- AutorOdp.
- 28 listopada 2007 at 09:15
Mi rowniez kiedyyys tam marzy mi sie slub w pieknej olbrzymiej bialej sukni (zeby bylo mnie widac:P ) , koniecznie slub koscielny! Czesto mam i miewalam sny jak stoje przed oltarzem tylko nie pamietam twarzy z kim 👿 🙄
Co do wesela to mysle,ze lepszym rozwiazaniem bylaby skromniejsza uroczystosc typu wielki ,elegancki obiad,owszem jakis dj ale to takie jakby przyjecie weselne ale mniejsze? (nie wiem jak to wytluamczyc) CHodzi mi o to,ze wg mnie lepiej jest wydac kase na ekstra podroz poslubna z przyszlym mezem czy tez na domek czy cos w tym kierunku niz wielkie wesela z ciotkami (ktorych pewnie polwoe nie znam) , opijanie ludzi,za ktorymi trzeba sprzatac,mase kasy wszystko kosztuje 😕 a pozniej czekanie az laskawie wszyscy goscie wyjada z wesela by pozniej miozna byloby polozyc sie obok mezusia i nacieszyc sie w koncu soba.
Takie sa moje marzenia.. 🙄 a jak bedzie?? Czas pokaze…P.S.Mysle,ze nie nalezy sie spieszyc z decyzja slubu bo to jest bardzo powazna decyzja u kazdej osoby w zyciu! I lepiej ze spokojem przemyslec i nie na sile!! Ile potem sie slyszy par,ktore nie wiem na pokaz? Biora slub a pozniej rozwody,klotnie? Potrzeba czasu i nie mozna wyciagac pochobnych wnioskow.
27 kwietnia 2008 at 10:58Troche sie uciszylo w tym watku tematycznym, wiec byc moze uda mi sie ozywic dyskusje, bo jest bardzo ciekawa i mysle, ze duzo mi pomogla, ale mam nadzieje, ze pomoze bardziej. Ostatnio wlasnie straszni emnie meczy ten temat slubu itd. i bardzo chcialabym uslyszec Wasze opinie, moze ulożą mi coż w głowie wreszcie. Odkad pamietam bylam na nie jesli chodzi o zareczyny i slubu, bo uwazalam, ze to nie jest potrzebne, kazdemu swojemu facetowi mowilam od poczatku, ze nie ma na to szans, sama w sumie nie wiem czy dokonca bylam o tym przekonana, czy moze za mloda. No i obecnie moj chlopak , z ktorym jestem ponad rok sam po tym moim gadaniu teraz zaczal mowic, ze nie chce slubu i tu zaczal sie problem, z jednej strony jakas mala presja otoczenia(przyjaciolka jzu wybiera suknie slubna) pelno zaproszen na sluby itd. poza tym mnei sie zaczal zmieniac poglad, ze jednak fajnie miec męża no i najgorsza sprawa ze teraz mnei to zabolalo, z ejak to on nie chce,. Czy nie uwazacie, ze jesli facet nie czuje potrezby zareczenia sie, slubu to po prostu jeszcze nie jestem ta jedyną, ze moze nie kocha mnie aż tak bardzo i nie traktuje powaznie, bo mnie sie tak wydaje i chyba stąd permanentne placze itd. czekam na Wasze cenne opinie, które pomogą mi podjąć decyzję, bo nie wiem czy tracić z nim czas, mimo ze Go kocham, ale do czego ma ten związek prowadzić?
