- AutorOdp.
- 26 kwietnia 2008 at 13:27
witamy po ciemnej stronie mocy… 😆
27 kwietnia 2008 at 09:28a wiecie co mnie najbardziej denerwuje? że księża nam mówią: „tak masz robić”, „tak masz nie robić” a sami postępują gorzej….
27 kwietnia 2008 at 10:26skoro nie chodzisz do kosciola to skad mozesz to wiedziec? bo ci tak kolezanki powiedzialy, ze tak jest?
a moze takie mowienie jest trendy?27 kwietnia 2008 at 12:09[usunięto_link] wrote:
skoro nie chodzisz do kosciola to skad mozesz to wiedziec? bo ci tak kolezanki powiedzialy, ze tak jest?
a moze takie mowienie jest trendy?ja np chodze co roku z mama na pasterke bo nie lubi sie szlajac sama po nocy no i zeby zrobic jej przyjemnosc z okazji swiat ;p
no i coz: co roku sluchajac kazania stwierdzam ze starcza mi glupot na nastepne 365 dni – wpierdalanie sie do prywatnych spraw parafian, polityczna propaganda i kilka innych spraw to nie jest to co ludzie powinni uslyszec w swieta – i zeby nie bylo – juz w kilku kosciolach bylem na pasterce wiec to nie wyjatek lecz regula 😉27 kwietnia 2008 at 17:02a kto powiedział że do kożcioła nie chodzę? napisałam że nie wierzę w księży i wkurza mnie to co mówią. a do kożcioła chodzę czasami, nie dla nich ale dlatego że kożciół jest domem Bożym i idę tam by sie pomodlić a nie słuchać ich kazania.
27 kwietnia 2008 at 20:29w takim razie polecam zajrzec do kosciola Dominikanow. oni maja troche zdrwosze i inne podejscie. nie raz slucham ich kazan i jestem pod wrazeniem. dzis bylam w kosciele i akurat bylo kazanie- na temat tzn> „kosiol na ogol ludziom kojarzy sie z zasadami: zakazy i nakazy, lecz dzisiejszy kosciol powinien wiecej gloscic o milosci- o milosci nie jako o powinnosciach, ale jako o bliskosci i akceptacji czlowieka ze wszytskiego jego slabosciami i grzechami” specjalnie zapamietalam nawet te slowa. Naprawe, goraco polecam.
do kosciola chodzilam zawsze, ale dopiero tam poczulam sie akceptowana i kochana taka jaka jestem. dominikanie nie mowia „nie rob”- mowia, ze jestes wolny, ze masz prawo tak robic, ale musisz wiedziec jakie sa konsekwencje, ze muszisz byc odpowiedzialy, ale robic to co uwazac„kochaj i rob co chcesz”- ale najpierw kochaj i zrozum czym jest milosc..
28 kwietnia 2008 at 07:05też uważam że kożciół powinien być… hm… :ostoją miłożci i dobroci”…
takie pojęcie o wierze katolickiej mam bazując na piżmie swiętym. niestety, to tylko teoria. oczywiżcie w kożciele zdarzają się wyjątki. może włażnie ci dominikanie. nie wszyscy księża zieją przecież ogniem.
ale… to dowodzi tylko że kożciól jest wewnętrznie połamany. jeden ksiądz (tudzież zakonnik) jest taki jakim ludzie chcieliby widzieć przedstawiciela kożcioła. a drugi grzmi z ambony jacy ludzie są zepsuci, nie szanują żwiętożci, rodziny, itp… a po mszy wsiada do swojego merca i jedzie do swej willi oglądać kablówkę na nowej plazmie…
dlatego ja rozpatruję żwiat nie w kategoriach katol/żyd/arab/niewierzący… tylko zasługujący na szacunek/nie zasługujący. chociaż to tylko taki uproszczony skrót myżlowy. w przynależnożć do kożcioła się w każdym razie nie bawię. a kazania? kiedysłuchalam… nasłuchałam się o kilku za dużo i pewnie przyczyniło się to do tego jak teraz myżlę…
28 kwietnia 2008 at 09:09tygrysku zgadzam sie z toba.
ale wydaje mi sie, ze za bardzo cięci jestescie na te kazania. bez przesady, czasto ksiadz moze racji nie miec, ale przeciez po mszy zadnych sankcji nie ma- to tylko slowa. kto chce ten cos wyniesie, kto nie chce- nie musi. przeciez nic na sile.
a. i w dzisiejszym swiecie to juz nie ludzie powinni otwoerac sie na kosciol, ale kosciol na ludzi. przestaniem naszego tysiaclecia nie sa „kary Boskie”, ale milosc. nadeszla nowa era- okres, w ktorym ludzi nie trzyma sie juz „za morde”, lecz daje wybor i podkresla sie jego wolnosc w wyborze- nie kazdy ksiadz to rozumie, ale mysle, ze lada moment.. wystarczy spojrzec na pelnego humoru i radosci, otwartego i nie potepiajacego Jana Pawla II- oto przyklad. to jest kosciol- a nie ksieza, ktorzy zyją w błedzie. Ludzie to takie niedobre osobki, co najczesciej widza tylko to, co zle. bo zle sie w oczy rzuca.
