- AutorOdp.
- 10 listopada 2007 at 10:22
[usunięto_link] wrote:
Dla mnie żlub to najwartożciowsze potwierdzenie miłożci, a nie tylko papierek, bo to przysięga przed Bogiem, dla mnie ma ogromne znaczenie.
ja nie uwazam sie za katolika i slubu koscielnego nie wezme nigdy. a mimo to wiem, ze w kosdciele nie przysiega sie przed bogiem. przysiega sie przed ukochana osoba.
to mowia ksieza tlumaczac, nna czym ten sakrament polega.
smieszne jest, ze w polsce ateisci znaja tresc biblii i zasady wiary lepiej niz ci, ktorzy uwazaja sie za katolikow.
10 listopada 2007 at 10:43Ja będę przysięgać przed Bogiem i tego jestem pewna. Nie znasz mnie i nic nie wiesz o moim podejżciu do wiary oraz wiedzy o niej.
10 listopada 2007 at 20:18Powoli zaczynam rozumieć dlaczego niektórzy chcą brać żlub, a inni się wahają albo w ogóle nie chcą. To jest w dużej mierze kwestia wychowania, tradycji, wiary.
Inaczej do tego wszystkiego podchodzi osoba, która jest wychowywana w katolickiej rodzinie, gdzie co niedzielę idzie się do kożcioła, a inaczej osoba, która jest ateistą.
A co do przysięgi, to się przysięga przed Bogiem i przed osobą, za którą się wychodzi za mąż lub żeni.
Nie wyobrażam sobie nie mieć żlubu kożcielnego, jest to jeden z sakramentów, w którym pragnę uczestniczyć.10 listopada 2007 at 21:00przed bogiem przysiegaja przyszli ksieza podczas swiecenia kaplanskiego. ewentualnie jeszcze zakonnice.
nie sadze, zeby podejscie do slubu bylo kwestia wychowania. moi rodzice to katolicy. oczywiscie maja slub koscielny.
na szczescie pozwalaja swoim dzieciom zyc tak, jak chca.10 listopada 2007 at 22:38Mnie też nikt niczego nie narzuca. A przysięgać będę przed Bogiem, że nie zostawię mojego faceta, będę mu wierna itp. Oczywiżcie jemu też będę przysięgać. Dla mnie to przeżycie duchowe przede wszystkim, a nie ładna tradycja za namową rodziców.
12 listopada 2007 at 22:14A mam do Was pytanie :). Gdybyżcie np. chciały mieć żlub kożcielny, a Wasz wybranek byłby niewierzący, to czy byżcie zgodziły się na cywilny czy postanowiłybyżcie przekonać partnera do żlubu kożcielnego? 😉
12 listopada 2007 at 22:43Jestem wierząca więc brak żlubu kożcielnego nie wchodzi w gre. Poza tym można wziąć żlub z ateistą w kożciele, on nie przyjmuje sakramentów.
13 listopada 2007 at 08:55[usunięto_link] wrote:
Jestem wierząca więc brak żlubu kożcielnego nie wchodzi w gre. Poza tym można wziąć żlub z ateistą w kożciele, on nie przyjmuje sakramentów.
ale musi zlozyc przysiege, ze bedzie wychowywal dzieci w wierze katolickiej. a to jest moim zdaniem brak szacunku dla ludzkich pogladow.
niby dlaczego ktos ma przysiegac takie glupoty, skoro sam nie jest katolikiem.nie, nie zmuszalabym partnera.
zielonooka…powiem tyle…slub koscielny, katolicyzm…a pigulki w torebce. to jak? wybierasz sobie zasady religii, ktorych przestrzegasz?
14 listopada 2007 at 13:16stety-niestety ale uważam że albo się bierze wiarę taką, jaką jest, albo się jej nie bierze… to przykre, ale wiele zasad wiary katolickiej jest mi zupełnie obca. i dlatego, mimo że mam chrzest, komunię i bierzmowanie katoliczką się nie nazywam. już ten ostatni sakrament był tylko po to, „żeby się babcie cieszyły” a nie z potrzeby serca. wiem, to dla większożci okropne, ale byłam jeszcze dzieckiem w końcu i nie rozumiałam o co chodzi. teraz mam jażniejsze poglądy. dlatego biorąc żlub kożcielny byłabym hipokrytką…
tak dla własnego pocieszenia… katolicyzm nie ma monopolu na moralnożć, wiarę itp. itd. równie dobrze można komuż wyznać miłożć choćby w lesie. i będzie to przysięga złożona ukochanemu człowiekowi, w obecnożci wszelkich „bogów”, wszechżwiatów i sił wyższych w jakie tylko się wierzy. ale jeżli komuż jest do tego potrzebny kożciół, to przecież nikt nie broni.
