Jak uczy się nasz mózg?

Jak zachęcić dzieci do nauki? Aby znaleźć rozwiązanie, należy dowiedzieć się, jak dokładnie uczy się nasz mózg.

Jak uczy się nasz mózg. Foto Jesse Martini /Unsplash

Co czyni wasze dzieci wyjątkowymi? Na to pytanie można oczywiście odpowiedzieć na wiele sposobów. Jedno jest pewne: mają niepowtarzalny mózg. I to dosłownie. Nie ma drugiego takiego mózgu na całym świecie, choć obecnie na Ziemi żyje ponad siedem miliardów ludzi! Nasz mózg jest unikatowy na globalną skalę i to on, a nie nasze geny odróżnia nas od zwierząt. Ale to pewnie dla was nic nowego… Przecież o mózgu wiemy niemal wszystko, na przykład, że nie liczy się jego wielkość, tylko pofałdowanie. I jeszcze to, że wykorzystujemy zaledwie 20% jego możliwości (a szkoda, bo gdybyśmy „wyciągnęli” z niego trochę więcej, bylibyśmy jak Bradley Cooper w filmie Jestem Bogiem albo Jedenastka z serialu Stranger Things). A tak na serio: co my w ogóle wiemy na temat tego, jak on funkcjonuje i w jaki sposób się uczy? To pytanie w ostatnich latach zadają sobie neurobiolodzy i dochodzą do niezwykłych wniosków. Rezultaty ich badań pokazują, że w edukacji do tej pory niemal wszystko robiliśmy źle. Tablica, kreda, ławka, zeszyty? Wykłady, oceny, sprawdziany? Na mózg to nie działa!

W czasie kwarantanny związanej z epidemią koronawirusa kupiłem symulator wyścigów samochodowych Gran Turismo Sport na PlayStation 4. Od razu dodam, że nigdy specjalnie nie szło mi w symulatorach wyścigowych, a jako „pecetowiec” nie miałem też doświadczenia w grze na PlayStation. Dlatego z początku szło mi koszmarnie… KOSZ-MAR NIE! Nie potrafiłem wejść w zakręt, nieustannie wylatywałem z toru, jednym słowem – co tu dużo mówić – byłem beznadziejny. Również użycie pada sprawiało mi kłopoty. Po kilkunastu wyścigach zacząłem słuchać doświadczonych graczy. Nauczyłem się hamować i odpowiednio brać zakręty. Dużo łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale udało się – wygrałem pierwszy wyścig na poziomie średnio zaawansowanym i… błyskawicznie wspiąłem się na poziom zaawansowany, a następnie z uporem maniaka pokonywałem najtrudniejsze tory, próbując wygrać każdą rywalizację. Powtarzałem wyścigi na wybranych torach po kilkadziesiąt razy, ucząc się każdego zakrętu i szukając idealnych miejsc na wyprzedzanie. Nierzadko też zbyt mocno udzielały mi się emocje. Ale zawsze – po większym lub mniejszym boju – w końcu wygrywałem. I tak w kilka dni nauczyłem się ścigać w rajdowych symulatorach. Co ta historia mówi o sposobie, w jaki uczy się mózg? Okazuje się, że całkiem sporo. A przy okazji przypomniałem sobie, jak wielu rzeczy w życiu nauczyłem się dzięki grom komputerowym!

CZEGO JAŚ SIĘ NIE NAUCZY…

Kojarzycie zapewne powiedzenie: „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Być może sami powtarzacie je swoim dzieciom. No więc nie… To tak nie działa. Oczywiście jeśli czegoś naprawdę nauczymy się w dzieciństwie, to owszem, potem będziemy mogli z tego korzystać w okresie dorosłości. Ale Jan będzie umiał bardzo wiele rzeczy, których Jaś się nie nauczył. Jest nawet niemal pewne, że znacznie więcej nauczy się po ukończeniu obowiązkowej edukacji niż w jej trakcie! Uczymy się nieustannie, każdego dnia, a nasz mózg pozwala nam na to zarówno gdy jesteśmy małymi dziećmi, jak i kiedy spędzamy jesień życia na emeryturze. To prawda, Wolfgang Amadeusz Mozart swój pierwszy utwór skomponował w wieku pięciu lat, a Pola Stępniewicz swoją pierwszą książkę – Kto mieszka za meblami – napisała jako ośmiolatka. Ale też Elżbieta, królowa Belgii, stanie na głowie opanowała w wieku osiemdziesięciu lat, a moja babcia nauczyła się prowadzić samochód i zdała egzamin na prawo jazdy po ukończeniu siedemdziesiątego roku życia!

