Ja też raczej zamawiam albo chodzę do knajp. Chciałabym się nauczyć ale to chyba nie na moje zdolnożci kulinarne 😉
Nie, to zupełnie nie moje klimaty. Jedno i drugie do bani. W książce język jest straszny, na dłuższą metę nie da się tego czytać, zwroty utarte się powtarzają… A film… Nuda, flaki z olejem.
Może kolega jest jakimż doradcą seksualnym z wykształcenia hahaha 😀