-
AutorOdp.
-
28 czerwca 2009 at 11:10
Co do adopcji- rozumiem tych, którzy nie chcą adoptować, bo czuliby jakiż wewnętrzny dyskomfort, że to nie „ich geny”- jestem w stanie wyobrazić sobie to uczucie. Własne to zawsze „własne” (choć słowo „WŁASNE” nie jest najlepszym okreżlnikiem).
Ale zamiast sztucznie się zapładniać, wolałabym wziąć z sierocińca. Zdecydowanie.
Choć mam nadzieję, że będę w stanie urodzić własne.28 czerwca 2009 at 11:38@Onione wrote:
Z reszta, zawsze bardziej żal mi było zwierzat niz ludzi, wiec tak jak powiedziałam, jesli okaże sie, że nie będę mogła mieć swojego młodego, przygarne kolejna znajdę. Psia.
prawde mowiac nigdy czegos takiego nie rozumialem i chyba nigdy nie bede w stanie
„zwierzaczki sa takie slodkie i w ogóle” – wiekszosc uznaje takie uwielbianie zwierzat (ponad ludzi) za wrazliwosc, ja uznaje wrecz odwrotnie
takie moje zdaniea co do adopcji jakos nigdy sie nad tym glebiej nie zastanawialem ale tez raczej bym nie chcial przygarniac do siebie „obcego” ;p
a co do seksu przed slubem:
jest calkiem w pytke 😀28 czerwca 2009 at 11:57[usunięto_link] wrote:
@Onione wrote:
Z reszta, zawsze bardziej żal mi było zwierzat niz ludzi, wiec tak jak powiedziałam, jesli okaże sie, że nie będę mogła mieć swojego młodego, przygarne kolejna znajdę. Psia.
prawde mowiac nigdy czegos takiego nie rozumialem i chyba nigdy nie bede w stanie
„zwierzaczki sa takie slodkie i w ogóle” – wiekszosc uznaje takie uwielbianie zwierzat (ponad ludzi) za wrazliwosc, ja uznaje wrecz odwrotnie
takie moje zdanieZgadzam się.
Tzn. powiem tak: ja zwierzęta kocham i serce mi się kraja jak widzę biedne psy, koty, zziębnięte na ulicy- czy w schroniskach. Zawsze brałam udział w akcjach przyczyniających się do karmienia zwierząt, czy walczących z wywozem koni na rzeź. Ale to jest jedna kwestia.Nie oznacza to, że nie mam wrażliwożci dla ludzi. Przede wszytskim dla małych dzieci- tych, które są katowane, molestowane, bite, czy choćby porzucone. Wtedy to dopiero ogarnia mnie smutek…
I jakoż zawsze drażniły mnie emo-kobiety (nie używam tego okreżlenia do żadnej z was, generalizuję), które protestowały przeciw zabijaniu lisów, nie widziały, że obok, na ulicy, siedzą małe, biedne dzieci i żebrzą o chleb.
To dopiero jest poruszające.28 czerwca 2009 at 12:01prawde mowiac nigdy czegos takiego nie rozumialem i chyba nigdy nie bede w stanie
„zwierzaczki sa takie slodkie i w ogóle” – wiekszosc uznaje takie uwielbianie zwierzat (ponad ludzi) za wrazliwosc, ja uznaje wrecz odwrotnie
takie moje zdanieja też nigdy nie tego nie rozumiałam, ale od zawsze tak mam – dlaczego? hmm…. zwierzęta są bezbronne – ludzie (pisze o dorosłych) mają swoje ręce i nogi,opiekę społeczną, dodatki do pensji, darmowe mieszkania – masę możliwożci, żeby 'jakoż’ żyć – zwierzę już tych możliwożci nie ma…
dziecko w sierocińcu też zawsze ma możliwożć a to jak z niej skorzysta zależy od niego28 czerwca 2009 at 12:11Coż w tym jest. W tej bezbronnożci i niewinnożci zwierząt.
Dlatego „obcych” ludzi kocha się znacznie trudniej, niż zwierzęta. Dlatego potrzeba mieć WIELKĄ wrażliwożć by ich dostrzec i pomagać.
