Karolina Malinowska w rozmowie o wielopokoleniowej rodzinie i świętach

Spotkałyśmy się w wielkim sklepie z dziecięcymi zabawkami. Nie można nie myśleć o świętach i prezentach. Karolina Malinowska, matka trzech chłopców, wraz z mężem Olivierem Janiakiem prowadziła konferencję prasową.

Karolina Malinowska. GA
Karolina Malinowska. GA

Dowiadujemy się, jakie są najskrytsze marzenia dzieci, czy rodzice je znają, i jaka jest więź między dziećmi a rodzicami. W klimacie świąt, prezentów i tradycji poznaję Karolinę jako ciepłą i bardzo życzliwą osobę, dla której problemy innych są jedną z ważniejszych spraw w życiu codziennym.
Powiedz: jak przygotowujesz się do świąt?

U nas okres Świąt Bożego Narodzenia to piękny czas, bo mieszkamy w wielopokoleniowym domu. Z nami mieszka moja mama i babcia, i mam okazję czerpać z doświadczeń niesamowitych kobiet, które mam u siebie w domu.
Mając trójkę dzieci, mam wrażenie, że przebieg świąt jest radośniejszy. Ta magia, o której tak często wszyscy mówimy, jest obecna, bo kreuje się samoistnie. Najczęściej robimy ją dla dzieci.

A od kiedy rozpoczynasz przygotowania?

Prawdziwe przygotowania zaczynają się od 1 grudnia. To jest ten moment, w którym pracujemy z kalendarzem, bo mamy zadania na każdy dzień. Takie drobne rzeczy, które przygotowują nas wspólnie do świąt i budują świąteczną atmosferę…

Czym dla Ciebie jest ta atmosfera?

To na pewno nie przeboje muzyczne lecące w sklepach na cały regulator. To jest coś więcej…

Co sądzisz o skomercjalizowaniu tych świąt?

Niedawno pisałam o tym na blogu… Uwielbiam święta, mój mąż dziś śmiał się, że od września się do nich przygotowuję…

Pod kątem organizacji?

Tak, w kontekście tego, co trzeba będzie kupić dla innych, bo mam dużą grupkę dzieci, które wspieram. W listopadzie, gdy jeszcze nie zdążyły się wypalić znicze na grobach, a już witał nas Mikołaj, odczuwałam mocną irytację. Moje dzieci dopytują, kiedy usiądziemy do napisania listu do Mikołaja. Jak co roku pierwszego grudnia. Nie rozumieją tego, bo niektóre dzieci mają już listy napisane w październiku. Tylko po co? Później przychodzi ten moment i oczekujemy od dzieci, aby były pełne euforii, ale tej radości nie ma, bo to jest dzień jak co dzień od dwóch miesięcy.
Rozumiem, że trzeba sprzedać i zarobić. Dla sklepów ten okres przedświąteczny jest okresem, kiedy należy zarobić na kilka miesięcy…

Ale?

Właśnie, zastanówmy się, czy o to naprawdę chodzi! Dlatego pomysł z kalendarzem jest po to, aby móc coś zrobić dla innych i skupić się na tym, o co chodzi w świętach. Wiadomo, że każde dziecko chce dostać zabawkę i ogląda reklamy…

Właśnie, a o czym marzą Twoi chłopcy?

Wczoraj się dowiedziałam, że najstarszy chce dostać klocki Lego, czterolatek marzy o kuchni, bo bardzo lubi się bawić w gotowanie razem z najmłodszym. On nie napisze jeszcze listu. Ale wiesz co jest ciekawe?

Tak?

Że moje dzieci piszą listy do Świętego Mikołaja nawet w imieniu psa. I w liście znajduje się informacja, że pies chciałby dostać tę konkretną karmę albo zabawkę.
Wszyscy marzą o prezentach, na szczęście nie są one zbyt wygórowane. Od malucha moje dzieci są przyzwyczajone do tego, że u nas warsztat Świętego Mikołaja zaczyna się w listopadzie, bo przygotowujemy paczki dla innych dzieci. Wiedzą, że najpierw jest obdarowywanie innych dzieci, zresztą same pomagają mi w rozdzielaniu słodyczy i zabawek, a potem czas dla nich. To frajda, bo mogą pooglądać zabawki, mając w świadomości, że są dla innych, a co ważne – nie marudzą z tego powodu.

Poprzez pomoc innym zaszczepiasz w swoich dzieciach bardzo ważne wartości, czyli dzielenie się dobrem

Mam wrażenie, że jest to jedyne, co nam zostało – to, jak wychowamy swoje dzieci. Będzie to kształtowało nie tylko ich podejście do drugiego człowieka, ale i do nas, kiedy będziemy już starsi i inaczej ważni. Najważniejsze jest to, że już jako dzieci wiedzą, że dawanie jest fajne, a nie branie.

Czyli to jest jedna z wartości. A co jeszcze chciałabyś przekazać chłopcom?

To jest najważniejsze, choć wielu uważa, że banalne. Ilu z nas tak naprawdę pomyśli o innych w święta i rozejrzy się dookoła?
W Warszawie jest wielu potrzebujących, 10 kilometrów od centrum dzieją się takie sceny, że trudno to sobie wyobrazić, a my często tego nie widzimy albo nie chcemy widzieć. Możemy to zmienić choć na chwilę i sprawić, że na buzi dziecka pojawi się uśmiech. Bo to radość i szczęście, a przy świątecznym stole powinniśmy czuć się szczęśliwi.

A właśnie… Jeśli jesteśmy już przy świątecznym stole, to jakie potrawy się na nim znajdą?

Najpyszniejsze pierogi z kapustą mojej babci, śledzie robione przez moją mamę. Kaczka w jabłkach pieczona przeze mnie. Pierniki, które będę robić razem z chłopcami. Smażony karp. Na pewno będzie 12 potraw tradycyjnych, polskich, które zawsze znajdują się na świątecznym stole. Po Wigilii obowiązkowo czytanie Biblii i śpiewanie kolęd. W tym roku pójdziemy wszyscy na pasterkę, bo w zeszłym roku nie udało mi się wybrać, ze względu na dzieci.

rozmawiała Monika Rebelak