- AutorOdp.
- 22 czerwca 2009 at 15:24
ale z czym Ona ma walczyć? Facet nie jest wart żadnego starania.
24 czerwca 2009 at 08:31Moim zdaniem, choć może ten obraz zamazany jest przez to jak bardzo Go kocham, jest wart wielku starań. Może naprawde poznaliżmy się za późno, czy to wyklucza jednak miłożć?
Napisałam do niego wczoraj list, aby zapomniał o mnie, przynajmniej postarał się, zajął dzieckiem, rodziną i był szczężliwy. Bo skoro nie ma dla Nas żadnej szansy, to lepiej będzie jak utniemy Nasz kontakt kategorycznie….
Wieczorem przyjechał na chwilę. Nie widziałam Go od czwartku… Kiedy mnie przytulił, tak bardzo zapragnęłam aby po prostu został. Tak jak zawsze.
Powiedział, że naprawdę mnie pokochał, żebym nie uciekała, nie znikała i nie traciła nadziei…Muszę zniknąć z jego życia, choć serce mówi co innego.
24 czerwca 2009 at 08:38Ja na Twoim miejscu odeszłabym, nie miałabym nadziei.
Wiem, że jest ciężko, ale – uczucie uczuciem, w związku potrzebna jest jednak pewnożć – czy gdy wróci, będziesz w stanie z nim żyć nie myżląc o tym, czy dzisiaj nie zadzwoni jedna z matek jego dzieci i nie zechce spróbować od nowa?
Rozumiem jego problem bo jest ogromny, ale naprawdę dało się to rozwiązać w inny sposób.
Czy On Ci powiedział, że wróci do Ciebie jak dziecko dorożnie, czy podał inny argument? Na co Ty masz czekać? Aż sprawdzi, czy z tamtą kobietą mu dobrze? czy jak to jest…?
24 czerwca 2009 at 12:40Czytam sobie od czasu do czasu ten wątek i w głowie mi się nie mieżci jak mozna tak manipulowac kobietą, którą rzekomo się kocha….
Rozumiem, że go kochasz i może tego nie widzisz racjonalnie, ale on CIę wykorzystuje. Robi złudne nadzieje. Pewnie raz na jakiż czas będzie do Ciebie wpadał na szybki seksik, opowiadał o miłożci i o tym jaki to on biedny i rozdarty… a potem będzie wracał do drugiej i z nią spędzał wieczór, noc.
Szkoda mi CIebie, bo nie z własnej winy teraz cierpisz….
13 lipca 2009 at 21:36Czeżć Saramago-nic nie piszesz jak sobie radzisz. Mnie niestety spotkało to co Ciebie-też bardzo cierpię, ale staram się na zewnątrz tego nie okazywać-4 lipca wyprowadził się na dobre do swoich dzieci i exmałżonki. Nie wiem czy jest szczężliwy, bo zerwał ze mną całkowicie kontakt, ale to był Jego żwiadomy wybór….Kazał mi o sobie zapomnieć, ale ja tego nie potrafię. Usunęłam się tak jak Ty dla dobra innych, ale ja Go nadal kocham i nigdy o Nim nie zapomnę. Na zawsze pozostanie w moim sercu, mimo że mnie zostawił w ciąży-nie potrafię Go znienawidzieć. Zbyt wiele cudownych chwil przeżyliżmy razem i wiem, że mnie nadal kocha-bo jak stwierdził tak uszczężliwia 4 osoby- swoje dzieci i rodziców…a tu rezygnuje ze swojego szczężcia (traci kobietę, którą kocha) i będę cierpieć tylko ja…przykre, ale nie potrafię nawet się na Niego gniewać. Jedyna myżl, jaka trzyma mnie teraz przy życiu, to to…że on kiedyż wróci..może za pół roku, rok, nie wiem. W każdym razie to były 2 najszczężliwsze lata mojego życia….i bardzo bym chciała aby się powtórzyły. Napisz Saramago jak Ty sobie radzisz, czy w ogóle się kontaktujecie? Pozdrawiam
- AutorOdp.