Alejandro González Iñárritu – Reżyser w kadrze #1

Reżyser w kadrze - nowy cykl artykułów dla miłośników dobrego kina. Co dwa tygodnie przyjrzymy się twórczości innego reżysera i wybierzemy kilka filmów, które naszym zdaniem zasługują na szczególne uznanie.

Źródło: Twitter @jonahlarrama

Alejandro González Iñárritu – pierwszy reżyser meksykańskiego pochodzenia uhonorowany Oscarem za najlepszą reżyserię. Nie jest to jego jedyna nagroda – na koncie ma też m.in. Oscary za najlepszy film, reżysera i scenariusz oryginalny. Obecnie reżyser kojarzy się głównie z niedawnym hitem Zjawa, którego sławę dodatkowo spotęgował występ Leonarda DiCaprio. Chcielibyśmy jednak nakreślić portret artysty, wykorzystując inne jego prace, zwłaszcza te, które najbardziej oddalone są od Hollywood.

Alejandro González Iñárritu – obraz mówi sam za siebie

Jaki jest Iñárritu? Na to pytanie odpowiedzą trzy filmy, które stanowią wyjątkowe połączenie świetnego scenariusza, doskonałej reżyserii i, o czym nie można zapominać, niesamowitej gry aktorskiej.

21 gramów

W filmie 21 gramów (2003) Iñárritu daje się poznać jako twórca, który nie oszczędza widzów. Rozsypanka chronologiczna mocnych, dramatycznych scen, z którymi odbiorem musimy radzić sobie już od początku filmu, to dopiero przedsmak wyzwania, jakie stawia przed nami reżyser. Film składa się z trzech, z pozoru niezwiązanych ze sobą historii. Jack (Benicio del Toro) – były kryminalista, poszukujący właściwej drogi życia, Cristina (Naomi Watts) – młoda narkomanka i Paul (Sean Penn) – nieuleczalnie chory matematyk, czekający na przeszczep serca. Gdy Jack staje się sprawcą wypadku, w którym rodzina Cristiny ponosi śmiertelną ofiarę, dzięki której Paul znajduje dawcę organu, losy bohaterów splatają się bezpowrotnie.

Obraz nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, gdyż zaburzona chronologia, obejmująca nie tylko fragmenty, lecz całe historie, sprawia coraz większą trudność z każdą minutą trwania filmu. Dodatkowym zabiegiem artystycznym, na jaki zdecydował się reżyser jest forma rejestracji obrazu. Na co dzień w kinie spotykamy się ze statycznym ustawieniem kamer lub osadzeniem ich na ruchomym wózku, dzięki czemu widz jest dobrze zorientowany w przestrzeni planu. Filmowanie z ręki natomiast, wzmaga uczucie niepokoju i sprawia, że widz ma wrażenie uczestniczenia w scenie wraz z aktorami. Istotnym elementem jest również gra kolorem. Wydaje się, że każda postać ma przypisany własny zestaw barw i ich natężenia. Dzięki temu zabiegowi oraz realistycznej scenografii, dowiadujemy się więcej o bohaterach, niż tylko na podstawie obserwacji zachowań i gestów. W celu uzyskania większej głębi, zastosowano także filtry wyostrzające i zwiększające kontrast, co powoduje wrażenie istnienia faktury obrazu.

21 gramów jest zdecydowanie jedną z bardziej interesujących pozycji ostatnich lat. Co ciekawe, tytuł zapożyczony został z prac dr Duncana MacDougalla z początku XX wieku, w których twierdził, że ciało ludzkie po śmierci jest lżejsze właśnie o 21 gramów – czyli wagę ludzkiej duszy.

Biutiful

Jak to jest być świadomym swojej samotności? Odpowiedzi na to pytanie możemy poszukać w kolejnym filmie Alejandro Gonzáleza Iñárritu, Biutiful (2010). Uxbal (Javier Bardem), samotny ojciec dwójki dzieci próbuje stawić czoła życiu na skraju społecznego marginesu. Prowadząc nielegalne interesy z chińskimi i afrykańskimi imigrantami, zmaga się ze swoją rzeczywistością, która raczy go coraz to nowymi przeciwnościami losu. Gdy dowiaduje się, że ma raka, postanawia za wszelką cenę zawalczyć o przyszłość swoich dzieci. Dobrze wie, że nie może liczyć ani na byłą żonę – nieodpowiedzialną alkoholiczkę, cierpiącą na chorobę dwubiegunową, ani na pogrążonego w hedonistycznym, nocnym życiu brata.

