- AutorOdp.
- 20 stycznia 2008 at 22:34
dzis czuje sie samotna, opuszczona, jakos odeszla mi chec do dalszej walki o lepsze jutro. za duzo spraw negatywnych sie nawarstwia i chyba mnie to przygniata, no i ten brak wsparcia ze strony silnego meskiego ramienia 🙁
22 stycznia 2008 at 14:55Kurcze, wiesz co to chyba ta pogoda tak nastraja. U mnie dookoła wszyscy kończą swoje związki, co jest z tymi ludźmi??? Wszscy się dołują, ja na szczężcie jakoż się trzymam i nie poddaję się emocjom. Jak jest źle to przed zażnięciem mówię sobie, że jak jutro wstaję to będzie lepiej i jakoż zawsze pomaga. Życzę wszystkim żeby przetrwali tą paskudną porę roku. 😆
10 lutego 2008 at 20:33😥 Ja też jestem samotna… Od niedawna, ale wogóle jak tych facetów nie rozumiem, może prożciej będzie zostać lesbijką?! 😀 No, ale muszę się komuż wygadać… W październiku 2006 roku poznałam takiego kolesia, w lutym wysłałam mu walentynkę i mnie olał 😕 Moja „przyjaciółka” dowiedziała się ode mnie o tym. Zapomnali się. Później przez wakacje zaczęli ze sobą chodzić! I mi powiedziała, że ma nadzieję, że ja się nie obraziłam. Żeby wyjżć z twarzą, powiedziałam, że on mnie już dawno nie interesuje. Niestety nadal go kocham 🙁 Moja PRAWDZIWA przyjaciółka doradziła mi, że mam o nim zapomnieć. To nie takie łatwe. Jednak poznałam innego kolesia. Rozmawialiżmy esemesowaliżmy i po jakimż czasie zaczęliżmy chodzić. Pokłóciliżmy się o jakież bzdety, rzucił mnie. Później znów poesemesowaliżmy, napisał, że mnie kocha. Od czwartku, gdy się mijamy on udaje, że mnie nie zna… Nie odpowiada na esemesy! Co o tym sądzić? Mam pecha do facetów chyba… Dam sobie spokój na najbliższe 2 lata… 😉
Pozdrawiam NIEZALEŻNE KOBIETY 😈10 lutego 2008 at 23:37Mężczyźni przychodzą i odchodzą… na dłuższa metę niewarto sobie nimi głowy zawracać 😉 (to tak ode mnie na pocieszenie :D)
11 lutego 2008 at 09:59[usunięto_link] wrote:
Mężczyźni przychodzą i odchodzą… na dłuższa metę niewarto sobie nimi głowy zawracać 😉 (to tak ode mnie na pocieszenie :D)
No własnie to „tylko” faceci 😉 a tego kwiatu jest pół żwiatu 😆
przyjdzie czas to znajdzie sie i ten odpowiedni. Nech on zabiega o Ciebie 😉11 lutego 2008 at 11:33Otóż włażnie 😀 A takie ciągłe umartwianie się z powodu facetów jest zupełnie bez sensu 😉
16 lutego 2008 at 02:06I to jest podsumowanie z calkowitym bezsensem! :))))))))) jestesmy tutaj po to by sie wspierac…wyzalic i pogadac….a nie stwierdzac:Otóż włażnie A takie ciągłe umartwianie się z powodu facetów jest zupełnie bez sensu… ciagle na pewno nie…ale umartwiajmy sie…bo po coz trzymac cos w sobie skoro mozna sie tym podzielic! 🙂
16 lutego 2008 at 12:53Jedni są tu po to,zeby się wyżalić a inni,aby dodać trochę żwiatła do smutnych egzystencji samotnych kobiet 😛 ja nie zamierzam narzekac na swój los,dlatego będę szerzyć swoją propagande i namawiać do spojrzenia na problem z zupełnie innej perspektywy 😉
