Wydawać by się mogło, że samotność to stan, którego doświadczają jedynie single, jednak rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim nie jest tak różowa, ponieważ sam fakt pozostawania w związku nie gwarantuje wyzbycia się poczucia samotności raz na zawsze. Osamotnienie w relacji niejednokrotnie jest początkiem końca, natomiast wcale nie musi być równoznaczna z całkowitym rozpadem związku.
Razem, ale osobno
Samotność zazwyczaj nie przychodzi nagle, jest raczej stopniowo postępującym procesem. Moglibyśmy ją przedstawić za pomocą drogi, która rozwidla się w pewnym momencie, a my z partnerem decydujemy się rozdzielić, by sprawdzić dokąd prowadzą poszczególne odnogi. Początkowo obie znajdują się blisko siebie, więc wciąż możemy patrzeć na siebie i rozmawiać, ale chwilę później pojawiają się krzaki. Zasłaniają nam widok, ale mimo, że drogi coraz bardziej się rozchodzą, to my wciąż się słyszymy. Z każdym krokiem coraz słabiej i słabiej, aż w końcu zapada kompletna cisza. Mamy świadomość, że druga osoba jest na równoległej drodze, ale nie jesteśmy w stanie się z nią porozumieć – aby to zrobić musielibyśmy się cofnąć do rozwidlenia lub znaleźć drogę prostopadłą i ruszyć w kierunku partnera.
Podobnie jest z samotnością w związku. Zaczyna się od drobnych rzeczy, takich jak brak czasu dla siebie czy porzucenie rozmów na rzecz komunikatów dotyczących obowiązków domowych wraz z nadejściem życiowej rutyny. Dopiero w momencie kiedy zorientujemy się, że nie mamy o czym rozmawiać bo tak naprawdę nic nie wiemy o życiu drugiej osoby, uświadamiamy sobie, jak bardzo się od siebie oddaliliśmy. Jeśli zamiast wspólnego życia każde z nas wiedzie swoje własne i nie wtajemnicza w nie partnera, poczucie osamotnienia wydaje się nieuniknione, bo nie wiemy z czym boryka się druga strona i jakie ma w związku z tym potrzeby emocjonalne.
Samotność jako etap związku
W każdym związku przychodzi moment, w którym dogania nas szara rzeczywistość, a w życiu pojawia się rutyna. Po upływie lat w związku zaczynają się nawarstwiać problemy i żale, o których wcześniej nie mówiliśmy. Ponadto rosną problemy związane z życiem codziennym, a więc i frustracje, które kiedyś musimy wyładować. Niestety najczęściej wylewamy je na partnera, z którym na co dzień spędzamy najwięcej czasu. Wyrzuty, krytykowanie, rozwiązywanie ciągle tych samych problemów w końcu eskaluje powoduje, że zamykamy się w sobie i nie mamy ochoty odsłaniać się przed drugą osobą w obawie przed kolejną porcja gorzkich słów. W tym momencie pojawia się poczucie osamotnienia – nie mamy z kim dzielić się swoimi myślami, obawami oraz radościami i przeżywamy swoje życie sami, nie dając do niego dostępu partnerowi.
Poczucie osamotniania często jest związane ze zmianą układu relacji, na przykład po pojawieniu się dzieci. Wówczas nowy członek rodziny staje się priorytetem i pochłania większość czasu, przez co partner może czuć się zepchnięty na boczny tor. Poświęcając całą uwagę dziecku, jako rodzice często zapominamy o sobie i o tym, że też mamy swoje potrzeby i życie poza rodzicielstwem. Życie, o którym możemy, chcemy i powinniśmy rozmawiać ze swoim partnerem, ale przez natłok obowiązków zaniedbujemy tę komunikację. Momentem, w którym poczucie samotności może dominować jest również czas po wyprowadzce dorosłego dziecka. W tej sytuacji musimy skonstruować całą swoją codzienność od początku i na nowo nauczyć się żyć – tym razem już tylko we dwoje. Po latach może być trudno odbudować więź, która mogła zostać nieco zaniedbana podczas procesu wychowania dziecka. Jeśli nie uda się odnaleźć w nowych okolicznościach i odbudować wrażliwości na potrzeby i przeżycia drugiej osoby, u obu stron może pojawić się dojmujące poczucie samotności. Partnerzy będą żyć razem, ale tak naprawdę osobno, ponieważ każde z nich będzie prowadziło własne życie, w które nie będzie wtajemniczać partnera.
Kwestia oczekiwań
Samotność w związku ma różne podłoża, jednym z nich może być różnica oczekiwań. Jeśli spodziewamy się lub oczekujemy, że partner udzieli nam wsparcia w określony sposób, ale nigdy tego nie zakomunikujemy, to nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani. Natomiast każdą próbę kontaktu z drugiej strony, która nie będzie przystawać do tych oczekiwań, potraktujemy jako brak zaangażowania. Będziemy czuli się samotni i odtrąceni, ponieważ partner nie domyślił się czego oczekujemy i, jak nam się wydaje, nie troszczy się o nas wystarczająco, choć w rzeczywistości może być zupełnie inaczej. W związku należy wypracować wspólny język, która pomoże zidentyfikować potrzeby. Opieranie relacji na domysłach nigdy nie wychodzi na dobre. Komunikowanie potrzeb i oczekiwań może przyczynić się do zbudowania systemu reagowania, który da obu stronom poczucie zaopiekowania i pozwoli przeciwdziałać osamotnieniu. Różnica oczekiwań jest czymś naturalnym, bo każdy z nas jest inny i dlatego tak ważna jest rozmowa – najczęściej samotność w związku jest spowodowana właśnie niewłaściwą komunikacją, a nie brakiem zaangażowania. Jeśli w związku pojawia się poczucie osamotnienia, to rzadko jest ono jednostronne, zazwyczaj towarzyszy obojgu partnerom. W wieloletnich związkach, często trawionych kryzysami, znacznie trudniej jest to przepracować i przywrócić relacji zdrową kondycję.
„To Twoja wina”
Im dalej zabrniemy w tej samotności, tym trudniej jest ją pokonać, ponieważ ze strachu przez odrzuceniem żadna ze stron nie chce jako pierwsza wyciągnąć ręki do zgody. Partnerzy obwiniają siebie nawzajem o swoją samotność i często mają do siebie ogromny żal, upatrując źródło swojego stanu wyłącznie w działaniach partnera. Dlatego gdy jedna ze stron zdecyduje się podjąć działanie, to druga, mając w pamięci wszystkie zranienia, może tę próbę odtrącić, co tylko napędza błędne koło osamotnienia i wzajemnych wyrzutów. W takich sytuacjach najlepszym wyjściem jest szczera rozmowa, która pomoże zdecydować, czy jesteśmy gotowi walczyć o swój związek, czy jednak wolimy szukać szczęścia gdzieś indziej. Jeśli zdecydujemy się podjąć naprawy relacji, warto zwrócić się o pomoc do specjalisty, który pomoże nam przepracować wszystkie błędy, jakie popełniliśmy i krzywdy, które być może wyrządziliśmy sobie nawzajem.
Anita Bożek