Iñárritu w brutalny sposób pokazuje nam różne oblicza tytułowego piękna, jakie można znaleźć w najbiedniejszych dzielnicach Barcelony. Nawet, gdy na ekranie pojawia się odrobina szczęścia i uroku, jest ona przyćmiona wszechogarniającą beznadzieją i brudem. Piękno jednak można odnaleźć w miłości, jaką Uxbal darzy swoje dzieci.

Konstrukcja fabuły jest zupełnie inna, niż w przypadku 21 gramów. Mamy tu bowiem do czynienia z chronologiczną historią, pokazaną w formie długich ujęć z ręki, często prowadzonych zza pleców bohatera. Wiele kadrów zawiera dodatkowe, bliskie elementy, które rozmywają się na rzecz wyostrzenia dalszego planu. Taki zabieg daje efekt głębi i buduje wrażenie obserwacji bohatera z ukrycia. Scenografia jest bogata w detale, które wręcz przytłaczają, tworząc odpychające, przeładowane wnętrza.
Biutiful jest obrazem zdecydowanie przykrym i zmuszającym do refleksji nad własnym życiem, czego wielu z nas bardzo się boi. Siła woli Uxbala pozwala nam jednak nauczyć się dostrzegać iskierki nadziei, nawet w najtrudniejszych okolicznościach.

Warto zaznaczyć, że Javier Bardem otrzymał za rolę Uxbala Złotą Palmę w Cannes dla Najlepszego aktora 2010 roku.

Birdman

Dekadencja, egoizm i wściekłość – te cechy doskonale opisują bohatera ostatniego spośród wybranych przez nas filmów – Birdmana (2014). „Birdman” to postać, której odegranie przyniosło ogromną sławę głównemu bohaterowi, Rigganowi. Pragnie on jednak zerwać z wizerunkiem uwielbianego przez tłumy superbohatera, na rzecz realizacji napisanej przez siebie sztuki teatralnej. Konotacje z komiksowymi bohaterami nie są przypadkowe, a odtwórca roli Riggana, Michael Keaton zasłynął już w 1989 roku w roli Batmana w reżyserii Tima Burtona.

Filmowy Riggan ma problemy z odróżnieniem snu od jawy, gry aktorskiej od prawdy, a widzowie gubią się w tym razem z nim. Jest w tym często zabawny, żenujący, momentami przerażający. Towarzyszy mu ciągle głos, który zmusza go do udowadniania światu, że nadal jest coś wart – jako aktor i człowiek. Alejandro González Iñárritu pokazuje nam historię człowieka, który ślepo dążąc do realizacji własnych, powiedzmy sobie, niezbyt realistycznych celów, traci z oczu rzeczy naprawdę ważne, takie jak kontakt z córką i szacunek w oczach bliskich osób.
O ile poprzednie filmy można określić głównie mianem dramatu, Birdman posiada także elementy komedii. Jest to zdecydowanie lżejszy obraz od poprzednich, jednak nie mniej wyjątkowy. Znów mamy do czynienia z ukochanym przez Iñárritu, kręceniem ujęć z ręki, tym razem dużo dłuższych i właściwie pozbawionych cięć na przestrzeni poszczególnych scen. Dodatkowym walorem artystycznym filmu jest wspaniała ścieżka dźwiękowa, zbudowana jedynie przez jazzową perkusję, która w kluczowych momentach niemal przyćmiewa obraz, potęgując wrażenie zakłopotania i współodczuwania irytacji bohatera.

Można powiedzieć, że obraz jest aktorskim majstersztykiem – bardzo długie ujęcia, pełne osobliwych i mocno nacechowanych postaci, wymagają ogromnego kunsztu i są dużym wyzwaniem dla aktorów. Prawie cała akcja filmu dzieje się w teatrze, więc długie ujęcia pozbawione cięć są swojego rodzaju ekranową wizualizacją pracy aktora teatralnego. Akcja sztuki, którą Riggan próbuje realizować na deskach teatru staje się jeszcze jedną, alternatywną rzeczywistością, w której żyje i która dodatkowo komplikuje ciąg zdarzeń. Widz ma wrażenie balansowania na granicy pomiędzy rzeczywistością, a wyobrażeniami i fałszem.

Anna Dzielińska