Jak rozmawiać z nim o pieniądzach?

Ten, kto twierdził, że „mowa jest srebrem, a milczenie jest złotem” z pewnością nie miał na myśli rozmów o pieniądzach.

Jak rozmawiać z nim o pieniądzach?

O finansach z partnerem zaczynamy rozmawiać dopiero wtedy, gdy stan naszego konta niebezpiecznie zbliża się do zera, gdy limit na karcie kredytowej został przekroczony (a spłacać go nie ma komu), gdy na horyzoncie pojawiają się nieprzewidziane wydatki (nie od dziś wiadomo, że nieszczęścia chodzą nawet nie parami, a całymi stadami), a jedna strona zarzuca drugiej rozrzutność, czyli…zdecydowanie za późno.

Spraw, by zaczął cię słuchać

Tego, jak mówić, by faceci nas słuchali nie wiedzą nawet najstarsi górale, jednak zawsze można zwiększyć nieco szanse na to, że nie wyłączą się automatycznie, gdy tylko otworzymy usta. Dla mężczyzny stwierdzenie „Kochanie, musimy porozmawiać” to nic innego jak zapowiedź kłopotów. Gdy ty chcesz „tylko porozmawiać” on gorączkowo zastanawia się nad tym, co znów zrobił nie tak. Zapomniał o rocznicy? Przegapił twoje urodziny? Nie wyniósł śmieci i nie pozbierał skarpetek ze środka pokoju chociaż obiecywał, że to zrobi? Nim cokolwiek powiesz, on spodziewa się ataku i obmyśla linię obrony. Dlatego jeśli na długo wcześniej starannie zaplanowałaś sobie całą rozmowę, przygotowałaś piękny i obszerny wstęp, a nawet wstęp do wstępu, to…zapomnij o tym i przejdź od razu do konkretów.

Mężczyźni są mniej więcej tak skomplikowani jak budowa parasola, mają ograniczoną podzielność uwagi i tylko jedną szarą komórkę, więc zlituj się nad nim i nie zalewaj go potokiem informacji.

Uważasz, że za dużo wydaje? Powiedz mu to. Nie chcesz, by pożyczył wasze wspólne oszczędności swojej wrednej siostrze, która nigdy cię nie lubiła? Masz prawo się na to nie zgodzić.

Jak podkreślają eksperci z bosspozyczka.pl „wspólne podejście do finansów i umiejętność planowania domowego budżetu, to bardzo ważne elementy bycia razem. Istotny jest także wspólny cel, niezależnie od tego, czy jest nim odkładanie na przyszłą emeryturę, nowy samochód, zagraniczny wyjazd czy złożenie pieniędzy na lokacie”.

Zacznij od swoich błędów

Jeśli aktualnie jesteście „pod kreską” to najprawdopodobniej odpowiedzialne są za to obie strony. Dlatego nim zarzucisz partnerowi rozrzutność przypomnij sobie swoje „grzeszki”. Ile razy zataiłaś przed nim to, ile tak naprawdę wydałaś na ciuchy i kosmetyki? A ile masz w swojej szafie ubrań, które kupiłaś pod wpływem impulsu, a które miałaś na sobie może raz? (i ten raz miał miejsce w przymierzalni). Czy na pewno jesteś tak rozsądna finansowo jak ci się wydaje? Zrób rachunek sumienia (i swoich wydatków), zastanów się nad tym, ilu z nich mogłaś uniknąć (nie znaczy to od razu, że masz sobie wszystkiego odmawiać i żyć o chlebie i wodzie, choć twoja figura pewnie byłaby wdzięczna za taką głodówkę), a ile było naprawdę koniecznych (i nie, te nowe, czerwone szpilki w których masz nogi prawie do samego nieba się do nich nie zaliczają).

Z jednej strony „nie myli się tylko ten, kto nic nie robi”, z drugiej nikt nie lubi, gdy wytyka mu się potknięcia i niepowodzenia. Jeśli w kontekście rozmowy o finansach, musisz nawiązać do błędów partnera, to postaraj się zrobić to tak, by go nie urazić (na świecie nie ma chyba nic delikatniejszego niż męskiego ego). Nie oceniaj, nie krytykuj, postaraj się zrozumieć to, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Daj mu dojść do głosu, pochwal zasugerowane przez niego pomysły na to jak zarządzać domowym budżetem (im większy będzie miał udział w rozmowie, tym chętniej zgodzi się na proponowane rozwiązania, zwłaszcza jeśli przekonasz go, że sam na nie wpadł).

