- AutorOdp.
- 8 lutego 2009 at 22:49
Jakie powody decydują o tym, że robimy ten krok?
8 lutego 2009 at 23:08Nie miałam bezpożredniej stycznożci z rozwodem,bo u mnie w rodzinie nikt się nie rozwodził…ale wydaje mi się,że do rozwodu popycha ludzi wypalenie sie uczucia,brak zozumienia,znudzenie się sobą…czasem zdrada. Bywa i tak,że zwyczajnie różnica charakterów jest zbyt duża i dalsze bycie ze sobą staje się męczące…
9 lutego 2009 at 12:26Ja będę się rozwodzić- bo mój mąż okazał się najzwyczajniej w żwiecie podły. Warto wspomnieć, że w nieformalnym związku byliżmy 10 lat. Od żlubu minęło półtora roku. To, jak facet potrafi się przeobrazić po żlubie, jest niewyobrażalne. Modlę się, żeby jak najszybciej dał mi spokój.
9 lutego 2009 at 13:28Jak wspomniała WarnGirl.
Plus..Wżród młodych małżeństw – wydaje mi się, najczęstszym powodem jest to, że zawierali małżeństwo pod wpływem impulsu, którym na ogół bywa ciąża. Dla niektórych wpadka=małżeństwo. Wpadka z przypadku lub z powodu tzw. „łapanie faceta na dziecko” (pojęcia nie mam skąd u niektórych kobiet przekonanie, że to genialny sposób na zatrzymanie przy sobie faceta 🙄 ) Dodajmy do tego nalegania rodziców, babć, dziadków, cioć, wujków etc. i.. katastrofa gotowa 😈 Kiedy pojawia się dziecko, kiedy opadają klapki, pojawiają się problemy, kiedy zaczyna doskwierać codziennożć nagle okazuje się, że taki związek istnieje siłą rozpędu, że w normalnych warunkach nie miałaby racji bytu..
Dwa. Wiadomo, małżeństwo to związek dwojga ludzi, czasem bardzo rożnych. I chyba w każdym małżeństwie w jakimż momencie pojawia się mniejszy/większy kryzys. Jeżeli ludzie w takiej sytuacji nie potrafią się porozumieć, jeżeli do tego ingerują w ich małżeństwo inni – niekoniecznie obiektywni ludzie (rodzice, teżciowie) jedynym wyjżciem wydaje się rozwód..
Z innych powodów można wymienić tu jeszcze.. alkohol, przemoc. W takim wypadku niekoniecznie przestajemy kochać. Raczej zwyczajnie zwycięża np. zdrowy rozsądek..
Powodów jest mnóstwo.
15 lutego 2009 at 17:32I włażnie dlatego nie chcę wychodzić za mąż.
17 lutego 2009 at 21:03A co sądzicie o tym?
Jestem z żoną 15 lat, o rozwodzie na poważne myżlę już 2 lata. Winą rozwodu są ciągłe kłótnie, o najmniejsze drobiazgi. Jestem pewien że nigdy już nie chcę żyć z żadną kobietą, zatem jak to wytłumaczyć? Wiem że to ja powinienem odpowiedzieć na te pytania ale was o to proszę.
Dlaczego się jeszcze nie rozwiodłem i wcale nie chodzi o materialne kwestie, dzieci i chyba o miłożć też nie chodzi bo wydaje mi się że wiele lat już nie kocham mojej żony.
Czy do końca życia będę omijał związek z kobietą?
Dziękuję.18 lutego 2009 at 11:11Nie wbijaj sobie do głowy rzeczy typu „Jestem pewien że nigdy już nie chcę żyć z żadną kobietą,…” Nie warto tak wrzucać wszystkich kobiet do jednego wora 😉 Nie warto tak się nakręcać.