28 kwietnia 2008 at 14:40ostatnio bylam na mszy za kogos mi bliskiego, kto walczy o zycie w szpitalu. poszlam, bo jest to czlonek rodziny mojej dobrej kolezanki i czulam, ze bedzie mnie tam potrzebowac.
wiec…stoje w kosciele, wszyscy walcza z lazami, a cholerny palan w sukience wali tekscem, ze pan bog nie obarcza nas cierpieniem bez przyczyny, ze zawsze ma jakis plan i wreszcie: ze w tym przypadku na pewno chodzilo o to, zeby przyciagnac bladzacych do kosciola.
wyszlam i poczekalam na lawce do konca mszy.
idioty sluchac nie bede.28 kwietnia 2008 at 14:50Co do mojej wiary powiem tak: jestem ochrzczona, bierzmowana, bralam slub koscielny, dziecko tez ochrzcilam, zadbam zeby poszlo do pierwszej komunii i bierzmowania, ale jedynie jesli chodzi o kwestie formalne, zeby jakis idota potem nie robil mu problemow, np jak bedzie chcial wziac slub koscielny. Ja wierze w Boga, ale tez jakos po swojemu – wierze ze jest cos nad nami, ze bedzie cos poza nami, ludzi oceniam po postepowaniu – szczegolnie wzgledem drugiego czlowieka, a nie ilosci wizyt na niedzielnej mszy. Sama do kosciola chodze sporadycznie, jak mam potrzebe to wole isc na piekna lake i pomyslec nad swoim zyciem, poklocic sie z wlasnym „ja”. Dla mnie niewazne jest czy czlowiek chodzi do kosciola, w co wierzy, licze tylko na to dobro ktore ma w sobie. Dziecku szczegolnie chce przekazac zeby byl dobrym czlowiekiem a nie zeby odfajkowal ile razy byl w kosciele itp.
28 kwietnia 2008 at 17:50Assha. co do tego kożcioła Dominikanów to z tego co piszesz myżlę że to dosyć interesujące 🙂
dziż byłam w kożciele. i lubię takie msze w tyg bo jest mało ludzi i nie ma kazania. idę wczeżniej żeby się pomodlić. po prostu. „pogadać” z Bogiem 🙂 jedyne czego nie lubię to jak np proboszcz odprawia mszę, bo zawsze mówi jacy my nie jesteżmy, że rzadko na tacę dajemy, że nie chodzimy do kożcioła a sam stawia dom swoim dzieciom w niedalekim mieżcie :/ to mnie wkurza….
29 kwietnia 2008 at 07:13zachowanie parvati troche mnie smieszy- az tak dotkliwie odczuwasz czyjes slowa? a niech sobie gada, co ci to? dla niego jestes w kosciele czy dla siebie/kolezanki? szczerze, nie chce sie z toba klocic, ale musze to napisac- takie fochowanie sie jest idiotyczne i do niczego nie prowadzi. nie czulas sie jak rozkapryszona pannica? zreszta.. twoja sprawa.
czekolate, wiem ze takie gadania irytują. dlatego wybralam kosciol, w ktoryk kaplani przyjeli mnie z otwarymi rekoma i usmiechem. Do kosiola chodze dla Boga, nie dla ksiezy. jesli ktos, jak kolezanka, uwaza ze „cierpienie jest po cos” i sie obraza to co innego, ja uwazam ze „cierpienie jest po cos” dlatego szlachetnie jest cieprpiec. ktos jest nastawiony negatywnie to odbierze wszystko na odwrot, bo takie ma nastawienie i tyle.
a co do dominikanow- jeszcze jeden plus, ktorzy ludzie sobie cenią. znajmomi mieli porblem z chrzcinami, bo nie mieli slubu koscioelnego. i dopiero gdy poszli do dominikanow oni zapytali „chcecie ochrzcic dziecko?” oni,. ze tak, ale nie maja slubu. na co ksiadz „no i co z tego? wy ejstescie rodzicami, a to dziecko to inna ostota i ma prawo byc ochrzczona” i nie robili problemow. takze dla kogos, kto wacha sie nad kosciolem, polecam wlasnie ich..
29 kwietnia 2008 at 07:13[usunięto_link] wrote:
…
ale wydaje mi sie, ze za bardzo cięci jestescie na te kazania. bez przesady, czasto ksiadz moze racji nie miec, ale przeciez po mszy zadnych sankcji nie ma- to tylko slowa. kto chce ten cos wyniesie, kto nie chce- nie musi. przeciez nic na sile.
…znaczy-słuchaj, a potem rób jak chcesz? trochę szkoda mi na to czasu… po prostu robię jak chce…
w nawiązaniu do wypowiedzi parvati… „pan bóg nie obarcza nas cierpieniem bez przyczyny”… tia… pewnie mój niespełna dwugdziestoletni brat bardzo narozrabiał, i to za karę czeka teraz na przeszczep serca… albo nie-wiem… to go spotkało, żeby zjednoczyć rodzinę!
cierpienie uszlachetnia, nie? to wszystko po to, żebyżmy mieli łatwiej na żcieżce zbawienia…
kpina i tyle… ja nie w takiego boga wierzę…
29 kwietnia 2008 at 11:10Cos bardzo podobnego jak parvati, ja usłyszałam na pogrzebie mojego dziadka.. Szczególne okolicznożci. Trudne. A tu takie kazanie.. 😯
Kolejny argument użwiadamiający mi, że w kożciele nie „jakożć” wiernych sie liczy lecz „ilożć”..
A.. zapomniałabym o zbieraniu ofiary na tace.. 😯
Szkoda słów.. czasu tym bardziej..29 kwietnia 2008 at 11:17No tak, najlepiej jest wejsc do kosciola i pomyslec „albo powiesz to co chce uslyszec, albo sie obrazę”
no tak, pewnie. po co sluchac czyjegos zdania odmiennego na jakis temat, skoro łatwiej walnąc focha i wyjżć.
dla mnie to jest żałosne zachowanie rozpieszczonych panienek i tyle. - AutorOdp.
The topic ‘Ateizm…’ is closed to new replies.