Karolina0565

Twoje odp. na forum:

  • Autor
    Odp.
  • W odpowiedzi: Emocje przelane na papier…
    Karolina0565
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 5
    • Początkujący

    Rak33ieta1980-witaj!Chciałam napisać prywatna wiadomożć i przesłać kolejny fragment mojej pisaniny, ale niestety, mam za mało postów.Pozwolę sobie na zamieszczenie fragmentu tutaj, mimo żwiadomożci, że możesz wcale tutaj nie wejżć… ale cóż, zaryzykuję. Tymczasem pozdrawiam serdecznie.Jeżeli mimo wszystko mnie przeczytasz…a może jeszcze ktoż inny zechce rzucic okiem, to prosze o opinię. Dziękuję bardzo i miłego wieczoru.

    Pamiętała tamtą noc¦ Lata temu¦ Nie był pijany. Był trzeźwy. I bardzo natarczywy. Obleżnie natarczywy! Pewnie sądził, że w końcu mu ulegnie. Obiecywał złote góry! Wszystko, byle pozwoliła się dotknąć. Tyle razy na to pozwalała, ale wtedy¦ nie mogła się przemóc. Maska powolutku zaczęła się odklejać!
    “ Ty nie potrzebujesz żony¦ Potrzebujesz¦ “ słowa uwięzły jej w gardle. “ Powinieneż korzystać z profesjonalnych usług odpowiednich panienek. Byłbyż bardziej zadowolony!
    Spojrzał na nią martwym wzrokiem. Odwrócił się plecami. Nastała cisza. Miała wrażenie, że za chwilę się udusi. Bała się oddychać. Chciała, by o niej zapomniał. Minuty ciągnęły się w nieskończonożć. Pan był obrażony. Obrażony i wżciekły! Zastanawiała się, kiedy będzie mogła zabrać kołdrę, poduszkę i położyć się na kanapie. Następnego dnia powiedziałaby jak zwykle, że strasznie chrapał. Zastanawiała się, czy zasnął. Nie słyszała jego oddechu, ale czas oczekiwania na jego sen był długi¦ bardzo długi. Wysunęła głowę spod kołdry, łapczywie łapiąc powietrze i starając się uregulować oddech, kiedy poczuła jego dłoń. Chwytała jej długie włosy. Była tak zaskoczona, że kiedy ciągnął ją po podłodze, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.
    “ Co ty sobie wyobrażasz?! “ wrzeszczał, rzucając ją na kanapę. “ Co ty sobie, k****, myżlisz?! Mam żebrać?! Za kogo się uważasz, do cholery? Myżlisz, że jesteż kimż szczególnym?! Jesteż nikim, rozumiesz?!
    Nie patrzyła na niego. Czuła na sobie jego oddech i własny strach, który paraliżował. Jakby nie mógł dodać jej odwagi; jakby nie mógł sprawić, że się zezłożci i jakoż zareaguje; jakby nie mógł sprawić, że coż zrobi, by wreszcie z tym skończyć! Ale nie mógł. Jedyne, co robił, to nakładał na jej twarz przerażenie. Była wtedy “ choć bez maski “ Melpomeną.
    “ Może byłabyż bardziej zadowolona, gdyby przeleciał cię ktoż inny? A może już ktoż jest? “ pytał wżciekle z białą pianą na zsiniałych ustach.
    Poczuła uderzenie. Jedno i następne. I kolejne. Czuła je, ale nawet nie drgnęła. Leżała, zasłaniając twarz dłońmi. Czekała. Nie wiedziała na co. Na cud¦ na ocalenie¦ na jego uspokojenie¦ To było kilka lat temu, a ona widziała tę scenę, jakby rozegrała się wczoraj. Od tamtej pory spełniała obowiązek małżeński¦ i zaciskała zęby. Leżąc wtedy na kanapie, nie potrafiła myżleć. Bała się. Bała się na niego spojrzeć.
    “ Jesteż zadowolona? “ pytał i z impetem zamykał sypialniane drzwi. Nie podnosiła się z kanapy. Nie unosiła zaciżniętych powiek i nie odrywała dłoni od twarzy. Czekała na odgłosy snu, które dochodziły zza przeklętych sypialnianych drzwi. Szła do łazienki i zostawała w niej na godzinę, dwie¦ Spoglądała na swoją twarz, zapuchnięte powieki¦ i łzy, których tak nienawidziła. Pan wyjeżdżał, a kiedy wracał, jego zachowanie było takie samo. Wchodził uradowany, że w domu czeka posłuszna żona. Pił, a następnego dnia pytał zdziwiony, dlaczego się od niego oddala. Kiedy tłumaczyła, czym jest spowodowane jej zachowanie, odpowiadał: Przesadzasz!.
