„Wierzyłem, że to miłość, a nie romans. Los mnie ukarał”

Najpierw napiszę trochę o sobie. Mam 33 lata i od trzech lat jestem żonaty. Moją żonę poznałem przez internet. Jest opiekuńcza i kochana, ale nie dla mnie, jak się okazuje…

„Wierzyłem, że to miłość, a nie romans. Los mnie ukarał”. Foto carolynabooth/pixabay

Poznaliśmy się na czacie

Była żywa, gadatliwa – na początku mi się to podobało, bo jestem jej przeciwieństwem. Z czasem jednak stawało się coraz bardziej uciążliwe. Decyzja o ślubie wynikła nie wiadomo skąd. Bałem się samotności, więc się zgodziłem. I tu był mój błąd. Wtedy nie wiedziałem, że to nie jest moja miłość… Ona czyhała na mnie dosłownie za rogiem!

Wróciłem na czat

Zacząłem buszować na czatach, bo czułem potrzebę poznania kogoś. Moja żona jest miła i zadbana, ale jej uroda nie jest jakaś powalająca.

Po drodze poznałem mnóstwo kobiet: panny, rozwódki, mężatki… Nawet nastolatki i dojrzałe kobiety. Chyba szukałem seksu. Żona niestety za nim nie przepadała, ale dość długo udawało jej się to ukryć. Dopiero parę miesięcy temu powiedziała mi, że wcześniej robiła to tylko dla mnie. Rzadko się kochamy, ale coś chyba jest w tym naszym związku, bo lubię spędzać z nią czas.

A jednak na czacie zaczepiłem pewną dziewczynę – miała jakiś dziwny nick, który przykuł moją uwagę. Zaczęło się czatowanie. Ona – na wysokim stanowisku, ambitna, pełna energii, błyskotliwa. Prowadziła rozmowy tak, że jak kończyłem, to już myślałem, kiedy znów będę się mógł do niej odezwać.

Atrakcyjna, smukła mężatka z dzieckiem

Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem, nogi się pode mną ugięły. Już wtedy chciałem jej się spodobać. Boska, jasnowłosa anielica. Pewna siebie, emanowała z niej radość, namiętność i ogromny seksapil. Na początku myślałem, że chce, tak jak ja, seksu, przyjemności i zapomnienia.

Potem się zakochałem. Była dla mnie czuła, choć czuć było też dystans. Robiła co prawda wiele, żebym się nie zaangażował, ale się nie udało. Rozkochała mnie w sobie do tego stopnia, że marzyłem o niej każdego dnia. Lubiłem ją w każdej sytuacji, była niesamowita…

To nie był zwykły romans

Zbliżyliśmy się do siebie dość szybko. To dopiero było zakochanie! Kochaliśmy się tak często! Do tej pory nie wiedziałem, że tak się da i że można aż tyle chcieć. Potrafiła wyrwać się z pracy w trakcie lunchu, żeby gdzieś ze mną wyskoczyć. Idyllo, trwaj! Brnąłem w to na oślep.

Ona jednak podchodziła do tego bardziej na chłodno – oceniała mój stan emocjonalny i przewidywała reakcje. Widziała, że ją kocham, bo żyłem jej życiem, czekałem na każdy gest. I w końcu zaczęła się odsuwać…

Niby wszystko było OK, ale wyczuwało się ten dystans. Najpierw się przestraszyłem, ale potem ogarnęła mnie złość i strach przed tym, że mnie zostawi. Przecież żyłem jej życiem, radościami i smutkami.

Trwało to trzy lata. Któregoś dnia powiedziała, żebyśmy byli dla siebie zawsze dobrzy i pamiętali, co razem przeżyliśmy. Prawie umarłem, bo pomyślałem, że zaraz powie „Kochany, wycofuję się…”. Nie wiem, co sprawiło, że tego wtedy nie zrobiła.

Znów było pięknie

Przeżywałem niewyobrażalną rozkosz i cieszyłem się naszą bliskością. Nie wiedziałem, że można tak kochać, tak zjednać się z drugą osobą i być jej tak wdzięcznym za miłość, którą daje. Jak ona mi imponowała! Władcza kobieta sukcesu, a jednak mała dziewczynka, którą zamykałem w ramionach. To, co stworzyliśmy, było wyjątkowe, cudowne i niepowtarzalne. Wierzyłem, że będzie trwać wiecznie, choć nie ukrywam – pojawiały się również lęk i niepewność.

