beehive
Twoje odp. na forum:
- AutorOdp.
- 20 września 2007 at 15:14 W odpowiedzi: ODLEGłOSC
Teraz ok. 20 km (ale na szczężcie nie przeszkadza nam to w codziennym widywaniu się) a za tydzień wracamy na studia daaaleko od domu i blisko do siebie (: Im bliżej, tym bardziej nie mogę się doczekać…
19 września 2007 at 08:46 W odpowiedzi: Są duże żmierci i są też żmierci malutkie…?Niestety mam wrażenie, że takie rzeczy docierają do ludzi wrażliwych, którzy i tak są przeciwko, ale nie do tych, dla których jest to chleb powszedni.
Osobiżcie jestem przeciwko nachalnemu szokowaniu, chociaż jeżli chodzi o niektórych, to bywa jedyny realny sposób zwrócenia uwagi na jakież ważne sprawy.
Smutne jest za to to, że jako ludzie uważamy się egoistycznie za panów żwiata, jedyny gatunek, który ma prawo decydować o innych, jedyne coż wartożciowego, tylko dlatego, że natura dała nam możliwożć łączenia niższych funkcji mózgu z wyższymi.
19 września 2007 at 08:24 W odpowiedzi: ZDRADA KONTROLOWANA !?:D:D:D:D Serrafina, dobrze powiedziane (;
Do Zoski: Moim zdaniem, jeżli on kiedyż kochał naprawdę tę dziewczynę, to jakiż sentyment pozostaje, tak jest zawsze. Mój chłopak też nie pozostaje we wrogich stosunkach ze swoją byłą (chociaż bardzo by mi to odpowiadało), złego słowa o niej nie powie, ale wiem, że nie wróci do niej, ani ona do niego, to stare czasy, kochał ją, ale teraz kocha mnie, nie ją, nie mam wątpliwożci, niektórych rzeczy się nie zmieni, trzeba je zaakceptować. Czuję, że będziesz żałować, jeżeli się wkopiesz w taką sytuację.
19 września 2007 at 07:36 W odpowiedzi: IntrygaJa pamiętam, jak wpisałam sobie pseudonim mojego chłopaka w googlach (a pseudonim jest na tyle oryginalny, że byłam pewna, że jeżli coż znajdę, to będzie on), stwierdzając, że jeżeli ktoż coż umieszcza w sieci, to przyzwala na to, że ktoż może to później przeczytać. Później spędziłam wieczór ze stosem chusteczek, bo trafiłam na bloga jego byłej dziewczyny i przeczytałam parę czułych komentarzy (mimo że były sprzed dwóch albo trzech lat i tak mnie trafiło).
E, to było głupie, wiem to teraz, zwłaszcza że miało znamiona jakiegoż masochiznu. Oczywiżcie powiedziałam mu o moich podchodach, teraz ponato widzę, że moje zachowanie było poniekąd szczeniackie. Nic innego mu nie czytam nigdy, mimo że znam każde hasło na każdą pocztę, nigdy nie ukrywa przede mną archiwum itd, nie czytam też smsów. Zresztą, on twierdzi, że podaje mi te hasła, bo nie ma przede mną nic do ukrycia. I spokojnie mogę czytać, co chcę. Ale nie chcę, bo szanuję jego prywatnożć.
Ale wiem, że istnieje taka chęć czasem włażnie pogrzebania w tej prywatnożci, bo człowiek to podła i ciekawska natura jest 😈
18 września 2007 at 12:30 W odpowiedzi: Są duże żmierci i są też żmierci malutkie…?To zależy. Onione, Twoja znajoma jest katoliczką? Pamiętam, jak gdzież chyba w podstawówce ksiądz powiedział nam na lekcji, że zwierzętom nie można robić grobów, ani po nich płakać, bo to jest obraza Boga. Wtedy mi się to wydawało absurdalne i głupie i do tej pory nie zmieniłam zdania.
Inna sprawa, że ja na żmierć kogokolwiek rzadko reaguję łzami. Nieważne, kto umiera. I to nie jest brak wrażliwożci, sama nie wiem, czemu tak się dzieje, często wolałabym płakać, a nie umiem (paradoksalnie mogę ryczej pół wieczora bo sobie np. wmówię, że mnie chłopak zdradza, albo z jakiegoż równie bzdurnego powodu).
Bardzo niedawno zdechł nam myszoskoczek (był on mój i mojego chłopaka). I tak jak zwykle wmurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć, ale nie płakałam. On stwierdził, że jestem silniejsza od niego, bo nawet on nie mógł powstrzymać łez, a ja nic, gdzież odfrunęłam do swojego żwiata. Naprawdę chciałam płakać, ale nie umiałam.
Nie dałam sobie za to go pokazać, chyba nie potrafiłabym tego przeżyć, albo nie dała go zakopać… Moje studia wymagają tego, że często kroję jakież myszy, czy inne zwierzątka i jakoż nigdy mnie to nie boli, nie rusza włażciwie…(chociaż nie jestem psychopatką, to po prostu kwestia przyzwyczajenia, kiedyż bardziej to przeżywałam). Ale jak jestem do czegoż przywiązana… to inna sprawa…
Nie ma żmierci malutkich i dużych. One… one zawsze bolą tak samo. Miarą bólu jest miara miłożci.
