Prison Inside Me to miejsce, do którego uciekają tysiące Koreańczyków. By się tam dostać, wcale nie trzeba łamać prawa, a jedynie zapłacić 100565 wonów południowokoreańskich (90 dolarów). Za taką kwotę można spędzić tam jeden dzień, natomiast mieszkańcy Korei najczęściej decydują się na dłuższy okres ”odsiadki”. Czemu to robią?
Naród, który żyje pracą
Rygorystyczne zasady, toksyczna rywalizacja i bezwzględne szefostwo, które nie toleruje żadnych uchybień – tak właśnie można opisać pracę w Korei Południowej. Nic dziwnego, że przekłada się to na wysoki współczynnik stresu oraz samobójstw. W tym kraju jeśli chce się osiągnąć sukces zawodowy, trzeba poświęcić ogromną część swojego życia, co Koreańczycy nierzadko przypłacają zdrowiem psychicznym.
W Korei nie wolno spóźniać się do pracy, z kolei wyrabianie nadgodzin świadczy o poświęceniu pracownika. Należy wypełniać polecenia szefa, choćby były one absurdalne i bezsensowne. Aby dostać się do dużych korporacji, trzeba przejść przez tzw. obozy przygotowawcze, często trwające kilka miesięcy i stanowiące kompletne odcięcie od rodziny i przyjaciół. Wszystko to prowadzi do skrajnego przemęczenia i frustracji, dlatego Koreańczycy stworzyli miejsce, w którym mogą odseparować się od spraw zawodowych. Chętnie zamykają się w celach Prison Inside Me, by uciec od codziennego zapracowania.
Skąd ten pomysł?
Założycielem tego dobrowolnego więzienia jest były prokurator Kwon Yong-suk. Pracował on po 100 godzin tygodniowo, coraz bardziej się przemęczając. Nabawił się przez to wrzodów żołądka, a także zbyt wiele pił i palił. Nie radził sobie z przytłaczającymi obowiązkami zawodowymi, lecz nie potrafił zdobyć się na odwagę i zrezygnować z posady. Wtedy narodził się pomysł stworzenia miejsca z izolatkami, które pozwalałyby odzyskać spokój zapracowanym Koreańczykom.
Codzienność w zamknięciu
”Osadzeni” w Prison Inside Me nie są oczywiście traktowani jak przestępcy, ale standardy ich pobytu pod wieloma względami przypominają te więzienne. Muszą oni oddać telefony komórkowe, a także zakładają takie same niebieskie uniformy. W celach czeka na nich zestaw do herbaty, mata do jogi oraz notatnik. Dzięki dwóm ostatnim Koreańczycy mogą bardziej skupić się na rozwoju osobistym, zajrzeć w głąb siebie.
Pobyt w dobrowolnym więzieniu zaczyna się od opowiedzenia swojej historii innym ”osadzonym”. Później nie można już z nimi rozmawiać. Każdy zostaje sam, w swojej celi. Więźniom dostarcza się posiłki przez specjalny otwór w drzwiach. Nie można dobrać sobie menu, wszyscy jedzą to samo: owsiankę ryżową na śniadanie i gotowanego batata na obiad.
Doba w Prison Inside Me trwa od 13.45 do 9.45 następnego dnia. Pobyt można przedłużyć o kolejny dzień, gwarantując sobie tym samym dodatkowe godziny spokoju i odprężenia.
Niekonwencjonalny odpoczynek
Choć może nam się to wydawać dziwne, dla zapracowanych Koreańczyków dobrowolne więzienie to paradoksalnie jedyne miejsce, gdzie czują się naprawdę wolni. Kwon Yong-suk w wywiadzie dla BBC tłumaczył, że Prison Inside Me nie tylko uwalnia od problemów zawodowych, ale i od nałogów (w jego przypadku alkoholu i papierosów) i pozostałych życiowych zmartwień. Nic więc dziwnego, że popularność tego miejsca nie słabnie. Być może za jakiś czas dobrowolne więzienia pojawią się również w innych krajach i pomogą kolejnym tysiącom przemęczonych osób.
EP