Każdy dzień był lekiem

Boję się podjąć temat przyszłości, żeby jej nie spłoszyć. A z drugiej strony widzę, jaka jest czuła i kochana… Nigdy niczego ode mnie nie oczekiwała, zawsze była samodzielna i zaradna. Dostrzegła też we mnie mężczyznę i pomogła mi uwierzyć w siebie.

Któregoś razu wyjeżdżała w delegację do Niemiec, więc zaproponowała wspólny wyjazd. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy! Spędziliśmy razem cztery cudowne dni i noce. Od tego czasu nie wyobrażałem sobie bez niej życia. A ona, tak jak przed wyjazdem… Była miła, odpowiadała na SMS-y i dzwoniła, ale z mniejszą czułością…

Wiem, pomyślicie, że jestem frajerem, że tak mnie omamiła. Może jestem, ale wierzyłem, że kiedyś będziemy razem oficjalnie. Nawet pomyślałem, że chciałbym, żeby zaszła ze mną w ciążę, ale była na to zbyt przezorna i uważna.

Moja żona wróciła do gry

Aż tu nagle, po dwóch miesiącach niesypiania ze mną, moja żona zaczęła dawać znaki, że ma na to ochotę. Kupiła seksowne ciuszki i gdy wracałem do domu, już czekała. A ja nie mogłem się przemóc! To nieprawda, że faceci są bigamistami! W końcu poinformowała mnie, że chce mieć dziecko, a mnie ogarnęło przerażenie. Raz odmówiłem, drugi raz też, ale nie dało się tak dłużej…

To było najtragiczniejsze popołudnie w moim życiu

Tego dnia zadzwoniła do mnie moja piękna królowa i zaproponowała spotkanie w czasie lunchu. Ucieszyłem się niezmiernie, bo jeszcze nie wiedziałem, że to będzie bardzo trudna chwila…

Spotkaliśmy się w małej kafejce przy Senatorskiej, w nieznanym mi miejscu. Weszła niczym anioł w białym biznesowym garniturze. Piękna bogini. Tak pragnąłem ją mieć, zresztą myślałem, że wypijemy kawę i pojedziemy do mieszkania, które jej firma wynajmowała.

Jednak tak się nie stało… Spokojnym głosem powiedziała, że kocha mnie bardzo, że myślała, że stworzymy rodzinę, że czekała, ale moje tchórzostwo i wygodnictwo nie pozwoliły mi na to. Ona już nie chce dłużej czekać i odchodzi.

Reszty słów nie słyszałem, byłem w amoku. Zamarłem. Przecież ja o tym marzyłem!

Po tym, co mi powiedziała, wstała i wybiegła z kawiarni. A ja siedziałem jak zamurowany. W uszach dudniły mi słowa: jesteś tchórzem, czekałam.

Z tego stanu wyrwały mnie syreny i policyjne światła. Wyszedłem przed kawiarnię, przed którą zgromadził się tłum, była też karetka i policja. Panowało ogromne zamieszanie, ktoś powiedział „Co za niefart”, ktoś inny „Taka tragedia!”, a jeszcze inny, że taka piękna kobieta… Gdy to usłyszałem, poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce na żywo. Odpychałem tę myśl od siebie i błagałem Boga, mówiąc w myślach: „Byleby nie ona, byleby nie teraz…”. Chciałem jej tyle powiedzieć! Że marzę, że kocham i chcę, by została moją żoną…

Jednak ona już tego nie mogła usłyszeć. Tak, to była ona.

Po tym, co się stało, codziennie wyję z bólu i rozpaczy.

Dziś mija kolejna rocznica wypadku, a ja nie mogę sobie wybaczyć, że to przeze mnie…

Byłem tchórzem, miała rację. A teraz umieram każdego dnia.

 

*Tekst jest wyznaniem czytelnika nadesłanym do redakcji Obcasy.pl. Imię i nazwisko bohatera znane redakcji.