Dlatego zgadzam się jak najbardziej ze zdaniem miszcza:
wiekszosc uznaje takie uwielbianie zwierzat (ponad ludzi) za wrazliwosc, ja uznaje wrecz odwrotnie
takie moje zdanie28 czerwca 2009 at 12:20Dlatego „obcych” ludzi kocha się znacznie trudniej, niż zwierzęta.
ja tam obcych ludzi w ogóle nie kocham 😀
ale chętnie pomagam – lecz tylko wtedy gdy warto.
większożć ludzi to po prostu zwykłe nieroby, które wołają „daj” i uważają się za ofiary losu28 czerwca 2009 at 14:33@Józia wrote:
„biologicznym frajerem” tzn???
Czy źle zrozumiałam, czy to była wypowiedz schematycznie podobna do np takiej ” nie chce mi się sortować smieci, wole wszystkie wyrzucać do jednego żmietnika, ale nie jestem przeciw sortowaniu, ludzie powinni to robić”.
Inni niech adoptują, ale akuart ja nie?
no chyba jednak adopcja dziecka, to cos innego niz posegregowanie smieci i z innego typu zaangazowaniem sie wiaze.
ja adoptowac dziecka nie zamierzam.
jesli nie bede mogla zajsc w ciaze w sposob tradycyjny, zawioda inseminacje, terapie hormonalne lub tez problem bedzie lezal po stronie mojego mezczyzny, in vitro bedzie dla mnie czyms normalnym. po prostu kolejny etap w staraniu o wlasne szczescie i o to, zeby przekazac dalej swoje geny.
w cudze inwestowac nie mam zamiaru.
28 czerwca 2009 at 14:44W zeszłe wakacje pracowałam jako opiekunka do takiej 2.letniej dziewczynki- może ktoż z Was o niej słyszał, bo sprawa była „dożć” głożna- dziewczynka zostawiona w szpitalu z chorobą (nie wiem jak się nazywała dokładnie) braku jelita grubego (karmiona pompą). Dziewczynka użmiechnięta, wesoła- znajomi moich rodziców postanowili ją zaadoptować. Przebywałam z nią prawie całe wakacje i nie zauważyłam specjalnie różnicy w zachowaniu jej i jej braci (snowi biologicznych). Rodzice tej dziewczynki ZAINWESTOWALI w NIESWOJE geny i bardzo ich za to cenię. Nie wyobrażam sobie takiej żwietnej, mądrej dziewczynki w sierocińcu tylko dlatego, że każdy chciałby przeprowadzać jedynie swoje, domowe inwestycje. Takie to… przedmiotowe…
28 czerwca 2009 at 14:47[usunięto_link] wrote:
W zeszłe wakacje pracowałam jako opiekunka do takiej 2.letniej dziewczynki- może ktoż z Was o niej słyszał, bo sprawa była „dożć” głożna- dziewczynka zostawiona w szpitalu z chorobą (nie wiem jak się nazywała dokładnie) braku jelita grubego (karmiona pompą). Dziewczynka użmiechnięta, wesoła- znajomi moich rodziców postanowili ją zaadoptować. Przebywałam z nią prawie całe wakacje i nie zauważyłam specjalnie różnicy w zachowaniu jej i jej braci (snowi biologicznych). Rodzice tej dziewczynki ZAINWESTOWALI w NIESWOJE geny i bardzo ich za to cenię. Nie wyobrażam sobie takiej żwietnej, mądrej dziewczynki w sierocińcu tylko dlatego, że każdy chciałby przeprowadzać jedynie swoje, domowe inwestycje. Takie to… przedmiotowe…
swietnie, ze znalazla dom.
jednak: dla mnie rodzicielstwo to przede wszystkim przekazywanie genow. SWOICH genow.
ja bym nie adoptowala dziecka.
jedyna adopcja, ktora bylaby dla mnie oczywista i biologicznie uzasadniona, to wziecie do siebie dzieci mojej siostry. to bym zrobila na pewno, bez wachania.
na szczescie moja siostra ma jedynie psa. jego w razie czego tez bym wziela.
28 czerwca 2009 at 14:57@Onione wrote:
Po prostu nie uważam za uzasadnione łożyc i odpowiadać za nie swoje dziecko. Zależy mi na dziecku- ale własnym.
