Co dla kobiety jest cenniejsze od złota?

Czy to chodzi o brylanty? O markowe, najmodniejsze ciuchy? A może super telefon, samochód? Pudło, pudło, pudło! Kobieta jest w stanie zapłacić tak drogo za… włosy. Naturalne, pochodzące najlepiej od kobiet z Indii, gdyż one mają zdrowe, długie, błyszczące i nie znające żadnej „obróbki chemicznej” w postaci farbowania, prostowania czy trwałej.

Młode Hinduski są poddawane rytualnemu obcinaniu włosów w świątyniach. Jeszcze niedawno włosy te były po prostu odpadem, a dzisiaj są produktem luksusowym, który trafia najczęściej do amerykańskich i zachodnioeuropejskich salonów fryzjerskich, gdzie – po kolorystycznym i fakturowym dopasowaniu – ląduje jako „przedłużacz” lub „wzbogacacz” objętości własnych, niezbyt bujnych czupryn zachodnich celebrytek i innych zamożnych kobiet.

Dlaczego? No cóż, w naszej europo-amerykańskiej kulturze włosy – obok piersi – są najważniejszym atrybutem kobiety. Najlepiej gdy są gęste, lśniące, zdrowe i odporne na aktualnie modne zabiegi fryzjerskie. A aż 75% Europejek w wieku powyżej 25 lat ma problemy z tak zwanym wypadaniem włosów, czyli mówiąc dosadniej i mniej elegancko – po prostu z łysieniem. A doczepienie włosów u fryzjera trwa o wiele krócej niż oczekiwanie na efekty różnych terapii. I czasem okazuje się nie bardziej kosztowne niż mozolne szukanie przyczyny tracenia włosów i późniejsze długotrwałe fachowe leczenie.
Wednesday, 26 September 2007

Iza Ryłko