Człowiek wbija sobie do głowy takie głupoty a później ze strachu przed samotnożcią trwa w związku, który jest niczym „skaranie boskie” 😕My nie odpowiemy Ci na pytania, które zadajesz. Jak napisała Onione „Zastanów się, co ci daje przeciąganie stanu, w którym jesteż?”
19 lutego 2009 at 18:25Rzecz wydaje się z założenia prosta. Małżeństwo to rodzaj umowy cywilnej. Zobowiązanie. Jak każda umowa i ta ma swój cel. Jeżli ktoż zawiera umowę nie mając jasno wyznaczonego celu, albo jeżli cel ów zmienił się w czasie jej trwania to należny taką umowę rozwiązać. Problemem jest to, że z powodów społecznych rozwiązanie może orzec sąd, a postępowanie, jak zawsze w takich razach bywa uciążliwe.
Jeżli męczycie się w związku a macie na to pieniądze – rozwiązujcie go. Pozostawanie w spółce z której nie czerpiemy korzyżci jest – oględnie mówiąc, nieracjonalne.Wiem, ze to co piszę może się wydać nieco abstrakcyjne, ale model biznesowy też tu się sprawdza. Małżeństwo z przymusu przenosi się w bilansie ze strony „aktywa” na stronę „pasywa” i zaczyna pożerać nasze żrodki, czas i chęć do życia.
19 lutego 2009 at 22:17Ja jestem prostym człowiekiem i przekonałem się osobiżcie że nawet wtajemniczanie się w najbardziej skomplikowane regułki małżeńskie nie daje owoców wyszukania recepty na udany związek.
Ja wcale nie wbijam sobie do głowy rzeczy typu „Jestem pewien że nigdy już nie chcę żyć z żadną kobietą”, wręcz przeciwnie, chciałbym zakochać się i móc potrafić żyć w związku czując się szczężliwym ale narazie czuję że to jest nie możliwe.
Jeżli chodzi o żonę, to ona nie chce rozwodu ze mną, ale kłócić się chce ze mną bardzo. Gdy mówię kłótnia albo rozwód, ona odpowiada rozwód NIE, a kłótni więcej już nie będzie z ym że w tej teraźniejszej ona ma racje…..itd…..
27 lutego 2009 at 16:00Lenka, to już bardzo źle jeżli odczuwasz to jako karę. Ale bywa. Jeżli jesteż w stanie zainwestować 2-3 tysiące to w ciągu pół roku możesz doprowadzić do tego że kibel będziesz miała rano tylko dla siebie. Tylko czy taka alternatywa rzeczywiżcie jest bardziej atrakcyjna? Dla mnie była. Jestem sam i liczę tylko na siebie. Lubię ten stan i nic nie wskazuje na to abym zaplątał się w kolejne małżeństwo. Za jakie winy mam rano czekać pod kiblem aż ten wiecznie niezadowolony kostropaty maszkaron przypudruje swoje pryszcze, wysłuchiwać codziennej porcji zrzędzeń i patrzeć jak cały dzień mojej ciężkiej pracy jest obracany lekką ręką na butelkę jakiż markowych perfum albo prezent dla koleżanki która włażnie pokłóciła się ze swoim facetem i przecież koniecznie trzeba poprawić jej humor po tej traumie…. Piszę to pół-poważnie, ale pamiętaj, że druga strona też ma tam jakież swoje argumenty. Lepsze czy gorsze…
Poważniejąc, jeżli masz się męczyć do emerytury to rzeczywiżcie – rozwód będzie dobrym rozwiązaniem. Nam w każdym razie służy, oboje jesteżmy zadowoleni. Utrzymujemy kontakty dożć luźne, bo nie da się uniknąć konfliktów jeżli w rozrachunku jest dziecko, a to nie sprzyja współpracy.