    Nigdy wczeżniej nie rozklejała się przy dzieciach. Nigdy wczeżniej “ do tamtego momentu: jego dłuższego, bo miesięcznego pobytu w domu. Dobrze pamiętała tę smutną jesień. To było prawie rok temu. Wpadła w histerię. Dzieciaki spoglądały na nią, nie wiedząc tak naprawdę, co się dzieje. Sama była zaskoczona. Stała i płakała. Jak wrożnięta w podłogę kukła, nieposiadająca własnej woli. Czuła nachodzący ją niepokój¦ i czekała na jego przyjżcie. Wtedy zjawił się wczeżniej niż zwykle. Najstarszy syn robił wszystko, by ojciec zasnął. Ale on nie zasypiał. Wychodził z sypialni i biegał wzrokiem w poszukiwaniu ofiary. Szukał jej!
    Schowała się przed nim w pokoju najstarszego syna. Sam zaproponował takie rozwiązanie, twierdząc, że sobie poradzi, a ona nie oponowała. Siedziała cichutko z dwójką dzieci, czekając, aż syn położy ojca spać. Znała te jego zachowania. Godzinami potrafił zadręczać otoczenie. Ją zadręczać. Trwało to do momentu alkoholowej nieprzytomnożci “ co zdarzało się niestety rzadko “ lub do wyczerpania sił, kiedy anioł przeistaczał się w diabła “ i na odwrót “ by w końcu zasnąć. Kiedy już to zrobił, siadała w fotelu i czekała. Bała się odgłosu zapalniczki, własnych kroków stawianych na panelach, psa szczekającego na zewnątrz i dźwięku wody w kabinie prysznicowej, z której nie korzystała. Nic nie było ważniejsze od jego snu. Ten sen gwarantował jej spokój. W głowie krzyczały wulgaryzmy. Kładła się na kanapie lub szła do dzieci. Na tyle, na ile mogła, starała się izolować je od takich sytuacji. Tak bardzo nie chciała, by były tego żwiadkami¦ Tak bardzo nie chciała, by na to patrzyły. Zwykle udawało się jej ustrzec dzieci przed takimi obrazami, ale nie była w stanie zrobić nic więcej¦ Nie potrafiła. I tak strasznie się bała!
    Wtedy w pokoju syna zdała sobie sprawę, że czas ich małżeństwa dobiega końca¦ Że karuzela, na której nie chciała być, zwalnia, a kiedy się zatrzyma, będzie mogła z niej wysiążć. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi¦
    I nastąpiło. Skończył się taniec¦ Ten salonowy, którego kroki tak perfekcyjnie znała. Skończyła się Terpsychora! Początek lipca był koszmarem! Czekała na powrót pana na łono rodziny. Czekała na wyrok. Znajomi wpadali i pytali, co się dzieje. Dzwoniła do siostry i wyła w słuchawkę. Marta przyjechała. Starała się jej pomóc, ale Karolina nie była w stanie słuchać. Trzymała telefon i czekała. Jeszcze miała nadzieję, że to fałszywy alarm. Jeszcze się łudziła, że coż się stanie, choć cokolwiek by to nie było, nie zmieniłoby jej stosunku do męża, do własnego małżeństwa. Wiadomożć, która miała nadejżć “ nadeszła! Straszna i pijana!
    “ Wiesz “ bełkotał “ dobrze, że wracam do domu. Najwyższy czas. Już pora. To ostatni moment, by ratować nasze małżeństwo. Będziemy teraz razem!
    “ Boże! “ szeptała do siebie. “ Nie potrafię tego zrobi㦠Już nie potrafię. Nie mogę! To ponad moje siły!
    Ma znów rozmawiać, tłumaczyć? Znów przyzna jej rację, a potem wróci z kolejnej libacji alkoholowej i rzuci w nią oskarżenie:
    “ Przecież ciepło domowego ogniska zależy od kobiety. Ty, szmato, nią nie jesteż!
    Najwidoczniej Hestia “ bogini domowego ogniska¦ spała!

