- AutorOdp.
- 14 września 2007 at 20:48
Phi.. dziecko może się nawet wydarzyć jak nie będzie się razem mieszkało 🙂
15 września 2007 at 09:59[usunięto_link] wrote:
A co będzie, jeżeli pojawi się dziecko? Też bez żlubu?
To nie jest takie proste. Oczywiżcie żlub nie jest gwarancją, że ktoż ze mną będzie do końca życia. Ja wierzę w rozwody, jeżeli obie strony chcą, to czemu nie? Jeżli jedna, to już zależy.
Wiem jak się mieszka z chłopakiem, może nie mieszkałam długo, ale trochę tak. Na pewno nie jest łatwo i nie zawsze ma się siły na przyklejanie użmiechu na twarzy.
Dla mnie żlub, to największe potwierdzenie miłożci. Nie mogłabym i nie umiałabym żyć z kimż pod jednym dachem bez żlubu, nie mówię o 2,3 latach, ale mówię o 5, 10latach. Chciałabym być tak „oficjalnie” zajęta i nosić nazwisko mojego ukochanego 😉dziecko w dzisiejszych czasach zwykle nie pojawia sie, ale jest zaplanowane. i ze slubem nie ma nic wspolnego: nie zyskujemy pozwolenia na prokreacje wraz z wizyta w usc. nie stajemy sie tez od tego dobrymi rodzicami.
ja nie przyklejam usmiechu na twarzy nigdy. moj facet zyje z prawdziwym czlowiekiem. gdyby chcial kogos, kto ma przyklejony usmiech…zamieszkalby z gumowa lalka.
twoj facet nawet nie wie, czy jestes kobieta, z ktora chce spedzic reszte zycia. czy slub cos w tym zmieni? zyska pewnosc? naiwna jestes, jesli na to liczy.
moj mezczyzna ma te pewnosc. wie, ze z nikim innym poza mna byc nie chce do konca zycia. i ja mam te pewnosc w stosunku do niego. czy slub cos w naszym przypadku zmieni? rowniez nie.
co do nazwiska…moje mi sie niezwykle podoba. nawert jak zdecyduje sie na slub, to pewnie go nie zmienie.
nie mam nic przeciwko slubom. sama moze wezme…moze nie. ale bez ekscytacji zdarzeniem. bo to nic w moim zyciu nie zmieni.
15 września 2007 at 11:28[usunięto_link] wrote:
A co będzie, jeżeli pojawi się dziecko? Też bez żlubu?
To nie jest takie proste. Oczywiżcie żlub nie jest gwarancją, że ktoż ze mną będzie do końca życia. Ja wierzę w rozwody, jeżeli obie strony chcą, to czemu nie? Jeżli jedna, to już zależy.
Wiem jak się mieszka z chłopakiem, może nie mieszkałam długo, ale trochę tak. Na pewno nie jest łatwo i nie zawsze ma się siły na przyklejanie użmiechu na twarzy.
Dla mnie żlub, to największe potwierdzenie miłożci. Nie mogłabym i nie umiałabym żyć z kimż pod jednym dachem bez żlubu, nie mówię o 2,3 latach, ale mówię o 5, 10latach. Chciałabym być tak „oficjalnie” zajęta i nosić nazwisko mojego ukochanego 😉Ja myslę bardzo podobnie, dla mnie szlub to przysięga, największy dowód miłożci, chciałabym być zoną, a nie partnerką.
15 września 2007 at 11:33nigdy nie moglabym poslubic czlowieka, dla ktorego nie bylabym partnerka.
15 września 2007 at 13:01Tak, dla mnie to pewna konsekwencja. Ale na cąłe życie bym tak nie mogła.
