
Oglądając codziennie zdjęcia zamieszczane przez znajomych, ale też przez postaci z show-biznesu, zauważyłam, że coraz więcej osób chce się z nimi utożsamiać. Instagram jest formą promocji i dotarcia do bardzo szerokiego grona odbiorców, dlatego stał się tak popularny wśród ludzi rozpoznawalnych. Kolorowe zdjęcia, piękne twarze, idealne ciała, najlepsze ubrania to powody, dla których dużo osób codziennie przegląda ten portal.

Z Instagramem jest tak, że to, co widzimy (czyli piękne obrazki), staje się dla naszych oczu marzeniem, które chcemy spełnić. Trudno zaprzeczyć temu, że człowiek jest wzrokowcem i pragnie tego, co widzi, a czego nie ma. Jednak czy na pewno jest to dobre? Sama niejednokrotnie złapałam się na tym, że zaczynam analizować swoje życie w kontekście życia innych osób, oglądając ich zdjęcia. Myślę, że Instagram jest tak popularny, ponieważ często daje możliwość zobaczenia miejsc i ludzi czy czegoś, czego my nie mamy.

Ludzie z Instagrama często wyglądają podobnie, bo wśród pań wykreowany jest wizerunek szczupłej, wysportowanej i ubranej w drogie rzeczy dziewczyny. U panów natomiast króluje wyobrażenie mężczyzny umięśnionego, chodzącego na siłownię, z nienaganną fryzurą. W tym wszystkim nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że coraz więcej osób zaczyna patrzeć na siebie jak na kogoś, kto powinien zachowywać się, wyglądać i po prostu być jak ludzie, których zdjęcia ogląda.

Prawda jest taka, że większość fotografii publikowanych przez nasze „ideały” jest ulepszana, poprawiana, koloryzowana. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że na zdjęciu można ukazać wiele zalet i piękna, ale też ukryć wady i rzeczy, których nie chcemy pokazywać. Moda na posiadanie Instagrama i na bycie osobą „jak z obrazka” nieustannie się szerzy, jednak mam nadzieję, że umiejętność odróżnienia fikcji od rzeczywistości oraz realne spojrzenie na samego siebie nie znikną.
