Kazał mi czekać, aż wróci z wycieczki z inną

To nigdy nie był łatwy związek. Najpierw nie mieszkaliśmy razem, potem mieszkaliśmy w kawalerce z moim synem, a potem on bywał u nas regularnie na noc, gdy już kupiłam mieszkanie po naszym oficjalnym rozstaniu. Oficjalnym, ale nie faktycznym, bo to trwało nadal, spędzaliśmy nawet święta u jego rodziny.

Kazał mi czekać, aż wróci z wycieczki z inną

Wspólne wakacje

Jeździliśmy razem na wycieczki i wspólne wakacje. Te ostatnie były w Bieszczadach z jego rodziną i moim synem, do którego on też mówił „synku”. Już podczas wakacji nie był zbyt rozmowny ani pomocny, bo kiedy potrzebowałam godziny-dwóch, by popracować, nie przejął moich obowiązków, nie poszedł z młodym popływać, tylko wciąż gapił się w telefon.

Ostatnia noc

Ostatnią wspólną noc spędziliśmy w sierpniu. Następnego dnia wyjeżdżałam na kilka dni z synkiem do mojej rodziny na wsi. Żegnając go, powiedziałam jak zwykle, że go kocham. Odpowiedział tym samym. To był czwartek, a w sobotę był już na randce z inną.

Nie mogłam spać

Dotarłam do rodziny jak zwykle zmęczona. Samotne podróże za kółkiem bardzo mnie stresują, więc gdy zszedł ze mnie stres, byłam wyczerpana. Następnego dnia ciężkie rodzinne rozmowy też dały mi w kość, więc powinnam zasnąć jak zabita. Kilka stron przeczytanych synkowi przed snem zawsze skutecznie mnie usypiało. Tym razem nie mogłam spać.

Zaczęłam do niego pisać: jak tam, co robi. Był z kolegą na piwie. Miał takiego jednego kolegę, z którym bardzo się nie lubiliśmy, dlatego przy nim starał się ze mną nie rozmawiać.

Zresztą nawet bym nie zadzwoniła. Wtedy jednak miałam straszną ochotę zadzwonić. Czułam duży niepokój, ale przecież to nie pierwszy raz. Fundował mi wiele niepokojących akcji, jak ta, gdy musiałam dzwonić po jego brata, bo „chyba leży gdzieś pobity, bełkocze, nie wie, gdzie jest”. Wtedy brat go znalazł. Był tylko kompletnie pijany. Tym razem był trzeźwy, i to boli jeszcze bardziej.

Powrót

Gdy wróciłam do domu, mój syn pojechał do babci pod miasto. Rafał miał zwyczaj go tam odwiedzać, szczególnie że wszystkim mówił, że tylko dla niego się ze mną spotyka, bo kocha go jak syna, a ze mną go już nic nie łączy. Tymczasem nawet gdy syna nie było, przyjeżdżał do mnie. Wtedy też zadzwonił, wracając. Byłam pewna, że przyjedzie za chwilę. Miał dużo pracy… Następnego dnia również. I kolejnego… Dziwne, bo zawsze miał wysokie libido i tak długiego czasu bez seksu nie fundowałby sobie ot, tak, bo praca.

Najgorszy piątek w moim życiu

W piątek nie wytrzymałam. Zaprosiłam go do siebie, po czym dostałam wiadomość: „Tak dziwnie jest między nami, bo kogoś poznałem”. Świat roztrzaskał mi się na kawałki. Jak to? Kiedy? Umówiliśmy się na krótką rozmowę w parku. Przyszłam na nią w zwiewnej sukience, której już nigdy nie założę, tak boli to wspomnienie.

Martę poznał przez internet, na facebookowej grupie o górach. Wtedy, kiedy był w nich z nami. Ten przyklejony do ręki telefon to były właśnie początki ich niewinnej jeszcze korespondencji. Wtedy, kiedy był u mnie na noc po raz ostatni, rozmowy trwały już w najlepsze. Ba, tego dnia już planował randkę z nią. Wyszedł ode mnie w czwartek rano, a w sobotę wieczorem skończył spotkanie z tamtą blondynką, całując się z nią. Pierwsze spotkanie. Po jego „ja ciebie też” sprzed dwóch dni., wypowiedzianym do mnie.

Bolało jako cholera, ale najgorsze miało dopiero nastąpić.

Postanowiłam zaczekać, w nadziei, że potrzebował tylko upewnić się, że nie ma sensu szukać kogokolwiek innego, i że za chwilę wrócimy do siebie oficjalnie. I ja, i on po różnych przygodach podczas tej naszej przerwy, mocniejsi o te doświadczenia, które jednak nas nie rozdzieliły.

Nie płacz, bo mnie to obciąża…

Rafał przedstawił mi sprawę tak: na początku był wkręcony, wspólne tematy, zauroczył się. Jednak po kilku dniach jego zapał zaczął słabnąć, szczególnie że w łóżku było beznadziejnie. U nas było naprawdę bosko, a dla niego to bardzo ważny obszar. No więc mimo że przestawało mu się podobać z tamtą dziewczyną… nie mógł się na razie wycofać. Dlaczego? Bo już się umówili na wycieczkę w góry, a ona jest mu potrzebna jako ta bardziej doświadczona… Chciałby pójść niebezpieczną trasą, a ona ją dobrze zna.

Pojedzie więc tylko, a po powrocie to zakończy. Zapytałam, czy mógłby chociaż z nią tam nie spać. „A niby dlaczego nie? Nie bądź taka małostkowa, to nic nie znaczy. To tylko seks, a ty nie jesteś powierzchowna, to tak, jakbym poszedł do burdelu” – usłyszałam.

No więc nastąpił ten najgorszy piątek w moim życiu. Siedziałam w domu z dzieckiem, wiedząc, że on wyjeżdża w góry z tą dziewczyną. I że to nie będzie przyjacielski wyjazd, ale „mam na niego zaczekać, bo on to skończy” i „może nam to było potrzebne”. Tego dnia akurat i moje przyjaciółki, i moja mama wyjechały. Nie mogłam na nikogo liczyć… Pozostało mi tylko czekać, aż weekend minie i on do mnie wróci po swojej przygodzie.

Tuż przed jego wyjazdem dostałam tylko SMS: „Nie cierp, bo mnie to obciąża i mogę spaść gdzieś w tych górach”…

Czy powinnam na niego w ogóle czekać?

*Tekst jest wyznaniem czytelniczki nadesłanym do redakcji Obcasy.pl. Imię i nazwisko bohaterki znane redakcji.