4 października 2007 at 06:55Tak, małżeństwo to swoistego rodzaju konsekwencja udanego partnerstwa. Jednak nie wszyscy przypisują mu należną wartożć, czasem mówi się przecież, że „to tylko żwistek, papierek”. No cóż, dla mnie nie do końca. Osobiżcie uważam bowiem, że żlub to istotny element naszej socjalizacji, istotny element misternej konstrukcji jaką są nasze emocje i uczucia. ślub to jeden z etapów samospełnienia (przynajmniej dla czężci z nas ;), tak mi się wydaje. Nim jednak powiem „Tak”, chcę dobrze poznać swojego partnera, a tym samym i jemu dać możliwożć poznania mnie (wyrażając się kolokwialnie). Zatem popieram pary, które zamieszkują razem nie mając żlubu, czy (jak niekórzy) wręcz po to by się sprawdzić. Sama mieszkam już od jakiegoż czasu z moim partnerem i uważam ten okres za jeden z lepszych w moim życiu 😉
ślub? Na pewno kiedyż 😉
4 października 2007 at 10:47przeczytalam wasze posty z zainteresowaniem jakiego dawno nie wykazalam w zadnym temacie. Wiele z was pisze ze to fajnie zamieszkac sobie przed slubem z chlopakiem bo sie nie bierze kota w worku, jakby ten test przed slubem mial podbita karte gwarancyjna na udane dalsze pozycie i „ze cie nie opuszcze az do smierci”. Sory ale kto wam daje gwarancje ze skoro przetestujecie sie przed slubem to bedzie zawsze taka sielanka ? Dziwi mnie ze nikt z was nie wzial pod uwage faktu ze czlowiek sie zmienia. Sory , nie chce tu wyjsc na rozgoryczona babe, ale to naiwne myslec ze sielanka bedzie trwac tylko dlatego ze sie mieszkalo razem przed slubem i poznalo sie partnera w zyciu na co dzien 24 h na dobe. Pewnie zgadzam sie ze slub ma byc swego rodzaju spelnieniem, dopelnieniem udanego zwiazku, ale nie daje gwrancji, ze facet niezaleznie czy mieszkal z toba przed slubem czy nie, czy ma z toba papierek w usc czy nie, pewnego dnia zwinie manatki, powie sorry to byla jedna wielka pomylka i prysnie w swiat.
5 października 2007 at 06:33[usunięto_link] wrote:
(…_Sory ale kto wam daje gwarancje ze skoro przetestujecie sie przed slubem to bedzie zawsze taka sielanka ?
Yyy…uproszczenie. Nawet dosyć zabawne. Bo wiesz, tak na prawdę, wszystkie liczymy, że „nastanie sielanka” bez względu na to czy mieszkamy z partnerem przed żlubem czy nie. Wszystkie chcemy być szczężliwe. A to, że mieszkając z kimż przed żlubem, lepiej go poznasz (przebywanie 24h robi swoje) jedynie wspomaga lepienie wspólnego szczężcia po sakramentalnym 'Tak’. Znasz już bowiem wszystkie te pierdoły typu, że facet odruchowo odkłada szczoteczkę do zębów na lustrzaną półkę, którą przed chwilą wyczyżciłaż… Razem pokonuje się zwykłe prozaiczne probemy, rutynę, która prędzej czy później próbuje się zagożcić. Codziennożć nie już aż tak zaskakująca po prostu. To, że dobrze poznamy się mieszkając razem przed żlubem gwarantuje jedynie to, że więcej o sobie wiemy i nieco mniej nas później zaskakuje… A szczegóły jak wiadomo, czasem robią wieeelką różnicę..
[usunięto_link] wrote:
Dziwi mnie ze nikt z was nie wzial pod uwage faktu ze czlowiek sie zmienia.
Tak, zmieniamy się. I? Znowu upraszczasz wg swojego toku myżlenia… Jedyna trzeźwo myżląca, hę? Oj wybacz, ale nie wydaje mi się, by szczężcie przyćmiewało nam rozum na tyle byżmy nie zauważały zmian, czy to w sobie czy w innych…
Zmieniamy się, owszem, ale jest to jedną z tych słodkich nieprzewidywalnożci nadających naszemu życiu barw. W związku z tym mamy niczego nie zakładać? O niczym nie marzyć? Nie dążyć do własnych ideałów?[usunięto_link] wrote:
Sory , nie chce tu wyjsc na rozgoryczona babe,
Ale włażnie na taką wychodzisz.
[usunięto_link] wrote:
Pewnie zgadzam sie ze slub ma byc swego rodzaju spelnieniem, dopelnieniem udanego zwiazku, ale nie daje gwrancji, ze facet niezaleznie czy mieszkal z toba przed slubem czy nie, czy ma z toba papierek w usc czy nie, pewnego dnia zwinie manatki, powie sorry to byla jedna wielka pomylka i prysnie w swiat.