    *

    “ Dlaczego nie ma nic zimnego do picia? “ zapytał.
    “ Owszem, jest. Woda mineralna “ odpowiedziała z udawanym spokojem.
    “ Mówiłem, że masz kupić!
    Nie odezwała się. Zapytała jego gożci, czego się napiją. W końcu tak ją wyszkolił. Pożegnali się, chcąc jak najszybciej dojechać do swoich rodzin. W przeciwieństwie do niego oni zdawali sobie sprawę z posiadania bliskich, a zaistniała sytuacja z pewnożcią nie należała do miłych. Nie zatrzymywała ich. Wyszli, a ona czekała na czarne chmury, które wisiały nad nimi od lat, ale teraz były tak niebezpiecznie blisko, że musiały spowodować burzę z piorunami.
    “ Jak mogłaż tak ich potraktować? “ usłyszała “ Nawet nie zaproponowałaż nic do zjedzenia!
    Patrzyła na niego, czując każdą czężć swojego ciała¦ To napięcie¦ Drżące palce dłoni, które z trudem trzymały papierosa, i ten lęk gdzież w żrodku, który nie pozwalał spokojnie oddychać. Byli sami. On krzyczał, ona słuchała. Jego agresja nasilała się. Nie stopniowo¦ Nie przechodził ze słabego wiatru w umiarkowany. Spadał gwałtownie niczym wichura, by w jednej chwili stać się huraganem, który wyrywał jej serce. Kiedy poczuła w gardle jego łomotanie, uniosła się z krzesła.
    “ Kiedy wreszcie zrozumiesz, że w tym domu będzie tak, jak mówię?! “ docierało do niej, kiedy stawiała stopę na zewnętrznych schodach. “ Nie zostali, bo ich tak, k****, potraktowałaż! Księżniczka pierdolona! Ty¦ “ czuła na plecach potok wulgarnych wyzwisk i dźwięk rozbijanych naczyń.
    Wybiegła z domu. Sąsiedzi spoglądali na nią zaskoczeni. Nie posiadała własnej komórki, więc poprosiła o nią sąsiada. Nie potrafiła wystukać numeru. Hałas upadających przedmiotów, dochodzący z przedpokoju, dudnił jej w uszach. Nigdy nie wychodził poza cztery żciany, nigdy jej mąż nie pokazywał swojej wżciekłożci w towarzystwie innych osób. Teraz wyzywał ją od dziwek i nieważne, że robił spektakl! Rozmawiała z przyjaciółmi, kiedy zobaczyła, że zmierza w jej stronę. Wżciekły, z pianą w ustach. Matko Boska “ pomyżlała. “ Zatłucze mnie tutaj, jeżeli mnie dopadnie. Z prożbą w oczach spojrzała na sąsiada. Zrozumiał. Wyszedł mu naprzeciw. Nie słyszała, co do niego mówił, nie potrafiła się skupić. Ta sytuacja była trudna dla wszystkich, ale to ona czuła się jak idiotka. Z chusteczkami w dłoni stała wrożnięta w ziemię, zaryczana i roztrzęsiona. Chciała uciec jak najdalej. Jedyne, na co było ją stać, to poprosić sąsiadkę, by zaopiekowała się dziećmi, które biegały w okolicy, nie mając pojęcia, co wydarzyło się w ich domu. Nie czekała na przyjaciół. Wyszła im naprzeciw. Jadąc z nimi, spoglądała na mijane po drodze drzewa. Boże! “ dudniło jej w głowie. “ Co ja tutaj jeszcze robię? Co ja tutaj robię?.
    Od lat znosiła chamstwo i podporządkowywała się tyrani faceta, który powodował, że przez jej psychikę przelatywały burze, huragany i panowała w niej wieczna zima. Przypominała sobie jego gożci. Zrobiłby dla nich wszystko, ale ona doskonale wiedziała, że chodzi tylko i wyłącznie o upicie się w ich towarzystwie. Po co miał szukać innych znajomych, skoro miał ich pod ręką? Tutaj nie chodziło o męską przyjaźń. Gdyby tak było, wczeżniej nie wypowiadałby się na ich temat w tak niepochlebny sposób. Dostosowywał się do sytuacji¦ do ludzi, z którymi przebywał, choć jeszcze niedawno mówił o nich jak o chwastach, które bez pozwolenia wyrosły w jego ogrodzie. Pieprzony hipokryta!
    Patrzyła na obrazy migające za samochodową szybą i starała się uspokoić. Nie było łatwo. Wiedziała, że musi przeczekać. Telefon i głos męża.
    “ Przepraszam cię. Wrócisz do domu?
    Wróciła po trzech godzinach. Mieszkanie było czyste. Syn z siostrzenicą posprzątali. Tylko w powietrzu¦ unosił się odór pijanego żpiącego faceta.
    Obraz następnego dnia, kiedy zakomunikowała mu, że muszą porozmawiać. Skoro mają spędzać ze sobą każdy dzień, muszą się dogadać. Łóżko nie wchodzi w grę¦ Nie będzie¦ Nie uważała, że ma obowiązek robić cokolwiek, co tego dotyczy. Była zdenerwowana. Wykrzykiwała, że nie będzie znosić jego pijaństwa¦ że ma tego wszystkiego dożć i niech szlag trafi jego i to jego cholerne picie!
    Kiedy mówił, nie mogła słuchać. Nie rozumiał swojego zachowania. Przepraszał, a po chwili wracał do swoich biednych, nieszczężliwych kumpli. Zaznaczał, że przecież coż takiego nie zdarza się często i oczywiżcie więcej się nie powtórzy. Dla uzmysłowienia mu powagi sytuacji przytaczała przykłady jego nieczęstych zachowań. Im więcej ich podawała, tym bardziej nerwowy się stawał, by na końcu rzucić jej w twarz, że niby dlaczego nie powinien pić, skoro nie ma żadnej motywacji, by przestać. Znów, jak przez całe lata, rozmowa prowadziła donikąd. Zupełnie się nie rozumieli.
    Dni leciały. Ona w kuchni, on w pokoju; on na kanapie, ona pod kasztanowcami z książką, z której niewiele rozumiała; on wieczorem pijący piwa, ona na spacerze z psem lub u koleżanki. Mijali się. Ona go mijała. Oddalała się od niego, gdy tylko było to możliwe. Nie była w stanie przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Nie potrafiła przy nim oddychać. Dusiła się.