Nie atakuj i nie oskarżaj

Związek to nie pole bitwy, a wy macie rozmawiać, a nie toczyć III wojnę światową. Stwierdzenia „bo ty zawsze…”, „bo ty nigdy…”, „mógłbyś wreszcie dorosnąć”, „a Janusz, to zarabia tyle, że niczego im nie brakuje…” to najlepszy przepis na katastrofę. Nie odgrzebuj dawnych waśni, niech lista twoich zarzutów (nawet jeśli są słuszne) nie przypomina długością listy zakupów dla wielodzietnej rodziny. Skup się na teraźniejszości i na przyszłości. Dla kondycji waszego budżetu naprawdę nie ma znaczenia to, że on kiedyś postawił kolegom w barze najdroższą whisky i że kupił sobie kije do golfa (bo szef gra) o których już dawno zapomniał i które atakują cię za każdym razem, gdy tylko próbujesz wyjąć coś z szafy.

Jak radzą eksperci z bosspozyczka.pl „rozmowę o finansach warto zacząć od podliczenia dochodów i wydatków. Dobrze jest także porozmawiać o tym jakie oczekiwania ma każda ze stron i wypracować określone nawyki finansowe, których będziemy się trzymać. Do takich dobrych praktyk zalicza się m.in. odkładanie co miesiąc pewnej sumy, tworzenie poduszki finansowej czy konsultowanie ze sobą większych wydatków”.

Pozbądź się „życzliwych doradców”

Na czele z jego mamusią, która wciąż (nie jesteście ze sobą od wczoraj) nie potrafi pogodzić się z tym, że jej synuś wyfrunął już z rodzinnego gniazda (tkwiłby w nim pewnie do dziś, gdyby nie twoje pojawienie się).

Odkąd jesteś w związku (mniej lub bardziej szczęśliwym) przestałaś śmiać się z dowcipów o teściowej, bo na własnej skórze przekonałaś się o tym, że w każdym żarcie jest ziarno prawdy. Kochana teściowa torpeduje wszystkie twoje pomysły (Piotrusiu, nie daj sobie wejść na głowę) i nastawia syna przeciwko tobie (a dlaczego ona, tzn. ty, bo twoje imię nie przejdzie teściowej przez wiecznie zaciśnięte i pomalowane na krwistą czerwień usta, ma ci mówić na co możesz wydawać swoje pieniądze) i nieustannie go usprawiedliwia. Gdy trzeba (a raczej nie trzeba) pożyczy mu (nie wam) na kolejne (coraz droższe) zabawki, bo ma tylko jego i nie będzie swojemu jedynakowi niczego odmawiać. Możesz mówić, ustalać, tłumaczyć, ba możesz nawet wypracować jakiś kompromis (i wydaje się, że jemu też to odpowiada), a gdy tylko on wraca od mamusi, to wszystkie wcześniejsze ustalenia są wprowadzane w życie tak jak obietnice polityków po wyborach, zostaje po nich jedynie wspomnienie i poczucie, że miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle…

Coraz mocniej kusi cię kupno teściowej biletu w jedną stronę na Księżyc (powstrzymuje cię tylko fakt, że cię na to nie stać), lub wyprowadzka na drugi koniec kraju (niestety są jeszcze telefony), ale…spokojnie, na tak drastyczne rozwiązania przyjdzie jeszcze czas 😉 Na razie spróbuj wytłumaczyć swojemu mężczyźnie, że chociaż lubisz (mniej więcej tak jak depilację woskiem) i szanujesz jego mamę, to finansami zarządzacie tylko we dwoje (a troje to już tłok).

Rada na koniec? Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Nikt nie obiecywał, że droga do finansowej niezależności okaże się lekka, łatwa i przyjemna. Rozmawiaj z nim o swoich oczekiwaniach, powiedz, co cię irytuje, drażni i co chciałabyś osiągnąć (i pozwól mu na to samo). Nagrodą za poniesiony trud będzie to, że wasze finansowe marzenia uda wam się zrealizować inaczej niż…kosztem kolejnego zadłużenia.