Kochanka Tyrana – dlaczego moja kara była tak surowa?

Być może jest to najdziwniejsza historia, jaką kiedykolwiek usłyszeliście. Przecież większość historii jest o walce dobra ze złem, o trudnych chwilach, o wyborach, o przekonaniach, o trudnych sytuacjach finansowych. Moja historia nie jest o tego typu walce.

Życie z tyranem
Życie z Tyranem. Foto Victoria Watercolor/pixabay

Moja historia jest o miłości, tylko takiej, która z jednej strony, nie powinna mieć racji bytu, a z drugiej strony… tak bardzo kochałam. Może Wam to przypominać ckliwy romans, ale kiedy kocha się tyrana i się zdaje z tego sprawę, to jedno, ale kiedy walczy się o kogoś, kto po czasie okazuje się tyranem, to okrutne, to bardzo okrutne. W tej sytuacji, o której chcę Wam opowiedzieć, jest wiele ofiar tej miłości.

Historia zaczyna się banalnie

Poznaliśmy się w pracy. On miał żonę, zanim zdążyłam zrozumieć, że go kocham, on pierwszy powiedział, że coś do mnie czuje. Bałam się, wiedziałam, że raczej od żony nie odejdzie, a jednak każdego dnia słuchałam, że jego żona jest złą wiedźmą, że jest okrutna, że potrafi go szantażować. Było mi go żal. Był dla mnie dobry, był ze mną, wspierał mnie, chronił. Jakie to było złudne, nie pytałam nigdy, kiedy odejdzie od żony, bo wiedziałam, że od niej nie odejdzie.

Nie wiem, czego się spodziewałam

Tak naprawdę to miłość mi wystarczyła. Moja miłość do niego, a jego do mnie, dawała mi siłę, uskrzydlała, była moja, obsesyjna, ale moja. Obsesja nie była po mojej stronie, to znaczy po mojej też, ale bardziej po jego. Kiedy długo się nie odzywałam dzwonił, pisał, panicznie się o mnie martwił. Ja uważałam, że to takie słodkie. Zwyczajne nie oczekiwałam wspólnych świąt, dzieci, nie planowałam z nim życia. Nie wiem, jakoś tego zabrakło, ale też nie bałam się, bo on był. Chciał być obok, ja na to pozwalałam, lubiłam się do niego przytulać, lubiłam, kiedy mówił mi, że życie jest niesprawiedliwe, bo powinien poznać mnie jako pierwszą, że gdyby tylko ta żona nie była taka okrutna, to pewnie byłby ze mną. Tylko boi się, że zabierze mu dzieci, majątek, a ja wierzyłam.
Nie bałam się, że coś nas zniszczy, bo z jednej strony, nie łudziłam się, że coś z tego będzie, a z drugiej strony było mi dobrze. Spotykaliśmy się w pracy, czasem po pracy. Resztę czasu była rezerwowana dla dzieci i dla niej.

Żona jest jednak dobra, a ja jestem tą złą

Problemy pojawiły się, kiedy nagle on uznał, że nie może być ze mną, że żona jest jednak dobra, a ja jestem tą złą. Role się odwróciły, teraz to ja byłam wiedźmą i to mnie prześladował. Wiecie, nigdy nie popełnię już tego błędu i nie będę z nikim, z kim muszę potem pracować, bo to wiąże się z ogromną presją. Jeśli nie wyjdzie, jeszcze gorzej, jeśli to tylko romans, powoduje to nie tylko stratę tej osoby, ale też pracy… ktoś musi odejść.
Niszczył mnie psychicznie, stawiał mi ogromne wymagania, a na dodatek z tego człowieka, który mnie wspierał, którym mnie bronił, dla którego byłam najważniejsza, stałam się zwykłą szmatą. Potrzebowałam tej pracy niekoniecznie na chwilę, jednak nie zostałam na dłużej, ale ta chwila, którą spędziłam w tym koszmarze, zmieniła mnie, zabiła we mnie naiwność, szczerość, oddanie. Stwierdziłam, że nie ma miłości na świecie, ale ciężko mówić o miłości, kiedy człowiek, którego tak bardzo się kocha, który daje ci tak wiele, nagle staje się potworem, który zajmuję pozycję naprzeciwko ciebie i walczy. Jak często słyszałam, że jestem nienormalna, głupia, leniwa, tępa. Kiedy nastał ten moment, w którym z tego punktu, gdzie byłam taka kochana, cudowna, piękna, nagle stałam się wrogiem publicznym numer jeden dla niego.