    W odpowiedzi: "Kłopotliwa" znajomożć mojego chłopaka z jego eks
    Karolina0565
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 5
    • Początkujący

    Witam! Przeczytałam Twoja opowieżć i zdębiałam. Przykro mi, ze tak sie toczy Twój związek i przepraszam… ale cisnie mi sie na usta, ze skoro spedza czas z nią a nie z Tobą, to może rzeczywiżcie, powinien puknąć się w głowę i do niej wrócić. Przepraszam, ale nie wydaje mi sie, by On cokolwiek zrozumiał. Faceci sie nie zmieniają, zatem nie czekaj i zrób coż ze swoim zyciem.To oczywiżcie propozycja; decyzja nalezy do Ciebie. Sądzę, że On nic nie zrobi, poniewaz uważa, że Ty nic nie zrobisz. Zrób! Pokaż, że zycie bez niego tez istnieje. Trzymam kciuki i pozdrawiam.

    W odpowiedzi: Z czego jesteżmy dumne?
    Karolina0565
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 5
    • Początkujący

    Z czego jestem dumna? Z siebie, poniewaz potrafiłam zacząć nowe zycie; wyzwolić się ze starego i przebrnąć przez burze, huragany; upadki i podnoszenia… i nie zwariować. Wszystko po to, by obecnie poczuć sie spokojna i bezpieczna.Pozdrawiam.

    W odpowiedzi: Emocje przelane na papier…
    Karolina0565
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 5
    • Początkujący

    Raptor, absolutnie nie olewam Twojej opini. Również pozdrawiam.

    W odpowiedzi: Emocje przelane na papier…
    Karolina0565
    Member
    • Tematów: 1
    • Odp.: 5
    • Początkujący

    Witam wszystkich! Zacznę od podziękowań. Dziękuję, za opinie. I za zainteresowanie. Szczerze, to obawiałam się, że nikt się nie odezwie. Może zacznę po kolei. Od Izaczka. Tak, to początek powieżci. Wydawca to Novae res. Czy za własne pieniądze? Tak dobrze nie było. Współfinansowałam. Długo się zastanawiałam, ale¦ zaryzykowałam. A czy wątki biograficzne? Tak. Nakład? Wszystko zależy od sprzedaży. Wiem, że nic w tym odkrywczego, nic nadzwyczajnego¦ choć różnie reaguja osoby które to czytają. Sale rozpraw, bezsilnożć bohaterki, dzieci, miłożć¦ takie, takie szare życie. Pisałam, bo tak czułam. A poezja? Przewija się w zasadzie przez całą powieżć i nią się kończy.
    Rak33ieta 1980. Cieszę się, że dobrze Ci się czyta tę moja pisaninę.
    Raptor! Masz rację. To ciężki, dołujący kaliber. Przykro, że Ci się nie spodobał, ale dziękuję za opinię. Każdą czytam uważnie.Masochistyczny wydźwięk słów. Tak¦ ale takie było moje zamierzenie. Znaczy, osiągnęłam cel. I masz rację. Moja pisanina skierowana jest do kobiet, choć na stronie wydawnictwa przeczytał ja facet i zamieżcił opinię, że panowie tez powinni ja przeczytać. Skłoniłoby ich to do przemyżleń. Ale, to rzecz gustu.
    Miszczu , Tobie napiszę, że jeżeli zainspirowałam Cie tą swoja pisanina, to dla mnie jest to już wyróżnienie. Pisz! Chętnie przeczytam. Opinię przeczytałam, z całym szacunkiem. Książka ma to do tego, że albo sie podoba, albo nie. Plusem jest to, że kiedy nam nie pasuje, odkładamy i szukamy czegoż bardziej w naszym gużcie.
    Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie!

Przewiń na górę