- AutorOdp.
- 5 kwietnia 2008 at 18:33
nie mam takich mysli. nigdy.
a to, co nazywasz ograniczeniami, to po prostu WIERNOSC.
dla mnie wiernosc to nie jest ograniczenie.
piszesz, ze nie mozesz poswiecac czasu innej osobie, ktora moglaby okazac sie bardziej czula czy wartosciowa…w przypadku twojego zwiazku wcale ci sie nie dziwie. co wiecej: mysle, ze powinnas na taka osobe poczekac zamiast bzykac sie z kolesiem, ktory ma cie gdzies.ale…moj facet jest najczulszym, najlepszym i najbardziej wartosciowym czlowiekiem, jakiego znam.
w moim zwiazku nie ma ograniczen.
5 kwietnia 2008 at 18:41„Jakiego znasz”- może poznasz kogoż jeszcze lepszego?
Cóż jestem kobietą o dużym temperamencie i zauważam przystojnych facetów. Jestem wierna, ale mimo wszystko chciałabym spróbować. Nie mówię o kimż przypadkowym, ledwie poznanym, mówię o osobie, która jest bliska. Miłożć jest silniejsza i nie zdradziłam…
5 kwietnia 2008 at 18:58To ja nie chciałabym próbować, bo po co skoro tego naj dla mnie mam obok siebie i oboje bardzo się kochamy? Po co mi inny skoro ten,z którym jestem to ten sam, z którym chcę spędzić życie? jeżli tak jest wiernożć to nie problem, ale coż naturalnego i coż czego np ja nie wyobrażam sobie, żeby nie było w moim związku.
5 kwietnia 2008 at 20:00manora…kiedy trafisz na milosc swojego zycia, przestaniesz tracic czas z palantem, ktory ma cie w d****, to zrozumiesz.
5 kwietnia 2008 at 21:36Nie uważam aby miłożć była pożwięceniem. Ludzie są ze sobą, kochają się. Pożwięcenie kojarzy mi się z czymż co nie do końca mam ochotę zrobić, ale robię w imię jakiegoż wyższego celu. Nie pożwięcam czasu – spędzam go z osobą którą kocham bo chcę tego. Przyjaciół nie pożwięcam , nie widzę takiej potrzeby. Wolnożć… pojęcie względne. Zależy co kto rozumie pod słowem wolnożć, jeżeli umawianie się na randki z każdym nowopoznanym atrakcyjnym facetem to i owszem odczuje że wolnożć ową traci. Ja dokonałam wyboru, konsekwentnie go wypełniam, nie czuję zniewolenia (kolejne okreżlenie miłożci z którym się nie zgadzam).
Oddanie Pytanie tylko co znaczy pełne oddanie… Gdyby facet – teoretyzując – powiedział mi „skacz” to nie zrobiłabym tego w imię oddania. Innymi słowy – trzeba mieć swoje wartożci, cele, nie podążać żlepo za drugą osobą. W kwestii wiernożci – nie mam z nią problemów.
Odpowiedzialnożć powiedziałabym nie za uczucia ale za siebie, za drugą osobę (w sytuacji, gdy odpowiadam faktycznie np. gdy prowadzę auto) i za miłożć (miłożć nie jest uczuciem).
Korzystać z młodożci do 30 roku życia. To znaczy jak korzystać z młodożci? Ja korzystam z młodożci w ten sposób, że staram się wykorzystać moją dobrą kondycję fizyczną, ponieważ podejrzewam, że w wieku 50 lat nie będę żmigać tak jak teraz, dlatego najbardziej wymagające wyprawy chciałabym zrealizować do trzydziestego któregoż roku życia. To jest moja teoria na „korzystanie z młodożci”. Nie widzę różnicy, czy będę korzystała z niej z obrączką na placu czy bez.
Nie porównujmy 18-latka do 28-latka!
Pożwięcać się nie mam zamiaru, ale rodzinę założyć owszem – z własnej, nieprzymuszonej woli, nie z pożwięcenia.
To tyle. Wszystkiemu zaprzeczyłam z tego względu, że uważam, że miłożci nie da się zdefiniować, a na pewno nie w taki sposób.
PS. nie porównywałabym miłożci do 8. cudu żwiata, to tak jakby porównywać marchewkę do słonia.
5 kwietnia 2008 at 21:40jesli kto nie rozwija sie w zwiazku to znaczy, ze cos z tym zwiazkiem jes nie tak. W dobrym zwiazku przepelnionym szacunkiem, kazde z partnerow moze rozwijac sie swobodnie i nie byc „zniewolonym”(np ach, bo musialem rzucic kajakarstwo dla dziewczyny). To wszystko co jest miedzy dwojegiem ludzi ma dodawac skrzydel i pomagac sie rozwijac, a nie je podcinac moim zdaniem.
6 kwietnia 2008 at 06:48Macie racje, zarowno parvati, jak i Zielonooka.
Ale ograniczenie= wyrzeczenie. Owszem, sama chce sie „wyrzekac”wielu rzeczy, ale nie mialas nigdy tak, ze bardzo chcialas cos zrobic, spotkac sie z kims a On cie poprosil „Nie rob tego”.. Przyklad błahy, np ze swietami- z rodziną swoją,czy jego? To tez sa ograniczenia.Co do tego, ze wiele osob myli ograniczenie z wiernoscią sie zgodze. Tez uwazam, ze zwiazek jaki opisalas jest „zdrowy” i tez w takim żyje. Ale czasem trzeba miec otrawte oczy na wszystko. Jesli Twoj facet nie lubi np. pomidorów to nie zrobisz zupy pomidorowej na obiad-mimo, ze ją lubisz..