Jasne, gwarancji, że „będziemy ze sobą aż do grobowej deski” nie można mieć nigdy, bo koleje losu plotą się różnie i różniżcie. Ale w takim razie co? Mamy porzucić idee, poddać się nihilistycznej doczesnożci i z góry zakładać „kochanie, możemy się diametralnie zmienić, zrujnować sobie życie, nie wierzmy w słowa wypowiadane w przysiędze, nic nie znaczą, bo nie wiemy co będzie..”. Chyba nie o to w miłożci chodzi… Twierdzę bowiem, że gdzież w tym wszystkim potrzebna jest wiara w siłę uczuć, wiara w ludzi. I faktycznie, nie ma różnicy, czy mieszkamy ze sobą przed żlubem czy nie, czy w ogóle jesteżmy po slubie czy nie. Ważne jest to kim jesteżmy i z kim chcemy dzielić życie. ślub generalnie nie jest żadną gwarancją, bo takową winny być nasze uczucia co najwyżej…
5 października 2007 at 07:40Własciwie tu nie chodzi o gwarancję, lecz o poznanie drugiego człowieka i tyle.
5 października 2007 at 11:20Hegemonia – czyzbys poczula sie zaatakowana ? NIe mialam zupelnie takiego zamiaru, tylko ze zycie pisze rozne scenariusze i kiedys mialam podobne podejscie jak wy, wierzylam w sile milosci, ze pokona wszystko, mialam podobne marzenia. I uwazam ze to dobrze ze je macie, bo inaczej zycie byloby bez sensu. Po prostu zycie nas zmienia i gdybym wczesniej wiedziala jak potoczy sie moje zycie na pewno w wielu sytuacjach podejmowalabym inne decyzje, tylko z drugiej strony jaki sens mialoby takie zycie ?
5 października 2007 at 11:27Hegemonia – 1. dobrze ze macie marzenia, trzeba je miec bo inaczej zycie byloby bez sensu.
2. Rozgoryczona baba nie jestem – tylko zycie zmienilo mnie z dziewczyny pelnej wiary w ludzi, majacej slodkie marzenia w kobiete twardo stapajaco po ziemi.
3. Fakt, udaje sie druga osobe lepiej poznac jesli sie z nia mieszka przed slubem.
4. Moze ja po prostu zle trafilam 🙄5 października 2007 at 16:54[usunięto_link] wrote:
Hegemonia – czyzbys poczula sie zaatakowana ? NIe mialam zupelnie takiego zamiaru
Trudno czuć się zaatakowaną na kulturalnym babskim forum, zbyt duże dożwiadczenie w wirtualnych konwersacjach mam by odbierać czyjeż zdanie czysto interpersonalnie 😉 Jednakowoż miło z Twojej strony, że pytasz ;D
Moje słowa miodkiem również nie trąciły, ale to tylko dlatego, że uprawiam bezwarunkową szczerożć wypowiedzi. Mam nadzieję, że w żadnym momencie Ciebie nią nie uraziłam, ot jakoż tak lubię walczyć o marzenia i idee 😉 Może dlatego, że nie podoba mi się marazm i smuta, może dlatego, że wierzę w moc sprawczą naszych umysłów, a może po prostu dlatego, że mimo wielu przeciwnożci losu i pomyłek w dobieraniu znajomych wciąż w ludzi wierzę 😉 Choć przyznaję, wybrańcy naszych serc czasem potrafią nam tę wiarę obrzydzić…
5 października 2007 at 21:48ja tam nie popieram takiego mieszkania ze soba przed slubem no chyba ze sytuacja do tego zmusza a para nie poznała sie na tyle by wziążć żlub. ja tam wole sobie zostawic cos na poslubie bo dla osób które mieszkaja razem to rzeczywiżcie tylko formalnożc[tak mi sie bynajmniej zdaje wraca sie do mieszkania i spedza kolejna noc z partnerem] a ja chcę by po tym dniu równiez sie cos działo i by nadal go poznawac. Owszem nie watpie w to ze szybciej poznaje sie partnera ale przeciez żlubu nie bierze sie po 3 mies znajomożci. Nie mieszkając z partnerem tez jestem w stanie go poznac na tyle ile mi to potzrebne by poznac jakim jest człowiekiem.
6 października 2007 at 13:23W czeżci masz rację, ale dopiero przy mieszkaniu ze soba wychodzą pewne rzeczy i ja póki co jestem zaskakiwana pozytywnie.
8 października 2007 at 08:19Hegemonia – uwierz mi, ze w tej chwili jestem na etapie ze wybraniec mojego serca obrzydzil mi wszystko , wiec stad moj sceptyzyzm, choc nie trace wiary w dobro ludzi. Zawsze jak poznaje kogos nowego stam sie w nim szukac dobrych stron i przy blizszym poznaniu albo traci albo jeszcze zyskuje w moich oczach, pozdrawiam 🙂
- AutorOdp.