Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu

Czy to niewielkie, nowoczesne auto ma do zaoferowania coś więcej niż tylko niesamowity design? Sprawdziliśmy.

Honda e
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Oryginalny, przykuwający wzrok pojazd, łączący w sobie klimat futuryzmu, ale i retro. Tak właśnie można powierzchownie opisać e – Hondę. Nie oceniajmy jednak książki po okładce. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej temu japońskiemu mieszczuchowi. Bo to, że to auto wyłącznie do miasta, nie ulega wszelkiej wątpliwości.

Zacznijmy od plusów…

…czyli zachwycający design.

Honda e
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Niby o gustach się nie dyskutuje, niemniej wygląd elektrycznej Hondy trzeba docenić. Nawet jeśli akurat nie lubimy niewielkich „okrąglaków”, drewnianej stylistyki wnętrza i futurystycznych kokpitów.
Najpierw walory zewnętrzne, których nie brakuje. Samochód wyróżnia się kształtem nadwozia, lamp, a także, w wersji cytrynowej, rzucającą się w oczy barwą. Intryguje brak lusterek zewnętrznych, a także „sekretne” tylne drzwi z ukrytą klamką. A w środku jest tylko lepiej.
Wchodząc do wnętrza, można poczuć się tak przytulnie i domowo, że aż ma się ochotę zaparzyć herbatkę i wyciągnąć nogi do góry. Poważnie.

Honda e
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Pięć ekranów sprawia, że od razu nachodzi nas chęć na filmowy seans. Na początku trudno się przyzwyczaić do lusterek wewnętrznych, ale po chwili zapominamy o tej nowości. Pseudo drewniany panel wizualnie – cudo. Do tego pasujące brązowe pasy bezpieczeństwa. Nie przeszkadza brak skórzanego obicia siedzeń. Tu po prostu wszystko ze sobą współgra. Nic dziwnego, że japoński elektryk zdobył nagrodę w kategorii „design” w plebiscycie The Best of Moto 2020. W pełni zasłużona.

Honda e
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Honda e w praktyce

No i przechodzimy do minusów. Wiele z nich to zarazem plusy z poprzedniej części. Chodzi o te wszystkie designerskie smaczki, które sprawiają, że auto, choć wygląda bajecznie, staje się naprawdę niepraktyczne.
Schowane zewnętrzne, tylne klamki nie są wygodne. Brak lusterek rekompensują dwa ekrany w środku, ale do nich należy się najpierw przyzwyczaić. Ponadto widoczność podczas złych warunków pogodowych jest naprawdę kiepska. Podobnie dzieje się w nocy, gdy światła samochodów tworzą w kamerze swego rodzaju poświatę, przez którą widać naprawdę niewiele. Natomiast lusterko wsteczne, które można zamienić w tylną kamerkę, to znów kolejny, rozpraszający ekran, na dodatek przekłamujący odległość od innych pojazdów na drodze. Jednym słowem prowadząc auto w nocy czujemy przesyt tej wszech otaczającej nas elektroniki.

 

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Trzy pozostałe wyświetlacze to wskaźniki oraz multimedia. Wszystko to może lekko dekoncentrować. Choć obsługa jest prosta i intuicyjna (a mediami można nawet sterować głosem), to bieganie wzrokiem po pięciu mniejszych czy większych telewizorkach zdecydowanie pogarsza komfort jazdy.
Fotele oceniam jako wygodne, a głęboko osadzone pedały sprawiają, że za kółkiem odnajdzie się także ktoś wysoki. Inaczej ma się sprawa, jeśli chodzi o pasażerów, zwłaszcza tych zajmujących tylne miejsca. Tam przestrzeń jest naprawdę niewielka.
Maleńki okazał się także bagażnik. Niespełna 170 l pojemności może stanowić kolejny dowód na to, że Honda e zdaje się być autem idealnym tylko w teorii.

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Japoński elektryk w podróży

A raczej w krótkiej trasie, bo przemieszczając się tym samochodem możemy zapomnieć o dłuższych wyprawach. I oczywiście to nikogo nie dziwi – w końcu to auto elektryczne. Ale w tym przypadku zasięg naprawdę jest tragiczny. Zależy on, rzecz jasna, od różnych czynników, ale warto być przygotowanym, że więcej niż 150 km na jednym ładowaniu Hondą e się nie ujedzie. I to przy dobrych wiatrach i ciągłej swojej wewnętrznej kontroli.

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska

Na szczęście jako samochód do miasta japoński elektryk radzi sobie świetnie. Jest zwrotny, a jego wymiary umożliwiają parkowanie w naprawdę ciasnych miejscach, gdzie inne auta nie dają rady. Ruszając ze świateł, nie robi wstydu – w 9 sekund rozpędza się do 100 km. Tę dynamikę czuć również podczas wyprzedzania.
Poza tym na sam komfort jazdy również nie ma co narzekać. Jeśli nauczymy się ignorować wszechobecne, rozpraszające ekrany, jazda Hondą e będzie należeć do prawdziwych przyjemności.

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak

 

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e - cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak

Podstawowe parametry techniczne

  • Liczba drzwi: 5
  • Liczba miejsc: 4
  • Długość: 3894 mm
  • Szerokość z lusterkami bocznymi: 1752 mm
  • Wysokość: 1512 mm
  • Rozstaw osi: 2538 mm
  • Rozstaw kół – przód: 1512 mm
  • Rozstaw kół – tył: 1516 mm
  • Prześwit: 145 mm
  • Maksymalna pojemność bagażnika (siedzenia złożone): 571 l
  • Minimalna pojemność bagażnika (siedzenia rozłożone): 171 l
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak

Podsumowanie

Nie ulega wątpliwości, że Honda e to samochód, który nie nadaje się do tego, by być jedynym w gospodarstwie domowym. Za to jako kolejny w garażu prawdopodobnie spisze się doskonale. Wygodny, komfortowy, a do tego tak zachwycający, że wszyscy inni kierowcy oszaleją z zazdrości (lub będą kąśliwie dogryzać, ale na jedno wychodzi). A miałam okazję się o tym przekonać, będąc zaczepiana na światłach lub parkując. Samochód na podryw w sam raz. Jednak ten fakt nie sprawi, że chciałabym poruszać się nim na co dzień. Najtańsza wersja to około 155 tysięcy, czy warto stawiać design na pierwszym miejscu?

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Monika Rebelak

Wiem jedno, że testując Hondę e myślałam tylko o jej ładowaniu. Moje załatwianie spraw na mieście raczej przypominało zaliczanie kolejnych punktów ładowania, aniżeli poznawanie samochodu. Dlaczego producent zdecydował się na tak mały akumulator 40 kWh, który zużywał się niewspółmiernie do przebytej drogi?
Nie potrafię tego zrozumieć, ale temu autu stanowczo mówię NIE.

Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Wyciąg z ładowania
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu. Foto Eliza Pomianowska
Honda e – cieszy oko, rani serce. Testy samochodu

Testowała Monika Rebelak