14 listopada 2007 at 16:55[usunięto_link] wrote:
[usunięto_link] wrote:
Jestem wierząca więc brak żlubu kożcielnego nie wchodzi w gre. Poza tym można wziąć żlub z ateistą w kożciele, on nie przyjmuje sakramentów.
ale musi zlozyc przysiege, ze bedzie wychowywal dzieci w wierze katolickiej. a to jest moim zdaniem brak szacunku dla ludzkich pogladow.
niby dlaczego ktos ma przysiegac takie glupoty, skoro sam nie jest katolikiem.nie, nie zmuszalabym partnera.
zielonooka…powiem tyle…slub koscielny, katolicyzm…a pigulki w torebce. to jak? wybierasz sobie zasady religii, ktorych przestrzegasz?
Nie wybieram, ale życie pokazało, że religijnożć to twardA działka. Staram się żyć jak najlepiej, wg zasad kożcioła. Ale najbardziej lubię umoralniające komentarze ateistów, którzy nie mogąmieć pojęcia nic o moim życia. Nawiasem ja nikogo do żadnego żlubu bym nie zmuszała. Do takich rzeczy nie da się nakłonić na siłę i mieć nadzieję na szczerożć.
14 listopada 2007 at 21:25Zielonooka, ale to jest włażnie hipokryzja. Oczywiżcie nie będę Cię oceniać itp., bo tak naprawdę niewiele o Tobie wiem, ale zawsze mówiłam o takich ludziach „jak trwoga, to do BOGA”… Wychowałam się w katolickiej rodzinie, dosyć dużo wiem o wierze itp., byłam z tych dzieci, które zadają pytania aż do obłędu. Ale czy wierzę w boga (Boga)? Ciężko powiedzieć. Na pewno nie jestem katoliczką tylko dlatego, że się urodziłam w takiej rodzinie (i na pewno nie jestem katoliczką w ogóle). Odsunęłam religię od siebie… bo nie zgadzam się z WSZYSTKIM, a wiem, że tego nie można traktować wybiórczo. Kocham chłopaka, uprawiam seks, ale do głowy by mi nie przyszło, żeby chodzić fałszywie do kożcioła… bo nie jestem tam chciana i tyle. I wiem, że nawet spełniając wiele zasad i tak bym nie poszła „do nieba”, bo Kożciół jest dosyć bezwzględny w tych sprawach.
Pamiętaj, że Cię nie oceniam, po prostu nie mogę zrozumieć takiego zachowania i gdybyż mi mogła wyjażnić, czym się kierujesz… to byłabym naprawdę wdzięczna (ale nie musisz oczywiżcie). Jak to w ogóle godzisz moralnie?
14 listopada 2007 at 22:07Trzeba trochę pomóc Zielonookiej i p****ąć na siebie gniew beehive, tygryska i parvati 😉
Katolicyzm to nie żlepe przestrzeganie wiary. Kto tak to widzi to faktycznie niech da sobie z tym siana. Jeżeli wierzę to dąże do tego, żeby iżć żladem Boga. Na tej drodze niestety często błądzę i schodzę z kursu. Robię rzeczy które dla mojego Boga są obrzydliwe i Go obrażają. Jednak moja siła to stały zapał i dążenie żeby moje słabożci i upadki analizować i pokonywać. Czasem wychodzi czasem nie. Ale jest to walka o lepszego mnie. Wy patrzycie na wiarę jak na coż martwego, skostniałego, pełnego frazesów kożcioła. Nie widzicie w tym nic żywego. Waszą wiarą są pieniądze, wyjazdy do ciepłych krajów, piękne domy, super ciuchy bo to wszystko jest dla Was żywe i piękne. Piszecie „hipokryzja” bo przykładacie swoją miarę wiary na innych. Jeżeli czlowiek wierzy w Boga i żlub kożcielny traktuje jako czeżć swojej wiary w Boga to pozwólcie tej osobie żyć i działać zgodnie z jej wiarą. Przecież Was nikt nie wini za to że nie wierzycie, dlaczego więc szukacie słabych miejsc u innych ? Niech kazdy sam szuka swoich slabożci i z nimi sie rozlicza. Albo ze swoim sumieniem albo również z Bogiem, jeżeli w Niego wierzy.Pytaniem tego wątku jest dlaczego nie chcecie się żenić ? może wlażnie dlatego, że wielu straciło wiarę i nie widzi sensu w braniu odpowiedzialnożci. No bo jeżli nie wierzą to w imię czego lub kogo mieliby taką odpowiedzialnożć brać ?