Pamiętaj jednak, że będąc sama już nie będzie komu przypisać winy za zły humor, niepowodzenia, brak czasu i tak dalej.
rozgadałem się, więc do finału. Jest taka dobra zasada japońskiej szkoły zarządzania. Jeżli jakież przedsięwzięcie nie przynosi zysku to kłódka na drzwi i nie brnijmy w coraz większe straty. Ile masz lat? 30, 35? Jak widzisz siebie za lat 20? Dalej będziesz z człowiekiem którego towarzystwo nie jest ci miłe? Wybór należy do ciebie i ty poniesiesz konsekwencje. Ale jest i dobra strona. Jeżli będziesz szczężliwsza dzięki temu wyborowi to będzie tylko twoja zasługa.5 marca 2009 at 13:44Jako jedyna chyba w tym wątku osoba rozwiedziona z powiem jak to było u mnie.
Przez wiele lat chciałam się rozwieżć bo byłam zwyczajnie nieszczężliwa i samotna w małżeństwie,u nas nie było kłótni tylko cisza. W tym związku tkwiłam jak wiele kobiet ze względu na dziecko, mając wiele lat nadzieję że mąż nawiąże jakąż więź z synem.
Na rozwód zdecydowałam się gdy psycholog dziecka powiedziała mi że jedyną osobą w rodzinie z którą dziecko nie chce mieszkać jest jego tata. Dziecko miało narysować z kim chciało by mieszkać: w domku byli wszyscy cała rodzina, znajomi, a obok syn narysował drugi dom i w nim umieżcił tatę i powiedział że może go odwiedzać jeżli będzie dla niego miły.
Tyle lat się męczyłam i nie zauważyłam że dziecko też.
Teraz jestem szczężliwa i wolna.5 marca 2009 at 15:12Gdyby taka była cała prawda, dziż u boku swego miała byż nowego wielbiciela .
5 marca 2009 at 19:14Marioni,
Twoje wnioskowanie jest nieco dziwne. Dziewucha napisała jak to było u niej. Że była w małżeństwie nieszczężliwa lecz martwiła się o dziecko. Potem mając przesłanki że rozwód będzie dobry również dla dziecka podjęła decyzję o rozwodzie. Pisze również, że teraz jest szczężliwa.Nie bardzo rozumiem jaki jest związek logiczny pomiędzy prawdą, rozwodem i wielbicielem (nowym). Czy nowy wielbiciel miałby być źródłem szczężcia czy powodem rozwodu?? Poproszę o wyjażnienie 🙂
6 marca 2009 at 10:40Chodzi o to że dziewucha w dziecinny sposób zwala winę na jej męża a są dowody na to że i inni faceci by jej nie dogodzili.
Np. Gdyby sformułowane zdanie następujące;[usunięto_link] wrote:
Teraz jestem szczężliwa i wolna.
miało potwierdzać że wina naprawdę była jej męża, zdanie to brzmiało by mniej więcej tak;
,,Teraz jestem samotna, lecz naprawdę szczężliwa i wolna będę wtedy jak zakocham się w normalnym mężczyźnie”.Ale największą kpiną jest już zdanie następujące;
[usunięto_link] wrote:
Na rozwód zdecydowałam się gdy psycholog dziecka powiedziała mi że jedyną osobą w rodzinie z którą dziecko nie chce mieszkać jest jego tata. Dziecko miało narysować z kim chciało by mieszkać: w domku byli wszyscy cała rodzina, znajomi, a obok syn narysował drugi dom i w nim umieżcił tatę i powiedział że może go odwiedzać jeżli będzie dla niego miły.
Podobne myżli dorosłego człowieka żwiadczą o jego niedojrzałożci.
Dziecko w żadnym przypadku nie może decydować o rozpadzie małżeństwa!
Przypużćmy że ja jako tata, zabraniam dziecku obżerać się słodyczami a mamusia częstuje nimi go do woli. Dziecko wtedy rysuje domek w którym nie mam tatusia bo i cukierków nie ma!6 marca 2009 at 11:36Niezły z ciebie demagog Marioni. Powinieneż z taką łatwożcią nadinterpretacji prowadzić przewód beatyfikacyjny JPII – uporałbyż się z tym w dwa tygodnie 🙂
[usunięto_link] wrote:Chodzi o to że dziewucha w dziecinny sposób zwala winę na jej męża a są dowody na to że i inni faceci by jej nie dogodzili.