18 września 2007 at 12:19 W odpowiedzi: Czego włażnie słuchasz?Aina — Serandipity (ale to z własnego wyboru, rzadko u mnie coż leci przez przypadek).
Ech, ale domyżlam się, że raczej niewiele osób będzie to kojarzyć. A szkoda, bo ładne.
18 września 2007 at 11:50 W odpowiedzi: dziewczyny pomóżcie mi to zrozumieć, proszeW sumie, to nie nam to oceniać (: i tak pewnie nasze zdanie nie ma znaczenia, przynajmniej w tej kwestii.
Chociaż, tak mi się nasunęło, że znamy tylko jeden punkt widzenia, bardzo subiektywny swoją drogą (i samczy!). Ciekawe, co ta kobieta miałaby do powiedzenia na ten temat (bo może to z nim jest coż nie tak?), ogólnie to mi szkoda kobiet, które wszystko wybaczają i później są albo szalenie nieszczężliwe, albo zostają porzucone, kiedy pojawią się pierwsze zmarszczki.
18 września 2007 at 09:32 W odpowiedzi: dziewczyny pomóżcie mi to zrozumieć, proszeJaką mają gwarncję, że to się nie powtórzy w przyszłożci? Przecież to nie jest sprawa typu podjadanie czekolady, tylko coż nieco poważniejszego.
Nie wiem, może są ludzie, którzy potrafią p****żć nad takim czymż do porządku dziennego. Ja do takich na pewno nie należę.
18 września 2007 at 09:26 W odpowiedzi: PALENIE PAPIEROSKÓWOch, a ja przez całe życie myżlałam, że nie panienie nie będzie mnie nigdy dotyczyć, byłam zawsze przeciwniczką numer 1. i naprawdę naprawdę nie bałam się raka płuc.
A później coż mi odbiło, chciałam wszystkiego spróbować, sama nawet nie wiem, jak to się zaczęło, ale w mojej szkoły przerwy z papierosem były naprawdę fajne, zawsze grupa ludzi się zbierała, szliżmy w jakież „ustronne miejsce” i gadaliżmy o wszystkim. A później już tak zostało.
Staram się rzucić od ponad roku, ale szczerze nie wierzę, żeby to było realne. Zwłaszcza, że widzę np. ile jem, kiedy nie palę, jaka jestem nerwowa, jak mi kawa nie smakuje, jak mi piwo nie smakuje, jak się dziwnie czuję. Chyba nie chcę, tak w głębi (:
Moim jedynym „sukcesem” było przerzucenie się na superlighty. Marne pocieszenie, ale zawsze ;p
Ej, jeżeli coż będzie nie tak (mój przysznic jest bardzo ciasny, coż więc wiem o braku miejsca), to potraktujcie to, jak miłą grę wstępną. Naprawdę, mydlenie, jakaż miła minetka 😈 jak najbardziej pasują pod prysznic. A później można przecież wskoczyć w ciepłą pożciel, nawet bez wycierania i dokończyć całkiem wygodnie.
Ja widzę po sobie, że zawsze jak mamy jakież głupie dziwne pomysły niedopracowane (np. ten wyjątkowo jednoosobowy prysznic), to i tak najpierw jest kupa żmiechu (i romantyczny nastrój diabli biorą), a później wracamy do łóżka i zaczynamy od początku (:
17 września 2007 at 12:02 W odpowiedzi: dziewczyny pomóżcie mi to zrozumieć, proszeTylko się nie pobijcie ;P
Ja włażnie w pewnym sensie zgadzam się z parvati. Z kilku powodów. Po pierwsze pamiętam, jak kiedyż, dawno temu, jak jeszcze chodziłam do gimnazjum, moja mama przeczytała mi archwium gg. Nie znalazła tam nic jakiegoż tak bardzo złego, jedynie jakież czasem lekceważące komentarze na temat tego, co się działo w domu, w każdym razie była na mnie później strasznie wżciekła i bardzo długo wypominała mi niektóre zdania (a nie miałam założonego hasła tylko dlatego, że mi nigdy by nie przyszło do głowy szperać w cudzym archiwum, ani czytać czudzych listów i myżlałam, że inni są tacy sami — no, ale nie powtórzyłam błędu). Po tej sytuacji pamiętam głównie jedno uczucie — rażącą niesprawiedliwożć, cała złożć skupiła się na mnie, a nikogo nie obchodziło, że to włażnie moja mama zrobiła coż ZŁEGO, wtargnęła w moją prywatnożć i to ja byłam tą pokrzywdzoną stroną. Dlatego nigdy nie zniżę się do takiego poziomu, zasłaniając się troską o drugą osobę, czymkolwiek.