I nie mow, ze to szczegoly, bo z takich szczegolow sie zwiazek składa..6 kwietnia 2008 at 09:24owszem, zrobie pomidorowa, jesli tylko bede miec na nia ochote. w ogole nie widze w tym zadnego problemu.
ja niczego przez swoj zwiazek nie musze sie wyrzekac…
teraz „zdrowy zwiazek”, wczesniej „luzny zwiazek”. troche sie mieszasz, wiec…daj spokoj.
6 kwietnia 2008 at 09:28A czy pożwięcenie musi być od razu złe? Uważam, że każdy ma wolną drogę i może sobie wybrać co chce w życiu robić, z kim być. W związku pożwięca się swoją wolnożć. Nie mówię o zniewoleniu w związku, ale na pewno wielokrotnie trzeba iżć na kompromis, nie zawsze jest to zgodne z naszym zdaniem.
Pożwięcenie- matka dziecka się nie pożwięca z miłożci? Wstaje w nocy o 4, żeby je uspokoić, dba o nie, inwestuje. To prawda, to jest miłożć, ale i pożwięcenie czegoż (swoich sił, czasu, pieniędzy…). Pożwięcenie nie jest okreżleniem nacechowanym negatywnie, wręcz przeciwnie.
6 kwietnia 2008 at 09:31[usunięto_link] wrote:
A czy pożwięcenie musi być od razu złe? Uważam, że każdy ma wolną drogę i może sobie wybrać co chce w życiu robić, z kim być. W związku pożwięca się swoją wolnożć. Nie mówię o zniewoleniu w związku, ale na pewno wielokrotnie trzeba iżć na kompromis, nie zawsze jest to zgodne z naszym zdaniem.
Pożwięcenie- matka dziecka się nie pożwięca z miłożci? Wstaje w nocy o 4, żeby je uspokoić, dba o nie, inwestuje. To prawda, to jest miłożć, ale i pożwięcenie czegoż (swoich sił, czasu, pieniędzy…). Pożwięcenie nie jest okreżleniem nacechowanym negatywnie, wręcz przeciwnie.
ale moj facet to nie jest moje dziecko.
6 kwietnia 2008 at 09:37A jak dochodzisz do kompromisu ze swoim facetem? Nie wierzę, że zawsze się zgadzacie w 100%. Czasami rezygnujesz ze swoich planów, pomysłów, a wreszcie z własnego zdania. Bo jesteżcie razem i trzeba sie ze sobą liczyć i uwzględniać opinie drugiej osoby.
Powiesz, że nie rezygnuje z planów, etc, bo jesteż niezależna, ale z czegoż musiałaż kiedyż zrezygnować i nie wierzę, że tak nie było.6 kwietnia 2008 at 09:38Kompromis to dla mnie nie pożwięcenie, tylko normalne dogadanie się miedzy ludźmi i to, że liczę się z jego zdaniem też. Manora, pożwięcenie dla
Ciebie, czyli co dokladnie?6 kwietnia 2008 at 09:42[usunięto_link] wrote:
A jak dochodzisz do kompromisu ze swoim facetem? Nie wierzę, że zawsze się zgadzacie w 100%. Czasami rezygnujesz ze swoich planów, pomysłów, a wreszcie z własnego zdania. Bo jesteżcie razem i trzeba sie ze sobą liczyć i uwzględniać opinie drugiej osoby.
Powiesz, że nie rezygnuje z planów, etc, bo jesteż niezależna, ale z czegoż musiałaż kiedyż zrezygnować i nie wierzę, że tak nie było.pozwalamy sobie na roznice zdan. niby czemu musimy miec takie samo zdanie? nigdy nie rezygnuje z wlasnego zdania-nie jestem plastelina. chyba ze zostane przekonana rzeczowymi argumnentami w dyskusji, ale tak samo sytuacja wyglada z innymi ludzmi, nie tylko z moim facetem.
czy nie rezygnuje z planow?
nie. nie musze.
najlepszym dowodem na to jest to, ze wyjezdzam na stypendium, a moj facet zostaje w polsce.
nie pozwalamy sowie wzajemnie na rezygnacje ze swoich planow i mqarzen. po prostu.6 kwietnia 2008 at 09:54@Onione wrote:
[usunięto_link] wrote:
Korzystać z młodożci do 30 roku życia. To znaczy jak korzystać z młodożci?
Czasem mam wrażenie, ze znaczy to żyć bez zobowiązań, nie liczyć z nikim, a co do seksu- dla facetów- *****yć wszystko co na drzewo nie ucieka (a nawet jesli- strząsnać), dla kobiet- czynne 24 godziny na dobę…. 😉
W takim razie nudziara jestem, z życia nie potrafię korzystać jak się należy. Rany, nie wiem jak ten mój biedny facet ze mną wytrzymuję, taka nudziara…:twisted:
Pozdrawiam 🙂6 kwietnia 2008 at 09:58nooo…to ja jestem nudziara od urodzenia:)
- AutorOdp.