Nie jest ważne, kiedy się czegoś uczymy. Nie ma też żadnego obowiązkowego programu nauki, dzięki któremu nasz mózg będzie funkcjonował optymalnie. Jeśli już chcielibyście dzielić się jakimiś mądrościami ze swoimi dziećmi, moglibyście ewentualnie powiedzieć „Czego Jaś się nie nauczy? Tego, co go nie interesuje”. Albo jeszcze inaczej: „Tego, co nie budzi w nim ciekawości i entuzjazmu”. I tu jesteśmy już w samym centrum problemów waszych dzieci z nauką. Niemal zawsze, gdy zaczynam rozmawiać z dziennikarzami lub rodzicami w czasie spotkań autorskich, jako jedno z pierwszych pada pytanie: Jak mogę zmotywować swoje dzieci do nauki? By na to odpowiedzieć, przyjrzyjmy się temu, jak uczy się nasz mózg.

Jako ludzie mamy naturalną potrzebę uczenia się: jesteśmy naprawdę wyjątkowymi zwierzętami – gdy się rodzimy, w odróżnieniu od innych istot potrafimy niewiele i jesteśmy bardzo bezbronni. Dlatego przez długi okres w naszym życiu potrzebujemy opieki rodziców i społeczności, w której wzrastamy – Jaś musi się uczyć, by zrozumieć, jak funkcjonuje świat i jak się w nim odnaleźć w dorosłości. Jak to robi? Uczy się przez ciekawość – zadając pytania o to, co go otacza, i podejmując działania w celu odnalezienia na nie odpowiedzi. To charakterystyczna dla gatunku ludzkiego radość uczenia się, która pewnie jest wam dobrze znana z osobistego doświadczenia. Uczy się przez obserwację – jako bezbronne istoty właściwie od momentu narodzin obserwujemy osoby, które się nami opiekują. Obserwując, uczymy się od nich wzorców zachowania i myślenia. Zresztą, tak naprawdę robimy to przez całe życie – zastanówcie się przez moment, jak bardzo wpłynęli na was i zmienili was wasi partnerzy życiowi!

Wszystko, czego uczymy się w pierwszych latach życia, całkowicie przejmujemy od innych ludzi. To oni pomagają nam w formowaniu i używaniu naszych mózgów, ale też kształtują sposób, w jaki postrzegamy świat. No właśnie, dopiero niedawno uświadomiłem sobie, jak wielką rolę w moim zamiłowaniu do uczenia się odegrali moi rodzice. Oni niczego mi nie kazali, nie kontrolowali mnie, właściwie też niespecjalnie zachęcali do podejmowania jakichś określonych działań. A mimo to uwielbiałem się uczyć i nadal nie wyobrażam sobie choćby dnia bez nauki. Jak zatem to osiągnęli? Długo nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie, ale teraz już chyba wiem: oni po prostu sami nieustannie się uczyli. Moja mama najpierw zmieniła specjalizację z interny na okulistykę, a potem przez wiele lat pisała swoją przełomową dysertację doktorską, łącząc działalność naukową z pracą na dwóch etatach. Z kolei mój tata często zmieniał zawód i uczył się czegoś nowego – czytał książki, oglądał programy popularnonaukowe i roztrząsał ze mną elementarne kwestie dotyczące naszej rzeczywistości. Od kiedy pamiętam, rozmawialiśmy o naturze świata i materii, a on tłumaczył mi, czym są czarne dziury albo jak działa promieniowanie jądrowe. To dzięki tym rozmowom sięgałem po książki popularnonaukowe z fizyki, które zresztą lubię czytać do dzisiaj. Jako mały Mikołaj uświadomiłem sobie przede wszystkim jedną rzecz, z której korzystam już jako dorosły Mikołaj: tego, że człowiek rozwija się przez całe życie i że niezależnie od wieku może się uczyć nowych rzeczy. Co w takim razie możecie zrobić jako rodzice, by wasze dzieci chętnie się uczyły? Drogi są dwie:

  1. dajcie swoim dzieciom wolną rękę i pozwólcie im do woli eksplorować wszystko to, co je pasjonuje, nie dostarczając gotowych odpowiedzi, oferując jedynie wsparcie w ich własnych poszukiwaniach;
  2. lub sami pokażcie swoim dzieciom, jak fajnie jest się uczyć nowych rzeczy.

Fragment książki „Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem”
Autor:  Mikołaj Marcela
Wydawnictwo: Muza

Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem. Mikołaj Marcela