Po drugie już przez samo podejrzenie kiedyż, że mój chłopak przeglądał moją historię odwiedzanych stron, prawie z nim zerwałam, zrobiłam straszną awanturę itd., ale okazało się, że nie miałam racji. Jednak zawsze takie rzeczy wzbudzają we mnie emocjie i tego nic nie zmieni.
Zaufanie zaufaniem, ale sądzę, że każdy ma prawo do zachowania prywatnożci w związku, własnego terytorium, zostania SOBĄ, a nie JEGO.
Zloty, nie jestem po stronie tej kobiety, bo uważam, że zrobiła coż niewybaczalnego, ale po Twojej też nie jestem, bo zrobiłeż równie okropną rzecz. Jeżeli tak ma wyglądać wasz związek — oszukiwanie się, podchody itd. nie wróżę Wam przyszłożci.
14 września 2007 at 08:48 W odpowiedzi: jak poznaliscie swojego partnera/partnerke?Haha, a ja poznałam miłożć mojego życia na wyjazdowych rekolekcjach maturalnych (; żmiesznie to brzmi, zwłaszcza, że nasz stosunek do wiary jest raczej hmm… trochę oziębły… Ale coż nas połączyło. Może to, że nie pasowaliżmy do reszty towarzystwa, zaszywaliżmy się w swoich samotniach na fajce… A później dużo rozmawialiżmy. O gwiazdach, poezji, fantastyce, wierze, o całym żwiecie. Urzekło mnie to, że istnieją faceci tak absolutnie wrażliwi, oczytani i inteligentni. Jego urzekły chyba tylko moje zimne oczy.
A później jakoż się potoczyło. Nie wiem, w którym momencie poczułam, że to włażnie TO. Ale padał pierwszy żnieg tej zimy i było tak absolutnie magicznie, że to nie mogło się skończyć inaczej.
14 września 2007 at 08:41 W odpowiedzi: Zbyt pochopnie?Nie chcę być marudna, ale jak dla mnie to 3 miesiące — to jeszcze czas zauroczenia, motylków w brzuchu, patrzenia przez wady przez palce itd., szaleją nadal hormony, w mózgu: „ha, przecież wszystko się ułoży, kochamy się i nie ma żwiata poza nami”. Nie chcę też mędrkować, ale to chyba nie jest Twój pierwszy związek — prawda? I wiesz, że później nadchodzi następny etap, pierwsza chemia opada i zaczynają się budzić wątpliwożci, dopiero jak się to przetrwa, można stworzyć naprawdę udany związek oparty na partnerstwie… Bo czy jest się w stanie zaprzyjaźnić z mężczyzną w ciągu 3 miesięcy? Wątpię. To powolny proces. Dlatego ja bym odradzała, naprawdę, rzadko trafiają się pary, które nie żałują nagłego żlubu, takiego pod wpływem impulsu — jasne, szaleństwo jest fajne, ale czy to nie za bardzo poważna sprawa, żeby zaufać tylko instynktowi?
Wiem, że pewnie zrobisz jak chcesz, ja widzę, jak mój związek różni się teraz od tego, jaki był dwa lata temu (nie jest gorzej — jest inaczej, pewnie nigdy sobie nie wyobrażałam, że będzie akurat tak, ale jakby ktoż na początku mojego związku tak mi powiedział — pewnie bym nie uwierzyła), musisz sama zdecydować, jak będzie najlepiej dla Ciebie.
I gratuluję zdanych egzaminów!
Och ==”
Jak dla mnie za dużo by było z tym problemów… Po pierwsze podczas okresu jest zwiększone ryzyko zakażenia itd., po drugie mój okres jest baaardzo bolesny i ograniczam wszelkie wysiłki do minimum (więc seks tym bardziej nie wchodzi w rachubę), poza tym co z kwestią nawilżenia? (przecież jest bardzo, hmm, sucho!) Rozumiem, są specjalne żrodki, ale po co sobie tak komplikować życie? Poza tym, nie wiem, czasem wydaje mi się, że jestem bardzo otwarta na innowacje w seksie, a czasami, czytając włażnie o tych tamponach, lizaniu butów itd., wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że jestem strasznie konserwatywna w porównaniu do innych o_O13 września 2007 at 11:36 W odpowiedzi: [b]Jestem silniejsza fizycznie od niego…[/b]Heh, a ja zawsze się łudzę, że jestem prawie tak silna jak mój chłopak i w końcu dam mu radę… ale nie, jak go biję małymi piąstkami (oczywiżcie w ramach żartów, żeby nie było, że jakąż przemoc w rodzinie uskuteczniamiy:D) to on się żmieje ze mnie strasznie, bo nie ma mowy, żebym mu mogła zrobić krzywdę (: jak go zdenerwuję zaczepianiem i prowokowaniem, to może jedną ręką złapać mi obie ręce i nie jestem w stanie się ruszyć… o nie ma mowy, żebym wygrała chociaż jedną potyczkę(:
Poszukująca, a może on po prostu boi się zrobić Ci krzywdę? Albo lubi jak wygrywasz (bo sprawia Ci to przyjemnożć)? Hej, tacy faceci istnieją, naprawdę!
- AutorOdp.