14 listopada 2007 at 22:30Super Slim miał rację to nie ten temat.
Ale do tygryska: masz rację-nie oceniaj mnie. Religijnożć to frazes zanim nie poznasz seksualnożci.
Czy to, że uprawiam seks i chodzę do kożcioła to hipokryzja? Nie. Ja wierzę, nie zawsze udaje mi się postępować wg zasad kożcioła, ale komu się udaje, staram się. Hipokryzją byłoby przyjmowanie komunii.
Wiara to droga i walka, żeby tą drogą iżć i nie Wam oceniać czy z niej zboczyłam. Ja nie zastanawiam się czy Wy dobrze robicie, ja chcę mieć żlub kożcielny, bo to czężć mojej wiary, nie zamierzam całe życie przeżyć na kocią łapę, chcę być żoną, jednak żoną w moim odczuciu będę dopiero wtedy, gdy wezmę żlub kożcielny. Ja wierzę w „na dobre i złe” i każde słowo tej przysięgi, zamierzam ich przestrzegać.14 listopada 2007 at 23:00O, i to mi się podoba. Motywacja Twojego postanowienia o żlubie kożcielnym jest silna i niech taka zostanie. Będziesz dobrą żoną i życzę Ci wytrwania w postanowieniach i szczeżliwego związku.
Tygryskowi, Parvati i Beehive też życzę udanych związków i więcej wiary w człowieka. To, że nie wierzycie wcale nie oznacza, że ktoż Was potępia i Wami pogardza. Może potrzebujecie po prostu wokół siebie dobrych ludzi aby odzyskać wiarę ?15 listopada 2007 at 08:04Muszę przyznać, że mnie nieźle rozbawiłeż SuperSlim 😆
(…)Nie widzicie w tym nic żywego. Waszą wiarą są pieniądze, wyjazdy do ciepłych krajów, piękne domy, super ciuchy bo to wszystko jest dla Was żywe i piękne. Piszecie „hipokryzja” bo przykładacie swoją miarę wiary na innych. Jeżeli czlowiek wierzy w Boga i żlub kożcielny traktuje jako czeżć swojej wiary w Boga to pozwólcie tej osobie żyć i działać zgodnie z jej wiarą. Przecież Was nikt nie wini za to że nie wierzycie, dlaczego więc szukacie słabych miejsc u innych ? Niech kazdy sam szuka swoich slabożci i z nimi sie rozlicza. Albo ze swoim sumieniem albo również z Bogiem, jeżeli w Niego wierzy. (…)
To, że nie wierzycie wcale nie oznacza, że ktoż Was potępia i Wami pogardza. Może potrzebujecie po prostu wokół siebie dobrych ludzi aby odzyskać wiarę ?
Przeczytaj wytłuszczone słowa i jeszcze raz się nad nimi zastanów, bo jak dla mnie zaprzeczają same sobie jako kwistencja pseudomoralizatorskiego wywodu „wy ateiżci nie atakujcie katoliczki” 😆 Która z nich (mam na myżli Parvati, Tygryska i Beehive) ZAATAKOWAŁA Zielonooką? Żadna. Po prostu dziewczyny chcą wiedzieć, dlaczego praktykujący katolicy postępują niekiedy niezgodnie z własną wiarą. Wszystko. I nie jest to, jak napisałeż, „rozliczanie czyjejż słabożci”, bo nikt tu Zielonookiej interpersonalnie nie ocenia (gdy ktos pisze „hipokryzja” to od razu zaznacza, że nie ocenia Zielonookiej, że to jego ocena, owszem, ale sytuacji, zjawiska, bo nie tylko jedna Zielonooka jest katoliczką…). Zgodzę się, że wszyscy (nie tylko ateiżci wbrew temu co piszesz) mierzą „własną wiarą” (i miarą) – to oczywista oczywistożć jak zauważyłby Jarosław Kaczyński (tfu tfu notabene), nic odkrywczego. I dlatego włażnie, tak wiele jest różnorodnych interpretacji. Dla Ciebie fakt, że katolicy w swojej drodze do boga 'mogą zbaczać’ jest normujący sytuację taką w jakiej znajdują się tysiące innych młodych osób. Ok. Nikt ci nie broni. Ale np. dla mnie to hipokryzja i sztuczne samorozgrzeszanie („jestem tylko człowiekiem, nie jestem doskonały, mogę popełniać błędy, zbaczać, nie ważne że zbaczam umyżlnie, bo to co robię przynosi mi pewnego rodzaju przyjemnożć…bóg mi wybaczy” – no przepraszam, ale brzmi to nader zabawnie! Dla mnie oczywiżcie, dla mnie, przez co nie uważam, że jeżli ktoż widzi to inaczej to jest głupszy czy gorszy, co to to nie.). Nie twierdzę, że to ja mam rację, jedyną sprawiedliwą, nie twierdzę, że jak ktoż tak postępuje to jest zły, słaby, godny wzgardzenia i przeżmiania. Bo nie chce mi się doprawdy nikogo oceniać, zresztą kto miałby dać mi do tego prawo. Oceniać człowieka ma prawo tylko ten człowiek, więc każdy z nas niech żyje zgodnie z własnym sumieniem i git.