Nie mam zamiaru ryzykować z dzieciakiem, którego pochodzenia nie znam.Z reszta, zawsze bardziej żal mi było zwierzat niz ludzi, wiec tak jak powiedziałam, jesli okaże sie, że nie będę mogła mieć swojego młodego, przygarne kolejna znajdę. Psia.
ja po prostu nie wierze w to co przeczytalam!!! 😯 „Z reszta, zawsze bardziej żal mi było zwierzat niz ludzi” 😯 oczywiscie chce miec swoje dziecko, ale uwazam, ze jezeli nie bedzie mi to dane to nie bede kombinowala z jakimis eksperymentami, hormonami itp. po prostu zaadoptuje dzieko! tym samym moze uchronie je przed wykolejeniem… i nie wazne czy bedzie pochodzilo z patologicznej rodziny, bo dlaczego takim dzieciom nie mamy dawac szansy???
[usunięto_link] wrote:
Co do adopcji- rozumiem tych, którzy nie chcą adoptować, bo czuliby jakiż wewnętrzny dyskomfort, że to nie „ich geny”- jestem w stanie wyobrazić sobie to uczucie. Własne to zawsze „własne” (choć słowo „WŁASNE” nie jest najlepszym okreżlnikiem).
rozumiem, ze zwierzeta kierujace sie instnyktem sa w stanie nawet zabic nie swoje potomstwo, ale nie sadzilam, ze ludzie beda kiedys w stanie powiedziec, na bezbronne dziecko z sierocinca „OBCY” 😯 .
oczywiscie , przekazywanie genow to bardzo wazna sprawa, ze wzgledu na zachowanie gatunku, ale bez przesady!!!28 czerwca 2009 at 15:06[usunięto_link] wrote:
a co do adopcji jakos nigdy sie nad tym glebiej nie zastanawialem ale tez raczej bym nie chcial przygarniac do siebie „obcego” ;p
maju, w tym, jak i w moim przypadku wyrażenie „obcy” JEST W CUDZYSŁOWIE- i nie jest obraźliwe.
Zacytowałaż moją wypowiedź w jakim celu?
Bo mnie się wydaje, że nie doczytałaż mojej wypowiedzi ze zrozumieniem. Przecież ja się w 100% z Toba zgadzam. Przejrzyj może jeszcze raz moje wypowiedzi w kontekżcie całożci28 czerwca 2009 at 15:22Assha, oczywiscie wiem co mialas na mysli 🙂 napisalas:
„rozumiem tych, którzy nie chcą adoptować, bo czuliby jakiż wewnętrzny dyskomfort, że to nie „ich geny”- jestem w stanie wyobrazić sobie to uczucie. Własne to zawsze „własne” „osobiscie nie zgadzam sie z tym zdaniem, poniewaz nie rozumiem ludzi, ktorzy w dziecku widza tylko geny „swoje” badz „obce” !!!! to, ze ich rozumiesz wcale nie musi przeciez oznaczac, ze to popierasz.
28 czerwca 2009 at 15:27rozumiem, ze sa ludzie, ktorzy nie maja nic przeciwko adopcji, ale sa tez tego przeciwnicy. i to jest calkiem normalne.
przeraza mnie tylko kiedy ludzie uwazaja prokreacje jako przekazywanie genow tylko i wylacznie! a dziecko jako jakis produkt tego procesu!28 czerwca 2009 at 15:30[usunięto_link] wrote:
rozumiem, ze sa ludzie, ktorzy nie maja nic przeciwko adopcji, ale sa tez tego przeciwnicy. i to jest calkiem normalne.
przeraza mnie tylko kiedy ludzie uwazaja prokreacje jako przekazywanie genow tylko i wylacznie! a dziecko jako jakis produkt tego procesu!alez przeciez to jest produkt tego procesu. jest to calkoqicie naturalne i nic tego nie zmieni.
28 czerwca 2009 at 15:55jak najbardziej jestem za pomaganiem zwierzetom itp itd
ale…
uwazam ze wieksza wrazliwosc na nieszczescie czlowieka niz wrazliwosc na nieszczescie zwierzecia jest po prostu, hm…ludzkami sie wydaje ze wrazliwosc na zlo ktore dzieje sie zwierzetom jest prostsza bo ich cierpienie nie jest tak zlozone, po prostu cierpia fizycznie, bol, zimno, glod itp. kazdy tego wspolczuje
cierpienie ludzkie jest czesto duzo bardziej zlozone i hm, ciezej byc wrazliwym na takie cierpienie
-
AutorOdp.