27 kwietnia 2008 at 17:41wiesz, tak naprawdę to nie możesz mieć do niego pretensji skoro sama na początku Waszego związku zaznaczyłaż że nie chcesz żlubu. ale pogadaj z nim jeżli coż sie zmieniło z Twojej strony bo może z jego strony to jest obrona… boi się przyznać że tego chce skoro ty byłaż na anty-…
mój problem z kolei jest taki że ON pragnie zaręczyn, żlubu, domku, dzieci a ja jeszcze nie… i tu mam nie mały problem 😉
27 kwietnia 2008 at 20:56🙂 wiem, że to sporo mojej winy jest w tym, tyle,że ludzie sie zmieniaja i druga sprawa, że zazwyczaj robie wszystko na odwrót. Jesli moge doradzic to nawet jesli tego wszystkiego jeszcze nie chcesz to nie mow tego zbyt czesto, bo wiem z dożwiadczenia , ze mozna sie wlasna bronia wykonczyc,
dzieki za odpowiedz 🙂
pozdrawiam27 kwietnia 2008 at 21:02Jak dla mnie,naciskanie na żlub podparte argumentem „bo chcę mieć obrączkę i pokazać się wszystkim w białej sukni” jest idiotyczny.Obrączki możecie sobie kupić i nosić je bez slubu,suknie tez można kupić i paradowac w niej przed rodziną… 😕 W tej kwestii ja mam poglądy podobne do tych,ktore ma Twój facet.I nie rozumiem lasek,które tak się palą do zaobrączkowania faceta.A co to zmieni?Czy będziecie sie bardziej kochać? 😕 Może lepiej poczekać jeszcze rok,a nie trzy miesiące po slubie brać rozwód,bo okaże se,że decyzja była zbyt pochopna…? Poza tym wpadanie w panike tylko dlatego,ze skonczyło się 25 lat i nie jest sie mężatką jest żmeszne.Zupełne zbędne nakręcanie się-takie jest moje zdanie.
28 kwietnia 2008 at 08:46Tak, opowiem wam jak było u mnie.
Sam jestem racjonalistą, religijnożć jest u mnie słaba, stałem długo na stanowisku, że poco mi żlub i jakaż przysięga.
Ale prawda jest zupełnie inna. Solennożć, tradycyjnożć tej uroczystożci ma ogromną siłę. Zarówno w społeczeństwie “ zmiana statusu – jak i w duchowożci i we własnej żwiadomożci. To ukoronowanie bycia razem a nie usidlenie faceta i pozbawienie go wolnożci. Przynajmniej tym będzie (już za miesiąc) dla mnie.
Myżlę że faceci którzy nie chcą żlubu po prostu się mylą, sam mam na kopy takich znajomych jeszcze ze studiów wiecie, takie japiszony co im się wydaje że są intelektualistami.
Osobiżcie nie czuje się uwiązany w żaden sposób. Do żlubu nic ani nikt mnie nie zmusił, posiadanie rodziny to naturalna kolej rzeczy. Naprawdę to ogromna różnica powiedzieć o kobiecie “ moja dziewczyna/partnerka a mówić “ moja żona. A najzabawniejsze jest to że trudno mi to racjonalnie wytłumaczyć, a czuję się wspaniale ïŠ .Moja przyszła żona czuje się bezpiecznie w mojej obecnożci, chce rozciągnąć ten stan na całą rodzinę, bardzo chce mieć dzieci. Ale o tym można by gadać i gadać¦.
Nie szukajcie poczucie poczucia bezpieczeństwa którego wam brak “ jeżli nie odczuwacie go przed żlubem, nie ma się co łudzić, że będzie tak jak to sobie wymarzyłyżcie po żlubie.28 kwietnia 2008 at 15:11[usunięto_link] wrote:
Jak dla mnie,naciskanie na żlub podparte argumentem „bo chcę mieć obrączkę i pokazać się wszystkim w białej sukni” jest idiotyczny.
To się zgadza, ale zdaje się w powyższych postach nikt nie twierdzi że jest inaczej
[usunięto_link] wrote:
A co to zmieni?Czy będziecie sie bardziej kochać? 😕
Zazwyczaj nie dyskutuję z takim pytaniem, bo po pierwsze jest ono retoryczne, po drugie bezsensowne.
[usunięto_link] wrote:
Poza tym wpadanie w panike tylko dlatego,ze skonczyło się 25 lat i nie jest sie mężatką jest żmeszne.Zupełne zbędne nakręcanie się-takie jest moje zdanie.
Tu też zdaje się nikt w panikę nie wpada, przynajmniej ja nie widze w żadnej wypowiedzi niczego takiego.
Zbereźniku fajnie to ująłeż.
Pozdrawiam 🙂28 kwietnia 2008 at 16:07mnie zastanawia, jak trzeba miec nierowno pod sufitem, zeby po roku zwiazku odczuwac rozterki zwiazane z tym, ze facet nie chce slubu.