I apropo wytłuszczonych przeze mnie słów: wierz mi doprawdy, że moją wiarą nie są pieniądze czy cokolwiek innego materialnego. Nic o tym nie wiesz, więc bądź tak miły i podobne uwagi zostaw dla siebie. Najwidoczniej niewiele o ateiźmie i jemu podobnych wiesz, jeżli uważasz, że wżród ateistów są jedynie materialiżci. To samo tyczy się „dobrych ludzi wokół mnie” – dla Ciebie ateista otoczony jest samymi „złymi”, bo brak mu wiary w boga, czy ludzi? W ogołe skąd to wytrzasnołeż, że Parvati,Tygryskowi, czy Beehive brakuje wiary w ludzi? Pisały tu gdzież może o tym? Litożci, już dawno nie czytałam nic bardziej zabawnego. Twierdzisz, że ktoż tu ocenia i wzgardza, a Ty co robisz?
Kończąc.
To cudowne, że każdy z nas jest i inny i ma odrębną, zupełnie indywidualną ocenę wszystkiego. Po co więc te wszystkie afery?
Nawet jeżli ktoż kogoż skrytykuje, to co? Stało się coż? 😉 Nie sposób się komunikować w dyskusji nie oceniając czy krytykując – Slim ocenił ateistów, ja Slima, za chwilę ktoż oceni mnie, itd….no rzeczywiżcie, „wielkie mi halo” 😉 Zapewne bardzo się tym wszyscy przejmujemy 😉Zielonooka – podoba mi się Twoje podejżcie do żlubu, dałaż się z tej strony poznać już w innym wątku, więc jeszcze raz z mojej strony pełna aprobata. Ale zgadzam się z Parvati, że będziesz przysięgała swojemu ukochanemu, przed obliczem boga i pożrednictwem Kożcioła w postaci księdza 😉
Dla mnie i mojego partnera żlub to także „coż bardzo ważnego” i z całą pewnożcią go weźniemy (niekoniecznie ze soba, bo kto może przewidzieć co będzie 😉 ), tyle, że za pożrednictwem instytucji państwowej 😉
A wracając do tematu.
SuperSlim zauważył:dlaczego nie chcecie się żenić ? może wlażnie dlatego, że wielu straciło wiarę i nie widzi sensu w braniu odpowiedzialnożci. No bo jeżli nie wierzą to w imię czego lub kogo mieliby taką odpowiedzialnożć brać ?
Myżlę, że brak wiary w boga nie ma nic wspólnego z tym, że coraz rzadziej, czy to kobiety czy mężczyźni, chcą brać żlub. Wydaje mi się, że istotną rolę odgrywa tu wiara w drugiego człowieka (niekoniecznie tycząca się ateistów, bo brak wiary w ludzi, brak zaufania to zjawisko społeczne), a tej z wiarą w boga nie łączyłabym absolutnie. Nieprzerwalnie następuje też ewolucja myżli, stąd wiele osób rozumie żlub jako coż niepotrzebnego, czystą i niepotrzebną z własnej racji formalnożć. Powodów tego typu jest wiele.
Wchodząc w związek małżeński bierze się odpowiedzialnożć w imię własnych wartożci, a nie wiary. To, jaki będzie ten związek, czy przetrwa, itd. zależy od tego jacy jesteżmy, a nie w co wierzymy. Ok, zaraz przeczytam opinie, że wartożci pochodzą od boga, z wiary w niego, ale to tylko dla pewnej czężci społeczeństwa. Bo ci, którzy w boga nie wierzą nie są przecież niemoralni, nieetyczni, itd. i także potrafią zbudować szczężliwy, zalegalizowany w imieniu prawa, dom pełen wartożci i norm etycznych.
- AutorOdp.