,że małżeństwo to prosta sprawa.( Mnie mój kochany się prawie ożwiadczył, obiecywał złote góry, powiedział,że zawsze będziemy już razem …. tyle mam z pierżcionka i z niego ;/ )
Ja sama wiem po sobie,zę nawet w moim związku kiedy nie było złotych czasów z przyjemnożcią patrzyłam na innych mężczyzn.Oczywiscie nie dochodziło do niczego,bo w koncu ja kocham ponad życie, ale….
Najgorzej ejst wtedy kiedyw twoim zwiazku ma miejsce kryzys. Wtedy kazdy inny mezczyzna wydaje ci sie o niebo lepszy ….Powaznie… czekaj, czekaj. Nie rob nic. Czekaj.
Niech los sam zadecyduje. - AutorOdp.