28 kwietnia 2008 at 20:30a kiedy sufit sie wyrównuje? po dwóch, trzech, pięciu, dziesięciu latach?
mój dobry kolega, będący w związku z pięcioletnim stażem ma podobną – jak to okreżlasz – rozterkę, jego dziewczyna nie wyraża chęci żlubu.
nie widzę różnicy: dwoje ludzi ma sprzeczne poglądy co do jednej ważnej sprawy, jeżeli chcą być razem – a chcą bardzo – muszą osiągnąć porozumienie, bardzo trudne porozumienie bo o kompromisie nie ma mowy – ktoż musi zrezygnować ze swojego założenia. problem będzie istniał bez względu na to jak długo ze sobą są.
w moim przypadku minęło trochę czasu, pewnie teraz post by sie nie pojawił, albo pojawiłby sie w innej formie ale sedno pozostałoby to samo.28 kwietnia 2008 at 21:45[usunięto_link] wrote:
mnie zastanawia, jak trzeba miec nierowno pod sufitem, zeby po roku zwiazku odczuwac rozterki zwiazane z tym, ze facet nie chce slubu.
A ja sie z tym zgadzam akurat.No bo po roku znajomożci ciężko racjonalnie okreżlić,czy chce się spędzić życie włażnie z tym facetem… przynajmniej ja nie potrafiłabym tak.
29 kwietnia 2008 at 06:19ja juz w pierwszym miesiacy naszego zwiazku wiedzialam, ze bedziemy razem cale zycie…ale nie jestem kopnieta, zeby zaraz leciec do usc.
29 kwietnia 2008 at 06:55co to jest rok, czy dwa w porownaniu z ludzmi, ktorzy spedzaja wspolnie cale zycie?
ja jestem z moim mezczyzna ponad rok i do tej pory uwazam, ze za malo. jestem jego pewna, chcialabym slub juz teraz, ale.. no ale, czlowieka tak naprawde poznac sie nie da w kilka lat nawet. pomimo, ze ktos moze byc zawsze szczery i otwarty, zycie jest pelnie niespodzianek i trzeba poznac czlowieka w roznych okoiucznosciach- w chorobie, w rozłące (np na pol roku), na imprezie, na czyims weselu czy pogrzebie.. Sa sytuacje, w ktorych zachwanie czlowieka jest nieprzewidywalne i wlasnie dlatego rok, czy dwa to nie jest wystarczajaco, aby brac slub.. przynajmniej dla mnie.29 kwietnia 2008 at 07:36a po roku sytuacje nieprzewidywalne przestana miec miejsce?:)
29 kwietnia 2008 at 07:40Musze jeszcze wyjażnić swój post. Unikam używania patetycznej retoryki bo nie o patos tu chodzi. Rzymianie okreżlali małżeństwo jako kontrakt cywilny i myżle że dobrze oddaje to podniosłożć społeczną i prawną małżeństwa. Usiłuję pokazać wam różnice między małżeństwem a dozgonnym konkubinatem. Umyżlnie odzieram teraz małżeństwo z tej otoczki romantycznej i mistycznej, bo jest to sfera wspólna ze związkiem nieformalnym i przez to stawia się znak równożci między nimi. Nie chce gmatwać, ale wciąż dla mnie “ starego cynika – wspaniałe odkrycie innego oblicza małżeństwa, zasłanianego przez cały ten kulturowy rytualizm. Może na starożc zostane konserwatystą ale czuję że moje zbliżające się małżeństwo zmienia mnie i to na lepsze.
29 kwietnia 2008 at 14:04[usunięto_link] wrote:
ja juz w pierwszym miesiacy naszego zwiazku wiedzialam, ze bedziemy razem cale zycie…ale nie jestem kopnieta, zeby zaraz leciec do usc.
konfabulujesz. co innego biec zaraz do usc a co innego zauważać sprzecznożć w poglądach.
[usunięto_link] wrote:
zycie jest pelnie niespodzianek i trzeba poznac czlowieka w roznych okoiucznosciach- w chorobie, w rozłące (np na pol roku), na imprezie, na czyims weselu czy pogrzebie..
muszę w takim razie użmiercić jakąż ciotkę bo inaczej nici z naszego poznania się.
powiem tak, nigdy nie poznasz nikogo w każdej sytuacji. to bez sensu. albo kochasz kogoż w każdej sytuacji albo jesteż egoistką która „zalicza” kolejne sytuacje i odkreżla krzyżyk przy tych, w których druga osoba zachowała się wg twojej myżli. - AutorOdp.