- AutorOdp.
- 25 kwietnia 2008 at 13:28
Zdrada fizyczna może boleć jak psychiczna. Zdrada jest zdradą i koniec kropka. Jeżli deklarujemy wiernożć, jeżli wiernożci wymagamy od drugiej osoby to bądźmy konsekwentni. Nienawidzę rzucania słów na wiatr.
26 kwietnia 2008 at 12:25oj czytam czytam 😀 ostatnio książke pożwięconą romansowi z wapierem „zmierzch „d:D super
26 kwietnia 2008 at 17:09ja myżlę, że każdy ma prawo zmienić zdanie albo po prostu znudzic sie zwiazkiem.
wtedy taki związek się kończy, jeszcze przed oglądaniem się na inne kobiety.
problem tkwi w tym, żeby się przyznać do zdrady i nie marnować drugiej stronie życia,
i umówmy się po zdradzie to już raczej nie mozna mianować się człowiekiem z zasadami.27 kwietnia 2008 at 11:53romanse sa latwi i przyjemne w czytaniu 😀 po przeczytaniu kilku doszlam do wniosku ze wszystkie wlasciwie maja taka sama fabule i przewaznie wszystkie koncza sie zdaniem…i zyli dlugo i szczesliwie 😉 wlasciwie czemu nie?? to takie oderwanie od rzeczywistosci 🙂
27 kwietnia 2008 at 13:27Problem pojawia się, gdy ktoż za często odrywa się od rzeczywistożci i mieszają mu się fantazje z realnym życiem. 😛
28 kwietnia 2008 at 14:54Romanse jednak nie nie. Ale takie powieżci obyczajowe w stylu Grocholi czy włażnie Gonić Króliczka to jak najbardziej czasem lubię. Nawet nie po to żeby od rzeczywistożci się oderwać. Raczej po to żeby zrelaksować się i odpocząć mózg 😉
28 kwietnia 2008 at 15:32A ja tam czasem lubię. Ale te krótkie żeby nie zdążyć się znudzić;)
28 kwietnia 2008 at 17:07heheh to chyba nie przeczytasz nigdy w życiu zadnej ksiązki Danielle Steel
a propos Steel to ja nie wiedziałam, ze ona taka płodna. normalnie maszynka do rozbienia… książek:
[usunięto_link]
😯28 kwietnia 2008 at 19:40Jeżli chodzi o mało ambitną literaturę to chyba łatwiej otworzyć masową produkcję. Nigdy nie miałem talentu do pisania czegokolwiek, ale takie jest moje przypuszczenie:)
29 kwietnia 2008 at 13:13No bo są romanse i romanse. Panie Steel zmienia imiona bohaterów i scenerię ale schemat powiela. Tak też można.
29 kwietnia 2008 at 17:25No nie przeczytam. Ale to nie znaczy że nie podejmowałam takich prób 🙂
30 kwietnia 2008 at 00:04zrobiłaż podejżcie do pani Daniele?
ja się nie odważyłam ;Dmyslę, że amerykańska „maszynka do pisania” jest daleko w tyle za Zaczyńską, ktora dała popis swojego kunsztu.
nie zrobiła z Króliczka miłosnej papki, popełniła humorystyczną powieżć i chwała jej za to!30 kwietnia 2008 at 11:21Bo widzisz – dla mnie literatura kobieca nie oznacza od razu romansu. Ktoż to nazwał romansem mimo że jest powieżcią obyczajową. Humorystyczną i zabawną. Jasne wątek miłosny się pojawia ale w jakiej książce się NIE pojawia?
30 kwietnia 2008 at 16:04O to to poduszyciel 🙂
Miłożć to czężć życia, że pozwolę sobie tak oryginalnie powiedzieć 😀
I w dodatku stanowi wysoce atrakcyjna czężć.
Więc siłą rzeczy trudno uniknąć wplatania historii miłosnych w różne fabuły. Rzecz w tym jak to się robi. I czy nie jest to „sztuka dla sztuki”, czy ten wątek coż wnosi, coż dodaje.
Jeżli chodzi o „tażmowe romanse” to serdecznie polecam genialny skecz z Little Britan o pisarce romansów i jej sekretarce 😉30 kwietnia 2008 at 17:54to ja sobie pozwolę na małą dygresję: czy Vicky Pollard nie jest cudowna?
zgadzam się, że miłożć nam się wszędzie wkrada, bo to takie ludzkie…
ale zaraz ludzie lubią czytać o miłożci, czyli wychodzi na to, że im tej miłożci bardzo brakuje w życiu realnym… dobrze rozumuję? - AutorOdp.