Czy zastanawiałyście się kiedyś, dlaczego tak trudno jest rozstać się z niektórymi ubraniami? Ukochana bluza, sukienka mamy z czasów młodości albo wyświechtana już mocno koszulka – bywają dla nas bezcenne, mimo że czasy ich świetności dawno minęły. Wcale nie trzeba się z nimi rozstawać, można dać im drugie życie.Kinga Kulon, prowadząca zajęcia z kreatywnego recyklingu krawieckiego w Splocie Artystycznym, mówi, że największy sentyment budzą w niej rzeczy przywiezione z podróży. Uwielbia te „upolowane” podczas wyjazdów, szczególnie do małych miejscowości. – Tam nawet second handy mają inny asortyment – dzieli się swoimi spostrzeżeniami. – Mam np. taką ukochaną szarą bluzę z Gostynina, która zjechała ze mną całą Europę! Przemierzyłyśmy wspólnie Niemcy, Francję, Włochy, Hiszpanię – wylicza i śmieje się. – Niektóre rzeczy po prostu do nas przyrastają, tak jak ta bluza, która przyrosła do mnie, albo żółty sweter z Palermo, który już zawsze kojarzyć będę z szalonym czasem studiów we Włoszech.
Ale podróże i dobre czasy to nie jedyne powody, dla których chcemy zatrzymywać stare ubrania na dłużej. Są rzeczy, które kojarzą nam się z naszymi bliskimi. Te ubrania należały kiedyś do naszych rodziców, przyjaciół, partnerów… Nie chcemy ich ot tak wyrzucać i zdaniem psycholożki Joanny Kot wbrew sobie nie powinnyśmy tego robić. Te ukochane rzeczy mają bowiem znaczenie symboliczne, są wyrazem więzi, bywa, że dają poczucie siły i inspirują nas do czegoś. Kinga Kulon ma dla nas idealne rozwiązanie.
Okazuje się, że z bluzy można wyczarować fantastyczną tunikę, ze swetra sukienkę, a ze starej spódnicy krótkie spodenki. Dobrze wypadają wszelkie przeróbki za dużych ubrań, często właśnie „odziedziczonych” po kimś – drugie życie sukienki lub spódnicy może być wynikiem zmniejszenia o rozmiar i dodania nowych, fantazyjnych elementów (guzików, cekinów, tasiemek, ćwieków etc.).
– Często dziewczyny przerabiają na zajęciach koszule męskie. Należały do ich ojców, mężów lub braci. Szyjemy z nich bardzo oryginalne tuniki lub sukienki. Są zawsze ciekawe, bo wzory i kolorystyka ubrań „dla niego” różnią się diametralnie od tych, które oferują sklepy z damską odzieżą, a materiały użyte do szycia takich koszul są przeważnie bardzo dobrej jakości – wyjaśnia i namawia nas do twórczego eksperymentowania. Zapewnia przy tym, że wcale nie trzeba mieć dużego doświadczenia krawieckiego!
– Pierwsza część zajęć to wielka ciuchowa burza mózgów. Uczymy się uważnie oglądać rzeczy. Zwykle jest przy tym dużo prucia, żeby od podszewki poznać przyniesione na zajęcia ciuchy, dużo też cięcia i upinania szpilkami. W czasie takich działań pomysły rodzą się same, a zapał twórczy rośnie z minuty na minutę! – relacjonuje Pani Kinga. Potem oswajamy się z maszynami do szycia. Mamy możliwość wypróbować różne ściegi, ustawienia i możliwości maszyn. Kolejny etap to już indywidualna praca nad własnym projektem pod okiem prowadzącej. – Niezmiernie twórcze jest podpatrywanie pomysłów innych uczestniczek – podpowiada instruktorka – bo każda pracuje z inną tkaniną, inną formą, i napotyka inne trudności, więc musi stosować przy realizacji swojego projektu odmienne rozwiązania.
Weekendowe zajęcia z recyklingu w Splocie Artystycznym trwają łącznie 12 godzin, po 6 godzin każdego dnia. W niedzielę, zwykle już w indywidualnym tempie, kończymy projekt z poprzedniego dnia bądź – uwaga! – tworzymy kolejne. Prowadząca zachęca do przyniesienia większej ilości ubrań: – Może nie wszystkie z nich zdążymy przerobić podczas zajęć, ale na pewno będziemy miały okazję skorzystać z porady i podpowiedzi, w jaki sposób je twórczo wykorzystać.
Zajęcia z Kingą Kulon odbywają się w warszawskim Splocie Artystycznym, www.splotartystyczny.pl
fot. Anna Jakubczyk