10 marca 2008 at 11:28W moim otoczeniu wszyscy się rozstają. Nie wiem co się dzieje. A najgorsze jest to że niektórzy tracą bliskie osoby nie mając na to wpływu. Mojej kuzynki chłopak zginą w wypadku wczoraj. Nie może się pozbierać ma dopiero 18 lat, boję się, że będzie miała problem w stworzeniu kolejnego związku. Nie wiadomo czy byliby razem, ale na tamta chwilę byli pewni, że się nie rozstaną nigdy. Zawsze będzie dla Niej tym jedynym najukochańszym facetem. Obawiam się, że dużo czasu minie zanim pokocha na nowo o ile będzie w stanie pokochać kogokolwiek. Jak myżlicie??? 😥
10 marca 2008 at 12:13no to nie fajna sprawa – rzeczywiżcie. pamiętam.. w szkole żredniej, w równoległej klasie technikum był taki chłopak – bardzo fajny był z niego kumpel. chodził dożć długo z pewną dziewczyną. i nagle, kiedy wróciliżmy po feriach do szkoły okazało sie, że maciek nie żyje. kilka dni wczeżniej, dokładnie w walentynki, po drodze do swojej sympati po prostu fatalnie upadł.. 😕 pogrzeb – jego rodzina i dziewczyna – żciskający serce widok.. 🙁 ten dzień zapadł mi na zawsze w pamięci.. to było takie niesprawiedliwe.. mieliżmy wtedy po 17/18 lat.
ale życie toczyło sie dalej. dziż widuje beate z pewnym facetem. sa chyba nawet małżeństwem..
sądzę, że i twoja kuzynka otrzążnie sie z tego i znajdzie siły, aby na nowo ułożyć sobie życie.10 marca 2008 at 14:34Mam nadzieję. On wracał od niej w dzień kobiet. Został jej tylko bukiet róż czerwonych. Jak narazie nie ma z nią kontaktu. Ciągle żpi po tabletkach bo inaczej ciągle krzyczy. Obawiam się, że bez psychologa się nie obędzie. A Twoja koleżanka długo dochodziła do siebie??
13 marca 2008 at 10:50beata nie była moją koleżanką, dlatego nie wiem w jaki sposób i jak długo radziła sobie po tym co sie stało. od tego czasu minęło już dobrych parę lat. w każdym razie nie przekreżliła zupełnie facetów i potrafiła na nowo pokochać..
13 marca 2008 at 12:27pomyżlałam ze to temat dla mnie
ale kiedy zaczęłam pisać jakoż wszystko wyleciało mi z głowy
pamiętam tylko te rany zadane przez facetów
te wszystkie lzy
oraz coż co czasem nie daje mi zasnąć
to odosobnione miejsce, jego agresywne zachowanie i brutalne przekonywanie mnie do tego…🙁
dobrze że minęło
13 marca 2008 at 13:59Fakt, faceci potrafią być brutalni. Ja też takiego jednego znałam. Na szczężcie nie był moim partnerem. Ale za to strasznie skrzywdził moją przyjaciółkę. Na szczężcie ten chory związek się rozpadł. Ale ja mimo wszystko wierzę, że są jeszcze faceci, których warto pokochać i czekam włażnie na takiego osobnika 😉 Będę czekała do skutku, przekonałam się już, że nic na siłę. I jak narazie wolę być singielką niż być z kimż z obawy przed samotnożcią.
14 marca 2008 at 13:39[usunięto_link] wrote:
Fakt, faceci potrafią być brutalni. Ja też takiego jednego znałam. Na szczężcie nie był moim partnerem. Ale za to strasznie skrzywdził moją przyjaciółkę. Na szczężcie ten chory związek się rozpadł. Ale ja mimo wszystko wierzę, że są jeszcze faceci, których warto pokochać i czekam włażnie na takiego osobnika 😉 Będę czekała do skutku, przekonałam się już, że nic na siłę. I jak narazie wolę być singielką niż być z kimż z obawy przed samotnożcią.
są i naprawdę warto na nich czekać =)
a takich chorych ludzi powinno sie zamknąć bo są skłonni do gwałtów … =/
- AutorOdp.