Np. Gdyby sformułowane zdanie następujące;[usunięto_link] wrote:
Teraz jestem szczężliwa i wolna.
miało potwierdzać że wina naprawdę była jej męża, zdanie to brzmiało by mniej więcej tak;
,,Teraz jestem samotna, lecz naprawdę szczężliwa i wolna będę wtedy jak zakocham się w normalnym mężczyźnie”.No proszę, to czy Dziewucha zwala winę na męża czy nie, jest kwestią dyskusyjną. Moim zdaniem, nie rozstrzyga w swoim pożcie kwestii winy. Jeżli uznajesz zdanie „Teraz jestem szczężliwa i wolna.” za równe „Mój mąż jest winien” to musiałeż się czegoż najeżć i lepiej zmień dostawcę tego żwiństwa. Ze zdania „Teraz jestem szczężliwa i wolna. ” można jedynie ekstrapolować zdanie „Kiedyż byłam nieszczężliwa i uzależniona (od męża)”. I tyle.
[usunięto_link] wrote:
Ale największą kpiną jest już zdanie następujące;
[usunięto_link] wrote:
Na […]
Podobne myżli dorosłego człowieka żwiadczą o jego niedojrzałożci.
Dziecko w żadnym przypadku nie może decydować o rozpadzie małżeństwa!
Przypużćmy że ja jako tata, zabraniam dziecku obżerać się słodyczami a mamusia częstuje nimi go do woli. Dziecko wtedy rysuje domek w którym nie mam tatusia bo i cukierków nie ma!1. Myżli dorosłych ludzi różnymi chadzają drogami. Nie każdy potrafi wyrazić w słowach swoje uczucia, a nie wątpię że dla Dziewuchy jej rozwód to kwestia dożć emocjonalna. Pamięć jak wiadomo też nie jest obiektywna i dokonuje własnej interpretacji zapisu zdarzeń. Możemy oczywiżcie wyrazić wątpliwożć co do wiarygodnożci opisu, ale używanie sądów wartożciujących w stylu „…Podobne myżli dorosłego człowieka żwiadczą o jego niedojrzałożci…” jest przejawem braku argumentów w dyskusji i ogólnie nędzą stylu.
2. Dziecko nie decyduje o rozpadzie małżeństwa. Nikt tego nie twierdził. Jednak argument zapewnienia dziecku pełnej, choć dysfunkcjonalnej rodziny, jest częstą przesłanką która skłania ludzi do pozostawania w związku małżeńskim, którego rozpad rzeczywiżcie nastąpił. Jeżli o to ci chodziło w tym zdaniu, to – tak, w znanych mi przypadkach, dzieci dożć często są ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji rozpoczęciu postępowania rozwodowego. Nie wiem dlaczego wydaje ci się ze jest inaczej.
3. Dziewucha opisała kwestię psychologa w 2 zdaniach. Ja osobiżcie psychologów nie lubię i unikam kontaktów z nimi. Nie umniejsza to jednak faktowi, ze sprawny psycholog wyciąga wnioski daleko dalej idące niż obecnożć cukierków w domu. tak pewnie było i tym razem ale szczegółów nie znamy.Reasumując. Marioni, wyczuwam w tobie jakiż zapiekły żal, tak jakby to włażnie ciebie Dziewucha zostawiła. Wydaje się, że jak na zwykłą dyskusję podchodzisz do tego zbyt emocjonalnie i tracisz układ odniesienia. Nie znamy twojego przypadku, ale pewnie tam jakaż „zła kobieta była” i stąd to wszystko.
- AutorOdp.