Tak niewiele od niego chciałam

Cierpiałam, ale nie cierpiałam dlatego, że odszedł do żony, bo chyba wiedziałam, że tak będzie, ale nie rozumiałam mechanizmu, w jakim on teraz działa. Dlatego to moje cierpienie było tak ogromne, bo przecież ja mu nic nie zrobiłam. Nigdy nie skrzywdziłam, ja nawet tak niewiele od niego chciałam. Czemu nagle zeszłoroczny śnieg stał się ważniejszy niż ja, wiecie, ja nawet łudziłam się, że będę jego przyjaciółką, koleżanką, z którą będzie można napić się kawy i pogadać o bzdurach. Niestety, nawet jeśli jakieś zdanie wypowiedziane zostało przeze mnie, schodziło do rangi obelgi, nawet jeśli nie chciałam zrobić czegoś złego – robiłam. Nieważne, co bym zrobiła i tak był powód do tego, żeby się na mnie mścić. Może czekał, aż odejdę z pracy, bo łatwiej się funkcjonuje w grupie, w której nie ma osoby, która tak wiele o nas wie. Ja nigdy nie chciałam wykorzystać mojej wiedzy do czegokolwiek. Nie miałam zamiaru pójść do żony i opowiedzieć… właśnie, co by bardziej zraniło tę kobietę, te wszystkie historie, w których słyszałam, że ona jest tą złą, czy sam fakt romansu? Co by ją zabolało bardziej: poniżanie czy zdrada? Nie sprawdzę tego.b

Dlaczego moja kara była tak surowa?

Pewnego dnia, kiedy usłyszałam, że… nie będę chyba tutaj wymawiać tych słów, bo chyba byłoby mi wstyd, że pozwalam na to by ktoś mnie tak traktował. Uznałam, że tak dalej być nie może, że ja nie mogę być wycieraczką do butów, bo mam uczucia, bo jestem inteligentna, tak byłam naiwna, zbłądziłam. Każdy ma prawo popełniać błędy, tylko dlaczego moja kara była tak surowa. Wypowiadając te słowa zamachnął się i próbował mnie uderzyć, patrzyłam na niego i zastanawiałam się dlaczego on to robi. Ja nie zasługiwałam na to, więc czemu tak bardzo mnie nienawidził? Czy dlatego, że nie mógł mnie mieć? Długo szukałam odpowiedzi, po tym co się stało, szybko złożyłam wymówienie, spakowałam swoje rzeczy i po prostu odeszłam, ale długo próbowałam sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się działo.

Nie potępiajcie, mam wrażenie, że życie samo mnie potępiło

Bycie tyranem jest straszne, życie z tyranem jest istnym koszmarem, ale bycie wrogiem tyrana, to piekło na ziemi. Wiem, że dla wielu z was będę tą, która na to zasłużyła. Nikt nie chce być zdradzany. Tak wiem, sama wplątałam się w tą sytuację, nigdy więcej nie popełnię tego błędu, buduję siebie na nowo, sklejam, układam puzzle ze swojego życia, które
jest jak wielki domek z kart, który nagle runął. Nie potępiajcie, mam wrażenie, że życie samo mnie potępiło. Dziś uciekam przed każdym związkiem, przed każdą relacją i boję się, że tak już będzie zawsze. Może to kara, bo nie jestem w stanie wymyślić, co to mogłoby być, bo nikt nie zasługuje na to, żeby ktoś inny go niszczył. Łzy, które płyną mi po policzkach, kiedy o tym mówię, są gorzkie i nawet jeśli będę w stanie się pozbierać, to zawsze do ostatniego dnia mojego życia, będę pamiętać smak każdej łzy, którą uroniłam przez swoją głupotę. Ludzie walczą o coś, co nawet nie jest warte ich zainteresowanie. Obym już nigdy nie stanęła do walki o coś, co nie ma sensu, a powoduje rany, które – aby się zabliźniły – potrzebują wieczności.

Paulina Oleśkiewicz